|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religie azjatyckie » Hinduizm
Kult świętej krowy [3] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Teraz
już po tym krótkim przeglądzie, w którym krowa była bohaterką mitu, przejdziemy
do relacji, w której krowa jest bohaterką rytuału. W bramińskich rytuałach,
również w tzw. ceremoniach przejścia, krowa odgrywała niebagatelną rolę. Często
rolę tę można uwikłać w aspekt ekonomiczny: gdy np. zawierano małżeństwo w formie
zwanej arsza — a jest to może jeden ze starszych ślubnych obyczajów (w Indiach
jest kilka form zawierania małżeństw) wywodzący się jeszcze z czasów pasterskich
Ariów — to wydający za mąż córkę ojciec otrzymywał od przyszłego zięcia zwyczajowo
krowę i byka. Z kolei bramiński chłopiec kończący lata nauki u guru w podzięce
darowywał swemu nauczycielowi krowę. Ale magiczno-mistyczne podejście do krowy
przejawiało się również inaczej — otóż krowa była obrzędową ofiarą składaną
przy okazji licznych ceremonii czy świąt. Podajmy parę przykładów. W trakcie
obrzędu pogrzebowego do stosu, na którym miały spłonąć zwłoki zmarłego, przyprowadzano
krowę i kapłan zabijał ją rytualnie, po czym ściągano z krowy skórę, owijano w nią głowę zmarłego, zaś organy zwierzęcia kładziono na jego ciało, recytując
przy tym: „połóż zbroję, która ochroni ciebie przed Agni" (Agni jest jak wiadomo
bogiem ognia). W
innego rodzaju ceremonii, mianowicie w ceremonii Astaka, która ma stary, indoeuropejski
rodowód i związana jest z obchodami Nowego Roku, składano uroczyście ofiarę z krowy, którą kapłan zabijał na skrzyżowaniu dróg (część tej ofiary, tj. lewo
biodro stanowiło ofiarę dla przodków). Można zapytać dlaczego miejscem tego
obrzędu było skrzyżowanie — i można podchwytliwie postawić kwestię: a dlaczego w naszym kraju stawiano na rogatkach krzyże lub kapliczki? Otóż z dawien dawna
wierzono, że tam gdzie krzyżują się drogi, tam najczęściej hulają złe moce,
demony i złośliwe duchy, szczególnie aktywne w czasie, gdy coś się kończy, a
coś zaczyna, a takim okresem jest przecież Nowy Rok.
Według
wierzeń braminizmu każda część krowiego ciała i każdy pochodzący od niej „produkt"
miał wielką moc; rola krowiego mleka i masła ghi w codziennych ofiarach jest
doprawdy niezwykle ważna; uryna miała moc leczącą, łajno — oczyszczającą ze
złych mocy, więc używano go w wielu rytuałach, np. po ceremonialnym obcięciu
dziecku włosów nie wyrzucano ich od razu, lecz kładziono na kawałek wysuszonego
łajna, by zabezpieczyć dziecko przed demonami (we włosach pozostawała część
osoby).
Niektóre
formy kultu krowy wskazują na jego archaiczną genezę. I tak np. uroczystość,
zwana Dniem Krowy — Goszruz, ma charakter ludowego święta z procesjami, ozdabianiem
rogów krowich wieńcami z kwiatów, itp., a odbywa się nie przypadkiem w czas
pełni księżyca, co niechybnie prowadzi nas do starych wierzeń, o których już
mówiliśmy, łączących krowę z księżycem. Ale też powiedzieć należy, że indoeuropejski
kult krowy z biegiem czasu przestawał być wyłączną domeną Ariów w Indiach i
powoli przenikał do innych ludów zamieszkujących wielki subkontynent. I rzecz
ciekawa: niektórzy badacze sądzą, że Ariowie przyprowadzili do indyjskiej krainy
określony gatunek bydła: było to bydło zebu, białe, niezbyt masywne, z małym
garbkiem na grzbiecie (choć nie brak opinii, że zebu było obecne w Indiach już
wcześniej).
Ale
nietrudno sobie wyobrazić, że tubylcza ludność także hodowała bydło, ale — były
to rdzenne indyjskie czarne bawoły. Istnieje nawet teoria mówiąca, że kultem
krowy — białej krowy, Ariowie posługiwali się, by podkreślić dystans w stosunku
do rdzennych czarnych odmian mniej „szlachetnego" bydła, tak jak posługiwali
się pojęciem kasty (kasta to warna, co znaczy barwa), by tubylców o ciemniejszej skórze sobie podporządkować. Ciekawa to teoria, ale gdy zważy
się, jak to już staraliśmy się wykazać, że nie Ariowie są autorami kultu, lecz
raczej jego spadkobiercami i kontynuatorami, to raczej nie brzmi przekonywająco.
