|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Soteriologiczny paradoks [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Syn boży pokręcił głową z namysłem.
— A więc wracając do tematu,… pytałeś Ojcze,
czy to nie jest warte tak wysokiej
ofiary. Uważam, iż to można by rozwiązać zupełnie
inaczej, bez jakiejkolwiek ofiary! Nie wiem z jakiej to zamierzchłej przeszłości
wziąłeś ten sposób rozwiązania tych problemów, ale mnie wydaje się on
anachronizmem! Lecz nie będę się upierał. Może się mylę. A jak będzie ta
ofiara wyglądała, to znaczy sposób jej złożenia? — dodał po chwili.
— Mam nadzieję, że nie każesz mnie spalić na
stosie suchych drew, jak to
dawniej bywało w zwyczaju? — spytał i roześmiał się głośno,
zadowolony ze swego żartu.
Bóg spojrzał nań dzianym wzrokiem i cicho
odrzekł:
— Nie! Nie zostaniesz spalony. Zostaniesz ukrzyżowany.
Syn boży, który mimo głośnego śmiechu usłyszał
ciche słowa Ojca, aż zakrztusił się z wrażenia. Z szeroko otwartymi oczyma
wyjąkał:
— To żart, prawda Ojcze? Chciałeś mnie nastraszyć,
tak?
No to ci się udało, a niech cię! Przez moment
naprawdę się bałem! Zaiste muszę przyznać, iż masz dziwne poczucie humoru!
Patrzył na Ojca z taką miną, jakby oczekiwał, iż
ten również się roześmieje i klepiąc go po plecach, przyzna się do żartu.
Ale Bóg był nad wyraz poważny i śmiech powoli
zamarł na ustach jego Syna. Przełknął z trudem ślinę, a w jego oczach
pojawiło się przerażenie i panika.
— Ojcze, chyba nie mówiłeś tego poważnie?! — łapie
Boga za rękaw i potrząsa nim silnie. Ten wyswobadza się delikatnie z uścisku i mówi:
— Jak najbardziej poważnie, mój Synu.
Syn boży gwałtownie wstaje i gestykulując, mówi
podniesionym głosem:
— Ale dlaczego tak?! Przecież masz nieograniczone możliwości!
Skąd więc ten obłędny pomysł z ofiarowaniem mnie
ludziom?! Przecież możesz ułożyć napis z gwiazd na niebie, aby się ludzie
opamiętali, możesz uczynić, iż wszyscy ludzie na ziemi jednocześnie
otrzymają twoje przesłanie, możesz uczynić mnóstwo innych cudownych znaków,
aby zakomunikować im swą wolę, tak aby uwierzyli, że to Bóg do nich
przemawia! Możesz ponoć wszystko!
Dlaczego z tysiąca możliwych rodzajów zbawienia
ludzi — ty wybrałeś ten najgłupszy, najbardziej bezsensowny i najbardziej
okrutny? Dlaczego Ojcze?!, czyżbyś mnie nienawidził?!
Stwórca siedział nie odzywając się, a jego
spojrzenie było nieobecne. Jedynie na dźwięk ostatnich słów drgnął jak
rumak spięty ostrogą i chciał coś powiedzieć, ale Syn boży chodząc wokół
niego mówił dalej, coraz donośniejszym
tonem:
— Już kiedy mówiłeś o zbawieniu, wydał mi się
ten pomysł nieco dziwny, biorąc pod uwagę twoje nieograniczone możliwości. Ale przekonałeś
mnie, iż nie mam racji! Kiedy powiedziałeś o odkupieniu, pomyślałem, iż
jest to dość pokrętne tłumaczenie, ale niech tam — nie będę się czepiał!
Chyba wiesz co robisz!? Ale kiedy mi mówisz o sposobie złożenia tej ofiary — przestaje mi się to podobać całkowicie! Mało tego — wydaje mi się to
całkowitym bezsensem: Ty, składasz ofiarę ze mnie swemu stworzeniu?! I ta
ofiara ze mnie, złożona samemu sobie — no, bo chyba nie ludziom — ma
zadowolić cię do tego stopnia, że przebaczysz im wszystkie winy i grzechy?
Chciałbym wiedzieć, który to ojciec będzie usatysfakcjonowany ze śmierci
swego syna?! Nie mówiąc już o aspektach logicznych tego pomysłu; Bóg Ojciec
składa ofiarę ze swego Syna — czyli z siebie, bo przecież jesteśmy jednością — przed samym sobą, by przebłagać nią siebie /jako Stwórcę/, za swe
nieudane dzieło człowieka! Gdzie tu sens i logika?! Wytłumacz mi bo nie
rozumiem, jaka jest zależność pomiędzy tą ofiarą, a postępowaniem ludzi?
