|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Krucjaty i gnębienie
Polowanie na czarownice [3] Autor tekstu: J. Żak-Bucholc i M. Agnosiewicz, Mariusz Agnosiewicz
Wbrew pozorom, to nie średniowiecze
najbardziej splamiło się stosami, lecz epoki „światłe", późniejsze,
nawet jeszcze… Oświecenie. Największe nasilenie polowań na czarownice przypadło,
co oczywiste jako konsekwencja „ducha czasów", na okres kontrreformacji w latach 1580-1670. Polowania były wygodnym środkiem rozprawiania się z nieprawomyślnymi,
ale i sposobem na powiększenia dochodów, jako że oczywiście normą był przepadek
mienia sądzonych na rzecz inkwizytorów. Biedny Eumeric — inkwizytor narzekał:
"Szkoda, że w naszych czasach nie ma już więcej
bogatych heretyków." [ 8 ]. A Michelet dodaje: „Wszędzie, gdzie prawo kanoniczne
pozostaje w mocy, mnożą się procesy o czary, które wzbogacają kler. Wszędzie,
gdzie trybunały świeckie przejmują te sprawy, stają się one rzadkie i zanikają."
[ 9 ].
Tylko w wieku XVI i XVII w Europie zginęło na stosach co najmniej 750 tys. ludzi
(w tym siedem razy więcej kobiet niż mężczyzn). To ostrożne szacunki naukowców.
Są tacy, którzy mówią o milionach. Wszyscy wiemy, że w trakcie śledztwa stosowano
tortury. A
może przyczyny szaleństwa „polowań na czarownice" tkwią głębiej?
Pisze autorka książki „Historia Boga" Karen Armstrong: "Szaleństwo
polowań na czarownice było też przejawem nieświadomego, lecz i nieposkromionego
buntu przeciw pełnej zakazów i nakazów religii oraz wyraźnie nieubłaganemu Bogu. W izbach tortur inkwizytorzy i czarownice wspólnie tworzyli zwidy (...)".Tak — wspólnie, bo nierzadko nie tylko pod wpływem tortur kobiety wierzyły, w to, o co były oskarżane. One, deprecjonowane jako spadkobierczynie Ewy grzesznicy,
odtrącane nie przez ewangelicznego Jezusa przecież, lecz przez System, szukały
innego poplecznika. To Kościół rzucił je w ramiona diabła (czy też wyimaginowanego
diabła). Źródło szaleństwa tych upiornych polowań tkwiło by zatem w samym rdzeniu
religii chrześcijańskiej, a raczej w jednej — za to jedynie słusznej interpretacji — która wypierała się Natury, ciała, seksu. Michelet również tak widzi ten problem — czarownictwo jako zawłaszczanie przez szatana tych rejonach, które zabierano
Bogu i których religia oficjalna się wypierała. Tu jednak wkraczalibyśmy w historię
religii i teologii, a to nie jest nasz temat. Możemy odesłać do dzieł np. Uty
Ranke-Heinemann, która analizuje związki między praktyką a naturą religii np. w rozdz. „Zbawienie przez stracenie" w książce „Nie i amen". A może i nie bez znaczenia jeśli chodzi o „fenomen" polowań na czarownice
okazały się względy społeczne. Po wielkich zarazach „czarnej śmierci"
średniowiecza Europa straciła wiele ludności — trzeba było odbudować ludzki
potencjał (któż bowiem utrzymywałby Kościół?). I za wszelką cenę nie dopuszczać,
by kobiety mogły usuwać ciąże; a któż im w tym pomagał jeśli nie znachorki,
czyli także „czarownice"...?
Heretyków i czarownice mocą wyroku palono albo skazywano na wygnanie lub pręgierz. Czasem
tylko na pokutę np. w formie pielgrzymki. Przy całym oburzeniu na Inkwizycję,
trzeba zachować proporcje i jasno powiedzieć, że przecież stos nie był jedynym
wyrokiem. Przestępstwo bluźnierstwa na przykład podpadało pod wyrok wycięcia
języka i odrąbania rąk. I my się oburzamy na islamskie prawo szariatu… Ale
czasem skazywano dosłownie za nic, jak pewnego młodzieńca w czasach Oświecenia
(sic!), którego całą winą było to, że nie zdjął kapelusza przed procesją i śpiewał
sprośne piosenki. Bronił go Wolter (bez skutku). Ile ofiar — nie tylko tych,
którzy zginęli, ale tych wygnanych, okaleczonych, pozbawionych majątków było w Polsce — nie wiemy. A ile złamanych sumień tych, którzy podkładali drwa pod
stosy, bo powiedziano im że otrzymają za to odpust swych grzechów, albo tych,
których zachęcano do donosicielstwa. To znowu przykład antycypacji Kościoła w znajdowaniu pewnych rozwiązań; uczynić ze społeczeństwa ludzi szpiegujących
się wzajemnie — to marzenie każdej totalitarnej władzy… Przecież Bruna oskarżono
właśnie na podstawie donosu, jak zresztą niemal wszystkich spalonych.
oprac.
Joanna Żak-Bucholc i Mariusz Agnosiewicz
część fragmentów zebranych z wypowiedzi Lucyfera na pl.soc.religia
Zob. też: Buschwitz, Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971.
1 2 3
Przypisy: [ 8 ] za H. Ellerbe „Ciemna strona historii chrześcijaństwa" s. 104 [ 9 ] "Czarownica", s. 135" « Krucjaty i gnębienie (Publikacja: 06-07-2002 Ostatnia zmiana: 07-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 985 |
|