Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.461 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Ludzie o prostym umyśle, braku ciekawości i wykształcenia są dobrymi chrześcijanami".
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Zbawiciel [3]
Autor tekstu:

Stwórca odwrócił głowę patrząc gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem, a potem głosem, w którym drgała tłumiona złość, powiedział:

— „Chciałem, aby ludzie zawdzięczali ci coś istotnego i tak ważnego, że, w zamian za to gotowi będą uznać cię za swego Boga!… Czy nie chcesz mój synu zostać w przyszłości Bogiem człowieka?" — spytał z niedowierzaniem, jakby mu to nie mogło pomieścić się w jego bożej wyobraźni. Syn Boży pokręcił przecząco głową.

— „Nie za taką cenę, Ojcze!… Nie za taką cenę!" — dodał z naciskiem, patrząc wymownie w oczy Bogu. — „I prawdę mówiąc wstyd mi za ciebie, że zdecydowałeś się wprowadzić w życie ten obłędny pomysł… czy możesz mi powiedzieć Ojcze, kto ci go podsunął?" — spytał wolno, a jego spojrzenie jasne i rozbrajające, zdawało się przenikać na wylot Stwórcę.

Być może pod jego wpływem, a może pod wpływem wypowiedzianych słów, Bóg odwrócił głowę i robiąc jakiś nieokreślony gest dłonią, odparł cicho:

— „Tak tylko..., rozmawialiśmy na ten temat z Szatanem… to on mi wykazał jaka z niego płynie korzyść dla nas dwojga…"

— „Naprawdę?!… Tylko dla nas dwojga?" — roześmiał się z sarkazmem Syn Boży i dodał: — „A czy przypadkiem, nie aby dla nas trojga?… już ja tam nie wierzę w jego bezinteresowność!… a ty Ojcze dałeś się podejść jak maty chłopiec!… Nie do wiary!" — kręci głową z dezaprobatą, nie spuszczając wzroku z oblicza Stwórcy.

Ten pochyla głowę nisko, aby syn nie dostrzegł ciemnego rumieńca wstydu, oblewającego jego twarz, aż po nasadę włosów. Przez chwilę panuje denerwująca cisza, a potem Syn Boży kładzie swą dłoń na dłoni Ojca i mówi ciepłym tonem:

— „Ale na szczęście masz mnie, Ojcze!… I wiesz dobrze, że na mnie zawsze możesz liczyć!" — uśmiechając się, obejmuje go drugą ręką i z twarzą przy jego twarzy, mówi:

— „No dobrze… skoro taką miałeś koncepcję Ojcze, to zbawię ci tego człowieka…"

Stwórca przygląda mu się z niedowierzaniem.

— „Ale uczynię to po swojemu… tak, abyśmy naprawdę tylko my dwaj mieli z tego pożytek,… no i ludzie oczywiście!" — potem coś cicho szepcze prosto do ucha swemu Ojcu, a w jego wzroku prócz miłości synowskiej, widać wyraźne rozbawienie i jakby ulgę, że nie doszło jednak do najgorszego. Bóg wpierw waha się, ale po chwili wyraz niezdecydowania i rezerwy na jego obliczu niknie, uśmiecha się, kiwa przyzwalająco głową i rozkłada ręce, jakgdyby chciał tym gestem powiedzieć:

— „No cóż… skoro tak uważasz?… niech się stanie…" — Potem oboje znikają w jednej chwili, a wraz z nimi cała otaczająca ich rzeczywistość. To Stwórca swą nieskończoną mocą cofnął czas, aż do momentu o jaki chodziło jego synowi.

***

A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty:

— „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: — "nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?"

Niewiasta odpowiedziała wężowi

— „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: — "Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli".

Wtedy rzekł wąż do niewiasty:

— „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło".

Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do zjedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Wyciągnęła już rękę, aby zerwać zakazany owoc,… gdy ni stąd ni z owąd pojawił się obok niej Syn Boży i patrząc na

nią surowym wzrokiem, powiedział:

— „Co chcesz uczynić niewiasto?… Czyż nie widzisz nieszczęsna, iż to podstępne zwierzę chce doprowadzić do waszego upadku?!" — Wąż zobaczywszy Syna Bożego wapada w panikę i próbuje chyłkiem oddalić się jak najprędzej i najdalej od tego miejsca, lecz ten nie pozwala mu na to. Przydeptuje mu nogą ogon i przez chwilę patrzy jak wredna bestia wije się pod jego stopą. Potem zdecydowanym ruchem wdeptuje go w ziemię, miażdżąc mu łeb, a następnie otrzepuje ręce — choć nie dotykał go nimi — i mówi:

— „To tak, w razie czego…"

Patrzy uważnie w oczy kobiecie, a ponieważ jej mina wyraża najwyższe zdumienie przemieszane ze strachem i wstrętem, powtarza wolno: - „Czy zdajesz sobie sprawę z konsekwencji tego kroku, który chciałaś uczynić, nieszczęsna niewiasto?"

Kobieta czerwieni się i opuszcza głowę. Ściskając nerwowo ręce, jakby nie wiedziała co z nimi zrobić, próbuje tłumaczyć się nieskładnie:

— „Powiedział przecież, że gdy go zjemy otworzą nam się oczy… i tak jak Bóg będziemy znali dobro i zło… czy to źle?"

Syn Boży macha gwałtownie rękoma i woła,

— „O święta naiwności!… jak ty nic nie rozumiesz, kobieto!" — ale natychmiast reflektuje się:

— „No tak… skąd ona miałaby o tym wiedzieć?... Musiałaby wpierw znać czym jest dobro i zło!" — myśli ze zmarszczonym czołem, przenosząc swój wzrok to na kobietę, to na owoc zakazany.

— „Ależ ci wyszedł problem teologiczny!" - mruczy pod nosem.

— „Albo mądrość, wiedza i samostanowienie — ale jednocześnie upadek i wynikłe z niego cierpienia egzystencjalne,… albo ślepe posłuszeństwo i bogobojność — ale jednocześnie ograniczenie umysłowe, bezmyślne życie w nieświadomości i ubezwłasnowolnienie… co lepsze?"

Syn Boży zastanawia się przez dłuższą chwilę, a potem ze słowami: — „a niech to!… raz kozie śmierć!" — wyciąga rękę, zrywa owoc z drzewa poznania dobra i zła… i zjada go. Jest w tym momencie szczęśliwy, iż poświęcił się dla człowieka, zbawiając go właśnie w tej chwili i w taki sposób. Nie jest pewien, czy teraz jemu z kolei nie grozi upadek i skażenie natury skłonnościami do czynienia zła i nieprawości. Nie wie także czy teraz on nie stanie się śmiertelny, a Bóg za karę wyrzuci go z nieba, albo wyrzeknie się go...

Tego wszystkiego jeszcze nie wie,… ale za to wie na pewno, iż człowiekowi już nic nie grozi; jego natura pozostanie na zawsze doskonała, a określenie „grzech pierworodny" nawet nie będzie mu znane. I ta świadomość napełnia jego umysł jakąś dziwną słodyczą. Chce mu się śmiać, śpiewać i tańczyć zaraz.

— „A więc dokonało się!" — myśli Syn Boży. - „Zbawiłem ludzi zanim zdążyli zgrzeszyć… Dalej już wszystko będzie dobrze…" — przymyka oczy w błogim przeświadczeniu, że postąpił najlepiej jak mógł. Czeka cierpliwie na rozmowę ze swym ojcem, zastanawiając się co mu powie. Tymczasem jego ręce nieświadomie splatają przepaskę z gałązek figowych. Rozgląda się przy tym nie spokojnie, jakby bał się, iż ktoś go przyłapie na tej czynności.

***

Stwórca widział to wszystko ze swego miejsce będąc samemu niewidoczny dla nikogo. Na jego obliczu malowało się ojcowskie zatroskanie.

