|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd Słowiańskie dziedzictwo Polski [9] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Jeśli geopolitycznie dla Chin USA to w istocie nowe Bizancjum świata euroatlantyckiego (któremu odpadł już nowy Rzym — Imperium Brytyjskie) — byt wspaniały
i potężny, ale ograniczający rozwój i ewolucję kultury, to USA pod Trumpem nie stanie się „great again", lecz wejdzie w swój coraz wyraźniej schyłkowy
okres, u końcu którego zostanie podbita i przejęta przez Latynosów.
Sojusz amerykańsko-rosyjski teoretycznie brzmi nader prawdopodobnie: jesteśmy w takim momencie historii w którym mamy odradzającą się potęgę cesarskich
Chin oraz podupadające dwa wielkie imperia, które do niedawna trząsły calutkim światem: Imperium Mongolskie-Rosję oraz Cesarstwo Rzymsko-Bizantyjskie-USA.
Dlaczego dwa słabnące imperia nie miałyby się zjednoczyć przeciwko Chinom? Byłoby to zagranie va banque, które skazałoby je na frontalną konfrontację
gospodarczą z Chinami od których oba są w dużej mierze zależne i która raczej przyspieszyłaby upadek obu. Ani USA ani Rosja nie jest w stanie wymusić na
swoich sojusznikach takiej konfrontacji antychińskiej. W Europie nie pójdzie na nią np. Wielka Brytania.
Amerykanie snują wizję takiego sojuszu w oparciu o odgrzebane memuary Marco Polo, czyli najsławniejszego podróżnika średniowiecznego Europy, które mają ten
mankament, że złośliwi określali je księgą „miliona kłamstw", a sprawiedliwi wyjaśniliby, że przygody Marco Polo nie są dziełem historycznym, lecz dziełem
średniowiecznej polityki historycznej. Dziełem opartym na budujących bajkach i wymysłach, które odegrało fenomenalną rolę: nastroiło umysły Europejczyków
do wielkości, do wielkich odkryć, do renesansu. Tego rodzaju bajki są pożyteczne: Krzysztof Kolumb w oparciu o memuary Marco Polo wyruszył na poszukiwanie
Indii i w nadziei dotarcia do Chin, odkrył Indian i dotarł do Ameryki. Też nieźle, nieprawdaż? Tak właśnie działa dobrze zrobiona polityka historyczna:
„Opisanie świata" Marco Polo rozbudziła w ludziach średniowiecza chęć poznawania świata i w dużej mierze odmieniła naszą cywilizację.
Prawdziwą historię, i to wcześniejszą, zawiera natomiast „Historia Tartarorum" innego Polo: Benedyktyna Polaka z Wrocławia, który już w 1245 dotarł do
stolicy Imperium Mongolskiego w Karakorum. To dzieło Polaka przyczyniło się do rzeczywistego poznania wnętrza Azji, stało się jednym „ze słupów milowych
historii i geografii światowej". Brytyjski historyk Charles Raymond Beazley nazywa wyprawę Polaka najbardziej doniosłą średniowieczną podróżą. Wbrew jednak
pozorom, dzieło Polaka i Polo były komplementarne dla Europy: jedno dało realną wiedzę, drugie rozbudziło wyobraźnię. Oba stworzyły Europę renesansową. To
że USA aplikują swojemu społeczeństwu średniowieczne bajki podróżnicze, a Rosja — opowieści o średniowiecznych cudach ma w sobie coś z przygotowań do
zapadnięcia w narkotyczny sen, który złagodzi nieprzyjemny proces upadku dawnych imperiów.
Polska potrzebuje jednak dziś i dobrej nauki historycznej, a następnie (!) dobrej polityki historycznej. Z całą pewnością aktualna polityka historyczna nie
jest na takim poziomie. Jesteśmy na poziomie konsolidacyjnym, kiedy dominuje rozpamiętywanie Powstania Warszawskiego, Katynia i Smoleńska. Jest to
całkowicie uzasadnione i słuszne. Dokładnie tak samo było na początku XIV, kiedy społeczeństwo wciąż żyło pod traumą mongolską. Polityka historyczna
państwa koncentrowała się dominująco wokół obrzędów związanych z tragedią mongolską, wtedy właśnie powstały płaczliwe pochody upamiętniające tragedię
tatarską. Kiedy już trauma się zatarła — albo kiedy zaczęliśmy mieć coraz więcej interesów, by integrować Tatarów i zbliżać się do jedynego ich państwa -
na Krymie — wówczas zamieniono to w radosne Harce Lajkonika (kto dziś myśli o tym, że Lajkonik był na cześć największej średniowiecznej traumy Polaków?!),
a na ulicach polskich miast pozostała po tym pamiątka w postaci procesji Bożego Ciała.