Tymczasem kult krowy zebu „przeniósł się" na inne gatunki (albo może odwrotnie,
nas nie interesuje teraz kierunek zapożyczeń). I tak podhimalajskie plemiona
niearyjskie w ceremonii pogrzebowej także składają w ofierze krowę — ale czarną
krowę, i wierzą, że ona przeprowadzi duszę nieboszczyka przez rzekę śmierci.
Mieszkańcy Malabaru z kolei czczą co prawda krowę podobnie jak Hindusi, ale
nie przeszkadza im to odprawiać dziwną ceremonię przywodzącą na myśl fenomen
„kozła ofiarnego": przenoszą rytualnie grzechy ludzkie na krowę, po czym wypędzają
ją poza wieś. Także u ludu Todów znajdziemy liczne podobieństwa do aryjskiego
kultu krowy. Todowie uważają swe czarne bawolice za święte, zupełnie jak Hindusi.
Lud ten, którego głównym pożywieniem jest mleko i jego przetwory, powołał do
życia przedziwną instytucję. Otóż Todowie powołują co jakiś czas na „urząd"
specjalnego kapłana, który opiekuje się nie byle jakim przybytkiem, mianowicie
mleczarnią. W czasie pełnienia swej funkcji jest naznaczony swoistym tabu, nie
wolno dotykać ani jego, ani obory (z wyjątkiem 2 dni w tygodniu, gdy ludność
zaopatruje się w mleko). Czy w braminizmie spotkamy jakąś podobną instytucję?
Wydaje się, że nie. Jest co prawda dziwna świątynia w Karnataki, gdzie kapłani w jej świętych murach doją krowy i rozdają wiernym mleko, które spożywa się,
jakby było sakramentem, ale nie jest to raczej reguła.
Jak to jest więc z tą świętą
krową: jest „święta", a przecież mówiliśmy przed chwilą, że składano ją w ofierze
czyli zabijano, na co dziś nikt w Indiach by się nie poważył. Ale też, to że
zwierzę traktowano jako święte nie wykluczało, że zabijano je w ofierze właśnie
d l a t e g o, iż było święte. Ale po prawdzie kult krowy inaczej wyglądał w
czasach wedyjskich, potem bramińskich, a inaczej dziś. W Wedach mowa jest, co
prawda o tym, że krowa jest tą, której „nie należy zabijać" (a w domyśle: niepotrzebnie
zabijać). Zasada nietykalności krowy kształtowała się stopniowo. Sam król Asioka
(III/II w. p.n.e.) słynny wszak z humanitaryzmu i miłosiernego stosunku do zwierząt
nigdy oficjalnie nie wydał edyktu zakazującego uboju krów. Zapewne na formę
kultu krowy miały wpływ idee kształtujące się w Indiach, a związane ze zmianami
światopoglądowymi, nowymi religiami i doktrynami: jak buddyzm piętnujący krwawe
ofiary, dżinizm i zasada ahimsy, czyli nie wyrządzania krzywdy żadnej żywej
istocie, ale też idea… reinkarnacji. Pomyślmy, wielokrotne życie i wcielanie
się w nowe ciała zgodnie z prawem karmy nie wyklucza, że możemy odrodzić się
jako zwierzę — jakże więc je zabijać? A jeśli dusza naszego dziadka wcieli się w krowę, której jesteśmy właścicielem? Żarty na bok...W każdym razie, gdy teoria
reinkarnacji weszła w główny nurt myśli religijnej hinduizmu, to i postać krowy
znalazła sobie nowe miejsce. Wierzono bowiem, że gdy w wyniku przewin wcielimy
się w zwierzę, to mamy szansę odrodzenia się w ciele człowieka tylko wtedy,
gdy poprzedzi je życie w ciele krowy. Innymi słowy bezpośrednią poprzedniczką
formy ludzkiej jest ni mniej ni więcej tylko ciało krowy! I odwrotnie: gdy ktoś
zabije krowę, po wielu latach mąk piekielnych, wróci na ziemię w ciele krowy.
Kiedy
jednak krowa stała się nietykalna w dzisiejszym sensie? W księgach Arthasiastr
już mówi się, że ludzie zabijający bydło sami winni być karani śmiercią, ale
zapis ten miał tylko strzec stada króla przed złodziejami. Wydaje się, że cezurą
był wiek VIII, o którym wspominaliśmy na początku. Od czasów najazdów muzułmańskich
luźna zasada staje się wymogiem religijnym — Hindusi bowiem poczuli się zagrożeni w swej tożsamości religijno-narodowej i poczęli uściślać doktryny hinduizmu,
może też byli przerażeni skalą uboju krów dokonywanym przez muzułmanów, którzy
nierzadko chcąc dokuczyć wrogom zabijali zwierzęta na oczach wielu Hindusów.
