Kultura » Historia
Święta Macica i nieznana historia histerii [4] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Pierwszym jego polem doświadczalnym był szpital Salpêtrière w Paryżu, gdzie w 1870 dostał pod opiekę oddział epileptyków zwykłych, gdzie nauczył się
zamieniania epileptyczek na histeryczki. Nim jeszcze został sławny cofnął wiedze o histerii o tysiąc lat wstecz — do starożytnego Egiptu. W okresie
starożytnej Grecji Hipokrates posunął wiedzę o histerii poprzez oddzielenie epileptyków od histeryków. Charkot zaczął od ponownego wymieszania obu
przypadłości, mianując swój oddział histero-epileptycznym
Następnie pokazał publicznie, że posiada dokładnie te umiejętności, które potrzebne są do tego, by w każdym wykryć, a jeśli się nie odnajdzie to wywołać -
histerię. W tym okresie zyskał wielką sławę wywołując napady histerii poprzez hipnozę. Zrezygnował wówczas z wcześniejszego wierzenia o histerii jako zaburzeniu neurologicznym. W takich pokazach Charcot zaprezentował esencję
„choroby" histerycznej: indukcja zewnętrzna (przez osobę), która wykorzystuje naszą słabość i podatność na sugestie. Gdy już Charkot zmarł Edward Shorter w
„History of Psychiatry" napisał, że histeria, którą promował wielki Charkot to nic więcej jak „artefakt sugestii".
By jaskrawiej zilustrować źródło problemu z histerią, można by pokazać jakieś nabożeństwo z nurtów charyzmatycznych w Afryce, gdzie pastor wykonuje pokaz
„ręki boga" — w której po dotyku wierni pokotem mdleją bezwiednie; albo inny przykład: obóz formacyjny dzieci w ruchu ewangelikalnym w USA, gdzie opiekunka
w grupie małych dzieci potrafi wywołać zbiorową histerię z rykiem i drgawkami; albo można cofnąć się nieco w przeszłość, by zobaczyć kramik maga, który
sprzedaje najpierw jednemu z sąsiadów urok przeciwko drugiemu, któremu z kolei sprzedaje amulet ochronny.
Praktycznie każdego z nas można usidlić — wszystko jest kwestią okoliczności, podświadomości i emocji. Tworzenie histerii nie polega na przekonywaniu do
czegokolwiek.
W kontekście tego, iż po tysiącu lat Francja z Anglią rozpoczęły wielki handel histeryczny, dość podejrzanie wygląda fakt, że akurat w podobnym czasie
Polska i Ukraina odnalazły swe unikatowe artefakty, pokazujące tysiącletnie dzieje leczenia histerii. Chodzi o dwa wyjątkowe dla Polski i Ukrainy artefakty
Hystery: tzw. grzywna czernichowska odkryta w 1821 na malutkiej wioseczce Belousova oraz gemmę przemyską, którą według opowieści odkryła ośmioletnia Ewa
Szumańska w roku 1897 w żwirze wydobytym z Sanu. Znalezisko zostało sprzedane przez starszego brata dziewczynki za kilka czekoladek i lalkę. Nabywcą był
czternastoletni Kazimierz Osiński, który gdy dorósł założył Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej, w którym do dziś znajduje się owa gemma. Mamy tutaj lekki
posmak cudu, że po tysiącu lat czarnoziemy ukraińskie i żwiry Sanu były łaskawe obdarzyć nasze kraje fascynującą tradycją dotyczącą histerii — akurat wtedy
kiedy rozkwitł wielki handel tymi chorobami.
Nim we Francji rozwinęła się działalność Charcota, histeria niespodziewanie spopularyzowała się w wiktoriańskiej Anglii. Wydaje się jednak, że nie sposób
porównywać jednej z drugą. O ile wersja francuska miała wszelkie znamiona zorganizowanego oszustwa, o tyle w Anglii leczenie histerii stało się wygodnym
pretekstem dla poluzowania wiktoriańskiej presji seksualnej na społeczeństwie. Korzystając z pretekstu rad starożytnych o masturbacji. Dzięki temu
niezaspokojone zamożne damy, którym życie nie dawało szczęścia ani do spełnienia macierzyńskiego ani seksualnego — po jego namiastki udawały się na
leczenie. W ramach angielskich terapii używano różnych instrumentów do masażu miejsc intymnych stymulując orgazm czyli „paroksyzm konwulsyjny". Popularność
tej formu usług nie wynikała z propagowania stanów chorobowych, lecz była kupowaniem zakazanych przyjemności.
