|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Święta Macica i nieznana historia histerii [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Inne możliwości: późnoantyczne lapidaria zawierają opisy stosowania kamieni oraz amuletów przeciwko różnym przypadłościom związanym z poczęciem i porodem
(Damigeron, Evax, Orphei Lithica Kerygmata, Cyranides). Autorzy wskazują, że minerały skuteczne są na poszczególne zagrożenia same w sobie, bez dodatkowego
zdobienia i legendy czy specjalnych poświęceń, mogą być noszone na prawym ramieniu, przywiązane do pasa, sproszkowane mogą zostać wprowadzone do pochwy,
wchłonięte przez fumigację lub rozcieńczone i wypite. Mimo tego kamienie te są zazwyczaj rytowane formułami mającymi wzmocnić ich magiczne działanie.
[ 6 ]
Wynika z tego wyraźnie, że w kamiennym amulecie najważniejszty był kamień (ewentualnie inny materiał), a nie jego „etykietka".
Starożytni medycy i magowie ordynowali nierzadko lecznicze amulety i rytuały jako dodatek do kuracji właściwej, co działało analogicznie do współczesnego
placebo. Tego rodzaju środki aplikowane były samodzielnie, jeśli dotyczyły problemów o podłożu głównie psychicznym, np. czary i uroki działają, wywierając
negatywny wpływ na człowieka, który mocno w nie wierzy.
W średniowieczu heliotrop zachował swą antyczną popularność, choć przydano mu nowy rodzaj boskości: miał to być jaspis na który spłynęła krew
ukrzyżowanego. Podawano go w postaci proszku zmieszanego z miodem i białkami jajek.
Z kamiennym heliotropem mocno związana była także roślina o takiej samej nazwie, która stosowana była m.in. na ukąszenia węży, zaburzenia miesiączki,
choroby weneryczne, jako środek antykoncepcyjny itd. W starożytnym Egipcie wierzono, że odpowiednie połączenie kamienia o nazwie heliotrop z rośliną o
takiej samej nazwie, daje niewidzialność i zdolność widzenia przyszłości. Pisał o tym Pliniusz Starszy w swojej Historii Naturalnej (rozdz. XXXVII, lx,
165), motyw ten przewija się przez średniowiecze i renesans (Dante, Inferno: XXIV, 93; Boccaccio: Dekameron, VIII, 3).
W ostatnim czasie prowadzi się sporo badań naukowych nad heliotropem indyjskim w zakresie jego właściwości przypisywanych przez „folklore medicine"
(szeroko stosowany m.in. w medycynie ludowej Filipin). Badania te wykazały szereg właściwości medycznych wyciągów heliotropu, m.in. jako stymulanta macicy
(porodu), środka wspomagającego gojenie ran, środka antyrakowego, antybakteryjnego, antygrzybicznego, a nawet antykoncepcyjnego. Szczegóły i odesłania:
Studies on Wound Healing Activity of Heliotropium indicum Linn. Leaves on Rats oraz
Critical
Review on Pharmacological Properties of Heliotropium
Czy i proszek z heliotropu wykazuje jakieś właściwości, które przypisywano mu w antyku i średniowieczu — nic mi o tym nie wiadomo, lecz wiemy dziś, że
wielkie kultury starożytne swą wiedzę o właściwościach zdrowotnych substancji, które pozyskiwali spod lub znad ziemi, czerpali często z mniej lub bardziej
trafnych obserwacji empirycznych. Przykładem choćby właściwości zdrowotne miedzi czy srebra. Egipski Smith Papyrus z ok. 2400 r. p.n.e. wspomina o
stosowaniu miedzi jako środka do sterylizacji wody pitnej oraz ran. Ebers Papyrus z ok. 1500 r. p.n.e. mówi o stosowaniu miedzi przy bólach głowy,
oparzeniach i świądzie. W Grecji Hipokrates pisał o stosowaniu miedzi w leczeniu owrzodzeń. Grecy stosowali także siarczan miedzi i tlenek miedzi (z
miodem) — na otwarte rany. Także starożytni Aztekowie stosowali miedź do celów leczniczych. Dziś prowadzi się wiele badań wykazujących
przeciwdrobnoustrojowe właściwości miedzi. Podobnie ze srebrem, o którego leczniczych właściwościach pisał Hipokrates, wiemy, że faktycznie wykazuje ono
silne właściwości antybakteryjne.
