|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Pseudonauka, paranauka
Radiestezja czyli różdżkarstwo i wahadlarstwo [4] Autor tekstu: Marceli Kołodziejski
Inne sprzeczności w teoriach radiestetów: Twierdzą, że mają zdolności
odbierania promieniowania. Różdżka czy wahadełko, jest ich wskaźnikiem.
Czyli detektorem jest radiesteta. Tymczasem można, niemal w każdej książce
wydanej przez radiestetów, przeczytać o warunkach pracy i przechowywaniu
wahadełka. Jeśli radiesteta odbiera „to" promieniowanie, to logiczne
jest, że wahadełko nie ma tu żadnego wpływu jest tylko wskaźnikiem, ponieważ
jego ruchy są zależne od ruchów ręki. Wahadełko na statywie nie wykona żadnego
ruchu. To ruch ręki radiestety wprowadza wahadełko w ruch, przyznają radiesteci.
Więc obojętne jest, jaki ciężarek zawiesimy na nitce, rozumiemy, że niezbyt
ciężki. Tymczasem, wahadełko powinno być rozgrzane, nie w przenośni, ale
dosłownie, „bo zimne nie spisuje się dobrze", „a najlepiej by
go nosić przy sobie".
Co za różnica, czy ciężarek ma 5° stopni czy 20°C, jeżeli ręka
radiestety wprowadza go w ruch. Każde wahadełko, bez względu na to z jakiego
materiału jest wykonane, powinno być przechowywane bez dostępu światła
dziennego lub słońca — zalecają radiesteci. Po co? Przecież to radiesteta
odbiera promieniowanie, a nie wahadełko. Dlaczego mosiężnemu ciężarkowi
przeszkadza światło? Przecież ręka radiestety kieruje jego ruchem. Według
radiestetów wahadełko powinno być przechowywane w pojemniku, najlepiej z naturalnego materiału: drewna, skóry, sukna i bez kontaktu z innym wahadełkiem.
Zalecają, aby nie oddawać wahadełka innym osobom, jeżeli ktoś inny trzymał
wahadełko, należy go oczyścić z obcego promieniowania strumieniem wody. Ręka
człowieka nie promieniuje nic, oprócz ciepła, czyli promieniowania
podczerwonego. Czy ciepło szkodzi wahadełku? Przecież jak twierdzą: ma być
rozgrzane, „bo zimne nie spisuje się dobrze". A ciepło jest jedno. Z jakiego promieniowania ma oczyszczać woda?
Istnieje, dziesiątki typów wahadełek. Każde o innych cechach i przeznaczeniu. Wahadełko staje się przedmiotem radiestezyjnego wróżenia. Np.
wahadełko typu „karnak" w rękach niedoświadczonego radiestety
„może być nawet groźne dla jego zdrowia". Oczywiście przestroga
jest po to, by początkujący poszedł na kurs i zapłacił. Równie
„wahadełko wprawione w ruch bez określonego cel emituje groźne dla życia
promieniowanie." Oczywisty absurd. Skąd materiał, z którego wykonano
wahadełko np. mosiądz, aluminium, czy drewno bierze energię. Jeżeli energia
pochodziłaby z ruchu wahadełka znaczyłoby to, że każdy ruch wytwarza „szkodliwe promieniowanie",
co byłoby następnym absurdem. W jaki sposób zamieniałby ją w promieniowanie? Cały dział jest absurdalny, sprzeczny z podstawowymi prawami
fizyki i z wiedzą przyrodniczą, że trudno jest zmusić się do czytania.
Dodatkowo brak konsekwencji. Raz „ich" promieniowanie jest normalnym
znanym nauce, innym razem jakimś bliżej nieokreślonym, rodem z science
fiction. Dlatego nie widzę potrzeby dalszego analizowania absurdów.
Zachęcam do prostego eksperymentu z wahadełkiem. Siedząc opieramy rękę
na stole. W palcach trzymamy jakiekolwiek wahadełko. Po kilkunastu sekundach
wahadełko rozpocznie pierwsze ruchy. Amplituda może osiągnąć nawet 10 cm. W stawie łokciowym tętnica dostarcza energii i dłoń wykonuje rytmiczne
drgania, przenoszone na wahadełko. Amplituda wzrasta, przy odpowiedniej długości
wahadełka, drgania mogą być zsynchronizowane.
Serce nasze dostarcza rytmicznych skurczy, które są przenoszone na całe
ciało. Nasza pozycja: stojąca, siedząca, w marszu itp. powoduje, że
rytmiczne skurcze nakładane są na przypadkowe drgania i wychylenia naszego ciała,
co powoduje chaotyczność, ale na skutek rytmiczności ustala się kierunek
wahnięć. Statystycznie jednak jest on całkowicie przypadkowy. I pomyśleć,
że ta przypadkowość decyduje, czy gospodarz będzie miał studnię w miejscu
dla niego korzystnym czy niekorzystnym, bo do warstwy wodonośnej zawsze można
się dokopać!
