|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Listy i opinie Lech Stępniewski [5] Autor tekstu: Lech Stępniewski
4. Jak najbardziej zgadzam się z Panem, że wiara powinna być wyznawana świadomie, a religia powinna być
oddzielona od państwa. Z tym, że ja uważam, że dziś to nie aspiracje
religii należy przede wszystkim ograniczyć, ale aspiracje państwa. Jeśli państwo
będzie niewiele mogło (namieszać w życiu obywatela), to nie będzie pokusy,
by tę machinę wykorzystać. Najprostszy przykład: gdyby szkolnictwo było
prywatne, ludzie zakładaliby sobie takie szkoły, jakie by chcieli: jedni z 20
godzinami religii tygodniowo, a inni — ateistyczne, agnostyczne etc. Natomiast
gdy szkolnictwo jest państwowe, nieustannie trwa walka o wpływy, czyli o to
kto będzie indoktrynował odgórnie młodzież. Ja, proszę Pana, jestem
bezwyznaniowcem i jak dotąd (a trochę już lat przeżyłem) nikt mnie nigdy
nie zmusił, bym wbrew swej woli dał na Kościół choćby złotówkę. Ba, na
moim ślubie (jednostronny — za dyspensą biskupią) trzech księży mszę koncelebrowało, a nie kosztowało mnie to (ani mojej żony) nawet złamanego grosza! Natomiast państwo
wciąż wyciąga mi z kieszeni (w postaci podatków) pieniądze na rozmaite
swoje fanaberie. Pod przymusem! Z kim zatem, Pańskim zdaniem, powinienem w pierwszym rzędzie walczyć? Wszystkie te uwagi
podzielam bez reszty, jednak proszę pamiętać, że jeśli chodzi o moją
witrynę to nosi ona tytuł Klerokracja a nie Biurokracja. Swoją drogą piękny
to wyjątek, że Pana ślub nic Pana nie kosztował!
5. Jeszcze krótko o chrześcijańskim
stosunku do natury. Oczywiście, ma Pan prawo uważać, że natura jest w porządku:
że fajne są wszy, komary, rekiny etc. to, że rozkłada nas choroba, że
umieramy w cierpieniach etc. No bo jakże inaczej, skoro natura jest
„naturalna"? Ja natomiast w niezgodzie na taką naturę widzę wielkość
chrześcijaństwa i nie jest, moim zdaniem, przypadkiem, że w ostatecznym
rezultacie to właśnie w chrześcijańskiej Europie (a nie w starożytnym
Rzymie, czy w Pana wspaniałych Chinach) powstała nowoczesna nauka i technika -
jako praktyczny wyraz tej właśnie niezgody na świat.
Tezy o nauce i technice + chrześcijaństwo nie komentuję, gdyż uważam, że jest nietrafna.
6. Jeśli jednak „zgodność z naturą" jest dla Pana obowiązującym kryterium, to dochodzimy w kwestiach
etycznych do tego, o czym wspominałem: rozumnego egoizmu w warunkach spokoju i nasycenia bogactwem albo też darwinizmu społecznego, gdy pewnych dóbr zaczyna
brakować. Ostatecznym prawem będzie wtedy moc, siła etc. Ale skoro Pan to
uznaje, to nie powinien się Pan jednocześnie skarżyć, że ktoś chce Panu
„dokopać" i „zwalić z nóg". Takie są właśnie prawa
natury! A Pan, domagając się sprawiedliwości, właśnie w duchu najzupełniej
chrześcijańskim się naturze sprzeciwia. Ale niech się Pan pocieszy: błogosławieni,
którzy łakną sprawiedliwości. Nawet jeśli są agnostykami…
Serdecznie pozdrawiam
Lech Stepniewski
Ładnie i efektywnie
Pan zakończył, jednak muszę coś dodać. Nie przeczę naturze: tak, moim
zdaniem to wszystko jest walką. Postaram się jak najmniej żądać
sprawiedliwości, a więcej samemu o nią walczyć.
16.05.2001
Szanowny Panie;
Raz jeszcze apeluję, byśmy pisali jak najzwięźlej, bez retoryki, i sam do
tego postaram się zastosować.
1. RÓWNOŚĆ. Pan nie odróżnia uparcie dwóch rożnych „równości" — równości wobec Boga i równości, że się tak wyrażę, substancji naszego człowieczeństwa.
Oczywiście, w chrześcijaństwie wszyscy są równi wobec Boga (jak np. w państwie
prawa — wobec prawa), mogą czerpać z jego łaski etc. Ale są tacy, którym więcej
dano, i tacy, którym dano mniej! Łk 12:48 "Ten zaś, który nie zna
jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele
dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od
niego żądać będą". Bardzo prosiłbym o jakikolwiek cytat z dokumentów
Kościoła, że ludzie są równi także w tym drugim znaczeniu.