— „Po co on to zrobił?" — myśli Bóg. - „Czy mój plan odnośnie człowieka był gorszy?… Trochę cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziło!… a że przy okazji istniałoby i zło, to co z tego?… dzięki niemu bardziej zauważalne i doceniane jest dobro!… a tak, ciekaw jestem czym on w przyszłości skłoni do siebie doskonałego człowieka?... do czego mu będzie potrzebny?… Jaki rodzaj łaski będzie mógł mu okazać?... co będzie mógł mu zaproponować, aby ten wyznawał go i modlił się do niego?… Eech!… nawet nie wie jak bardzo utrudnił sobie sprawę na przyszłość!" — wzdycha Bóg ciężko, zastanawiając się nad tym niełatwym problemem teologiczno-soteriologicznym. Bo w to, że człowiek zaakceptuje potrzebę zbawienia siebie, zanim jeszcze nie zgrzeszył i uzna tym samym Zbawiciela za swego Boga, Stwórca ani przez chwilę nie wierzył. — „I po cóż on się tak pośpieszył?… Jakby nie można było poczekać z tym zbawieniem!" - perorował w myślach, ze strapioną miną.

— „I jeszcze to demonstracyjne zjedzenie owocu zakazanego i zabicie węża kusiciela… jakby chciał mi tym dać do zrozumienia, iż źle zrobiłem, godząc się na taki wariant wydarzeń!... jakby chciał mi pokazać w jaki sposób rozwiązuje się gordyjski węzeł!... No dobrze, mój Synu!… Niech ci będzie!… Może zresztą masz i rację?" — rozmyślał Bóg. Mógł z łatwością to sprawdzić, przenosząc się w przyszłość, ale nie chciało mu się wałęsać po czasach, przestrzeniach i wymiarach. Postanowił pozostawić to naturalnemu biegowi wydarzeń.

— „I tak prędzej czy później ten świat, jak i wszystko inne powróci do niebytu,… a więc po co sobie zawracać nim zbytnio głowę. Ale on jest jeszcze zbyt młody,… chciałby, aby wszystko co istnieje było jak najlepsze i najdoskonalsze… Idealista!" — westchnął Bóg, ale już bez złości, a raczej z jakąś nostalgiczną życzliwością, bo przypomniał sobie w tej chwili, że kiedyś — dawno, dawno temu też był taki sam; wydawało mu się, że wszechmoc naprawdę nie ma granic, a wszechwiedza ma wyłącznie dobre strony!… Ale z czasem przyszło mu zweryfikować swe poglądy i stwierdzić, iż istnieją prawa z trudem poddające się nawet woli Stwórcy.

— „On też do tego dojdzie!… To tylko kwestia czasu!… A na razie niech cieszy się z tego co uczynił…" — skonstatował w myślach, kiedy jednak głębiej zastanowił się nad tym problemem doszedł do wniosku, iż nie może pozwolić na dalszy rozwój wydarzeń, które miały miejsce w ogrodzie Eden. Byłoby to moralnie nie do przyjęcia. — „Nie maże przecież tak być, aby człowiek był doskonały, a mój własny Syn grzeszny i upadły!… Jakby to wyglądało?!… Co by sobie o mnie pomyślano?!" - zastanawiał się.

— „Ta ofiara ze strony mego Syna, ta chęć odkupienia zła kosztem swojej osoby, bardzo ładnie świadczy o jego wrażliwości, miłosierdziu i poczuciu sprawiedliwości… ale nie jest potrzebna przy moich możliwościach!" — pomyślał Bóg i postanowił sprowadzić sytuację

do stanu wyjściowego, poprzedzającego wypadki w ogrodzie Eden. — „A może on właśnie liczył na to?… i dlatego postąpił z taką determinacją?" — zastanawiał się, uśmiechając do swych myśli.

— „No jeśli tak,… to jest o wiele mądrzejszy i przebieglejszy niż myślałem!… a niech to!… nie doceniałem widać swego własnego syna!" — Stwórca roześmiał się głośno, kręcąc głową z uznaniem i podziwem. Z zadowolenia zatarł ręce. Jego spojrzenie skierowane było przez cały czas na ziemię, a szczególnie na jeden mały jej fragment: ogród Eden.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zbłąkane dzieci
Upadły Anioł

 Zobacz komentarze (4)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 237 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365