|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychologia społeczna
Duchowy problem nowoczesnego człowieka (1928) [4] Autor tekstu: Carl Jung
Tłumaczenie: Piotr Jaskółka
Freud poprzedził
swoje Objaśnianie marzeń sennych mottem: Flectere si nequeo superos
Acheronta [ 6 ]
movebo — „jeśli nie nakłonię niebios, poruszę piekło".
[ 7 ] Ale w jakim celu? Bogowie, których
chcemy zdetronizować to idolizowane wartości naszego świadomego świata. Nic, jak
wiemy, nie dyskredytowało starożytnych bogów tak bardzo, jak ich skandale
miłosne, a teraz historia się powtarza. Ludzie obnażają wątpliwe fundamenty
naszych chwalebnych cnót, niezrównanych ideałów i krzyczą do nas tryumfalnie:
„Oto są wasi stworzeni przez człowieka bogowie, zwykłe pułapki i urojenia
zepsute ludzką niegodziwością — wybielane grobowce pełne kości martwych ludzi i wszelkich nieczystości". Rozpoznajemy znaną nutę, a słowa ewangelii, których nie
zdołaliśmy strawić na bierzmowaniu stają się znowu żywe.
Jestem głęboko
przekonany, że nie chodzi tu tylko o niejasne analogie. Jest zbyt wiele osób,
dla których psychologia freudowska jest droższa niż Ewangelie i tych, dla
których bolszewizm znaczy więcej niż cnota obywatelska. A przecież wszyscy są
naszymi braćmi, a w każdym z nas jest co najmniej jeden głos, który im
sekunduje, bo w końcu jest jedna psyche, która obejmuje nas wszystkich.
Nieoczekiwanym
rezultatem tego rozwoju jest to, że świat ukazuje nam brzydszą twarz. Staje się
tak brzydka, że nikt nie może jej pokochać; nie możemy nawet kochać samych
siebie, a w końcu nie ma niczego w świecie zewnętrznym, aby odciągnąć nas od
rzeczywistości życia wewnątrz. Tutaj mamy bez żadnych wątpliwości prawdziwą
istotę tego całego rozwoju. Ostatecznie, czy teozofia, wraz z jej doktrynami
karmy i reinkarnacji, nie stara się uczyć, że ten świat złudzeń jest tylko
tymczasowym uzdrowiskiem dla moralnie niedoskonałych? Zmniejsza immanentną
wartość dzisiejszego świata nie mniej radykalnie niż nowoczesna perspektywa, ale
przy pomocy innej techniki; nie szkodzi naszemu światu, ale przyznaje mu tylko
względne znaczenie, obiecują inne i wyższe światy. Rezultat w obu przypadkach
jest taki sam.
Przyznaję, że
wszystkie te idee są niezwykle nieakademickie, ale prawda jest taka, że dotykają
nowoczesnego człowieka od najmniej świadomej strony. Czy to znowu przypadek, że
nowoczesna myśl musiała zgodzić się z teorią względności Einsteina i teoriami
nuklearnymi, które wyprowadzają nas z determinizmu i granicy w nieokreśloność?
Nawet fizyka odparowuje nasz materialny świat. Nie ma moim zdaniem nic dziwnego w tym, że nowoczesny człowiek zapada się w rzeczywistości psychicznego życia i oczekuje od niej pewności, której świat zaprzecza.
Duchowo zachodni
świat znajduje się w niepewnej sytuacji, a niebezpieczeństwo jest tym większe,
im bardziej zaślepiamy się przed bezlitosną prawdą iluzjami o pięknie naszej
duszy. Zachodni człowiek żyje w gęstej chmurze kadzidła, które sam przed sobą
pali, aby jego oblicze mogło skryć się w dymie przed nim samym. Ale co z ludźmi o innym kolorze skóry? Co myślą o nas Chiny czy Indie? Jakie uczucia wzbudzamy u czarnego człowieka? A co z tymi wszystkimi, których obrabowaliśmy z ich ziem,
eksterminowaliśmy rumem i chorobami wenerycznymi?
Mam przyjaciela,
amerykańskiego Indianina, który jest wodzem Pueblo. Kiedyś rozmawialiśmy w zaufaniu o białym człowieku. Powiedział mi: „Nie rozumiemy białych. Zawsze
czegoś chcą, zawsze niespokojni, zawsze czegoś szukają. Co to jest? Nie wiemy.
Nie możemy ich zrozumieć. Mają takie ostre nosy, takie zaciśnięte, okrutne usta,
takie pomarszczone twarze. Myślę, że wszyscy są szaleni."
