|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Krucjaty i gnębienie
Polowanie na czarownice [2] Autor tekstu: J. Żak-Bucholc i M. Agnosiewicz, Mariusz Agnosiewicz
Inne dokumenty przeciw czarom ogłosili
poza tym: Benedykt XII (1334-1342), Grzegorz XI (1370-1378),
Aleksander V (1409-1410), Marcin V (1417-1431), Eugeniusz
IV (1431-1447), który wydał ich aż cztery, Mikołaj V (1447-1455),
Kalikst III (1455-1458) i Pius II (1458 -1464). Na baczniejszą
uwagę zasługuje tylko jedna z nich, opublikowana przez Eugeniusza IV w roku
1437 i skierowana do wszystkich inkwizytorów; wskazuje ona na nasilającą się
wiarę w najrozmaitsze przejawy maleficiów, ani razu jednak nie wspomina o transwekcji,
inkubach czy sabatach (o tych ostatnich mówi dopiero, pochodząca z roku 1500,
bulla papieża Aleksandra VI). Sykstus IV był pierwszym papieżem, który w swoich
trzech bullach, z lat 1473, 1478 i 1483, postawił wróżbiarstwo i czarną magię
na jednej płaszczyźnie z herezją, ułatwiając tym samym zadanie przyszłym łowcom
czarownic. Innocenty
VIII (1484-1492), genueńczyk Giovanni Battlsta Cibo, został biskupem w wieku
lat trzydziestu pięciu, a mając lat czterdzieści jeden uzyskał purpurę kardynalską. W sierpniu roku 1484 wyniesiono go na tron papieski, na którym zasiadał aż do
śmierci. Zyskał przydomek „Uczciwy", gdyż w 1484 przyznał się do posiadania
dzieci z nieprawego łoża (miał 8 bękartów). Był on opiekunem nocnych zabójców i kupczył urzędami w najbezwstydniejszy sposób.
Był autorem najważniejszego dokumentu w dziejach czarownictwa europejskiego — bulli „Summis
desiderantes affectibus" ogłoszonej 5 grudnia 1484 roku.
„Na niemal trzy stulecia nałożyła ona na europejski wymiar sprawiedliwości
obowiązek zwalczania Diabła [...] służąc za usprawiedliwienie dla najbardziej
bezlitosnych prześladowań" (Hansen). Bulla Innocentego VIII jest ukoronowaniem
długiego szeregu listów apostolskich potępiających czarnoksięstwo i czarownice,
odegrała jednak daleko większą niż dokumenty ją poprzedzające rolę ze względu
na szybkie upowszechnianie się druku. Została włączona do „Młota na czarownice".
Kolejne wydania tego dzieła ukazywały się mniej więcej co pięć lat, dzięki czemu
list Innocentego VIII dotarł do nieporównanie szerszej rzeszy zainteresowanych
niż jakikolwiek wcześniejszy dokument papieski. Co więcej, treść poprzednich
bulli odnosiła się do zjawisk mających miejsce w konkretnych miejscowościach,
ta natomiast dotyczyła całych prowincji. W tym sensie „Summis desiderantes
affectibus" stanowi kamień milowy na drodze odwrotu od poglądów, jakie
głosił „Canon Episcopi", który nadal jednak pozostał częścią prawa
kanonicznego i był potencjalnym zagrożeniem bytu inkwizytorów. W bulli tej papież uskarża się, że działania dwóch inkwizytorów dominikańskich,
Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera, nie spotykają się z poparciem, ponieważ — zaskakująca to uwaga — ani duchowieństwo, ani ludzie świeccy nie wierzą, by w Niemczech zbrodnia czarnoksięstwa była aż tak bardzo rozpowszechniona; dlatego
każdy winien im tego poparcia, poczynając od zaraz, udzielić; w przeciwnym razie
„spadnie nań gniew Boga Wszechmogącego".
Innocenty VIII w ostatnich miesiącach życia żywił się wyłącznie mlekiem kobiecym.
Próba przywrócenia mu sił za pomocą transfuzji krwi kosztowała życie trzech
chłopców. Ówcześni historycy (np. Burchard) nie próbują nawet stanąć w jego
obronie, przyznając, że utrzymywał kochankę, która urodziła mu dwoje dzieci;
chłopca wżenił w rodzinę Medyceuszy, córkę zaś wydał za skarbnika papieskiego.
Taki był człowiek, który już kilka miesięcy po ogłoszeniu go papieżem rozpoczął
prześladowania czarownic.
Jacquier Nicholas.
