Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.446.694 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Lucas L. Grabeel - Homo Sanctus. Opowieść homokapłana
Agnieszka Zakrzewicz - Papież i kobieta

Złota myśl Racjonalisty:
Boga może usprawiedliwić tylko to, że nie istnieje.
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Zbawiciel [2]
Autor tekstu:

— „A co cię tak nagle zaczęli interesować ludzie?!… Nie masz większych zmartwień?!"

— „W tej chwili, nie!" — odparł poważnie Syn Boży i kładąc rękę na dłoni Ojca, dodał wyjaśniająco

— „A dlatego się interesuję, iż sam mi przecież mówiłeś, że ten świat oddasz mi kiedyś we władanie… Pamiętasz Ojcze?"

Bóg spojrzał na niego z taką miną, jakby chciał rzec:

— „Pewno, że pamiętam!… Sklerozy jeszcze nie mam!… Ale co to ma do rzeczy?!"

Syn Boży zrozumiawszy to spojrzenie doskonale, wyjaśnił

— „Po prostu nie chcę w przyszłości mieć problemów, wynikłych z jakiegoś niedopatrzenia, albo błędu popełnionego na początku drogi rozwoju rodzaju ludzkiego, chyba rozumiesz mnie Ojcze, prawda ?"

Stwórca przez chwilę przyglądał mu się z nieodgadnioną miną, a potem jego oblicze rozpogodziło się i poklepując go po plecach, powiedział

— „Oczywiście, że rozumiem cię!… I co więcej powiem ci, iż to co teraz robię, czynione jest z myślą o przyszłości… i o tobie właśnie! Tak mój Synu!" — dodał z naciskiem: — „Właśnie o Tobie!"

Syn Boży pochylił głowę na bok, a jego spojrzenie zdawało się mówić

„To interesujące, co mówisz Ojcze… choć mam pewne wątpliwości…". Na głos zaś powiedział:

— „A konkretnie?… Czy możemy w końcu przejść no konkretów, Ojcze?… Powiedz mi, po co stworzyłeś — o ile to można nazwać stwarzaniem tę drugą parę ludzi?… Czy ci pierwsi byli niedobrzy?… Czy może czegoś im brakowało?"

— „Niedobrzy?!" — Stwórca prychnął, urażony tym pytaniem.

— „Oni byli doskonali, mój Synu!" — podkreślił z naciskiem, aby nie było żadnych wątpliwości.

— „No więc po co ta druga para ludzi?… jeśli jest tak jak mówisz… a co się stało z tymi pierwszymi, Ojcze?" — spytał Syn Boży, tknięty jakimś nagłym podejrzeniem. Stwórca uczynił uspokajający gest, mówiąc — „Nie… nie!… nie musisz się o nich martwić!… Nic im się nie stało… Tyle, że oni i tak nie odegrają żadnej roli w mych planach opatrznościowych!… Nie są tak płodni jak ci następni i ich rodzaj zaniknie z czasem w naturalny sposób." — Bóg mówiąc to machnął ręką, jakby nie było o czym mówić. Potem dodał z błyskiem w oku:

— „Ale za to ci następni… ci, których dzisiaj ukarałem wygonieniem z raju,… oni dopiero będą tym tworzywem, z którego obaj uczynimy właściwy użytek w przyszłości!… możesz mi wierzyć!"

Syn Boży przyglądał się swemu Ojcu w milczeniu, a jego mina świadczyła, iż nie bardzo rozumie o co mu chodzi. Na potwierdzenie tego, wyjąkał

— „To ja już nic nie rozumiem, Ojcze … Możesz mi do jaśniej wytłumaczyć?" — pochylił się ku Stwórcy w oczekiwaniu na wyjaśnienia. A ponieważ ten jakby zwlekał z ich udzieleniem, powtórzył bardziej stanowczym tonem:

— „Opowiedz mi Ojcze wszystko od początku."

Bóg wykonał nieokreślony gest dłonią i nie patrząc na swego Syna, powiedział bez entuzjazmu

— „A co tu jest do opowiadania!… Po prostu... Stworzyłem mężczyznę, umieściłem go w ogrodzie Eden, aby go pielęgnował i doglądał… potem zabroniłem mu spożywać owoce z drzewa poznania dobra i zła, następnie stwierdziwszy, iż nie jest dobrze, aby był on sam, dorobiłem mu partnerkę…" — W tym momencie przerwał swój monolog i zamyślił się. Syn Boży, który znał już te fakty od archanioła Gabriela, ponaglił go zniecierpliwionym tonem

— „Co dalej, Ojcze?"

