Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.477.755 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 703 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Wanda Krzemińska i Piotr Nowak (red) - Przestrzenie informacji

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Uważam religię za dziecinną zabawkę, i twierdzę, że jedynym grzechem jest ignorancja".
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Soteriologiczny paradoks [2]
Autor tekstu:

Syn boży pokręcił głową z namysłem.

— A więc wracając do tematu,… pytałeś Ojcze, czy to nie jest warte tak wysokiej ofiary. Uważam, iż to można by rozwiązać zupełnie inaczej, bez jakiejkolwiek ofiary! Nie wiem z jakiej to zamierzchłej przeszłości wziąłeś ten sposób rozwiązania tych problemów, ale mnie wydaje się on anachronizmem! Lecz nie będę się upierał. Może się mylę. A jak będzie ta ofiara wyglądała, to znaczy sposób jej złożenia? — dodał po chwili. — Mam nadzieję, że nie każesz mnie spalić na stosie suchych drew, jak to dawniej bywało w zwyczaju? — spytał i roześmiał się głośno, zadowolony ze swego żartu.

Bóg spojrzał nań dzianym wzrokiem i cicho odrzekł:

— Nie! Nie zostaniesz spalony. Zostaniesz ukrzyżowany.

Syn boży, który mimo głośnego śmiechu usłyszał ciche słowa Ojca, aż zakrztusił się z wrażenia. Z szeroko otwartymi oczyma wyjąkał:

— To żart, prawda Ojcze? Chciałeś mnie nastraszyć, tak? No to ci się udało, a niech cię! Przez moment naprawdę się bałem! Zaiste muszę przyznać, iż masz dziwne poczucie humoru!

Patrzył na Ojca z taką miną, jakby oczekiwał, iż ten również się roześmieje i klepiąc go po plecach, przyzna się do żartu.

Ale Bóg był nad wyraz poważny i śmiech powoli zamarł na ustach jego Syna. Przełknął z trudem ślinę, a w jego oczach pojawiło się przerażenie i panika.

— Ojcze, chyba nie mówiłeś tego poważnie?! — łapie Boga za rękaw i potrząsa nim silnie. Ten wyswobadza się delikatnie z uścisku i mówi:

— Jak najbardziej poważnie, mój Synu.

Syn boży gwałtownie wstaje i gestykulując, mówi podniesionym głosem:

— Ale dlaczego tak?! Przecież masz nieograniczone możliwości! Skąd więc ten obłędny pomysł z ofiarowaniem mnie ludziom?! Przecież możesz ułożyć napis z gwiazd na niebie, aby się ludzie opamiętali, możesz uczynić, iż wszyscy ludzie na ziemi jednocześnie otrzymają twoje przesłanie, możesz uczynić mnóstwo innych cudownych znaków, aby zakomunikować im swą wolę, tak aby uwierzyli, że to Bóg do nich przemawia! Możesz ponoć wszystko! Dlaczego z tysiąca możliwych rodzajów zbawienia ludzi — ty wybrałeś ten najgłupszy, najbardziej bezsensowny i najbardziej okrutny? Dlaczego Ojcze?!, czyżbyś mnie nienawidził?!

Stwórca siedział nie odzywając się, a jego spojrzenie było nieobecne. Jedynie na dźwięk ostatnich słów drgnął jak rumak spięty ostrogą i chciał coś powiedzieć, ale Syn boży chodząc wokół niego mówił dalej, coraz donośniejszym tonem:

— Już kiedy mówiłeś o zbawieniu, wydał mi się ten pomysł nieco dziwny, biorąc pod uwagę twoje nieograniczone możliwości. Ale przekonałeś mnie, iż nie mam racji! Kiedy powiedziałeś o odkupieniu, pomyślałem, iż jest to dość pokrętne tłumaczenie, ale niech tam — nie będę się czepiał! Chyba wiesz co robisz!? Ale kiedy mi mówisz o sposobie złożenia tej ofiary — przestaje mi się to podobać całkowicie! Mało tego — wydaje mi się to całkowitym bezsensem: Ty, składasz ofiarę ze mnie swemu stworzeniu?! I ta ofiara ze mnie, złożona samemu sobie — no, bo chyba nie ludziom — ma zadowolić cię do tego stopnia, że przebaczysz im wszystkie winy i grzechy? Chciałbym wiedzieć, który to ojciec będzie usatysfakcjonowany ze śmierci swego syna?! Nie mówiąc już o aspektach logicznych tego pomysłu; Bóg Ojciec składa ofiarę ze swego Syna — czyli z siebie, bo przecież jesteśmy jednością — przed samym sobą, by przebłagać nią siebie /jako Stwórcę/, za swe nieudane dzieło człowieka! Gdzie tu sens i logika?! Wytłumacz mi bo nie rozumiem, jaka jest zależność pomiędzy tą ofiarą, a postępowaniem ludzi? Czy jesteś pewien, iż po tym akcie ludzie naprawdę staną się lepsi? W jaki sposób to na nich ma wpłynąć, aby chcieli zmienić swoje życie? Doprawdy nie rozumiem,… Może ja nie jestem ekspertem od zbawienia ludzi, ale wierz mi Ojcze — zrobiłbym to w zupełnie inny sposób — chociaż może nie tak efektowny! — dodaje z przekąsem.