Czy jesteś pewien, iż po tym akcie ludzie naprawdę staną się lepsi? W jaki
sposób to na nich ma wpłynąć, aby chcieli zmienić swoje życie? Doprawdy
nie rozumiem,… Może ja nie jestem ekspertem od zbawienia ludzi, ale wierz mi
Ojcze — zrobiłbym to w zupełnie inny sposób — chociaż może nie tak
efektowny! — dodaje z przekąsem.
Włosy
ma w nieładzie, na czole i policzkach perlą mu się krople potu, a oczy płoną
gorączką. Mówi z wyrzutem:
-
Czy możesz mi Ojcze wytłumaczyć dlaczego chcesz, aby w taki sposób to się
odbyło? Co według ciebie przemawia za tym, iż wybrałeś właśnie taką
koncepcję spośród mnóstwa innych?
Klęka u stóp Boga i kładzie mu ręce na jego dłoniach, szukając swym spojrzeniem
jego wzroku. Ale Stwórca unika jego oczu. Patrzy w dal ponad jego głową. Kładzie
rękę na włosach Syna i zaczyna bezwiednie go głaskać, a potem mówi nie
patrząc mu w oczy:
-
Nie mogę udzielić ci odpowiedzi na te pytania, mój synu,… Może kiedyś sam
zrozumiesz moje pobudki. Teraz musisz mi zaufać i uwierzyć, iż jest to
konieczne.
Syn
boży pochylił nisko głowę, mówiąc cicho:
-
No cóż, skoro tak postanowiłeś? Twoja wola się liczy, nie moja. — Podnosi
się i chce odejść, jednak po chwili wahania odwraca się i mówi drżącym głosem:
-
Czy jesteś Ojcze całkowicie pewien, iż po tej mojej ofierze, po tym
odkupieniu — jak to nazywasz — ludzie staną się lepsi i mądrzejsi? czy
przynajmniej ci, którzy w to uwierzą — jak mówisz — będą dobrzy dla
innych, wrażliwi na czyjeś cierpienie i krzywdę, miłosierni dla bliźnich?
czy przestaną oszukiwać i kłamać? czy przestaną bogacić się czyimś
kosztem, dążyć do władzy za wszelką cenę? zaprzestaną bezsensownej
gonitwy za bogactwem materialnym? czy przestaną zabijać się, grabić i mordować, skrycie i jawnie? czy przestaną masowo wybijać się w różnych
wojnach — najczęściej powołując się na ciebie? — przez chwilę czekał
na odpowiedź, ale ponieważ Bóg milczał, pytał dalej:
— A co będzie jeśli pomyliłeś się co do skuteczności tej ofiary i ludziom
ona nic nie da, prócz wykorzystania jej do zbudowania jeszcze jednego systemu władzy?
Do stworzenia nowej uprzywilejowanej kasty kapłanów, którzy w moim imieniu będą
rządzić się według własnych praw? Jeśli będzie ona tylko uprawomocnieniem
ich władzy depczącej wolność jednostki — to co
wtedy mi powiesz? Powiesz,
że chciałeś dobrze tylko ci nie wyszło?! — To pytanie wykrzyknął prosto w twarz Ojcu, ale Bóg siedział z kamienną miną, jedynie głęboki rumieniec
oblał mu twarz, aż po nasadę siwych włosów. Tymczasem Syn boży mówił
dalej: -
Zanim wyruszę na ziemię Ojcze, chciałbym abyś wiedział o jednym: zgadzam się
na odegranie tej żałosnej roli, choć nadal uważam to za anachronizm, za działanie
pozbawione sensu — biorąc pod uwagę twoje możliwości. I chociaż wcale nie
przekonałeś mnie o słuszności swojego postępowania, to jednak twój
ojcowski autorytet każe mi w to uwierzyć! Ale jeśli okaże się, iż nie miałeś
racji i moje przypuszczenia i obawy potwierdzą się — nigdy ci tego nie
wybaczę! Pamiętaj o tym! — odwrócił się na pięcie i już chciał odejść, lecz zatrzymały
go słowa:
— Poczekaj! Nie możesz tak odejść! — Stwórca wstał i podszedł
do Syna. Obrócił go ku sobie i uśmiechał się z taką miną, jakby chciał
powiedzieć: „No, no!… ale z ciebie uparciuch! jak nie prośbą to groźbą, ale wymusi na
ojcu, to czego chce!", a na głos powiedział: -
Widzę, że muszę powiedzieć ci prawdę,… — przyglądał mu się
zagadkowym wzrokiem, a Syn boży był tak zdumiony zmianą nastroju, iż nie mógł
wykrztusić z siebie ani słowa. Oparł głowę na piersi Ojca i poddawał się
tej wewnętrznej uldze jaka na niego spłynęła. Cieszyło go, iż nie rozstaną
się skłóceni. Bóg tymczasem mówił:
-
Tak Synu,… Masz intuicję co się zowie! Masz rację — ta twoja przyszła
ofiara na krzyżu nie spowoduje, iż człowiek stanie się lepszy; będą nadal
wojny, grabieże, mordy, walka o władzę nad światem, bezsensowna pogoń za
bogactwem, kradzieże i gwałty, a także obłuda, kłamstwo i fałsz! Człowiek
nie zmieni się ani na jotę! a nawet stanie się jeszcze gorszy!