W bardzo subtelne różnice
Pan wchodzi jak widzę. W chrześcijaństwie nie chodzi jednak jedynie o tę równość. Jak
już wspomniałem od czasów jansenizmu w Kościele dominuje nurt mówiący, że
każdy ma takie same możliwości osiągnięcia zbawienia, jeśli idzie do piekła
to tylko na własne życzenie. Powtarzam jeszcze raz: odrzucono determinujący charakter
łaskiuświęcającej. Semipelagianizm, wyznawany do dziś w Kościele, zakłada
równość ludzi (w połączeniu z teorią łaski uświęcającej) — łaska jest potrzebna do zbawienia,
owszem, ale Bóg każdemu daje ją po równo. Również w kwestii grzechu
jest po równo — znamię winy pierwszych rodziców. Oczywiście można mówić,
że chodzi tutaj o równość względem Boga, ale przecież to niewłaściwa interpretacja
owej równości. Chodzi o to, że te teologiczne zawiłości implikują ocenę istoty
ludzkiej podobną każdej innej (przecież łaska to nie jest jakaś forma litości
boskiej, lecz zupełnie materialna sprawa (teologicznie); ja to właśnie mogę odnieść
do genów, tę teologiczną energię, ducha bożego), Bóg stwarza nas równymi — reszta
zależy tylko od naszych decyzji życiowych. Oczywiście, że w Biblii można znaleźć
cytaty potwierdzające Pańskie tezy, przecież augustyńska teoria łaski opiera
się na Pawłowej. Tylko Kościół od tego odszedł. (Proszę o wielką wyrozumiałość
dla tej cholernej retoryki!) Podsumujmy — Bóg daje równe szanse — tyleż łaski, co
przekleństwa, dla każdego jednakowo.
2. PORÓWNYWANIE SPOŁECZEŃSTW.
Pewnie, że postąpiłem „nieuczciwie" porównując lud rzymski z elitą
średniowiecznych mnichów, ale chodziło mi o uwypuklenie tego, że są to
generalnie nieporównywalne struktury. Np. w Rzymie zdemoralizowany lud miał
jednak sporo do powiedzenia (dlatego cesarze starali mu się przypochlebić
etc.), natomiast w średniowiecznym społeczeństwie lud trzymano krótko. A chyba wyżej cywilizacyjnie stoi takie społeczeństwo, które bardziej trzyma
swoją ciemna masę w ryzach?! Jeśli już porównujemy, to taki wniosek też
jest uprawniony!
A gdzież Pańska konsekwencja i skrajny liberalizm w spojrzeniu na
państwo. Przecież, z tego co się orientuję, postuluje Pan jak najmniej państwa, jak
najwięcej wolności. Czy może to ma być wolność tylko dla wybranych? Sądzę jednak,
że to porównanie jest nieuprawnione. W Rzymie lud również nie miał steru rządzenia.
Był trzymany w ryzach, manipulowano nim. Rządził cesarz, uważał jednak za pożądane
utrzymywać popularność wśród mas — musiał dawać zboże (sprawa newralgiczna w Rzymie) i igrzyska. Wtedy miał wolną rękę. Jeśli już doszukiwać się uzależnienia cesarza, to sądzę,
że należy mówić o armii, nie o ciemnych masach. No i poza tym w Rzymie ok. 50% mieszkańców
było w sposób bezwzględny trzymany w ryzach, gdyż byli to niewolnicy.
Ja nie miałbym wątpliwości gdzie chciałbym żyć.
3. INKWIZYCJA. Polecam Panu znakomitą
książkę Leszka Białego, Dzieje inkwizycji hiszpańskiej, wydaną jeszcze
„za komuny" w partyjnym wydawnictwie „Książka i Wiedza".
