Kultura » Historia
Święta Macica i nieznana historia histerii [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Grecy zaczęli już stosować sztuczki i podchody. Zaczęli najpierw leczyć przez dodanie mitu o Argonaucie Malampusie, któremu na statku wybuchł bunt dziewic,
które nie chciały oddawać nabożnej czci Phallusowi i uciekły w góry. Argonauta był lekarzem, więc przygotował dla oszalałych dziewic wywar z ciemiernika -
na oczyszczenie organizmu. W efekcie uzdrowione zrzuciły ubrania przybiegły z płaczem i szlochem. Wówczas zostały trwale uleczone oddając swoje wianki
młodym i silnym mężczyznom. Malampus przemówił wówczas do uleczonych wyjaśniając im, że popadły w obłęd na skutek braku orgazmów i melancholii macicznej.
Do mitów Grecy dodali jeszcze głos filozofów. Platon uwznioślił temat, wyjaśniając, że macica smuci się, kiedy nie łączy się z mężczyzną i nie może wydawać
na świat nowych istnień. Przytaknęli temu Arystoteles i Hipokrates. Eurypides dodał, że kobieta z melancholijną hysterą może wziąć udział w terapii
grupowej, przyłączając się do orgii dionizyjskiej, w której Satyr radzi sobie z takimi przypadłościami.
Krok naprzód zrobił Galen w II w., choć stwierdził, że histeria zawsze wiąże się z macicą. Proponował oczyszczanie organizmu, przyjmowanie ciemiernika,
mięty, laudanum, ekstraktu z belladonny, walerianę oraz inne zioła, poza tym zalecał małżeństwo lub jakieś formy atrakcji, które ekscytują młodą kobietę.
Rewolucyjne rozwiązanie problemu zaproponował Soranus, grecki lekarz z I/II w. n.e.: kobiece dolegliwości wynikają z trudów prokreacji, rozwiązaniem ich
może być abstynencja seksualna, zaś stałe dziewictwo jest idealnym stanem dla kobiety. Poza tym zalecał gorące kąpiele, masaże, ćwiczenia — jako najlepsze
sposoby prewencyjne.
Czy zatem problemem jest abstynencja seksualna czy trudy prokreacji, niewynagradzane odpowiednim statusem w państwie dla matek? Abstynencja seksualna to
wątpliwa rada dla zachowania siły i równowagi psychicznej. Kobiecy problem w Imperium Rzymskim polegał na tym, że za długo były za nisko cenione.
W I/II w. problem z rozhisteryzowanymi kobietami musiał być istotny, skoro tak często był wówczas podnoszony. Chrześcijaństwo, które wówczas zaczęło
intensywnie zbierać w kupy wszystkich wykluczonych i niezadowolonych, pokazało kobietom rzymskim, że ten system budowany jakby poza nimi — być może nie
jest wieczny. To w tym właśnie czasie Rzym zaczął podnosić prawa kobiet. Tyle że było już trochę za późno. Społeczeństwo rzymskie zaczęło się rozpadać.
Greccy autorzy zaczęli wówczas mówić otwarcie o problemach kobiet, ale nie było to już wówczas dokonaniem, gdyż opowiadanie bajek i wmawianie
pseudoproblemów — przestawało już wówczas działać.
Rzymianie zrozumieli psychosomatyczną zagadkę
W tym miejscu dochodzimy do sedna problemu z histerią.
1. Jest to sztucznie windukowany, wdrukowany problem lub choroba — przez otoczenie społeczne (ludzi lub nawet sytuację) lub osoby które cenimy lub którym
ufamy
2. Dzieje się to na bazie osłabienia psychiki związanej z problemem o innym podłożu lub w napiętej sytuacji społecznej związanej ze zbliżającą się duża
zmianą
3. Jest to przypadłość o charakterze urojeniowym, która może znaleźć teoretycznie dowolny wyraz w organizmie
W tych dawnych wiekach właśnie dlatego uderzała w problemy maciczne, że były to główne funkcje kobiet od których zależało ich poczucie przynależności do
grupy i bycia potrzebną oraz jakoś tam istotną. Kobieta, która popadała w problemy rozrodcze, lądowała jeszcze bardziej na marginesie życia.
