|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Dialog nauki i religii [4] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Nie jest to oczywiście żadną specyfiką współczesności,
lecz odgrzewaniem tradycji scholastycznych. Nowością jest zapewne język
teologii, który zabierając głos w sprawach stosunku do nauki na ogół mówi
już w tonie bez pogardy i przesadnej wyższości. Jednym z przejawów tych
pojednawczych zabiegów była konferencja (controversial conference) pod
hasłem „Kosmiczne pytania" zorganizowana w połowie kwietnia 1999 r. przez
Amerykańskie Towarzystwo Popierania Nauk w waszyngtońskim Narodowym Muzeum
Historii Naturalnej (warto zaznaczyć, że konferencja była finansowana przez
Fundację Templetona). "Był to, ogólnie rzecz biorąc, dialog przesycony
duchem wzajemnej tolerancji i życzliwości, jakiej dwie zaangażowane strony
nie okazywały sobie chyba przez jakieś 300 ostatnich lat. Nastrój pojednania i szacunku w tej duchowo-intelektualnej debacie osiągnął, prawdę mówiąc,
takie nasilenie, że niektórzy jej uczestnicy, o bardziej radykalnych poglądach,
manifestować zaczęli ostentacyjne znudzenie." (Szymborski). Do tej pory odbyło się wiele podobnych konferencji,
seminariów, „forów dialogu" i innych inicjatyw — którymi bardziej
zainteresowana jest strona kościelna — służących niwelowaniu barier i antagonizmów między nauką i wiarą (np. spotkania w Castel Gandolfo). O jednej z takich konferencji, która odbyła się na Słowacji, pisał w Tygodniku
Powszechnym dr Romualdas Kasuba — wykładowca matematyki, który awansował
na katechetę: "Z zawodu jestem matematykiem, wieloletnim wykładowcom
przedmiotów ścisłych na Uniwersytecie Wileńskim, a od dziesięciu lat także
nauk katechetycznych w szkołach podstawowych i gimnazjach wileńskich" -
pisze doktor Kasuba. "Kiedy otrzymałem zaproszenie na konferencję naukową
do niedawno otwartego uniwersytetu katolickiego w Ružomberoku na Słowacji,
zrozumiałem, że muszę tam być. Poza normalnym wykładem z zadaniami
matematycznymi zaproponowałem też inny, dotyczący stosunków między wiarą a matematyką. Na pierwszy temat gospodarze zgodzili się bez oporów, na drugi
nie bez oporów, co można zrozumieć bo materiał wykładu nie należy do łatwych."
W tym miejscu przypominają się niepochlebne opinie o matematykach św.
Augustyna, oraz kazanie z 21 grudnia 1614 r., które
wygłosił brat Ceccini, przeciw wszystkim matematykom i matematyce, będącej
dziełem diabła i powodem wszystkich herezji. Dyskusja nie była najwidoczniej
zbyt lekka i optymistyczna, gdyż dr Kasuba kończy swój list, pisząc: "Dyskusja
trwała prawie 2 godziny i raz jeszcze dowiodła, jak wielka jest potrzeba rozmów o relacjach między nauką i wiarą." [ 13 ]
No i wreszcie: dialog i pojednanie mogą się po prostu opłacać.
Bardziej niż jakiekolwiek odkrycia naukowe… 18 maja 1999 New York Times zasugerował,
że zgodę między religią i nauką można kupić. Jako dowód na to porównano
wartość pieniężną Nagrody Nobla za osiągnięcia naukowe i Nagrody
Templetona za Postęp w Dziedzinie Religii. I tak za postęp naukowy wynosiła
ona w poprzednim roku 979 tys. dol., a za postęp religijny — 1,24 mln dol.!
Szczęśliwym twórcą religijnego postępu który zainkasował tę kwotę był
Ian Barbor, fizyk-teolog, który skomponował kilka pojednawczych książek o nauce i religii.
Nie znaczy to jednak, że pogodzenie zostało dokonane, a sprzeczności zażegnane. Religia jest bowiem uzgadnialna z nauką, ale nie
zgodna. Od kilku lat istnieje ponadto niezwykle poważna możliwość
zantagonizowania nauki z religią, lecz nie z jedną konkretną, lecz ze
wszystkimi, zarówno religiami jak i „drogami duchowego poznania". Przyczyna
ta nazywa się neuroteologia i nabrała rozpędu około 1998 r., jako odgałęzienie
neurologii.
Pozorny konflikt czyli sztukowanie konsensusu
Trendy koncyliacyjne uzewnętrzniane w organizowaniu licznych wspólnych konferencji świata nauki i religii nie
znajdują swego głębokiego podtekstu wyrażającego się w postawach naukowców.
Mimo często słyszanych zapewnień, że nauka i religia pozostają w konflikcie
pozornym, świat naukowy jest niepokojąco niereligijny i ateistyczny.
Jak to wytłumaczyć? Rzecz niebywale trudna, ale są próby: uprawianie nauki
wbija w intelektualną pychę, wyjątkowy nonkonformizm, wyjątkowa szczerość w wypełnianiu ankiet, oddziaływanie środowiska (błędne koło), moda, itd.,
etc. Z drugiej strony podważa się często intelektualne podłoże
ateistycznych przekonań naukowców, doszukując się przyczyn w pobudkach
irracjonalnych. Przemożna chęć dopełnienia doktryny bezkonfliktowości nauki i religii, sprawia czasami, iż w dowodzeniu pozorów konfliktu apologeci
dopuszczają się manipulacji, cytują nieuczciwie lub wybiórczo, bądź
mistyfikują fakty.