Metoda mentalna
Polega na tym, że radiesteta zadaje pytanie, dotyczące różnych zagadnień, a jego podświadomość odpowiada wahnięciem wahadełka. Rozpoczyna się od
ustalenia wahnięcia wahadełka na „tak", tzn. pytamy, jaki ruch
wahadełka będzie na tak i jeżeli wahadełko wykona jakiś ruch, to uznajemy
ten ruch jako odpowiedź „tak". Ruch pod kątem 90 stopni uznajemy na
„nie". Kręcenie się wahadełka np. w prawo, na „nie wiem" a w lewo, „nie chcę powiedzieć". Tak przygotowany radiesteta zadaje
np. pytanie: Czy żyła wodna jest na głębokości 5 m? Jeżeli wahadełko
powie „nie", to radiesteta pyta: Czy żyła wodna jest na głębokości
6 m? Jeżeli odpowiedź jest negatywna, ponawia pytania, aż do skutku. Wielu
radiestetów tą metodą „wykryło" i „określiło głębokość"
cieku wodnego, którego w Ziemi nie ma.
Pomyśl Czytelniku? Tę metodę stosuje się w diagnozie wszystkich chorób.
Przeraża mnie diagnoza oparta o przypadkowość. „Tą metodą można
czerpać informacje od innych osób" i nawet tego nie wiedzą, że udzielają
informacji, nawet od „otaczającej rzeczywistości, sięgać w przeszłość i przyszłość". „Metoda mentalna i fizyczna to podstawowe metody
wszelkich prac radiestezyjnych" (Radiestezja stosowana, str.90). Skąd
nasza podświadomość ma znać przeszłość i przyszłość? A skąd ma
wiedzieć, na co jest chory, stojący przed nami, „badany" człowiek?
Te założenia nie mają najmniejszego sensu. Oczywiście, nie potwierdza tego
praktyka. Czy jakiś radiesteta odpowiedział na pytanie: Czy ten człowiek jest
mordercą? A znajdowane żyły wodne, i ich głębokość, skoro ich nie ma, nie
świadczą o radiestezyjnym absurdzie?
Wiele razy kopaliśmy studnie, w miejscu całkowicie nieodpowiednim, jeśli
gospodarz nie dał się przekonać, że różdżkarstwo jest oszustwem.
Gospodarz ufając radiestecie, często stwierdzał „bo różdżkarz
powiedział, że tam jest ciek wodny", czyli żyła. Oczywiście, zawsze
poziom wody był na spodziewanej przez nas głębokości. Doskonale wiedzieliśmy,
na jakim poziomie w danej okolicy jest warstwa wodonośna. Pamiętam, jak brat
kopał studnię w dużym sadzie, pół metra od granicy sąsiada. Właściciel
sadu, nie dał się przekonać, że nie jest to miejsce dla niego odpowiednie. Również
dla brata kopanie głębokiej studni, przy płocie, było dużym utrudnieniem.
Ale właściciel polegał na różdżkarzu, który określił żyłę wodną na
głębokości 8 m. Studnia miała ponad dwadzieścia m. Znając teren, dobrze
wiedzieliśmy, że taka będzie jej głębokość. Po zakończeniu właściciel
sadu powiedział: „Po co mi ta studnia na skraju mojego sadu? Tyle rur i wykopu muszę włożyć więcej". Zrozumiał, że jeżeli warstwa piasku ciągnie
się np. 10 km to zawsze poziom wody będzie jednakowy, a głębokość studni
zależy wyłącznie od ukształtowania powierzchni i o żadnych żyłach
wodnych, usytuowanych powyżej poziomu hydrostatycznego, nie może być mowy.
Ten radiestezyjny pomnik absurdu, długo jeszcze będzie o tym świadczył.
Oczywiście, zacietrzewiony różdżkarz powie, że on by to zrobił lepiej. Nie
zrobiłby lepiej, bo szukałby cieku wodnego, którego nie ma. Na terenach równinnych
każde miejsce na kopanie studni jest trafne, bo woda utrzymuje w ziemi poziom
do miejsca, w którym natrafi na warstwę iłu, która może rozdzielić warstwę
wodonośną.
Ale to nie koniec radiestezyjnych absurdów, jest ich ogromna ilość, różnych
metod, praw, hipotez. Np. teleradiestezja to szukanie przy pomocy mapy lub planu
miasta stref geopatycznych, ujęć wody, zaginionych ludzi i wszystko, za co zapłacisz
Czytelniku. Telediagnoza, to diagnoza na podstawie fotografii. Radiesteta trzyma
wahadełko nad fotografią i pyta, czy choruje na serce, jeśli wahadełko
„powie" nie, to pyta, czy choruje na wątrobę? Ale chorób serca może
być pięćdziesiąt, wątroby np. czterdzieści, a nerek dwadzieścia.