Najlepszy sposób na „uleczenie" to ukojenie lęków, choćby za pomocą analogicznie fikcyjnych wdrukowań, a także danie nadziei. Sytuacja może się także
zmienić samoczynnie, jak choćby w Rzymie na przełomie er. W okresie republiki kobiety były słabe psychicznie. Gdy wyrosło antysystemowe chrześcijaństwo -
kobiety nie musiały wcale dążyć do obalenia systemu. Tyle że nie dawało się im już wdrukowywać pseudoproblemów. Dlatego myśliciele zaczęli mówić o
problemach rzeczywistych.
Dodatkowym problemem takich rozbitych ludzi jest wpadnięcie na „łowcę okazji" — który wzrasta kosztem osób rozbitych, poszukujących jakiejś nadziei czy
pomocy.
Histeria nie jest chorobą nadającą się do leczenia, dlatego, że jej przyczyną jest kryzysowa sytuacja oraz taka konstrukcja naszej psychiki przez którą w
sytuacjach ciężkich — bardzo ulegamy wpływowi innych ludzi. Można by „leczyć" te sytuacje poprzez próbę zmiany otoczenia.
Przyjrzyjmy się teraz jak „leczono" histerię. Po 2500 lat kultury antyczne zrozumiały histerię, a postęp polegał na tym, że coraz mniej inwazyjnie chciano
ją leczyć. Na początku w Egipcie było mocno farmaceutycznie: kamienie mielone, wchłaniane, zioła, aromaty.
Grecy szli coraz dalej. Początkowo zalecali seks, czyli najpowszechniejszy sposób na rozładowanie napięcia nerwowego, plus zioła. Później sam seks i
praktyki relaksacyjne. Aż w końcu zrozumieli, że problem tkwi poza „chorą". Proponowanie dziewictwa jako ideału kobiety w II w. n.e. to było ni mniej ni
więcej jak wezwanie do obalenia systemu w ramach chrześcijańskiego ruchu oporu. W zasadzie nie można jednak powiedzieć, że Antyczni zrozumieli ten problem.
Po prostu zmieniła im się mocno sytuacja społeczna i histeria stawała się coraz mniejszym problemem kobiet.
Trzeba tutaj obalić propagandową tezę, że histeria aż do Freuda dotyczyła wyłącznie kobiet. W kolejnych wiekach wielkich wstrząsów, kiedy zawalił się
wielki system, przez dużą część Europy przetoczyły się krwawe wojny, aż zaczęły się wyłaniać jakieś państwa chrześcijańsko-barbarzyńskie — był to okres
ogromnej niepewności, strachu, zagubienia. Już samo to, że całym społeczeństwom wycinano ich rodzime kultury i religie, które zastępowano czymś całkiem
nowym — to wylęgarnia traum. W takich okresach łamią się psychiki obu płci.
Oznaką tego jest działalność sprzedajnych magów i czarowników, którzy indukują w ludziach różne lęki i tajemne oddziaływania, a następnie sprzedają im
środki ochronne. W takich czasach ludzie umierają nie tylko od zadanych ran, ale i od tych, które wetknęła rozdygotana wyobraźnia. Dlatego właśnie w tym
okresie zawirowanych czasów walenia się i tworzenia systemów odnajdujemy liczne amulety magiczne obejmujące obie płcie, także na choroby męskie. Magicznie
zabezpieczenie np. potencji kupuje ten kto jest już u progu histerii.
Zjawisko histerii przewija się jeszcze w w kolejnych wiekach, ale ponieważ się tego nijak nie leczyło ani nie nazywało, więc uważa się, że nie istnieje.
Bardzo klasyczną histerią damsko-męską o podłożu społecznym był ruch biczowników. Takiego czegoś ani się nie leczy ani nie prześladuje. Można co najwyżej
nieco ograniczać zasięg.
Leczenie histerii czyli największy przekręt psychologii
W tym jednak rzecz, że od średniowiecza aż do oświecenia zjawiska histerii powstawały, rosły, łagodniały i zanikały — w sposób niejako naturalny, związany
po prostu z dynamiką napięć społecznych. W całej historii tej choroby wydaje się, że były jedynie dwa momenty „pomagania" histerykom, poprzez sprzedawanie
im towarów i usług, czyli poprzez stworzenie „rynku histerycznego".
