|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Ewolucjonizm
Maciej Giertych, Ewolucja, dewolucja, nauka – uwagi krytyczne [1] Autor tekstu: Krzysztof Pochwicki
O tym, że książka pana Macieja Giertycha jest ponoć wysyłana do szkół przeczytałem w Internecie. Znając niektóre z wcześniejszych wypowiedzi autora oraz
doceniając jego unikalną odporność na rzeczową krytykę spodziewałem się intelektualno-merytorycznej pożogi. Niestety, nie zawiodłem się. Książkę
przeczytałem błyskawicznie, z ołówkiem w ręku, niekiedy unosząc w zdumieniu brwi, aż do linii włosów (to chyba dla takich przypadków moje włosy tworzą na
czole charakterystyczny „dziubek", żeby mi się brwi nie urwały). Po wszystkim stwierdziłem, że notatki mam właściwie na każdej stronie. To najgorsza, ponoć
naukowa, książka jaką czytałem. A czytałem ich sporo. Przyznaję, że często byłem nieźle ubawiony, uchachany wręcz. Ale wiele osób, nie posiadających
wiedzy, bezkrytycznych, ufnych w potęgę stopni naukowych oraz znanego nazwiska, potraktuje przedstawione na kartach tej książki treści poważnie. W tym
momencie przestało być śmiesznie.
Specjalnie nie czytałem żadnej recenzji tej książki, nie chciałem się sugerować. Rozumiem, że każdy ma prawo, na własny koszt, przesłać książki do szkół.
Ale w tym przypadku, ponieważ autor — znany ojciec, znanego syna — jest osobą publiczną, uważam, że ostra reakcja Ministerstwa Edukacji Narodowej lub
chociaż Mazowieckiego Kuratora Oświaty byłaby pożądana i na miejscu.
Pan Maciej Giertych jest bez wątpienia wykształcony, autor przeszło dwustu publikacji naukowych, w latach 1970-2007 członek Komitetu Nauk Leśnych PAN.
Tylko, że specjalizuje się w dendrologii (drzewoznawstwie) i jego dorobek naukowy sprowadza się do tego właśnie obszaru. Nie kwestionuję tego, że wśród
drzew pan Giertych obraca się swobodnie. Popełnił jednak dwa zasadnicze błędy: 1. wyszedł spośród pni wkraczając na obszary, gdzie jego wiedza jest
zdecydowanie uboższa lub przestarzała 2. uległ przemożnemu pragnieniu głoszenia własnych poglądów tworząc osobisty patchwork faktów i mitów.
Przy pisaniu tej książki chyba najbardziej zabrakło zwykłej pokory. Richard Dawkins napisał „Ślepa wiara potrafi usprawiedliwić wszystko." (Samolubny gen);
miał rację. Jednak nie każdy czytelnik współdzieli z autorem wiarę, aż tak głęboką. Ja z tego zbioru wypadłem.
W trakcie pisania mój tekst szybko przestał przypominać recenzję, odruchowo zacząłem wykorzystywać cytaty, poglądy autora do przedstawienia bieżącego stanu
wiedzy z wielu zagadnień lub po prostu zestawiałem jego zdania z wiedzą zaczerpniętą z innych źródeł. Niekiedy pozwoliłem sobie na uszczypliwość. Cóż,
drobne wady są mi potrzebne by uwypuklić me rozliczne zalety. Taka taktyka przewrotna. Napomknę, że moje poglądy w żaden sposób nie rzutowały na ten tekst.
Zresztą od lat czekam, aż naród otrząśnie się i uczyni mnie monarchą, przy czym władcą byłbym silnym i sprawiedliwym. Naiwne? Każdy ma prawo do marzeń.
Wracając do książki.
Po pierwsze razi jej forma. Nie mam tu na myśli strony graficznej (wizualnie sprawia jak najbardziej korzystne wrażenie), lecz braki trudne do wyjaśnienia
w książce popularyzującej (powtórzę — ponoć) wiedzę. Brak jakiejkolwiek bibliografii. Pod koniec książki widnieje napis „Spis źródeł indformacji" (pisownia
oryginalna; wszystkie cytaty z książki będę podawał w wersji oryginalnej z ewentualnymi wytłuszczeniami części tekstu). Trudno ów napis przeoczyć,
rozłożono go na dwie strony. Tymczasem znajduję wyłącznie spis źródeł ilustracji. Żadnej książki, artykułu Nic.