Stwórca westchnął jakby do swych myśli i począł mówić dalej

— „Ludzie oczywiście nie posłuchali mnie!... Skuszeni podstępnie przez mówiącego węża, zerwali i zjedli zakazany owoc!… W ten sposób nastąpił ich upadek; ich natura została skażona grzechem i skłonnościami do czynienia zła, a także stali się śmiertelni. Wygoniłem ich więc za karę z raju, aby przypadkiem nie zerwali i zjedli owocu z drzewa życia, a przez to nie stali się wieczni…" — Syn Boży słuchał tych wyjaśnień z najwyższą uwagą, nie spuszczając ani przez moment wzroku z oblicza Stwórcy.

Ten po chwili dodał jeszcze:

— „Ten ich grzech będzie przechodził z pokolenia na pokolenie, aż obejmie cały rodzaj ludzki…" — Po tych słowach zapadła cisza i tylko z ogrodu rajskiego dobiegały trele ptaków i granie świerszczy, jak gdyby reszta przyrody nie zdawała sobie wcale sprawy z rozgrywającego się dramatu u samych początków rodzaju ludzkiego. Syn Boży potrząsnął głową jakby nie godził się z tym co usłyszał, albo do końca nie zrozumiał. Patrząc w oczy Ojcu, powiedział wolno:

— „Chyba źle cię wpierw zrozumiałem, Ojcze… Mówiłeś, iż to ci ludzie mają odegrać ważną rolę w twych planach?… Właśnie ci upadli, których natura została skażona grzechem i skłonnościami do czynienia zła… Czy może się przesłyszałem?"

— „Nie!… nie przesłyszałeś się!" — odburknął Bóg.

— „No więc jak masz zamiar to rozwiązać Ojcze?... Chyba nie powiesz mi, że pozwolisz na to, aby ten grzech pierwszych ludzi przeszedł na cały rodzaj ludzki?" — syn Boży spytał to takim tonem, jakby z góry był pewien, iż otrzyma odmowną odpowiedź. Toteż zaskoczony był niemile, kiedy Stwórca odparł, opryskliwie nieomal:

— „A dlaczego nie?!… widzisz w tym coś złego?!... zasłużyli na karę, to będą ją mieli!" — i roześmiał się nieprzyjemnie, aż Syn Boży odchylił się do tyłu, a w jego oczach zapaliły się zimne błyski.

— „A ten mówiący wąż, który skusił ludzi… skąd on tam się wziął, Ojcze?" — spytał wolno, wpatrując się uważnie w oblicze Stwórcy. Ponieważ ten nie odpowiadał, patrząc gdzieś w bok z chmurną miną, pytał dalej tym samym tonem:

— „Dlaczego nie chciałeś, aby ludzie wiedzieli czym jest dobro i zło?.. Dlaczego ich ukarałeś za czyn, który popełnili w nieświadomości, na dodatek skuszeni przez Twoje stworzenie?… Dlaczego pomimo skażenia ich natury grzechem i skłonnościami do czynienia zła, nakazujesz im rozmnażać się z nią?… Dlaczego Ojcze?"

Stwórca przez dłuższy czas nie odpowiadał, bębniąc nerwowo palcami jedne j ręki o wierzch drugiej, a potem rzucił przez zaciśnięte zęby:

— „Taką miałem koncepcję!"

— „A na czym ta koncepcja polegała, Ojcze?... Powiedz, niech i ja ją poznam!" — powiedział Syn Boży, a w jego głosie słychać było wyraźną nutę sarkazmu.

— „Przecież mówiłem ci, że to dla twojego dobra!" — wybucha Bóg, dotknięty tonem tej wypowiedzi, ale po chwili uspokaja się i dalej mówi w miarę normalnie:

— „Pomyśl tak sam… Gdyby rodzaj ludzki rozmnażał się z doskonałej pary ludzi, wszyscy byliby tacy… i po co byłaby im moralność, po co religia, po co my obaj wreszcie?… a tak strach przed śmiercią będzie ich skłaniać do pokory i bogobojności,… poza tym kiedy są grzeszni i upadli potrzebują od nas łaski, rozumiesz?!… łaski zbawienia… i to ty będziesz tym ich Zbawicielem, mój Synu!"- dokończył Bóg z dumą, kładąc ojcowskim gestem swoją dłoń na ramieniu i poklepując go z lekka..

