|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Energetyka
Dlaczego nie możemy się wybić na niepodległość energetyczną [2] Autor tekstu: Witold Stanisław Michałowski
Zaistniał też inny wątek. Władysław Siwiec, radca prawny SGT EUROPOLGAZ, zeznając pod przysięgą w sprawie, w której byłem pozwanym o ochronę dobrego
imienia spółki, w której pracował, świadomie najprawdopodobniej kłamał twierdząc: „Jednocześnie Pan Lepper dał do rozumienia, że za dwieście tysięcy
dolarów sprawa będzie zakończona" (Sygn. akt 580/2003 Sądu Okręgowego w W-wie). „Sprawą" były chłopskie blokady rury. Szwedzki dziennikarz przysłuchujący
się rozprawie nagrał wystąpienie pana radcy a kancelaria adwokacka Michała Plisieckiego przekazała je w dniu 4 czerwca 2004 r. do Sądu Okręgowego w
Warszawie. I nic, cisza. Trwa nadal. Miałem nadzieję, że wicepremier Lepper podejmie stosowne kroki, aby radcy przypomniano zasady elementarnej etyki
zawodowej. Niestety, tak się nie stało. GAZ DE FRANCE udostępnił swego czasu treść wzorcowej umowy z posiadaczami gruntów. Należało tylko ją adaptować do
polskich warunków. Nie stało się tak. W mętnej wodzie łatwiej łowić ryby. Zgodnie z opinią Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, polski odcinek Gazociągu
Jamalskiego
"nie był inwestycją celu publicznego".
Nieporozumieniem jest, że biegłych wyceniających szkody w rolniczych uprawach i wartość ziemi wyznaczali funkcjonariusze gazpromowskiej spółki, a nie
powoływali ich bezpośrednio sami zainteresowani. Odszkodowania były szacowane wg kryteriów obowiązujących w latach wczesnego PRL. W rezultacie GAZPROM
zapłacił za przygotowanie tzw. right of way kwotę zupełnie humorystyczną. Sp. Aleksander Gudzowaty od samego początku był uważany za sztandarowego patrona
i promotora budowy Gazociągu JAMAŁ-EUROPA. Powoływał się ciągle na swoje znakomite kontakty w Moskwie, umiejętność w prowadzeniu negocjacji handlowych z
Rosjanami i wyjątkowe szczęście, polegające m.in. na tym, że pewnego razu w ruskiej bani spotkał przypadkowo prezydenta Jelcyna. Wspomniał o tym wydarzeniu
jeden z autorów hagiograficznego życiorysu nababa.
Uroczystość wykonania ostatniego „złotego" spawu na jamalskiej rurze pokropił święconą wodą biskup Stefanek, a zaszczycił swoją osobą szef GAZPROMU Rem
Wiachirew. To, że imię Rem ma świadczyć o tym, iż pamięć Rewolucji, Engelsa i Marksa jest dla jego nosiciela święta, oraz że tatuś Rema znany był w ZSRR
jako niezwykle surowy komendant łagrów, w których zawzięcie tępił ludożerstwo, ani katolickiego hierarchy, ani Pana Aleksandra nie interesowało. Kolorowe
zdjęcie z tego wydarzenia znalazło się na pierwszej stronie Rzeczpospolitej. Znając nieźle Rosję i jej syberyjskie kolonie, muszę stwierdzić, że apele,
które niektórzy ponawiają o „nie machanie szabelką" i poprawę stosunków pomiędzy obu krajami, są wygłaszane przez osoby niekompetentne. Zgodnie z opiniami
„nowych ruskich" i szerokich rzesz roboczego narodu stosunki z Polakami były dobre tylko w latach 1866‒1905 i 1947‒1956. Refleksje zachowajmy dla siebie.
Zaniedbawszy odnotowania w traktacie akcesyjnym do UE zobowiązania wszystkich stron do zachowania solidaryzmu energetycznego, było nieporozumieniem
protestowanie przeciwko budowie Gazociągu Północnego. Po pierwsze dlatego, że bezskuteczne. A po drugie, że akurat ta inwestycja w przeciwieństwie do
Gazociągu Jamajskiego, na którym ciążyło odium strojek kommunizma, miała dobrze przygotowane założenia techniczno-ekonomiczne. Można nim przesyłać około
1/3 ilości gazu, którą kraje UE importują z Rosji. Należało przyjąć zaproszenie prezydenta Putina do udziału w jego budowie. Nie wykluczało to celowości
powstania terminali LNG w rejonie Pomorza Zachodniego i dostępnego dla Białorusi terminalu w rejonie Gdańska. Skoro geopolityczne położenie dało nam
możliwość zasiadania przy pokerowym stole, bądźmy też tymi, którzy chociaż czasem rozdają karty.