Nicholas Jacquier był wybitnym inkwizytorem dominikańskim, działającym w roku
1465 w Tournai, w 1466 przeciwko husytom w Czechach, a następnie, w latach 1468-1472, w Lille. W roku 1452, sprawując funkcję inkwizytora na obszarze
północnej Francji, napisał „Tractatus de Calcatione Demonum" wymierzony
przeciwko licznym sektom heretyckim, które w latach późniejszych stawiał w jednym
szeregu z waldensami z Arras. Jacquier jest pierwszym demonologiem w klasycznym
tego słowa znaczeniu, porównywalnym z autorami pokroju Bodina, Remy’ego czy
Del Rio. Inna sprawa, że do ludzi tych bardziej pasowałoby określenie „czarownicologów"
interesowali się oni bowiem czarnoksięstwem- rozpatrywanym w kontekście paktu
zawartego z Diabłem — i niejako naturalnym efektem zawarcia takiego paktu, czyli
osobą czarownika lub czarownicy. Diabła trudno było pozwać przed sąd, można
było jednak wydać wyrok skazujący na jego zaprzysięgłych stronników. Jego kolejne
dzieło, „Flagellum Haereticorum Fascinariorum", zwalczające poglądy,
jakie głosił „Canon Episcopi", zostało napisane w roku 1458, ale znane
jest jedynie z cytatów zamieszczanych w pracach autorów późniejszych. Zasadniczym
wkładem Jacquiera w teorię nowożytnego czarnoksięstwa było uznanie tego zjawiska
za nową odmianę herezji; czarownice, które na sabatach kładą podwaliny pod królestwo
Szatana, są spełnieniem proroctwa zawartego w Objawieniu św. Jana Apostoła.
Co więcej, czarownictwo jest najgorszą ze wszystkich herezji, ponieważ czarownice
wyrzekają się Boga i Kościoła katolickiego, mając pełną świadomość tego, co
czynią. Lepiej być Żydem, muzułmaninem lub czcicielem Słońca, niźli zostać czarownikiem.
Czy zaprzestać prześladowań? Czarownice nie tylko oddają się bałwochwalstwu,
ale popełniają one najobrzydliwszą ze wszystkich zbrodni. Czymże stałaby się
sprawiedliwość, jeśli nie oskarżono by czarownicy o herezję i pozwolono jej
swobodnie oddawać się sodomii i morderstwom? Za przykład sposobu rozumowania
Jacquiera niechaj posłużą poniższe jego rozważania: Czarownica, która przyznała
się do winy, oskarża jakąś inną kobietę o udział w sabacie. Oskarżona odpowiada,
że to diabeł przybrał jej postać. Sędzia powinien obstawać przy zasadności oskarżenia,
dopóki oskarżona nie udowodni, że jej zaprzeczenie odpowiada prawdzie. A ponieważ
diabeł, gdyby pozwano go przed sąd, odpowiedziałby z całą pewnością, że wszystko,
co uczynił, uczynił za przyzwoleniem bożym, kobieta ta powinna dowieść, że Bóg
zgodził się, by diabeł przybrał jej postać. W przeciwnym razie ma być „skazana
za kłamstwo i zmyślenia". Należy przy tym dodać, że inkwizycja nie negowała
możliwości przybrania przez diabła postaci osoby niewinnej (około roku 1510
opinię taką wyraził inkwizytor Bernarel de Como), ale jednocześnie uważała,
że skoro świadectwo dane przez czarownicę wystarcza, by posłać na stos ją samą,
to jest w równym stopniu wystarczające, by wydać wyrok skazujący na inną osobę.
Warto tu wymienić kolejnego miłego papieża — Pawła
IV, który wydawał odpowiednie dekrety zachęcające do stosowania tortur, a w
roku 1557 udzielił generalnej dyspensy funkcjonariuszom Świętego Officjum.
Rozmiary
polowań
Pierwszy,
według badaczy, proces o czary przypadł na wiek XIII, a ściślej na 1275 rok,
kiedy to oskarżoną była niejaka Angela de la Barthe z Tuluzy. Zresztą kto wie,
może i były wcześniejsze.
