|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Człowiek - to miało brzmieć dumnie [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
M o t t o :
"Niebezpiecznie
jest zbyt często wykazywać człowiekowi, jak bardzo bliski jest zwierzętom,
nie wspominając przy tym o jego wielkości. Jeszcze bardziej niebezpieczne jest
przedstawianie mu jego wielkości w podłości. A jeszcze niebezpieczniejszą
rzeczą jest pozwolić mu ignorować jedno i drugie."
Blaise Pascal
Archanioł
Szatan wracał właśnie w pośpiechu z podróży do Betelgeusy, dokąd dwa dni
temu wysłał go Bóg, aby na miejscu przekonał
się czy wszystko jest tam w porządku, bo zdaniem Stwórcy zbytnio ta gwiazda
filowała jak na tę porę roku.
Zły był jak wszyscy diabli, iż musi lecieć właśnie teraz, kiedy Bóg
zabierał się do stwarzania fauny i flory na planecie Ziemia. A to akurat — z całego aktu kreacji — najbardziej lubił oglądać. No i oczywiście, samą
koronę stworzenia — powstanie istot rozumnych. Dlatego właśnie aby nie
przegapić tego ostatniego aktu — czego nie darowałby sobie za nic w świecie — pędził ile sił w skrzydłach i świętej mocy, aby zdążyć na czas.
Doskonale znał rozkład boskiego planu kreacji i wiedział, iż ludzi będzie Bóg
stwarzał w poniedziałek, po dniu wypoczynku. — Aby być w dobrym humorze i w
pełni sił! — jak często powtarzał Stwórca — Bo nie ma nic gorszego jak
stwarzać istoty rozumne w stanie przemęczenia albo co gorsze — chandry!
No, właśnie… A dziś była dopiero niedziela; Zdąży więc jeszcze
odpocząć po podróży i skrobnąć krótki raport. Zatoczył ciasne koło nad
miejscem, które z góry wyglądało na ogród — a więc nieomylny znak bożej
obecności — i z łopotem i świstem swych potężnych skrzydeł, wylądował
na ścieżce, aż tuman pyłu wzniósł się do góry, a drobne kamyki z chrzęstem
rozleciały się spod jego stóp na wszystkie strony. Lubił takie ostre lądowania i nic sobie nie robił z docinków aniołów, którzy przepowiadali mu skręcenia
sobie karku, albo i co gorszego! Złożył skrzydła i otrzepał się starannie z resztek szronu, który osiadł na nim podczas przechodzenia górnych warstw
atmosfery. Z przyjemnością wciągnął rześkie, aromatyczne powietrze. Mógł
się co prawda doskonale obywać i bez niego, ale zawsze sprawiało mu przyjemność
rozpoznawania poszczególnych zapachów spośród bogatego bukietu woni, które
dostarczał każdy nowo stworzony świat.
Wyczuwał, iż Bóg jest niedaleko, a więc nie będzie musiał go jutro
zbyt długo szukać. Postanowił znaleźć jakieś ustronne i wygodne miejsce
aby odpocząć po trudach podróży. — Ciekawe, dlaczego Bóg tak się uparł
abym to ja tam poleciał? — zastanawiał się, ziewając i przeciągając z lubością. — Przecież — na mój rozum — mógł tam udać się nawet zwykły
anioł! No cóż, nie zbadane są wyroki boskie… — stwierdził
sentencjonalne w myślach, idąc przed siebie żwirowaną alejką ogrodu i rozglądając
się z ciekawością dookoła. — Coś podobnego!?… Nawet ogród zdążył Bóg
zrobić!… Ciekawe po co? — mruczał do siebie pod nosem, kręcąc jednocześnie
głową z podziwu. — Dwa dni mnie nie było i jakie zmiany! No, no!
Po chwili znalazł odpowiednie miejsce; Wysoka soczysta trawa rosnąca w półcieniu niewielkiego krzewu, który obsypany był żółto-pomarańczowymi
kwiatami — wyglądało zachęcająco. Zdjął swą szatę podróżną i rzucił
ją na trawę, przeciągnął się z głębokim westchnieniem i już miał podążyć
jej śladem… kiedy usłyszał dźwięczny śmiech i jakieś niezrozumiałe głosy.