Jeszcze w czasie, kiedy Indie odzyskiwały niepodległość, w okresie podziału
kraju na Indie i Pakistan, czemu towarzyszyły krwawe walki między islamistami a hinduistami, najlepszym sposobem przywiedzenia Hindusów do wściekłości i do
spowodowania zamieszek, było celowe znęcanie się nad krową przez muzułmanów.
Sam
Mahatma Gandhi bronił krowy, upatrując w niej nie tylko jednego z symboli hinduizmu
szczególnie oddziałującego na masy wieśniaków, których problemy leżały mu na
sercu, ale też zdając sobie sprawę, iż właśnie krowa jest podporą tysięcy małych
gospodarstw biednych hinduskich chłopów. I tak jest w istocie. Wielu publicystów
(por. M. Harris, „Krowy, świnie, wojny i czarownice"), także Polaków, znawców
problematyki Trzeciego Świata (np. W. Giełżyński, R. Piekarowicz) uważa, że
kult krowy nie jest żadną fanaberią rozhisteryzowanych hinduistów, ale zwyczajem
zrodzonym z indyjskiej specyfiki, mającym podstawy racjonalne. Krowa to najlepszy
sprzymierzeniec milionów ubogich wieśniaków — ciężko pracuje na roli, pełni
też funkcję jako siła pociągowa; nie konie są bowiem zaprzęgane do wozu, lecz
krowy i woły. Chłop, któremu padła krowa jest często pozbawiony możliwości utrzymania i nierzadko wędruje do miasta, gdzie zostaje nędzarzem ze slumsów, jak wielu
przed nim… Gospodynie hinduskie przyrządzają posiłki najczęściej na maśle
ghi, zaś za podpałkę do gotowania służy im wysuszone krowie łajno, co wobec
małej ilości drewna w wielu rejonach Indii jest koniecznością. Fakt, że pogłowie
bydła w Indiach jest monstrualne, liczy od 170-200 milionów sztuk, ale pomyślmy,
że gdyby nawet udało się przeforsować nakaz uboju w celu jego zmniejszenia,
kogóż dotknęło by to najbardziej, jak nie biedaków z indyjskich wsi, dla których
jedna lub dwie krowy to cały ich majątek? A przecież aż 80% mieszkańców Indii
żyje na wsi. Myśląc kategoriami europejskimi, mając przed oczami nasze nowoczesne
wsie, traktory, wielkie areały, nie zrozumiemy struktury tamtejszej wsi i tamtych
realiów. A są one zupełnie odmienne. Zresztą nie tylko w Indiach istniał zakaz
zabijania krów, z podobnych przyczyn — także w Japonii, Chinach, Tybecie. O
takich zakazach w starożytności już mówiliśmy.
Jeden z wymienionych publicystów pisze wprost: „obraz gigantycznego stada krów tratującego
pola Indii jest mitem" (Piekarowicz, „Zrozumieć Indie", s. 83) i jeszcze wylicza:
„kult krowy utrzymuje przy życiu najwyżej 9% całości stada, konieczność ekonomiczna — całą resztę" (s. 91). A też między bajki należy włożyć opinie, że nie odgania
się krów z rynku czy z ulicy; regułą raczej jest, że się je właśnie przegania. A nawet, gdy Hindus jest przyparty do muru obchodzi religijny zakaz uboju i
choć sam nie zada krowie gwałtu, dyskretnie sprzeda ją np. sąsiadowi, który
jest muzułmaninem. Krowy jednak umierają same, a padłymi zwierzętami zajmują
się pogardzani „nieczyści", którzy jako jedyni mogą jeść wołowinę. Oczywiście,
smutny jest obraz wychudłych starych krów, których nikt nie krzywdzi, ale i
nikt się nimi nie zajmuje. Dlatego też utworzono przytułki dla takich zwierząt,
zwane gouszali. Trzeba też powiedzieć, że rządy indyjskie starające się o unowocześnienie
kraju, niejeden raz borykały się z problemem „świętej krowy". Wiadomo, że Nehru
nie był przychylny temu kultowi. Ponieważ urzędowy zakaz uboju krów nie obowiązywał w kilku prowincjach, gdzie Hindusi stanowili mniejszość, ortodoksi hinduscy i wiele tysięcy świętych mężów sadhu urządzili w Delhi (lata 60.) wielką manifestację w obronie krów, ku utrapieniu władz. A gdy rząd wydzielił w Radżastanie specjalne
miejsca, by zwieźć tam nadmiar bydła, podniósł się protest i „deportacje" wstrzymano.
Tak więc w samych Indiach zdania są podzielone: niektórzy Hindusi wstydzą się
kultu krowy, inni go bronią.
1 2 3 4 Dalej..
« Hinduizm (Publikacja: 14-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 19 |
|