O potężnych złożach gazu pod dnem Morza Barentsa wiadomo od dość dawna. Upamiętniają nazwiska swoich odkrywców, Stockmana i Sawczenki. Z jego południowej
części pomiędzy półwyspem Kola, Nową Ziemią, półwyspem Kanin i wyspą Kołgujew, których nazwy przyzywają lodowe upiory ofiar łagrów, uczyniono mogilnik
radzieckiej broni jądrowej. Spoczywają tam wraki atomowych łodzi podwodnych, elementy konstrukcji reaktorów z zaklinowanym wewnątrz starym paliwem uranowym
i plutonowym, korodujące pojemniki zawierające śmiercionośne śmiecie. Banki, które udzielą kredytów na finansowanie zagospodarowania obu złóż i wydobycie
gazu, długo się wahały z podjęciem decyzji. Podjęto ją w końcu przy akceptacji rządów Norwegii i Rosji. Nie ujawniono kosztów, jakie zostaną poniesione na
dezaktywację promieniującego złomu. Są bardzo poważne, mimo że gęstość zaludnienia brzegów Morza Barentsa jest bliska zera. Linia rozgraniczenia szelfu obu
tych krajów przebiega wzdłuż 32 stopnia długości geograficznej północnej. Początek bierze u wylotu fiordu Varanger, w małej rybackiej osadzie, której
patronuje święty Jakub. W pobliżu rozpoczyna się szosa E6 prowadząca do norweskiego Tromso.
Oświadczenia prezydentów Rosji, Niemiec i Francji o zamiarze budowy gazociągu wzdłuż dna Bałtyku mogły mieć miejsce dopiero po uzyskaniu zapewnienia, że
będzie możliwa eksploatacja podmorskich złóż na Morzu Barentsa. Zdumienie budzi reakcja niektórych z polityków. Nie chcą zrozumieć dlaczego Rosjanie
zamierzają wydać na ten gazociąg wiele miliardów USD. Dwiema powleczonymi betonową otuliną rurami o średnicy 1220 mm i grubości ścianki 45 mm będzie można
przesyłać 55 miliardów m3 gazu rocznie. Ciśnienie w rurociągu będzie wynosiło 22 MPa (dwieście dwadzieścia atmosfer), blisko 3 razy więcej niż w Gazociągu
Jamajskim. Z rejonu eksploatacji obu złóż do jamalskiej magistrali jest około półtora tysiąca kilometrów przez bezludne tundry i tajgi. Koszt budowy dwóch
nitek gazociągu o dużej średnicy wyniósł za kilometr wiele milionów dolarów. Daje to blisko 7 mld USD, które należałoby wyłożyć, chcąc przesyłać gaz z obu
złóż jamalską rurą.
Zakładając, że założenia przesyłu 55 mld m3 gazu rocznie określone w feasibility study Gazociągu Bałtyckiego są dotrzymywane, to koszt jego budowy zwróci
się po niespełna 10 latach eksploatacji. Inwestor będzie też zmuszony prawdopodobnie wyłożyć znaczące kwoty w wielomiliardowej wysokości liczone w euro na
dezaktywację zatopionych w morzu zapasów broni chemicznej jeszcze z okresu I wojny. Nie zapominajmy o Białorusi. Jej eksperci podjęli już działania, aby
wdrożyć obowiązujące operatorów magistrali rurociągowych w UE regulacje prawno-finansowe. Oznaczało to będzie znaczące podniesienie kosztów przesyłu gazu.
Nakłady na budowę gazociągu wzdłuż Bałtyku zwrócą się szybciej. Nadal ciągle istnieje szansa na skuteczne przeciwstawienie się cenowemu chuligaństwu
GAZPROMU, który wyznacza haracz na gaz wydobywany obecnie głównie na terytoriach syberyjskiej kolonii lub byłych republik ZSRR. Należy tylko powołać do
życia Ligę Konsumentów Energii oraz zaprosić do niej Ukrainę, Białoruś i Kraje Bałtyckie. Celem Ligi powinna być również dbałość o stan naturalnego
środowiska w obszarach up stream — wydobycia węglowodorów, ponieważ straszliwej dewastacji ulegają ogromne obszary Syberii. Powinno się też zażądać, aby w
negocjacjach gazowych uczestniczyli przedstawiciele narodów tam zamieszkujących i harmonizować ceny surowców tak, aby jeśli nie uniemożliwić, to
przynajmniej znacznie ograniczyć haracz. Liga to przecież będą przedstawiciele liczącego przeszło 200 milionów obywateli rynku, a w ustroju
kapitalistycznym to rynek kształtuje ceny.