Szkodliwość francuskiego leczenia histerii nie polegała na tym, że była to choroba nie nadająca się do leczenia, że było to typowe oszustwo, które po
okresie Oświecenia ruszało z leczeniem nie posiadającym żadnych opartych na podstawach naukowych terapii, lecz na tym że:
1. Dochodzi do procederu, w którym grupa o której na starcie de facto wiadomo, że jest grupą oszustów, uzyskuje niezwykle dużą kontrolę nad dużą częścią
społeczeństwa. Osoby cierpiące na histerie, które przychodzą po pomoc do psychoterapeuty, stwarzają mu okazję do łatwego wdrukowania najróżniejszych
treści, choćby dla eksperymentowania.
2. „Leczenie histerii" nie zmniejsza jej zasięgu społecznego lecz go powiększa. Liczba chorych we Francji rosła z dynamiką odpowiadającą aktywności
Charkota oraz jego publikacji o histerii, które były formą promocji.
3. Działalność grupy Charcota pozbawiona było jakichkolwiek hamulców. Od razu ogłosili chęć zdobycia bardzo dużej części społeczeństwa. W 1859 lekarz
Pierre Briquet ogłosił, że czwarta część kobiet choruje na histerię. Enuncjację tę przebił sam Charcot ogłaszając, że wśród mężczyzn, których póki co się
jeszcze za bardzo nie leczy, jest jeszcze więcej chorych. Była to zakrojona na wielką skalę inżynieria społeczna.
4. Na psychoterapeutów, którzy kreują problemy psychiczne w znaczących częściach społeczeństwa, należy patrzeć tak samo jak działalność duszpasterską
kościołów. Dusz-lecznictwo upodabnia się niestety dość często do duszpasterstwa. Jest to działalność opierająca się w najlepszym razie na koncepcjach,
szkołach, ideach głoszonych przez określony odłam psychologiczny. Nie posiada twardego rdzenia empirycznego. Uzyskuje często ogromne możliwości manipulacji
wobec psychiki „chorego", które są znacznie większe niż w tzw. tradycyjnych kościołach współcześnie. Podobny jest też mechanizm uzależniania: przekonanie o
chorobie psychicznej i oferowanie bliżej nieokreślonego uzdrowienia.
5. Starcia między konkurującymi „szkołami" posiadają znamiona schizm religijnych. Wielka histeryczno-epileptyczna sekta Charcota zniknęła dlatego, że
uczniowie nie byli się w stanie porozumieć co do podziału dziedzictwa i rozpoczęły się głośne bezpardonowe walki. Psychoanalitycy skompromitowali najpierw
nędzę starej terapii histerycznej. Gdy umarł Charcot rozpoczęła się wojna pomiędzy Pierre Janetem i Zygmuntem Freudem. Ten ostatni w 1911 przywłaszczył
sobie całe dziedzictwo psychoanalizy. W reakcji Janet pokazał, że nowa szkoła była tylko zmianą emblematów, a w dużej mierze oparła się na inaczej
nazwanych starych pojęciach.
6. Kiedy Apostołowie kłócili się o dziedzictwo i prymat, wyznawcy masowo zaczęli tracić wiarę. Psychoanalitycy robią dobrą minę do złej gry, twierdząc, że
spadek liczby wiernych wynikł po prostu z większego uśmiadomienia psychologicznego mas. W istocie, gdyby Apostołowie też pokłócili się po odejściu Jezusa,
to i chrześcijaństwo by nie przetrwało. Ponieważ jednak cała wspólnota chorobowa została w końcu podzielona na różne mniejsze jednostki chorobowe, więc
osiągnięto swego rodzaju pokój, pozwalający freudystom podbić XX wiek.
7. Freudyzm jest gorszą wersją upadłej szkoły. O ile leczenie histerii w oparciu o starożytność było po prostu nieskuteczne i pasożytnicze, o tyle projekt
Freuda był pomysłem katastroficznego leczenia „chorób": zakładał bowiem leczenie dolegliwości psychicznych poprzez ujawnianie traum seksualnych z
dzieciństwa. Pomijając już fakt, że jest to pomysł na likwidowanie dziury w dachu za pomocą bazooki, wiemy dziś, że prawie każdemu pacjentowi można
wdrukować fikcyjne wspomnienia z dzieciństwa. Za pomocą freudyzmu można kreować sztuczne i tokyczne osobowości.