Przyglądał
mu się dziwnym wzrokiem, a Syn boży nie śmiąc mu przerywać, słuchał z zapartym tchem.
-
Miałeś rację i co do tego, iż rzeczywiście twoja ofiara stanie się podstawą,
na której powstanie organizacja o potężnym systemie scentralizowanej władzy.
Władzy, która będzie miała ambicje do rządzenia całym światem. Władzy,
która w twoim imieniu podbijać będzie inne narody, nawracając je ogniem i mieczem, nazywając to niewinnie „ewangelizacją"! Organizacja, która
powstanie, rozpali tysiące stosów, paląc na nich ludzi, torturując ich,
odbierając im majątki, a także czynić będzie najpodlejsze rzeczy jakie człowiek
potrafi uczynić drugiemu człowiekowi. To wszystko będzie mój Synu,.. i będzie
to czynione w twoim imieniu. — Bóg przyglądał mu się uważnie, jakby był
ciekaw jego reakcji. Syn boży nie dowierzał własnym uszom: czy on dobrze słyszy?
wyjąkał przerażony:
-
To po co to wszystko Ojcze? skoro nic to ludziom nie da? Nie rozumiem już
teraz nic, a nic! — kręcił głową zdumiony.
-
Bo też nie dla ludzi ja to robię, Synu!
-
Nie dla ludzi? Jak to? Przecież mówiłeś,… a dla kogo? -
wyjąkał zaskoczony w najwyższym stopniu.
-
Dla ciebie kochany! Wyłącznie dla ciebie! — Bóg ujął go pod brodę i unosząc ku górze jego głowę, zajrzał mu głęboko w oczy.
Syn
boży wytrzymał to spojrzenie i spytał drżącym głosem:
-
Dla mnie? Jak mam to rozumieć?
-
Ten anachronizm — jak go nazwałeś — wymyśliłem po to, abyś mógł stać
się Bogiem! — patrzył zadowolony, jak jego oczy robią się okrągłe ze
zdziwienia.
-
Tak! tak! nie przesłyszałeś się! Zaledwie w trzy wieki po tej twojej
ofierze, zostaniesz Bogiem i to nie jakimś tam Synem bożym, podobnym Bogu, -
ale pełnoprawnym Bogiem, równym wielkością mnie! Czy potrafisz to sobie
wyobrazić, mój Synu? Czyż nie jest największą radością ojców, widzieć
synów takich jak oni sami? — zakończył sentencjonalnie.
Syn
boży słuchał tego z dziwną miną i przygaszonym wzrokiem. Milczał nie patrząc
na Ojca. A Stwórca mówił w zapale dalej, nie zauważając tej zmiany w jego
wyglądzie:
-
Ja musiałem bardzo długo i ciężko walczyć o władzę, o swoją wielkość!
pokonałem Baala i wielu innych, którzy też nie chcieli zrezygnować z władzy
nad ludźmi! Nie raz i nie dwa musiałem używać podstępu, aby osiągnąć
zamierzony cel,… jak na przykład wtedy, kiedy siostrę Baala — boginię
Anat — musiałem wziąć za żonę. Na szczęście reforma religijna Jozajasza
uwolniła mnie od tego mezaliansu. Było jeszcze wiele takich przykrych momentów w przeszłości, dlatego chciałem oszczędzić ci tego trudu. Pomyślałem,
iż znajdę sposób abyś łatwo i bez walki stał się Bogiem równym mnie.
Dlatego jednym z głównych warunków zbawienia będzie
wiara w ciebie jako Boga człowieka...
1 2 3 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 12-10-2003 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2790 |
|