"Nieszczęsne
kobiety bywały często w wilgotnych, zimnych i pozbawionych jakiegokolwiek światła
lochach przywiązywane do drewnianych krzyży albo też przykuwano je od zewnątrz
do więziennych murów. Były narażone na ataki szczurów i myszy, na wszelką pogodę,
młodsze z nich także na gwałcenie przez strażników i duchownych. Zdarzało się — to praktykowano w Lindheim w prowincji Wetterau — że „czarownice" z kośćmi pogruchotanymi w czasie tortur wisiały w przeznaczonych dla nich wieżach
na łańcuchach, że cierpiały od mrozu, głodowały, i wreszcie smażono je na wolnym
ogniu. Ale darujmy sobie szczegółowy opis kościelnego sadyzmu. Kościół chrześcijański
palił czarownice przez pół tysiąclecia, od XIII do XVIII wieku. Niech pewne
liczby dadzą przynajmniej ogólne pojęcie o ogromie popełnionych przez Kościół
zbrodni. W roku 1678 arcybiskup Salzburga kazał spalić 97 kobiet w związku z wielką zarazą, jaka dotknęła bydło. Biskup Bambergu rozkazał spalić 600 kobiet,
po czym wydał zgodę na publikację Prawdziwej relacji o 600 czarownicach, która
ukazała się w 1659 roku. Za rządów biskupa Wurzburga, Adolfa, spalono 219 czarownic i magów, wśród nich grupę kanoników i wikariuszy, 18 chłopców, którzy uczęszczali
do szkół, pewną niewidomą dziewczynę oraz dwie siostry, jedną dziewięcioletnią, a drugą jeszcze młodszą. Za sprawą arcybiskupa Trewiru, Jana, spalono w roku
1585 tyle czarownic, że w dwóch miejscowościach diecezji pozostały tylko po
dwie kobiety. Bywali tacy duchowni, którzy nawet podczas spowiedzi zmuszali
swe ofiary do kłamstw. Otóż Friedrich Spee opowiada o pewnym kapłanie, który
towarzysząc prawie dwustu czarownicom przed ich śmiercią żądał od nich, by powtórzyły
zeznania złożone podczas tortur, bo jeśliby tego nie uczyniły, musiałyby „zdechnąć
jak psy — bez sakramentu". W niektórych miejscowościach sędziowie, inkwizytorzy i spowiednicy otrzymywali za każdą ofiarę egzekucji premie i kolekty, dlatego
też mawiano, że najszybszym i najłatwiejszym sposobem na wzbogacenie się jest
palenie czarownic. Pewien moguncki ksiądz dziekan kazał spalić ponad 300 osób z dwóch tylko wsi, chciał bowiem połączyć ich ziemie ze swoją posiadłością. W Fuldzie działał skryba, który okazał się szczególnie groźny dla ludzi zamożnych — chwalił się on tym, że przez dziewiętnaście lat posłał na stos 700 osób płci
obojga. Reformacja też niczego nie zmieniła. Przeciwnie! Największe nasilenie
prześladowań nastąpiło po pierwszym okresie działalności reformatorów. Luter,
który w Wittenberdze ekskomunikował „czarownice", pochwalał palenie „diabelskich
ladacznic" z nie mniejszym zapałem niż papieże. W jednym tylko księstwie brunszwickim
ginęło pod koniec XVI wieku często nawet dziesięć czarownic dziennie. W Quedlinburgu
spalono któregoś dnia 1589 roku 133 czarownice. Przed taką śmiercią nie chronił
żaden wiek. W roku 1591 zginęła w Wolfenbiittel kobieta, która liczyła sobie
106 1at. W roku 1651 zaś w śląskim mieście Zuckmantel spalono 102 osoby, wśród
których znalazły się małe dzieci od roku wzwyż, jako że ich ojcem był ponoć
diabeł. Jeszcze w wieku XVIII, kiedy to oparta na surowym przestrzeganiu dogmatów
kościelna prawowierność osiągnęła swą kulminację, prawdopodobnie około miliona
ludzi — głównie kobiet — stało się ofiarami procesów o czary. W drugiej połowie
tamtego stulecia w jednym tylko westfalskim miasteczku Lemgo w ciągu trzech
lat spalono 38 kobiet jako czarownice." (Deschner
[ 7 ])
Najsłynniejszym przypadkiem czarów
ściganym w XVII w. przez kardynała Richelieu był casus księdza Urbana Grandiera.
Księżulo ten został oskarżony o zaczarowanie zgromadzenia Urszulanek z Loudun.
Sztuki diabelskiej miał dokonać przy pomocy liścia bobkowego, który wrzucił
na dziedziniec klasztoru. Za czarną magię powędrował na stos w 1634 r. Mówi
się, że kardynał Richelieu ponoć naprawdę wierzył w całą tą historię...
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 7 ] I znowu zapiał kur — Krytyczna historia Kościoła" — Karlheinz Deschner, Uraeus, Gdynia 1996; 2 t. s. 165-167 « Krucjaty i gnębienie (Publikacja: 06-07-2002 Ostatnia zmiana: 07-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 985 |
|