Ten wyprostował się i ze zmienioną twarzą, spytał wolno:

— „Czy ja cię Ojcze dobrze zrozumiałem?… Pozwoliłeś ludziom upaść i nakazałeś rozmnażać się im ze skażoną grzechem naturą, tylko po to, abym ja ich od tego wybawił?"

— „Tak mój Synu!… Nareszcie to do ciebie dotarło!... Dzięki temu zostaniesz ich Bogiem — Zbawicielem!… Cieszysz się?"

Syn Boży pochylił się do przodu, ukrył twarz w dłoniach i przez jakiś czas siedział tak w milczeniu. Bóg pochylił się nad nim i dotknął lekko jego pleców.

— „Nie cieszysz się?" — spytał zawiedzionym tonem.

Syn Boży siedział jeszcze tak przez chwilę, a kiedy uniósł twarz, jego mina była nieodgadniona. Jedynie jego spojrzenie było jakieś dziwne i pełne bólu, jakby chciał nim spytać:

— „Skąd ci przyszedł do głowy taki obłędny pomysł, Ojcze?" — a w głosie drgały niepokojące nutki:

— „Więc mam ich zbawić od skutków zjedzenia tego owocu, tak?… Czy będzie to jednoznaczne ze zmianą ich natury; z upadłej i grzesznej na doskonałą?" — spytał i nim Stwórca zdążył otworzyć usta, dodał niecierpliwie

— „Jak mam to uczynić Ojcze?… Czy też masz jakąś koncepcję odnośnie i tego?"

Bóg przyciągnął go do siebie i objął ramieniem.

— „Spokojnie mój Synu!… Masz na to jeszcze dużo czasu!… Nie będziesz przecież zbawisz jednej pary ludzi!" — roześmiał się głośno, jakby z dobrego dowcipu. Syn Boży przyglądał mu się w milczeniu. Jakoś nie było mu do śmiechu.

— „Chcesz powiedzieć Ojcze, iż naprawdę każesz im rozmnażać się z naturą skłonną do czynienia zła i podłości?… i nie przebaczysz im tu i teraz, kiedy jest ich tylko dwoje?" — Bóg pokręcił przecząco głową, a Syn Boży dokończył:

— „Ale w takim razie to ty będziesz odpowiedzialny za zło, które stanie się udziałem rodzaju ludzkiego!" — powiedział to wolno i wyraźnie, akcentując każde słowo.

Stwórca poderwał się do góry i wykrzyknął

— „Dlaczego zaraz ja?!… To wąż będzie winien i sami ludzie, rozumiesz?!… Ja chciałem dobrze tylko oni mnie zawiedli… tak będzie im to powiedziane." — dokończył ciszej jakby do siebie.

— „A kto w to uwierzy, Ojcze?!… Przy Twoich możliwościach?!... Nie rozśmieszaj mnie!"

— „Nie martw się!… Już coś się wymyśli, aby uwierzono!… Ważne jest, abyś ty w przyszłości miał uzasadnioną potrzebę zaistnienia,… jako Bóg — Zbawiciel człowieka. Przyznasz, że to ładnie brzmi, prawda mój synu?"

Stwórca pochylił głowę wpatrując się w oczy synowi, jakby chciał znaleźć w nich uznanie dla swego pomysłu, lecz ten pokiwał tylko głową, a jego mina wyrażała skrajną dezaprobatę. Złapał Ojca za rękaw i nieomal szarpiąc nim, rzekł impulsywnie:

— „Ojcze!… Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zamierzasz uczynić człowiekowi?!… Czy nie dostrzegasz tego ogromu hipokryzji w tym co zrobiłeś?… Nie zastanowiłeś się jak ja będę się czuł w przyszłości — zbawiając już ludzi — wiedząc jednocześnie, iż pozwoliłem im tak długo cierpieć z naturą skażoną grzechem?… zdając sobie również sprawę z tego, iż oni także będą zadawać sobie podobne pytania: - "Dlaczego ich wcześniej nie zbawiłem?… Dlaczego pozwoliłem, aby zło tak długo panowało nad ich rodzajem?… Dlaczego nie ubłagałem swego Ojca, aby im przebaczył na samym początku, jeśli on sam nie potracił tego uczynić?" — i co ja wtedy im powiem ?!… Czego mógłbym domagać się od nich dla siebie, prócz pogardy i litości?… Nie pomyślałeś o tym Ojcze, przeznaczając dla mnie tę rolę Zbawiciela człowieka?"


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zbłąkane dzieci
Upadły Anioł

 Zobacz komentarze (4)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 237 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365