Zapominamy o najważniejszym: North Stream czy jak kto woli Gazociąg Bałtycki zasilany jest ze złoża Stokmanskoje na Morzu Barentsa przebiega przez
terytoria rzadko zasiedlone przez etnicznych Rosjan i garstkę polarnych rybaków. Konsekwencje rozkazu partyzanckiego prezydenta Czeczenii o ustanowieniu
nowych frontów, wołżańskiego i uralskiego, szybko dały o sobie znać. W końcu września 2006 roku wyleciał w powietrze na terytorium Kałmykii gazociąg o dużej średnicy. Spowodowało to poważne problemy z dostawą gazu dla Ukrainy. Zainteresowanych warto skierować na stronę www.kavkazcenter.com. Na stepowych bezludnych obszarach dawnych kołchozów upilnowanie rurociągów będzie bardzo
trudne. Rosja traci jeden ze swoich najważniejszych atutów jako stabilny i pewny dostawca.
Polska realną dywersyfikację dostaw gazu może osiągnąć tylko poprzez budowę morskiego terminalu LNG. Pisałem o tym już 40 lat temu (INNOWACJE — „Przegląd
Techniczny" nr 47/75). LNG to skrót angielskiego terminu liquid natural gas, czyli po prostu skroplony w temperaturze -163 stopnie Celsjusza gaz ziemny,
który dzięki temu zyskuje aż 600 razy mniejszą objętość. Umożliwia to jego transport specjalnie zaprojektowanymi statkami po morzach i oceanach.
Najprościej i najłatwiej byłoby wybudować terminal LNG w rejonie zachodniego wybrzeża, przez który można by importować nawet 7 mld m3 gazu rocznie,
zasilającego całą północno-zachodnią część Polski, zakłady produkcji nawozów sztucznych w Policach i aglomerację berlińską. Flotyllę sześciu statków do
przewozu LNG na japońskiej licencji, byłyby w stanie zbudować nasze stocznie. Uczestniczyć w sfinansowaniu tego rodzaju inwestycji byłaby gotowa grupa
banków islamskich z Bliskiego Wschodu oraz prawdopodobnie Bank of China, a chyba nawet współobywatele na zasadzie rozpisanej w tym celu ogólnonarodowej
pożyczki. Rozwijający się rynek LNG, który już przekroczył 1/3 obrotów gazem w skali światowej, umożliwi zakupy, jeśli nie w Algierii, to w Nigerii, USA,
Katarze czy nawet na wyspie Tobago, ongiś kolonii Kurlandii pozostającej za czasów I RP w lennej zależności od Warszawy.
Polsko-niemiecki terminal LNG byłby nie tylko symbolem, że po raz pierwszy od wielu setek lat z bliskim nam cywilizacyjnie zachodnim sąsiadem budujemy
prawdziwą, a nie tylko deklaratywną, najtrwalszą z możliwych, bo gospodarczą więź. Byłby również znakomitym zaworem bezpieczeństwa na wypadek przerw w
dostawach gazu jako konsekwencji ataków terrorystycznych. Koszt jego budowy byłby też znacząco, bo aż o blisko 1/4 niższy niż na północno-zachodnim
wybrzeżu Niemiec. Mając wspólny z sąsiadami terminal LNG na Bałtyku, dla którego optymalną lokalizację stanowiłby rejon Niechorza, tj. tam, gdzie miał
wychodzić na brzeg planowany swego czasu jako BALTIC-PIPE gazociąg z Danii, będziemy tymi, o których rynek każdemu będzie warto zabiegać. Przywieziony
statkiem LNG wyprodukowany z gazu wydobytego z tzw. złóż łupkowych w USA może być aż 4 krotnie tańszy niż gaz przesyłany długą na blisko 5000 km rurą i to
aż w 1/3 prowadzącą przez obszary wiecznej zmarzliny z półwyspu Jamał.
1 2 3 4 Dalej..
« Energetyka (Publikacja: 24-03-2015 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 49 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9816 |
|