Radiesteta nawet nie wie, o co pytać? Ponieważ sama zasada jest absurdalna,
nie ma podstaw do dłuższej analizy.
Moim zdaniem diagnoza oraz tzw. ekspertyzy terenów pod budowę osiedli,
przynoszą najwięcej szkód. Brak jakiegokolwiek uzasadnienia naukowego i dyskwalifikuje radiestezję w całości i stawia ją w rzędzie oszustw, na równi z wróżeniem, jako wróżenie z wahadełka.
Siatka szwajcarska
Radiesteci stworzyli tzw. siatkę szwajcarską. Siatka szwajcarska to
pokrywające cały glob linie promieniowania, które mają grubość 10 do 15 cm. i są usytuowane zgodnie z południkami i równoleżnikami. Dlaczego? Te
szkodliwe linie promieniowania oddalone są od siebie o 2 m i o 2,5m tworząc
prostokąty 2m na 2,5m. Radiesteci twierdzą, że jej istnienie łączy się z promieniowaniem kosmicznym. Szczególnie niebezpieczne jest nałożenie się
promieniowania ścianki (10 do 15cm) lub węzła (linii przecinających się) na
promieniowanie żył wodnych. Ale to nie koniec groźnej siatki, każda siódma
linia siatki tworzy siatkę II stopnia. Co siódme tak tworzone pasmo, tworzy
pasmo III stopnia o szerokości promieniowania 60 do 80 cm porównywalnego z dużą
żyłą wodną. I to jeszcze nie koniec dziwactw. Istnieje również
„szkodliwa" dla człowieka „siatka diagonalna", której
linie przebiegają ukośnie w stosunku do siatki szwajcarskiej w odległości 3 i 4 m. Oprócz tego istnieją linie mocy i szczególne miejsca, zwane czakranami.
Oczywiście wszystko szkodliwe.
Papier przyjmie wszystko, oczywiście opisanych linii nie wykrywają przyrządy
pomiarowe, tego można było się spodziewać, jedynie wykrywają to
radiesteci, przyrządem pomiarowym o nazwie wahadełko. Promieniowanie
kosmiczne, na które powołują się radiesteci, jest chaotyczne, nieuporządkowane.
Nie ma mechanizmów w ziemi ani w wodzie, które niesioną energię porządkowałyby w linie, i w dodatku co siódma linia byłaby mocniejsza, II stopnia a co siedem takich mocniejszych linii, czyli co 49 linia, byłaby jeszcze
mocniejsza, III go stopnia. Mam nadzieję, że czytelnik wyciągnie słuszny
wniosek.
Każdy radiesteta dodaje „swoje mądrości", do istniejącej
gmatwaniny hipotez, często tak absurdalnych jak „zasada pierwszego
spojrzenia" w poszukiwaniu „żyły wodnej" opisanej w książce W kręgu radiestezji Henryka
Ladorskiego (str.92). Autor ten (rys.45 str.93) narysował żyłę wodną
zaznaczając strzałką „nurt podziemny cieku". Jest to rodzaj korytka
podziemnego w którym poziomo płynie woda. Jest to powszechne wyobrażenie
cieku wodnego. Takiego tworu wyobraźni radiestetów w Ziemi nie ma. Dla
mnie, fachowca w tej branży wywołuje to uśmiech politowania i jednocześnie
oburzenie. Dlaczego autorzy książek — radiesteci nie zasięgną rady fachowców
studniarzy, lub hydrologów i powielają brednie, wymyślone kiedyś w przeszłości.
Jedyną odpowiedzią na to pytanie może być kierowanie się chęcią zysku
czerpanego z oszustwa. Nie jest ważne czy świadomego czy nie. Inny radiesteta
wprowadza nowe określenie „wejście do źródła wody" pisząc, że
każda choroba nowotworowa, jest efektem przebywania w „miejscu nad wejściem
do źródła wody". Tak, jak nie ma żył wodnych, tak nie ma wejść do źródła wody. Z
dalszego tekstu wynika, że w ziemi istnieją „źródła wody" dość
powszechne, bo jak sugeruje autor: Choroba jest zależna od zajmowanej pozycji nad wejściem do źródła wody. Chorobą może być nowotwór, a jeśli śpi lub pracuje w pozycji odwrotnej, to paraliż nóg.
Gdyby ów radiesteta wykopał kilka studni, lub obejrzał jedną kopalnię
odkrywkową, przeczytał tylko jedną książkę z geologii, lub lepiej — z hydrologii, takich głupstw by nie pisał. Jednak po przeczytaniu tej
radiestezyjnej książki niejeden zechce sprawdził swoje miejsce pracy i
radiesteta parę złotych zarobi Tylko po co za fałsz płacić?
1 2 3 4 5 Dalej..
« Pseudonauka, paranauka (Publikacja: 03-09-2003 Ostatnia zmiana: 03-10-2012)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2675 |
|