Moda i ciekawość
Wiara w zdrowotne właściwości kamieni rozwinęła się znacząco. Osiemnastowieczne „Nowe Ateny" Benedykta Chmielowskiego zawierają rozdział o kamieniach, w
tym o heliotropie, zwanym słonecznikiem. Spora część uwag dotyczy leczniczych właściwości kamieni, co pokazuje, że antyczna tradycja na trwałe weszła do
religii katolickiej.
Wiedza o właściwościach kamieni stawała się żywa. Nawet Benedykt Chmielowski, który uchodzi dziś za sztandarowy okaz ciemnoty czasów saskich, w rozdziale o
minerałach przedstawia nie tylko rozmaite wierzenia i podania dotyczące kamieni, ale i potrafi wytykać błędy starożytnym autorytetom, odwołując się do
wiedzy eksperymentalnej: „Pliniusz twierdzi, ze innym sposobem nie może być Dyament zmollifikowany, tylko w koziej namoczony krwi, toż samo przyznaje
Isidorus, Veteres secutus; z tej racji Symbolista przypisał nad tak macerowanym Dyamentem: Cruore dissolvor. Ale teraźniejsi dociekli Naturalistowie, że
Dyament w subtelny może się zetrzeć proszek w moździerzu (...). Kiesslingius Autor w Fizyce Experientalnej dowodzi, że krwią kozła cale zmiękczony być nie
może."
Autorytet Pliniusza był tak duży, że jego tezę o możliwości rozmiękczenia diamentu w koziej krwi, powtarzano przez całe wieki (m.in. Albert Wielki, który
sam był empirystą). Powtarzano to nawet jeszcze w XVIII w. Nawet wyróżnione Nagrodą Pulitzera „Kroniki portowe" E. Annie Proulx mówią Pliniuszem: „diamenty
mogą pękać w gorącej koziej krwi". Przynajmniej więc w kwestii kamieni Chmielowski umiał być krytyczny.
Amerykański mineralog George Frederick Kunz w książce „Curious Lore of Precious Stones" (1913) podaje, że w osiemnastowiecznej Europie popularne stały się
polskie wierzenia dotyczące kamieni — dzięki polskiej królewnie Marii Leszczyńskiej, która na kilka dekad została królową Francji, najbardziej
modotwórczego kraju ówczesnej Europy.
Najważniejsza choroba kobieca w historii świata
XIX wiek zmienia perspektywę z której patrzymy na nasz tysiącletni amulet do Hystery.
Miał wówczas miejsce nagły gigantyczny „sukces" archaicznej choroby kobiecej. Hystera objawiła swoje zupełnie nowe oblicze.
Tym samym stała się najważniejszą w historii chorobą kobiecą. Histeria to pierwsza w historii choroba kobieca, o której Egipcjanie napisali ok. 2000 lat
p.n.e. Antyk przypisał ją wewnętrznemu zwierzęciu. Kościół związał ją z napadem diabelskim. W końcu Nowoczesność określiła ją zaburzeniem dysocjacyjnym — i
zebrano najwięcej chorych. Zmieniały się tutaj jedynie określenia, gdyż zawsze chodziło o to samo, że włącza się jakaś druga wewnętrzna istota w kobiecie,
które generuje problemy.
Z jednej więc strony, tej wewnętrznej, histeria jest bardzo jednorodna. Z kolei z drugiej strony — zewnętrznej — jest gorsza niż jakakolwiek inna choroba.
Może wściekle zaatakować każdą część organizmu, ale nie zostawia po sobie żadnych śladów etiologicznych.
Zdaje się przy tym nabierać rozpędu cywilizacyjnego. W Antyku atakowała macicę, bo i świat kobiety koncentrował się na tym organie. W okresie
chrześcijańskim atakowała także głowę — gdyż kobieta mogła już zostać wspólniczką szatana. A za Nowoczesności nie ma już dla niej żadnych ograniczeń.
Psychologom, którzy wykopali tę żyłę złota, wydawało się, że powstał nowy gigantyczny ekspandujący rynek usług, więc woda sodowa uderzyła im do głów:
powstała schizma oraz walka o histeryczki, w efekcie czego rychło się wszystko zapadło jak bańka mydlana.