W samej książce autor nagminnie nie podaje źródeł, publikacji, chyba, że akurat jakiś tytuł pasuje mu do retoryki.
Ma też słabość do autorytarnych stwierdzeń, np. „Komórka nie mogła powstać bez wkładu INTELIGENCJI." (s.85) To jeszcze trzeba udowodnić. Rzeczywiście
powstanie cząstki zdolnej do samoreplikacji jest niezwykle mało prawdopodobne. Jednak już powstanie jednej jedynej cząstki posiadającej zdolność do
samopowielania może w sprzyjających okolicznościach zapoczątkować proces ewolucyjny, który z czasem doprowadzi do ukształtowania się wielu skomplikowanych
organizmów żywych. Czy taka cząstka mogła powstać miliardy lat temu? Mogła. Prawo Wielkich Liczb mówi, że jeżeli ilość prób dąży do nieskończoności to
każde nawet losowo najbardziej nieprawdopodobne wydarzenie może zaistnieć. Wylosowanie typowanych przeze mnie liczb w następnym losowaniu Lotto jest bardzo
mało prawdopodobne. Jeżeli losowań są miliardy wylosowanie moich liczb jest niemal pewne.[1]
Możliwe zresztą, że — nawiązuję do hipotezy tzw. "świata RNA" — pierwszym, żywym bytem w pierwotnym oceanie była samopowielająca się, katalityczna
cząsteczka RNA[2]; natomiast DNA jest jej późniejszym ewolucyjnym udoskonaleniem, ewentualnie nieprawidłową kopią "której
się udało"[3]. Czyżby obecna biosfera była wynikiem błędu w powielaniu? Istotnie jedną z konsekwencji jednoniciowej budowy
RNA jest to, że cząsteczki tego kwasu mogą przybierać rozmaitą budowę drugorzędową, zależną od sekwencji zasad. RNA to bardzo ciekawy związek chemiczny.
Jego cechy stanowią syntezę najważniejszych cech białka i DNA. Białka są świetnymi katalizatorami, ale nie potrafią replikować się, a do zwiększenia liczby
swych kopii potrzebują zapisu genetycznego w DNA i procesu translacji. DNA nie przeprowadzi żadnej reakcji chemicznej, gdyż ma formę podwójnej helisy i
wszystkie zasady azotowe, które mogłyby być katalitycznie aktywne są schowane wewnątrz niej. DNA potrzebuje białek, a więc nie mógł być pierwszy. RNA jest
już natomiast swoistym „kwaziorganizmem" bez metabolizmu. Jego sekwencja stanowi genotyp — całkowity zapis genetyczny, struktura przestrzenną zaś -
fenotyp, czyli zestaw cech struktury przestrzennej, determinowany przez zapis genetyczny, dzięki któremu może on stać się enzymem. Na początku funkcje
enzymów i DNA pełniły dwoiste kwasy rybonukleinowe — RNA. RNA o właściwościach katalitycznych — rybozymy — przetrwały w szczątkowej formie do dziś,
istnieją jednak najczęściej pod zwałami białek, których lawina stoczyła się na nie w trakcie ewolucji.
Liczne literówki, błędy każą wątpić czy książka miała jakąkolwiek korektę. Bo, że nie miała niezależnej redakcji naukowej akurat nie wątpię.
Ciekaw jestem, czy pan Maciej Giertych, przymierzając się do „obalenia" teorii ewolucji (czyli w istocie teorii Darwina-Wallace’a) przeczytał fundamentalne
książki: O powstawaniu gatunków (1859) oraz O pochodzeniu człowieka (1871). Ja czytałem.