Włosy ma w nieładzie, na czole i policzkach perlą mu się krople potu, a oczy płoną gorączką. Mówi z wyrzutem:

- Czy możesz mi Ojcze wytłumaczyć dlaczego chcesz, aby w taki sposób to się odbyło? Co według ciebie przemawia za tym, iż wybrałeś właśnie taką koncepcję spośród mnóstwa innych?

Klęka u stóp Boga i kładzie mu ręce na jego dłoniach, szukając swym spojrzeniem jego wzroku. Ale Stwórca unika jego oczu. Patrzy w dal ponad jego głową. Kładzie rękę na włosach Syna i zaczyna bezwiednie go głaskać, a potem mówi nie patrząc mu w oczy:

- Nie mogę udzielić ci odpowiedzi na te pytania, mój synu,… Może kiedyś sam zrozumiesz moje pobudki. Teraz musisz mi zaufać i uwierzyć, iż jest to konieczne.

Syn boży pochylił nisko głowę, mówiąc cicho:

- No cóż, skoro tak postanowiłeś? Twoja wola się liczy, nie moja. — Podnosi się i chce odejść, jednak po chwili wahania odwraca się i mówi drżącym głosem: - Czy jesteś Ojcze całkowicie pewien, iż po tej mojej ofierze, po tym odkupieniu — jak to nazywasz — ludzie staną się lepsi i mądrzejsi? czy przynajmniej ci, którzy w to uwierzą — jak mówisz — będą dobrzy dla innych, wrażliwi na czyjeś cierpienie i krzywdę, miłosierni dla bliźnich? czy przestaną oszukiwać i kłamać? czy przestaną bogacić się czyimś kosztem, dążyć do władzy za wszelką cenę? zaprzestaną bezsensownej gonitwy za bogactwem materialnym? czy przestaną zabijać się, grabić i mordować, skrycie i jawnie? czy przestaną masowo wybijać się w różnych wojnach — najczęściej powołując się na ciebie? — przez chwilę czekał na odpowiedź, ale ponieważ Bóg milczał, pytał dalej: — A co będzie jeśli pomyliłeś się co do skuteczności tej ofiary i ludziom ona nic nie da, prócz wykorzystania jej do zbudowania jeszcze jednego systemu władzy? Do stworzenia nowej uprzywilejowanej kasty kapłanów, którzy w moim imieniu będą rządzić się według własnych praw? Jeśli będzie ona tylko uprawomocnieniem ich władzy depczącej wolność jednostki — to co wtedy mi powiesz? Powiesz, że chciałeś dobrze tylko ci nie wyszło?! — To pytanie wykrzyknął prosto w twarz Ojcu, ale Bóg siedział z kamienną miną, jedynie głęboki rumieniec oblał mu twarz, aż po nasadę siwych włosów. Tymczasem Syn boży mówił dalej: - Zanim wyruszę na ziemię Ojcze, chciałbym abyś wiedział o jednym: zgadzam się na odegranie tej żałosnej roli, choć nadal uważam to za anachronizm, za działanie pozbawione sensu — biorąc pod uwagę twoje możliwości. I chociaż wcale nie przekonałeś mnie o słuszności swojego postępowania, to jednak twój ojcowski autorytet każe mi w to uwierzyć! Ale jeśli okaże się, iż nie miałeś racji i moje przypuszczenia i obawy potwierdzą się — nigdy ci tego nie wybaczę! Pamiętaj o tym! — odwrócił się na pięcie i już chciał odejść, lecz zatrzymały go słowa: 