Po Łokietkowym okresie martyrologicznym, Kazimierz Wielki wyhodował turbosłowian, którzy w okresie zygmuntowskim zostali turbosarmatami.
Dziś zatem nasza polityka historyczna jest na etapie łagodzenia traum społecznych z których kiedyś pewnie mało co zostanie, tym niemniej warto uświadamiać
sobie, że polityka historyczna budowana wokół Smoleńska, czyli flankowego Gniezdowa, jest nader sensowna z punktu widzenia słowiańskiej geopolityki.
Tym niemniej już dziś, czyli przed wypracowaniem polityki historycznej z prawdziwego zdarzenia — polityki rozwoju, warto do historii sięgać, by przypominać
nasze wybitne momenty. Kiedy zachód tumani się bajką Marco Polo, my moglibyśmy zrobić coś by przypomnieć i przywrócić rangę podróży Benedyktyna Polaka.
Nikt poza nami tego nie zrobi.
Czy jesteśmy naturalnymi wrogami Rosji i Niemiec oraz przyjaciółmi Chin?
Z historii warto się uczyć najlepszych momentów tego okresu, trzeba też przypominać najgorsze błędy i antycypować czyli wzmacniać wysiłki w tym kierunku,
gdzie historia dała najlepsze rezultaty. Czy jesteśmy skazani na konflikt z Niemcami a następnie z Rosją (tj. ich rządami)? Jeśli mądrzy Niemcy nie chcą,
by historia znów nas prowadziła ku walnej konfrontacji, choćby tylko w postaci wojny gospodarczej, powinni zrozumieć dziedzictwo Polski i jej wewnętrzną
naturę, która nigdy nie pogodzi się podległością gospodarczą, czyli poddaństwem wobec Niemiec. Mądrzy czyli antycypujący Niemcy powinni zatem wspierać
przebudowę gospodarczą Polski w kierunku partnerskim, zostałoby to zapamiętane i wtedy wymknęlibyśmy się z koła wiecznej wojny polsko-niemieckiej (po
Grunwaldzie jest Hołd Pruski, czyli upokorzenie Niemiec, na którym odradzają się Prusy antypolskie). Obawiam się, że jest to póki co marzenie ściętej
głowy, bo obecne Niemcy zachowują się jak krzyżacy: podporządkowują kolejne obszary polskiej gospodarki, posiadają nie tylko energetykę stolicy, ale i cały
wianuszek obiektów energetycznych Polski na zachodniej ścianie, obecnie nie zajmuje się ziem przez deklaracje polityczne. Zablokowanie budowy Nord Stream
będzie decydujące dla kierunku w jakim pójdą nasze relacje. Problem leży po stronie niemieckiej i jej niezrozumieniu idei równości sąsiednich krajów w
ramach jednej unii. Taką równość przyszłej unii europejskiej musi zbudować słowiańska Polska, wespół z braćmi z Rusi i Moraw.
Nie jesteśmy też skazani na wieczny konflikt z Rosją, ale nie może ona blokować naszych braci Słowian z biało-czerwonej Rusi. Od Odry do Smoleńska i Dunaju
istnieje wspólnota geopolityczna mieszkających tutaj ludów, bez względu na ich czynnik etniczny czy językowy. Ta wspólnota zawsze się objawia w naszej
historii. Dla Rosji plan minimum to nie blokowanie Ukrainy i Białorusi przed zbliżaniem z Polską. To nie Polska rozrywa słowiańską Ruś, lecz postmongolska
Rosja ustawia żelazną kurtynę w samym środku rdzennie słowiańskich ziem.
Nie godząc się na Ruś okupowaną przez Moskwę, nie możemy zapominać, że fundamenty Moskwy składają się z dwóch dziedzictw: jawnego (pozornego, płytkiego?)