Oba te okresy wypadły na przełomie mileniów: IX/XI w. oraz XIX/XX. Jedynie w tych okresach pojawiły się rozprowadzane w skali Europy towary i usługi pod
etykietą „na histerię". W pierwszym okresie były to amulety dedykowane dla Histery (zaistniały właśnie w tym okresie). Z kolei w wieku XIX zaczęto
sprzedawać te porady które na leczenie histerii zalecali bezpłatnie starożytni autorzy).
Wychodzenie do ludzi z definicją i lekami na histerię — ze względu na specyfikę tej choroby — nieustannie ją tworzy. Jest to czyste szkodnictwo społeczne,
jedna z najgorszych form szarlatanerii. Nie jest zapewne przypadkiem, że te dwie inicjatywy powstały właśnie na przełomach mileniów, które z samej swej
natury przynoszą podwyższenie napięcia społecznego.
W pierwszym przypadku dystrybutorem amuletów na histerię był jakiś bliżej nieokreślony ośrodek bizantyjski. W tej perspektywie wydaje się to klasyczną
praktyką kolonialną (żerowanie na niższym stopniu rozwoju drugiej strony) sprzed tysiąca lat. Uzyskawszy dostęp do wielu nowych rynków w Europie, głównie słowiańskich, które w handlu były bardziej naiwne,
zapewne słusznie zakompleksione wobec Bizancjum, które dla celów handlowych reaktywowało problem histerii. Wraz z nową wiarą przyszła pod stołem gromadka
nowych demonów, które pewnie niezwłocznie zabrały się do dokuczania ciężarnym i niezaspokojonym seksualnie. Jeśli tak na to spojrzeć, to Rosji wepchnięto
znacznie więcej amuletów na histerię. To że nie wybuchła jakaś epidemia histerii mogło być związane z tym, że zaraz w połowie XI w. rozpoczęła się schizma
wschodnia i Bizancjum zaczęło tracić strefy wpływów. Polska wylądowała w wyłącznej strefie wpływów łacińskiego zachodu, który był prymitywny i brutalny. I
być może to właśnie dało nam późniejszą niezależność. Wobec Zachodu ówczesnego nie mogliśmy mieć takich kompleksów jak wobec Wschodu. Rosja pozostała w
kulturze Bizancjum, lecz za wiele jej nie uszczknęła, za wysoko się nie wydźwignęła — być może wcale nie ze swojej winy?
Drugi projekt „leczenia" histerii zakończył się sukcesem — pojawiło się tysiące nowych histeryczek do „leczenia". Po oświeceniu, które zniosło opętania i
demony, problem histerii powinien zniknąć samoczynnie. Ale gdzie diabeł nie może tam psychiatrę pośle. Wymyślono więc zaburzenie dysocjacyjne w które
wsadzili wiedzę starożytnego Egiptu o wędrującej macicy i zaczęto reklamować nową chorobę.
Twórcą tego przekrętu był francuski neurolog Jan Martin Charcot (1825-1893), uważany za jednego z twórców psychiatrii. To że i w tej dziedzinie Francuzi
odegrali rolę napędową świadczy o tym, jak głęboki był dziewiętnastowieczny upadek Francji. A XVIII w. pierwsza monarchia Europy, która stała się u schyłku
najwybitniejszą republiką Europy, wytyczającą nowe kierunki naukowe, rychło przekształciła się w pierwsze cesarstwo Europy — Polacy tak zakochali się w
tych projektach i Francji, że gdy trafiła tam nasza Wielka Emigracja, romantycy byli w szoku, że Francuzów opanował tak totalny paraliż krytycznego
myślenia. W XIX w. z upadłej Francji wyroiło się całe mnóstwo najgorszych prądów ideowych, najbardziej antyempirycznych pseudonauk i paranauk, włącznie z
nowymi religiami, które przydusiły zdrowy rozsądek Europy w XX w.
1 2 3 4 Dalej..
« Historia (Publikacja: 04-01-2015 Ostatnia zmiana: 07-01-2015)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9780 |