Autor pisze o inkwizycji krytycznie, ale opiera się na bezpośrednich źródłach, a nie na fantazjach (skąd się wzięły te fantazje też pokazuje). Można się z tej książki np. dowiedzieć, że skazani na śmierć stanowili ok. 1%
(jednego procenta!) podsądnych, a w późnej fazie jeszcze mniej. Proszę to porównać z surowością ówczesnego prawa świeckiego! W latach 1759-1808 spalono w Hiszpanii… 4 (czterech) heretyków [z wstrząsających obrazów Goi można by wnioskować,
że chyba 4 palono dziennie]. Gdy się to porówna z ówczesną „sprawiedliwością
rewolucyjną we Francji" (a Pana ulubiony Wolter z pewnością był jednym z ojców duchowych rewolucji], zrozumiałe się staje, dlaczego Hiszpanie
walczyli z Napoleonem wznosząc okrzyki: Precz z wolnością, niech żyją
kajdany!!! No i żeby francuskie zbrodnie usprawiedliwić puszczano w świat
bajki o kazamatach inkwizycji — że niby Francuzi mieli moralne prawo wyzwalać Hiszpanów
od prześladowań Inkwizycji (nb. inkwizycja przez cały czas swego istnienia cieszyła
się w Hiszpanii autentycznym „ludowym" poparciem! Biały też to pokazuje)
Aby rozprawiać o Inkwizycji
muszę przeczytać tę pozycję, którą mi Pan polecił. Sprawa wydaje się być
ciekawa. Powszechnie jednak wiadomo, że inkwizycja pontyfikalna była dużo sroższą
niż hiszpańska. Jak zauważył religioznawca Salomon Reinach — Inkwizycja pontyfikalna
„była najsroższą i najnielitościwszą. Kazała palić tysiącami Albigensów,
Waldensów, franciszkanów, husytów, czarownice, szła poniżająco w służbę
władz politycznych dla zadowolenia ich chciwości i mściwości, jak kiedy kazała
spalić niewinnych templariuszów, niewinną Joannę d'Arc; (...) Z drugiej strony,
widowisko tych uroczystych egekucyj, tych krwawych jatek, na które
zbiegano się, jak na święto, zatwardzało serca, budziło instynkty atawistyczne
srogości i czyniło pospólstwo obojętnem na widok cierpień bliźniego. Prawdę
mówiąc, nie trwanie właśnie instytucji inkwizytorskiej zadziwia, ale fakt,
że stało się możliwem położyć jej kres.". Odnieśmy to teraz do igrzysk rzymskich...
Niedługo będę znacznie bardziej kompetentny dyskutować o inkwizycji, gdyż w ciągu miesiąca mam otrzymać pracę magisterską z wydziału filologii klasycznej -
Innowiercy jako ofiary inkwizycji w świetle materiałów źródłowych. Na zebraniu
Polskiego Towarzystwa Filologicznego we Wrocławiu, gdzie byłem, odbył się niedawno referat
na podst. w/w pracy. Muszę przyznać, że bardzo był interesujący i na pewno wniósłby
trochę trupiego powiewu w ten sielski obraz inkwizycji, który Pan przedstawił. Na
razie przerwę więc wątek, wrócę za to do tego zdania: „Wolter z pewnością był jednym z ojców duchowych rewolucji". Odpowiem na nie słowami
samego Woltera, który pisał w Słowniku filozoficznym: „Powinniśmy
pobłogosławić tej prawdzie, iż nie wszyscy biedni odzyskują świadomość,
dumę i żądzę przemiany tego co jest. Większość, zrodzona w chlewnej nędzy,
głuchnie na głos buntu. Ciągłość
niewoli — to wróg nad wrogi niewolnika, szpieg i sprzymierzeniec na żołdzie
ciemięzcy. Najbliższe jutro zasłania inne wszystko, każdy dzień głodny pogłębia
gnuśną mogiłę, w którą się zapada duch człowieka. Biada światom,
gdy się heloty budzą. Wszystkie wszakże rewolucye, jak dotąd, nie
przyniosły wolności upragnionej. Mocarz mocarzy, ciołek złoty, z wszystkich prób ogniowych wychodzi cało, co gorzej — zwycięsko."
I na zakończenie tego wątku jeszcze
jeden „rodzynek". W czasach gdy niemal wszyscy intelektualiści Europy
(głównie humaniści rozmiłowani w starożytności i niechętni chrześcijaństwu
etc.) wierzyli w magię, czary, czarownictwo etc. — co w praktyce zaowocowało
okrutnymi prześladowaniami...
??? Doprawdy pojąć tego nie potrafię (ani tez, ani wniosków)
...inkwizycja hiszpańska miała poważne
wątpliwości i traktowała te zjawisko w kategoriach histerii zbiorowej, której
należy zapobiegać. Niech Pan sobie wyobrazi, że po roku 1614, gdy w Niemczech, Francji płonęły stosy, w Hiszpanii inkwizycja nie skazała na śmierć
ANI JEDNEJ czarownicy — wszystkie uniewinniano lub skazywano na symboliczne
kary! Biały tak to podsumowuje: „Stanowisko zajęte przez hiszpańskie Święte
Oficjum wobec bulwersującej umysły ówczesnych Europejczyków kwestii
czarostwa stanowi nie tylko najchlubniejszą kartę w dziejach tego trybunału,
ale prawdopodobnie także i w całej historii europejskich polowań na czarownice" (s. 229).
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Listy i opinie (Publikacja: 03-08-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1777 |
|