W swojej teorii doboru naturalnego Darwin nie przedstawił mechanizmów przekazywania cech na kolejne pokolenia ani przyczyn zróżnicowania potomstwa,
ponieważ nie znał podstaw genetyki, nie posiadał wiedzy o istnieniu czynników dziedzicznych — genów. Nie był też w stanie wytłumaczyć, dlaczego osobniki
danej populacji różnią się od siebie. Mimo że Darwin i Grzegorz Mendel żyli w tych samych czasach, genialny ewolucjonista nie znał prac Mendla,
niedostrzeganych przez świat nauki aż do początku XX wieku[4]. Obecna syntetyczna teoria ewolucji — neodarwinizm — łączy
teorię Darwina z genetyką mendlowską. Syntetyczna teoria ewolucji wyjaśnia w kategoriach mutacji i rekombinacji obserwowaną przez Darwina zmienność wśród
potomstwa. Mimo powszechnej akceptacji podstawowych zasad teorii syntetycznej ciągle trwają spory i pojawiają się pytania dotyczące niektórych aspektów
mechanizmu ewolucji i jej prawidłowości, np. aspektów molekularnych, jej tempa, roli przypadku w wyznaczaniu kierunku ewolucji. Przez cały czas gromadzone
są i weryfikowane dowody ewolucji. Szczególnie duże nadzieje pokłada się w rozwoju takich dziedzin, jak: biologia molekularna, embriologia, genetyka. Idea
ewolucji jest nieustannie rozwijana i wspierana licznymi obserwacjami i doświadczeniami naukowymi[5].
„Argument, że tworzenie ras to przykład małego kroku w ewolucji jest fałszywy, ponieważ powstawanie ras polega na redukcji informacji genetycznej, podczas
gdy teoria ewolucji postuluje jej wzrost." (s.9)
Ras biologicznych, czy ras powstałych w wyniku celowych zabiegów hodowlanych? To dwa całkowicie różne scenariusze. No i byłoby zasadne, gdyby autor podał
przynajmniej przykład publikacji potwierdzającej jego opinię. Na s.19 wraca do wątku: „(...) wiemy, że ani izolacja, ani selekcja, ani dryf genetyczny nie
zwiększają zasobów genowych. Wręcz przeciwnie — redukują je." Spytam retorycznie: na podstawie jakich badań? Adam i Ewa pozostawali w izolacji, jak to o
nas świadczy? Pamiętać należy, że genetyka roślin często znacząco odbiega od genetyki zwierząt. Tylko u ssaków stwierdzono tzw. imprinting genomowy
(imprinting gametowy, piętnowanie genomowe), czyli możliwość blokowania niektórych genów w zależności od tego, czy pochodzą one od ojca, czy od matki,
natomiast u roślin częsta jest poliploidyzacja — powielenie wszystkich chromosomów genomu (u zwierząt zwykle śmiertelna/letalna). Istnienie pszenżyta
trochę kłóci się ze wspomnianą redukcją informacji genetycznej. Roślina ta powstała prawdopodobnie w wyniku podwojenia liczby chromosomów w pierwotnym,
naturalnym mieszańcu zbóż (niepłodne hybrydy pszenicy i żyta opisano po raz pierwszy w roku 1875, w 1889 odkryty został płodny mieszaniec). Pszenżyto to
tetraploid, posiada po dwa genomy pszenicy i żyta.
Powoływanie się na selekcję sztuczną uważam w kontekście ewolucji za chybiony pomysł. „Mimo znacznych różnic, mamy wciąż do czynienia z jednym gatunkiem
psa, a nie wieloma." (s.19). Formalnie rzecz ujmując to pies pozostaje wilkiem, podobnie jak świnia dzikiem. Dlatego istnieje świniodzik — mieszaniec świni
domowej i dzika (przeważnie kojarzone są odyńce dzika z maciorami świni domowej), to wciąż przedstawiciele tego samego gatunku. Z psem — Canis lupus
familiaris — sprawa wygląda nieco inaczej.
Pierwsze udomowienie wilka prawdopodobnie miało miejsce na Środkowym Wschodzie przed 10-35 tysiącami lat, chociaż badania genetyczne zdają się wskazywać,
że pies oddzielił się od wilka już 135 tysięcy lat temu. Możliwe, że długo towarzyszył ludzkim wspólnotom w stanie półdzikim. Dziś istnieje ponad czterysta
ras i znów trudno uznać to za ubożenie genetyczne. Utrzymanie każdej z tych form wymaga zabiegów hodowlanych. Nie powinno to dziwić ponieważ mamy tu do
czynienia z doborem sztucznym. Osobniki należące do tego samego gatunku powinny się swobodnie krzyżować, w przypadku przedstawicieli szeregu ras trudno to
sobie wyobrazić. Ironizuję, lecz czy bernardyn i chihuahua to wciąż przedstawiciele tego samego taksonu?
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
« Ewolucjonizm (Publikacja: 12-04-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9992 |
|