— Poczekaj! Nie możesz tak odejść! — Stwórca wstał i podszedł do Syna. Obrócił go ku sobie i uśmiechał się z taką miną, jakby chciał powiedzieć: „No, no!… ale z ciebie uparciuch! jak nie prośbą to groźbą, ale wymusi na ojcu, to czego chce!", a na głos powiedział: - Widzę, że muszę powiedzieć ci prawdę,… — przyglądał mu się zagadkowym wzrokiem, a Syn boży był tak zdumiony zmianą nastroju, iż nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa. Oparł głowę na piersi Ojca i poddawał się tej wewnętrznej uldze jaka na niego spłynęła. Cieszyło go, iż nie rozstaną się skłóceni. Bóg tymczasem mówił: - Tak Synu,… Masz intuicję co się zowie! Masz rację — ta twoja przyszła ofiara na krzyżu nie spowoduje, iż człowiek stanie się lepszy; będą nadal wojny, grabieże, mordy, walka o władzę nad światem, bezsensowna pogoń za bogactwem, kradzieże i gwałty, a także obłuda, kłamstwo i fałsz! Człowiek nie zmieni się ani na jotę! a nawet stanie się jeszcze gorszy!

Przyglądał mu się dziwnym wzrokiem, a Syn boży nie śmiąc mu przerywać, słuchał z zapartym tchem.

- Miałeś rację i co do tego, iż rzeczywiście twoja ofiara stanie się podstawą, na której powstanie organizacja o potężnym systemie scentralizowanej władzy. Władzy, która będzie miała ambicje do rządzenia całym światem. Władzy, która w twoim imieniu podbijać będzie inne narody, nawracając je ogniem i mieczem, nazywając to niewinnie „ewangelizacją"! Organizacja, która powstanie, rozpali tysiące stosów, paląc na nich ludzi, torturując ich, odbierając im majątki, a także czynić będzie najpodlejsze rzeczy jakie człowiek potrafi uczynić drugiemu człowiekowi. To wszystko będzie mój Synu,.. i będzie to czynione w twoim imieniu. — Bóg przyglądał mu się uważnie, jakby był ciekaw jego reakcji. Syn boży nie dowierzał własnym uszom: czy on dobrze słyszy? wyjąkał przerażony:

- To po co to wszystko Ojcze? skoro nic to ludziom nie da? Nie rozumiem już teraz nic, a nic! — kręcił głową zdumiony.

- Bo też nie dla ludzi ja to robię, Synu!

- Nie dla ludzi? Jak to? Przecież mówiłeś,… a dla kogo? - wyjąkał zaskoczony w najwyższym stopniu.

- Dla ciebie kochany! Wyłącznie dla ciebie! — Bóg ujął go pod brodę i unosząc ku górze jego głowę, zajrzał mu głęboko w oczy.

Syn boży wytrzymał to spojrzenie i spytał drżącym głosem:

- Dla mnie? Jak mam to rozumieć?

- Ten anachronizm — jak go nazwałeś — wymyśliłem po to, abyś mógł stać się Bogiem! — patrzył zadowolony, jak jego oczy robią się okrągłe ze zdziwienia. - Tak! tak! nie przesłyszałeś się! Zaledwie w trzy wieki po tej twojej ofierze, zostaniesz Bogiem i to nie jakimś tam Synem bożym, podobnym Bogu, - ale pełnoprawnym Bogiem, równym wielkością mnie! Czy potrafisz to sobie wyobrazić, mój Synu? Czyż nie jest największą radością ojców, widzieć synów takich jak oni sami? — zakończył sentencjonalnie.

Syn boży słuchał tego z dziwną miną i przygaszonym wzrokiem. Milczał nie patrząc na Ojca. A Stwórca mówił w zapale dalej, nie zauważając tej zmiany w jego wyglądzie:

- Ja musiałem bardzo długo i ciężko walczyć o władzę, o swoją wielkość! pokonałem Baala i wielu innych, którzy też nie chcieli zrezygnować z władzy nad ludźmi! Nie raz i nie dwa musiałem używać podstępu, aby osiągnąć zamierzony cel,… jak na przykład wtedy, kiedy siostrę Baala — boginię Anat — musiałem wziąć za żonę. Na szczęście reforma religijna Jozajasza uwolniła mnie od tego mezaliansu. Było jeszcze wiele takich przykrych momentów w przeszłości, dlatego chciałem oszczędzić ci tego trudu. Pomyślałem, iż znajdę sposób abyś łatwo i bez walki stał się Bogiem równym mnie. Dlatego jednym z głównych warunków zbawienia będzie wiara w ciebie jako Boga człowieka...


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Straszliwe skutki upadku moralności
Syn marnotrawny, czyli jak daleko pada jabłko od jabłoni?


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 12-10-2003 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2790 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365