Zamurowało go w miejscu! Stał tak z rękoma uniesionymi w górę i otwartymi ze zdziwienia ustami. — Tam muszą być ludzie!… Ale dlaczego Bóg
tak pośpieszył się ze stworzeniem ich?! — zachodził w głowę Szatan, nie
umiejąc znaleźć rozsądnego wytłumaczenia. Śmiech powtórnie wybuchnął ze
zdwojoną siłą. Wyraźnie można było rozróżnić — wyższy, dźwięczny i nadzwyczaj wesoły śmiech kobiety, oraz nieco niższy — i jakby bardziej poważny
mężczyzny. — A to ci dopiero! — myślał archanioł ze strapieniem. -
Najważniejszy moment i tak mnie ominął!… A żeby to! — zmełł w ustach
brzydkie słowo, był przecież aniołem… ba! Nawet archaniołem — a to już
zobowiązuje do zachowania pewnych form, nawet jak nikt nie patrzy i nie słucha.
Rozejrzał się wokół — rzeczywiście; ani żywej duszy… nie licząc
oczywiście tysięcy kolorowych motyli, tego co tam w trawie cykało, brzęczało i świergotało gdzieś w koronach drzew. — No cóż, jeśli już są, trzeba z nimi pogadać — zdecydował w jednej chwili — Zobaczymy jak udała się
Bogu ta korona stworzenia… — Zostawił pod krzewem swą szatę i podszedł
na spotkanie z ludźmi.
Archanioł był tak podekscytowany tą rozmową, iż zapomniał nawet, że
chwilę wcześniej odczuwał zmęczenie i senność. Dostrzegł ich już z daleka. Zajęci byli zrywaniem jakichś czerwonych, apetycznie wyglądających
owoców i pożywianiem się nimi. Śmiali się przy tym, coś do siebie mówiąc i gestykulując. Ten widok pobudził i u niego głód oraz pragnienie. Zerwał
więc sobie z krzaka za którym się ukrył, garść smacznie pachnących jagód i posilając się nimi łapczywie, obserwował z ciekawością ludzi. Choć sam
był dla nich niewidoczny, widział ich stąd doskonale; Przede wszystkim
zaskoczył go fakt, iż są tacy mali i nie różnią się zbytnio swym wyglądem
od zwierząt. — Gdyby małpa nie była taka owłosiona i miała bardziej
wysportowaną figurę — nie byłoby zbytniej różnicy — pomyślał złośliwie. — Widać, że to była końcówka cyklu stwarzania i Bóg był już zmęczony...
Oj, widać — pastwił się w myślach nad Stwórcą. — Nie wysilił się tym
razem, niestety! — stwierdził autorytatywnie, ale po chwili zreflektował się: — No, ale szczerze mówiąc, wygląd jeszcze o niczym nie świadczy… A właściwie to nie tak: nie przesądza wszystkiego… O! — poprawił się w myślach,
obserwując dalej ludzi i wypluwając cicho pestki owoców. — Mają gładką
skórę, nie porośniętą sierścią i poruszają się zgrabnie i z większym
wdziękiem… — komentował w myślach wyniki obserwacji. — A także chwytne
przednie kończyny i bardzo sprawne manualnie… a to, co takiego? — przyjrzał
się uważnie ludziom. — Nie do wiary!… Więc oni też będą rozmnażać się
drogą płciową?… jak zwierzęta… — stwierdził z niesmakiem i dezaprobatą
nad niewyszukanym gustem Stwórcy. — Przecież mógł dla nich wymyślić coś
ekstra, nie? — przez chwilę kręcił głową, wyraźnie zdegustowany. — No
dobrze! Wizualną ocenę już przeszli — mruknął do siebie pod nosem,
jednocześnie wycierając poplamione jagodami ręce o skrzydła.- I widzę, że
do nas — aniołów — dużo im brakuje! To widać na pierwszy rzut oka!...
Ale nie ma co przesądzać sprawy; Może okażą się za to tytanami myśli?...
Trzeba będzie to sprawdzić. — Wyszedł z za krzaka i z rękoma założonymi do
tyłu, począł wolno zbliżać się do ludzi, aby ich nie wystraszyć swoją
przeszło dwu i pół metrową posturą i okazałym wyglądem. Kiedy go
dostrzegli, był już blisko nich. Mężczyzna zasłonił swym ciałem kobietę,
która choć porządnie wystraszona, z ciekawością zerkała zza jego
ramienia.
Szatan widząc to poświęcenie, uśmiechnął się do nich rozbrajająco i wyciągając przed siebie otwarte dłonie, powiedział swobodnie: — A więc
witajcie kochani na tym najlepszym ze światów! — przyglądał im się z ciekawością i bez skrępowania. Z bliska prezentowali się dużo lepiej; ładniutka — prawie jak u aniołka — buzia kobiety, w połączeniu ze zgrabną resztą
jej ciała, wyglądała pociągająco. A atletyczna sylwetka mężczyzny, z wyraźnie
widocznymi splotami mięśni — choć nie dorównywała potężnemu wzrostowi
archanioła — budziła jednak szacunek i respekt.