Niestety nie dokonano żadnego rozrachunku z tym wielkim kantem, a skłóceni dusz-leczyciele za wiele nie stracili. Sami psychologowie dokonali czegoś
niezwykłego: nie uleczając nikogo niemal z dnia na dzień uwolnili świat od powszechnej choroby psychicznej, którą bohatersko leczono przez 4 tysiące lat! W
czasie publicznej walki o histeryczki psychoanalitycy brawurowo obnażyli nędzę leczenia histerii, pokazując, że terapeuci korzystają ze sposobu leczenia,
który zaproponowano w starożytnym Rzymie, lecz od 2 tysięcy lat nie przeprowadzono nawet badań nad skutecznością stosowanych środków. Podniesiono nadto, że
owa terapia sprzed dwóch tysięcy jest porównywalna jakościowo do pierwszej znanej z historii recepty, jaką wystawiono na leczenie histerii — 3500 lat temu
w starożytnym Egipcie.
Nie można się dziwić, że rychło nie było chętnych do leczenia histerii. W ten sposób rozpadł się moloch chorobowy — który został podzielony na szereg
mniejszych odłamów. Ryzyko monopolizacji dusz-leczenia zostało oddalone. Tym niemniej zwycięzcy freudyścu wyrwali spory kawałek psycho-rynku. Dziś wiemy,
że było to zastąpienie dżumy — cholerą. Terapeuci histerii byli klasycznymi pasożytami. Freudyści, opierając się na tym samym mechanizmie psychicznym,
który wygenerował bańkę histeryczek, stali się szkodnikami. Poza tym terapeuci histerii stosowali środki w najlepszym razie łagodzące objawy. Freudyzm -
jak dowiedzieliśmy się po kilku dekadach — oparł swoje teorie na celowych fałszerstwach.
Gdyby nie ta gemma przemyska pewnie nie spojrzałbym na zjawisko histerii z perspektywy 4 tys. lat. A bez tej perspektywy nie sposób zrozumieć mechanizmu,
na jakim się to opierało. A bez tego — podobnych zjawisk będzie więcej, choć pewnie już nie w takiej skali. Badziej pokątnych.
Zjawiska histerii nie da się raczej zrozumieć tylko z tej perspektywy, z której jest ono wałkowane, czyli XIX-XX w. W efekcie dusz-lekarze nie muszą
rozmawiać o poważnym problemie, który jest związany z całą tą branżą, gdyż klops z histerią został wyjaśniony przez dobrze znany temat walki płci — oto
zniewolone kobiety zostały oszukane przez swoich odwiecznych oprawców, którzy aby powstrzymać proces emapncypacji, wmówili im masowo chorobę. A na dodatek
sobie zrobili z tego okazję do wykorzystywania seksualnego. Tak to „wyjaśnienie" w skrócie brzmi.
Spójrzmy teraz na histerię z szerszej perspektywy.
Histeryczki starożytne
Jak wspomniałem histeria to choroba kobieca, którą w starożytnym Egipcie określono ok. 2 tys. lat temu (Kahun Papyrus). Początkowo faktycznie dotyczyła ona
kobiet, którym macica „siadała na głowę". Egipscy medycy zaczęli eksperymentować. A że sami nie wiedzieli na czym polega problem z „siedmioma duszami
kobiety" wymyślili opowieść o spragnionej wędrującej macicy. Zrobili tyle ile byli w stanie i raczej trudno mieć do nich pretensje. Początkowo stosowali
aromaterapię na stymulację macicy (nieprzyjemne i gryzące zapachy trzymano blisko ust chorej, a przyjemne — przy pochwie. Zarzucili to następnie na rzecz
mikstury na wielorakie rozluźnienie, składającej się z mieszanki kamieni szlachetynych (nie udało mi się ustalić konkretnej mieszanki, lecz był w tym jakiś kamień zielony oraz niebieski lapis lazuli), roślin i alkoholu. Być może z czasem w ogóle zaprzestali leczenia
tej przypadłości.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: « Historia (Publikacja: 04-01-2015 Ostatnia zmiana: 07-01-2015)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9780 |
|