Bizancjum i ukrywanej Mongolii. Imperium Mongolskie słusznie kojarzy się nam z zagładą elity oraz niszczeniem kraju, ale warto też pamiętać, że Imperium
Mongolskie było zwiastunem korzystnej reorientacji sił geopolitycznych, nie możemy zapominać, że trochę pomogli nam w walce z krzyżakami a ich resztki
ostatecznie pojednały się z Polską. Złotą Ordę zgubił Krym, wspierany przez słowiańskich Rusinów i Turków (w 1491 Orda poniosła porażkę pod Mińskiem a w
1502 Chanat Krymski jako wasal Osmanów złupił Saraj co uznaje się za koniec Złotej Ordy). Bizancjum natomiast upadło w 1453 — również przez Turków. Czy
Rosja potrafi dziś nie być mongolsko-bizantyjską Moskwą, lecz słowiańskim Nowogrodem, Pskowem, Twerem czy Smoleńskiem, które potrafiłyby się pokojowo i
twórczo ułożyć z Polską — wydaje się niestety pytaniem retorycznym, podobnie jak i poszukiwanie niekrzyżackich Niemiec. Mimo tego musimy czynić takie
poszukiwania, pamiętając, że Niemcy na wschodzie a Rosja na zachodzie mają zinternalizowaną, choć mniej lub bardziej przytłumioną, Słowiańszczyznę.
Granica między Słowiańszczyzną a Germanią
Nasza relacja wobec Chin wydaje mi się najbardziej problematyczna. Biorąc pod uwagę fakt, że Imperium Mongolskie a następnie Moskwa, mimo że sprawiały
wrażenie panów Euroazji, zawsze były de facto były cichą ekspozyturą Azji na Europę, tej Azji, która ma swoje centrum w Pekinie. W pewnym głębokim sensie
Chiny wydają się największym przeciwnikiem Słowiańszczyzny, a jej największymi braćmi azjatyckimi (kulturowo-genetycznymi) wydają się Indusi. Warto się
więc zastanowić czy aby Indie nie powinny stanowić dla nas głównego celu politycznego zbliżenia w Azji. Tym niemniej z drugiej strony, nie można nie
zauważyć, że historia Polski i Chin zbiegają się ze sobą w dość podobny sposób: ich okresom wzlotów towarzyszą nasze wzloty, ich okresom upadków towarzyszą
nasze upadki.
Być może, gdyby Europa zamiast koncentrować się na uprawianiu polityk historycznych pozostających na służbie interesów narodowych (co jest oczywiście
ważne!), zaczęła uprawiać prawdziwą naukę historyczną, której celem ma być zrozumienie wewnętrznej dynamiki i ewolucji cywilizacji, wówczas bylibyśmy w
stanie kształtować nasze dzieje bardziej według planu, mniej według geopolitycznych cyrkulacji i fluktuacji. Póki to jednak nie nastąpi, najlepsze co
możemy zrobić, to najtrafniej rozpoznać aktualny kierunek obecnego układu. Wiatr historii istnieje tak samo jak i koło historii.
Droga do gwiazd
Nasuwa się tutaj jednak mniej przyjemna i mniej pouczająca interpretacja historiozoficzna: być może bowiem wcale nie idzie o to, by zmieniać geopolityczne
siły działające na nasze dzieje, być może nie idzie o to, by wtłaczać je na własne tory, lecz o to, by właśnie gorliwie je wypełniać, wzmacniać i
akceptować ulotność sukcesów i imperiów.
Historiozofia geopolityczna podpowiada nam, że wchodzimy w dobry dla nas, choć oczywiście niespokojny okres, który w najbliższych dekadach bardzo mocno
porani Europę Zachodnią, która będzie musiała zapłacić rachunek za swój imperializm i kolonializm, który zbudował jej bogactwo. Okres, który będzie cięższy
dla Europy Zachodniej niż II wojna światowa, która to — jako i inwazja mongolska w XIII — dotknęła przede wszystkim Europę Wschodnią i Środkową. Prawdziwa
tragedia dla Europy Zachodniej przyszła natomiast (Jedwabnym Szlakiem przez Krym) w połowie XIV w. i zabrała trzecią część ludności. Zakończyła ona
ówczesny imperializm i kolonializm (krucjaty) a zapoczątkowała odnowę moralną z którą przyszedł wielki wzlot myśli.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
« Światopogląd (Publikacja: 04-08-2016 Ostatnia zmiana: 21-09-2017)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10026 |
|