Szatan chciał po bratersku ich uścisnąć, ale cofnęli się
wystraszeni, więc usiadł na trawie na złożonych nogach i zachęcił ich
gestem dłoni aby zrobili to samo. Po chwili wahania usiedli ciasno przy sobie
trzymając się za ręce, z daleka jednak od Szatana. Zaczął rozmowę od paru
ogólników: — Jak wam się podoba ten świat? — spytał patrząc w oczy
kobiecie. Ta zarumieniła się i spuściła wstydliwie wzrok. — Ależ nieśmiali! — pomyślał archanioł, przenosząc pytające spojrzenie na mężczyznę. Ten
wzruszył ramionami, a potem odparł niepewnie:
-
Podoba
nam się tutaj… prawda Ewuniu? — spytał spoglądając na swą towarzyszkę.
Nie podnosząc wzroku kobieta skinęła głową. — A pożywienie… odpowiada
wam?
Szatan doskonale zdawał sobie sprawę z banalności
tych pytań, ale chciał przełamać ich nieufność i wciągnąć do rozmowy, nim przejdzie do
bardziej poważnych zagadnień. — Owszem… Smakuje nam… zwłaszcza te owoce
są dobre… — Tym razem odparli oboje na przemian, poklepując się po
brzuchach i uśmiechając. Siedzieli na wprost niego na trawie, przytulając się
do siebie. W ich oczach nie było już strachu, jedynie rezerwa i nieśmiałość.
Archanioł nie przestając się uśmiechać spytał po chwili: — Powiedzcie mi,
czy wiecie dlaczego woda jest mokra, trawa zielona, a kwiaty tak bajecznie
kolorowe? — Czy wiecie dlaczego w dzień niebo jest niebieskie, a w nocy jest
ciemno? — Czy gdyby na ziemi zniknęły wszystkie oczy, słońce nadal by świeciło i byłoby widno? — Jak myślicie, czy w przyrodzie istnieje zasada handicapu?
Powiedzcie mi, czy uważacie się za entelechie? Czy wiedzieć to znaczy rozumieć?
-
Szatan postanowił wpierw rozbawić ludzi tymi dziecinnie prostymi
pytaniami, oczekiwał więc wybuchów śmiechu po każdym z nich, ale ku swemu
zdumieniu, ludzie patrzyli tylko na siebie, to na niego, szeroko otwartymi ze
zdziwienia oczyma. Milczeli zakłopotani i speszeni chyba.
— Niee, no… muszę spytać ich o coś poważniejszego,
bo jeszcze gotowi uznać mnie za jakiegoś głupka lub ciemniaka — zmitygował
się w myślach, odchrząknął i patrząc uważnym wzrokiem w ich twarze, zadał
parę następnych pytań: — Czy można poznać dogłębnie świat, nie poddając
niczego w wątpliwość? — Czy można kłamać mówiąc prawdę? — W jaki
sposób piękno natury, poucza nas o naturze piękna? — Czy wystarczy być
pewnym, aby być w prawdzie? — Co sądzicie o postawie wyrażonej słowami:
„Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie?". Po każdym z tych pytań,
Szatan zostawiał im chwilę do namysłu, ale widząc, że nie próbują
odpowiadać sukcesywnie, pomyślał sobie, iż odpowiedzi padną po wysłuchaniu
ich wszystkich. Czekał zatem teraz cierpliwie, nie przestając uśmiechać się
do nich życzliwie i ciepło. Wyglądało na to, iż ludzie są jeszcze bardziej
skonsternowani niż na początku. Coś szeptali sobie cicho do uszu pokazując
wzrokiem na niego,… Wyglądało jakby spierali się o coś.
Szatana zaczynała ta dziwna sytuacja z lekka
niecierpliwić. — O co chodzi?… Możecie podzielić się ze mną uwagami? — spytał, zachowując jednak nadal pogodny wyraz twarzy. Ludzie umilkli,
spoglądając od czasu do czasu na niego jakimś dziwnym wzrokiem, którego
znaczenia nie potrafił zinterpretować. — Co z nimi jest? — zachodził w głowę
archanioł. — Czyżby byli aż tak nieśmiali, czy te pytania wydają im się
zbyt proste? — westchnął i zaczął pytać dalej: — Czy wskazanie
na coś, jest dowodem istnienia tegoż? — Czy rzeczywiście byt określa świadomość? — Czy spostrzeżenie, że każda prawda zmienia się z upływem czasu, musi
prowadzić do sceptycyzmu poznawczego? — Czy możliwy jest nieskończony łańcuch
przyczyn? — Czy człowiek postępując zgodnie z nakazami swej natury, może
grzeszyć? — Czy dwie półprawdy tworzą całą prawdę?
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 23-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2516 |
|