Nauka » Nierzetelność naukowa
Profesorski plagiat przed sądem Autor tekstu: Marek Wroński
Paul Boudreau był kierownikiem Działu Kontroli Produkcji firmy
Nortel, gdzie wytwarzano komputerowe układy scalone. W 1988 rozpoczął
wieczorowe studia magisterskie na Wydziale Administracji Uniwersytetu w Ottawie. Na III roku studiów wybrał przedmiot wytwarzanie
elektronicznych układów scalonych. Zajęcia prowadził prof. Jim-Ming
Lin. Polegały one na cotygodniowych konsultacjach. Do zaliczenia
konieczne było napisanie pracy semestralnej. Boudreau wybrał temat
„Produkcja układów scalonych do telefonów". Przeanalizował cykl
produkcji w dwóch zakładach swojej firmy, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego
tak się one różnią. Odkrył, że główną przyczyną jest nieterminowa
dostawa materiałów. Pracę oddał profesorowi w sierpniu 1991 w maszynopisie oraz na dyskietce (bez wykresów i tabel). Dostał
zaliczenie i o pracy zapomniał. We wrześniu 1992 natknął się w księgarni na skrypt
prof. Lina. Była
tam jego praca, ale bez podanego nazwiska. Dowiedział się także, że
prof. Lin zgłosił tę pracę na konferencję w Nowym Orleanie. Tytuł był
inny, ale tekst identyczny. Brakowało wykresów i tabel. Jako autorzy
widnieli: prof. Lin oraz prof. Chang z Michigan.
Oburzony Boudreau złożył pisemną skargę dziekanowi,
iż prof. Lin
popełnił plagiat, zarówno w skrypcie, jak i w doniesieniu
konferencyjnym. Zażądał spotkania z profesorem. Ten ostatni po powrocie z konferencji zadzwonił do niego wspominając, iż planuje pracę Boudreau
opublikować.
Na początku grudnia 1992 od dziekana przyszło pismo,
że po
przeprowadzeniu dochodzenia jasne jest, iż prof. Lin popełnił błąd,
„zapominając" o jego nazwisku w doniesieniu konferencyjnym. Jednak błąd
naprawił, kiedy podczas wygłaszania referatu w Nowym Orleanie
wspomniał, iż współautorem jest student. Zwrócono profesorowi uwagę,
aby w przyszłości był bardziej uważny. Na zarzut plagiatu dziekan nie
zareagował.
W 1993 Paul Boudreau otrzymał dyplom ukończenia
studiów
magisterskich.
W kolejnym wydaniu skryptu nazwisko byłego studenta
już się
pojawiło, ale zapisane błędnie. Błędnie wydrukowano je także w tomie
prac z konferencji. Mocno poirytowany Boudreau zdecydował się sprawę
oddać do sądu. Na początku marca 1997 niecodzienny proces o plagiat
stanął na wokandzie. Współoskarżonym był też uniwersytet, który wydał
skrypt.
44-letni Lin oświadczył, że czuje się pełnoprawnym
współautorem
pracy i nie jest plagiatorem. To on był pomysłodawcą tematu oraz włożył
wiele wysiłku w poprawę pracy. Wcześniej uzgodnił ze studentem, że
pracę razem wydrukują. Pominięcie nazwiska tłumaczył nawałem spraw
bieżących. Maszynopis miał trafić do studenta do aprobaty, jednak
sekretarka, bez jego wiedzy, wysłała maszynopis do komitetu
organizacyjnego konferencji. Nazwisko prof. Changa dodał, bowiem w czerwcu 1991 konsultował z nim zawartość pracy pocztą elektroniczną.
Nie potrafił wyjaśnić, jak to się stało, że usunął nazwisko studenta z wydrukowanej kopii pracy.
Z kolei 45-letni Boudreau zaprzeczył, jakoby prof.
Lin przyczynił
się do powstania pracy. To on sam wymyślił temat i zrealizował
wszystkie badania, wykorzystując fakt, iż był kierownikiem i miał
dostęp do danych. Profesor zupełnie nie orientował się w tym, co on
robi i musiał go przyprowadzić na halę produkcyjną, aby ten pojął sens
badań. Poprawki, jakie mu zasugerowano, były nieznaczne i ograniczyły
się do bardziej ogólnego opisania tematu. O zgłoszeniu pracy na
konferencję nie wiedział, a o zamiarze publikacji profesor wspomniał na
początku semestru, mówiąc tylko: — Jak praca będzie dobra, to może ją
się da gdzieś do druku. Później nigdy już nie poruszył sprawy
publikacji. O konsultacjach prof. Changa nie miał pojęcia. Czuje się
oburzony, że profesor Lin bez skrupułów wykorzystał jego pracę. Nawet
we wniosku profesorskim podał, iż sam zaplanował badania, sam zebrał
dane w zakładach i sam tę pracę napisał. Uczelnia na skargę nie
zareagowała.
Pytany przez sąd Lin potwierdził, iż skłamał we
wniosku
profesorskim, gdy opisywał swój wkład pracy w publikację.
Przesłuchiwany dziekan, prof. Jean Louis Malouin, utrzymywał, że
uczelnia zbadała sprawę nie znajdując podstaw do zarzucenia plagiatu. W dobrej wierze przyjęto wyjaśnienia profesora i potraktowano sprawę jako
błąd, który został skorygowany.
Wydając wyrok sędzia Metivier uznała prof. Lina za
winnego
zarzucanego plagiatu. Nakazano zapłacić na rzecz Boudreau 7500 dolarów
odszkodowania. Zasądzono jednocześnie od profesora i władz
uniwersyteckich zwrot kosztów sądowych byłemu studentowi.
Uzasadniając decyzję sędzia stwierdziła, iż władze
uniwersyteckie
zachowały się nagannie. Nie podjęły żadnych kroków dyscyplinujących
prof. Lina. Uniwersytet ponosi pełną odpowiedzialność za przestrzeganie
obowiązujących przepisów prawa. Uczelnia ma prawny obowiązek chronić
studentów przed działaniami zatrudnionych przez siebie profesorów. Brak
reakcji uniwersytetu w takich przypadkach jest nie do zaakceptowania.
Niecodzienny wyrok odbił się szerokim echem w uczelniach. Studenci
przyjęli go z zadowoleniem i satysfakcją.
Paul Boudreau po procesie oświadczył, iż nie ma
pretensji do prof.
Lina. Chciał mu jednak dać nauczkę, bowiem, jak zorientował się z rozmów z kolegami, podobnych spraw jest znacznie więcej. Studenci dotąd
byli bezbronni wobec „rabunków" dokonywanych przez wykładowców i nikt
nie chciał stanąć w ich obronie.
Rzecznik uczelni w wywiadzie prasowym stwierdził, iż
komentarz
sędziego skłonił go do uważnego zrewidowania dotychczasowych procedur.
Prof. Jim-Ming Lin poprosił o kilkumiesięczny urlop
bezpłatny, z którego już nie wrócił na uczelnię.
[Tekst ukazał się wcześniej w Forum
Akademickim, nr 3/2002]
« Nierzetelność naukowa (Publikacja: 21-03-2004 )
Marek Wroński Doktor medycyny. Lekarz mieszkający w Nowym Jorku. Zajmuje się problemem oszustw naukowych w Polsce i na świecie. Autor będzie wdzięczny każdemu za informacje o konkretnych tego typu przypadkach w środowisku naukowym i akademickim (gwarantowana pełna dyskrecja). Liczba tekstów na portalu: 22 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Afirmatywna habilitacja na AGH | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3315 |