Mój przyjaciel
rozpoznał, nie będąc w stanie tego nazwać, aryjskiego ptaka drapieżnego z nienasyconym pożądaniem panowania w każdym kraju, nawet w tych, które go wcale
nie obchodzą. Zauważył też, że ta nasza megalomania prowadzi nas do
przypuszczenia, między innymi, że chrześcijaństwo jest jedyną prawdą, a jedynym
zbawcą jest biały Chrystus. Po wprowadzeniu na cały Wschód zamieszania naszą
nauką i technologią, i zażądaniu od niego daniny, wysyłamy do Chin nawet naszych
misjonarzy. Komedia chrześcijaństwa w Afryce jest naprawdę żałosna. Tam
tłumienie poligamii, bez wątpienia bardzo przyjemne Bogu, doprowadziło do
prostytucji w takiej skali, że tylko w Ugandzie dwadzieścia tysięcy funtów
przeznaczane jest rocznie na profilaktykę infekcji wenerycznych. I dobry
Europejczyk płaci swoim misjonarzom za te wybitne osiągnięcia! Czy musimy
przypomnieć o historii cierpienia w Polinezji i błogosławieństwach handlu opium?
Tak wygląda
Europejczyk, kiedy zostaje wydobyty z obłoku swojego moralnego kadzidła. Nic
dziwnego, że odgrzebywanie psychiki jest jak podejmowanie w dużej skali operacji
czyszczenia kanalizacji. Tylko tak wielki idealista, jak Freud, mógł poświęcić
całe życie tak nieczystej pracy. To nie on spowodował fetor, ale my wszyscy -
my, którzy uważamy się za tak czystych i przyzwoitych z powodu czystej
ignorancji i samooszukiwania. Tak więc nasza psychologia, znajomość z naszą
własną duszą rozpoczyna się pod każdym względem od najbardziej odpychającego
końca, to znaczy od wszystkimi tych rzeczy, których nie chcemy widzieć.
Gdyby jednak psychika
zawierała tylko zło i bezwartościowe rzeczy, żadna moc na ziemi nie mogłaby
wywołać u normalnego człowieka uznania jej za atrakcyjną. To dlatego ludzie,
którzy widzą w teozofii jedynie opłakaną intelektualną fasadowość, a w
psychologii freudowskiej tylko sensację, prorokują wczesne i niechlubne
zakończenie tych ruchów. Pomijają oni jednak fakt, że takie ruchy wywodzą swą
siłę z fascynacji psychiką, i że wyrażać się będą w tych formach dopóki nie
zostaną zastąpione przez coś lepszego. Są etapami przejściowymi lub stadiami
embrionalnymi, z których powstaną nowe i dojrzałe formy.
[Widok tła duszy
człowieka Zachodu jest niezbyt zachęcający, zarówno z intelektualnego, jak i moralnego oraz estetycznego punktu widzenia. Z namiętnością, jakiej próżno by
szukać, wznieśliśmy wokół siebie świat form monumentalnych, lecz właśnie
dlatego, że są one takie olbrzymie, cała wspaniałość znajduje się na zewnątrz,
to zaś, co odkrywamy na dnie duszy, siłą rzeczy jest żałosne i niedostateczne.
Zdaję sobie
sprawę, że wygłaszając te uwagi, nieco wyprzedzam stan współczesnej świadomości.
Wgląd w te fakty psychologiczne nie jest jeszcze dobrem wspólnym. Publiczność
zachodnia znajduje się dopiero w drodze do zrozumienia tego i — ze zrozumiałych
względów — co sił się wzdraga przed tym poznaniem. Owszem, ludzie wprawdzie
ulegli pesymizmowi Spenglera, dotyczy to jednak wąskich kręgów akademickich,
natomiast wgląd psychologiczny boleśnie uderza w to, co osobiste, napotyka zatem
osobiste opory i negacje. Daleki jestem od twierdzenia, że to opory są
nonsensowne, wydaje mi się raczej, że mamy tu do czynienia ze zdrową reakcją na
ciągoty destrukcyjne. Wszelki relatywizm, jeśli stanie się zasadą wiodącą i ostateczną, oddziaływa destrukcyjnie, jeśli więc wskazuję na nieco ponury obraz
tła duszy, to nie po to, by w geście pesymisty ostrzegawczo podnieść palec, lecz
raczej po to, by zwrócić uwagę na fakt, iż nieświadomość, nie przejmując się
swym odstraszającym wyglądem, jest niezwykle fascynująca i że pociąga nie tylko
natury chorobliwe, lecz także zdrowe, pozytywnie nastawione umysły. Dnem duszy
jest natura, natura jest zaś twórczym życiem. Niewątpliwie natura sama burzy to,
co zbudowała, ale buduje dalej. Wartości, jakie relatywizm współczesny zburzył w świecie widzialnym, dane nam zostaną przez duszę. Zrazu widzimy jedynie
zstąpienie w odrażające ciemności, ten jednak, kto nie umie znieść tego widoku,
nie zniesie też piękna i jasności. Światło rodzi się tylko z nocy, Słońce nie
będzie wiecznie tkwiło na niebie tylko dlatego, że obłapia je lękliwa tęsknota
ludzka. Czyż na przykład Anquetila du Perron nie pokazał, w jaki sposób dusza
podnosi się z własnych mroków? Chińczykom z pewnością nie wydaje się, że
europejska nauka i technika doprowadzą ich do ruiny. Dlaczego my mielibyśmy
wierzyć, że zniszczą nas tajemne wpływy duchowe dobiegające ze Wschodu?]