8. W ramach podsumowania pytanie prof. Anny Wiatr w Pulsie Medycyny: „Tego typu narracje wywołują we mnie pewien niepokój. Analogia narzuca się jednak
sama. Skoro podzielane w wiktoriańskiej Anglii przekonania na temat społecznego miejsca i roli kobiet w ówczesnym społeczeństwie tak dobrze współgrały z
jednostką chorobową o nazwie histeria, to pytanie brzmi: jak dalece społecznymi (a nie tylko medycznymi) wynalazkami są choroby, na które chorujemy i które
leczymy obecnie? (...) Zastanawiam się czasem nad tym, jakie choroby psychiczne wykreślimy ze spisu chorób za dwadzieścia, pięćdziesiąt albo sto lat, a
jakie spośród współczesnych dolegliwości konstruowane są w oparciu o społeczne uprzedzenia, tak jak miało to miejsce w przypadku histerii."
9. Istnieje tylko jeden plus tych patologii, jeśli potraktować to jako formę eksperymentu społecznego, zasilającego naszą przyszłą wiedzę o nas samych. Dla
jasności chciałbym podkreślić, że potępianie zjawisk nie jest tożsame z potępianiem ich sprawców. Ludzie tacy jak Jean-Martin Charcot czy Zygmunt Freud
pokazują słabości naszego systemu społecznego.
10. Psychologia mogłaby być potężną nauką przyrodniczą, gdyby zajmowała się nauką polegającą na badaniu psychiki, w szczególności pokonywania ograniczeń.
Czy powinna zajmować się jej „leczeniem"? Ludziom potrzeba więcej twardej wiedzy psychologicznej, a nie duszpasterzy, zajmujący się de facto nie leczeniem
lecz programowaniem ludzi z problemami. Powinna uczyć kształtowania, umacniania i stabilizowania układu nerwowego, a nie wchodzić w rolę psychospowiednika.
Świeckie duszpasterstwo psychologiczne powinno mieć możność działania, ale co to ma wspólnego z psychologia?
Zakończenie — Kto jak manipuluje
Tak się złożyło dwukrotnie w omawianych przypadkach manipulacji, że ofiarą padły za każdym razem kobiety. Mimo to nie chodzi tutaj o żadną wojnę
damsko-męską, lecz o określone cechy psycho-emocjonalne, które kobiety czynią łatwiejszymi ofiarami:
1. Kobiety lepiej się socjalizują, są bardziej wspólnototwórcze — efekt: są bardziej podatne na wpływ ludzi innych i otoczenia; jednostki bardziej
aspołeczne — słabiej ulegają wpływowi (co jednak w innych sytuacjach życiowych okazuje się wadą, i wychodzi „remis").
2. Preferują stabilizację, gorzej znoszą zmiany — efekt: są bardziej wrażliwe (reaktywne) wobec falowania emocji społecznych przez dużymi zmianami
(mężczyźni zostali tak ukształtowani ewolucyjnie, by mniej nerwowo wchodzić w sytuacje niebezpieczne).
Kobiety są więc bardziej podatne na wdrukowanie histerii — przez swoje zalety wobec mężczyzn. Tym niemniej w pewnych okolicznościach zarówno mężczyzna jak
i kobieta padają gęsto ofiarami indukowania wirusów. Co więcej badacze opisywali także i takie okoliczności z przeszłości w których dostrzegali sytuacje w
których to mężczyźni stawali się głównie ofiarami swoistej histerii. W okresie średniowiecza chodziło o przypadki przesadnej fiksacji rycersko-miłosnej, w
ramach której definiowano chorobę amor heroycus, których sprawcami były „damy", które generowały w swoich rycerzach takie niespełnione pożądania, że ci
zaczynali się sypać psychicznie.
Generalnie jednak kobiety nie powinny narzekać, że ich właściwości osłabiają je wobec manipulacji w sytuacjach niestabilnych, gdyż w sytuacjach stabilnych
to już zazwyczaj kobiety zyskują przewagę.
1 2 3 4
« Historia (Publikacja: 04-01-2015 Ostatnia zmiana: 07-01-2015)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9780 |