[ 8 ]
Nie zdaliśmy sobie
jeszcze sprawy, że teozofia zachodnia jest amatorką, a właściwie barbarzyńską
imitacją Wschodu. Zaczynamy dopiero wznawiać astrologię, co dla Orientalnego
człowieka jest chlebem powszednim. Nasze badania dotyczące życia seksualnego,
rozpoczęte w Wiedniu i Anglii, są porównywalne lub przekraczane przez nauczania
hinduskie w tej dziedzinie. Teksty orientalne sprzed dziesięciu wieków
wprowadzają nas do filozoficznego relatywizmu, a idea nieokreśloności, niedawno
podjęta na Zachodzie, jest podstawą chińskiej nauki. Jeśli chodzi o nasze
odkrycia w psychologii, Richard Wilhelm pokazał mi, że pewne skomplikowane
procesy psychiczne są rozpoznawalnie opisane w starożytnych tekstach chińskich.
Sama psychoanaliza i sposoby myślenia, które rodzą wzrost — rozwój, który
uważamy za specyficznie zachodni — są tylko próbą początkujących w porównaniu z tym, co jest sztuką od niepamiętnych czasów na Wschodzie. Być może nie jest
powszechnie wiadomo, że podobieństwo pomiędzy psychoanalizą a jogą zostało już
opisane przez Oscara Schmitza. [ 9 ]
Kolejną rzeczą, z której nie zdawaliśmy sobie sprawy jest to, że gdy przewracamy materialny świat
Wschodu do góry nogami naszą techniczną sprawnością, Wschód swoim doskonałym
doświadczeniem psychicznym wprowadza nasz duchowy świat w dezorientację. Nigdy
dotąd nie uderzyła nas myśl, że kiedy my przytłaczamy Orient od zewnątrz, może
on zaciskać swój uchwyt na nas od wewnątrz. Taki pomysł wydaje nam się szalony,
ponieważ mamy oczy zdolne dostrzec tylko oczywiste powiązania przyczynowe i nie
widzimy, że musimy winą za zamieszanie w naszej intelektualnej klasie średniej
obarczyć Maxa Mullera, Oldenberga, Deussena, Wilhelma i im podobnych. Czego
nauczył nas przykład Imperium Rzymskiego? Po podboju Azji Mniejszej Rzym stał
się azjatycki; Europa została zarażona przez Azję i pozostaje taka do dzisiaj. Z Cylicji przyszedł kult mitryjski, religia rzymskich legionów, i rozprzestrzenił
się z Egiptu do mglistej Wielkiej Brytanii. Czy mam wskazać azjatyckie
pochodzenie chrześcijaństwa?
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 6 ] Acheron
(także Acheront; gr. Ἀχέρων Achérōn, łac. Acheron) — w mitologii greckiej
uosobienie rzeki w Hadesie. Jedna z pięciu rzek Hadesu. Zwana rzeką smutku,
choć Acheron znaczy „Lament". Posiada dwa dopływy: Pyriflegeton („Palący jak
ogień") i Kokytos („Oskarżony"). Pozostałe rzeki Hadesu to Styks i Lete
(„Zapomnienie"). — przyp. tłum. [ 7 ] Etym.
- z Wergiliusza (Eneida, 7, 312). [za:] Słownik wyrazów obcych i zwrotów
obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego, http://www.slownik-online.pl/kopalinski/96A3C0F6B4F1FC78412565D4006C691D.php
[dostęp: 16.06.2017] — przyp. tłum. [ 8 ] Cyt.
za: C. G. Jung, Przełom cywilizacji, przeł. R. Reszke, Wyd. KR,
Warszawa 2009, s. 98-99. Brak par. 187a i 187b w przekładanym tekście. Par.
188 (wg. powyższego przekładu) w dalszej części tekstu — przyp. tłum. [ 9 ] Psychoanalyse
und Yoga, Darmstadt, 1923. « Psychologia społeczna (Publikacja: 21-06-2017 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10126 |
|