Ofiarą takiej argumentacji padł np. Leopold
Infeld [ 14 ],
wybitny polski fizyk teoretyk, który współpracował m.in. z Einsteinem w Princeton. W książce Religia i ja pisał m.in.: "Jakżeż
się to dzieje, zastanawiałem się często, że wielu naukowców, przyrodników,
fizyków jest religijnych? (...) Nie sądzę, aby istniała racjonalna odpowiedź
na to pytanie. Sprawy religii są na ogół zamknięte w szufladach mózgowych i trudny jest do nich dostęp. Jako młody człowiek próbowałem niejednokrotnie
dyskusji na ten temat. Przechodziły one z natury rzeczy w sferę emocjonalną, w której argumenty rozumowe zawodzą. Teraz dyskusji takich nie podjąłbym.
Rozumiem bowiem, że obydwa zdania: „Bóg istnieje" oraz „Bóg
nie istnieje" są pustymi zdaniami bez treści racjonalnej. Poza tym wiek
oraz współpraca z Einsteinem nauczyły mnie tolerancji dla cudzych poglądów.
(...) Pragnę, aby w okresie, kiedy nietolerancja religijna się zwiększa, moje
stanowisko ateistyczne było tolerowane."
Jego ateizm miał wyraźny podtekst racjonalnego myślenia i rozważania tej kwestii o czym świadczy zresztą sama książka. W innym
miejscu pisał, że z boga po prostu wyrósł, idea ta nie zaspokajała jego
intelektualnych aspiracji i wydawała mu się naiwna. Tymczasem w książce
pt. Tajemnice istnienia. Filozoficzne odpowiedzi na najważniejsze
pytania Tadeusza Rutowskiego (promowanej przez jeden z największych serwisów
katolickich: Katolik.pl, w dziale Apologetyka-Ateizm), gdzie znajdujemy rozdział
pt. „Ważniejsze źródła dzisiejszego ateizmu", par. 5: „Pozorny
konflikt nauki z wiarą", autor posługując się wypowiedziami (pozornymi)
Infelda argumentuje na rzecz irracjonalnych pobudek ateizmu naukowców. Jest to
bardzo „postępowo" zredagowana praca dla katolickiej inteligencji. Autor
postawił tezę o irracjonalnym podłożu ateizmu, po czym pisze: „Dla
ilustracji przytoczmy tu wypowiedź wybitnego fizyka Leopolda Infelda, który w książce
Religia i ja, Warszawa 1962, usprawiedliwia swój ateizm wydarzeniami z dzieciństwa…".
Tak więc Infeld, który nie raz ani nie dwa uzasadniał swoją postawę
czynnikami racjonalnymi, mówił, że chciał o tym dyskutować racjonalnie, ale
jego argumenty rozbijały się o emocje, posłużył teraz jako przykład
irracjonalizmu naukowców w kwestiach religijnych! Po tym zdaniu widzimy
zesztukowany fragment wypowiedzi Infelda, z której wynika taki oto sens: Kostki
modlitewne męczyły mnie coraz bardziej; pewnego dnia byłem chory i modlitwa
zdawała mi się bezsensowna; po raz pierwszy się nie modliłem; to był początek; w boże narodzenie ojciec zobaczył kurz na moich przyrządach modlitewnych i czerwony ze zdenerwowania zaczął mnie masakrować; i tak zostałem ateistą.
Autor kończy ten wywód: "To wydarzenie jest jeszcze jednym
potwierdzeniem, że na poglądy — nawet naukowców — mają wpływ także
czynniki pozaracjonalne". Niestety żadnego innego argumentu nie mogliśmy
poznać, oprócz insynuacji odnośnie Infelda. Faktycznie został on przez ojca
pobity wówczas kiedy ten się połapał, że jego syn dawno już nie odmawia
modlitw. Ale Infeld już wcześniej przestał wierzyć, a dlaczego — to podawał,
ale autor uznał, że lepiej zataić te uzasadnienia przez czytelnikami. Aby
czasem nie zaczęli podejrzewać, że myślenie rodzi niewiarę...
Najczęściej jednak mistyfikuje
się prawdziwe dzieje konfliktu nauki i religii i wzajemnego oddziaływania tych
sfer życia na siebie. Często wśród argumentów tego typu słyszy się
zwłaszcza o ochronie starożytnych ksiąg, powstaniu uniwersytetów, czy o wynalazkach i odkryciach, których dokonywali duchowni. Wszystkie te kwestie
muszą być odrzucone, gdyż z całą pewnością nie są argumentami na rzecz
pozytywnego wpływu Kościoła na naukę.
Po pierwsze przechowywanie i przepisywanie starożytnych
ksiąg zostało zrównoważone i przygniecione postępowaniem destruktywnym w tej kwestii. Ponadto w rękopisach nierzadko pojawiały się zakonne
interpolacje i zniekształcenia, a te które zbyt daleko odbiegały od dogmatu,
nie mogły się uchować. Nieco lepiej sprawa wyglądała na Wschodzie Europy, w Bizancjum, i u Arabów. Gdyby nie Arabowie zapewne nigdy nie poznalibyśmy
dorobku Arystotelesa, który zajmował u nich miejsce szczególne, Platona znamy
dzięki Bizancjum. W Bizancjum szkoła zachowała swój antyczny charakter. To z Bizancjum właśnie humanizm będzie odkrywał dawne kodeksy z rękopisami wielu
autorów starożytnych, o których Zachód dawno zapomniał.
Po drugie: uniwersytety. Można jedynie mówić, że
Kościół miał nad nimi władze, nie zaś o tym, że ma zasługę utworzeniu
tego typu szkolnictwa. Uczelnie państwowe narodziły się już za dominatu
rzymskiego. Były to "regularne uczelnie prawnicze ze stałą obsadą
profesorską i ustalonymi programami nauczania" [ 15 ]. W okresie hellenistycznym (w Rzymie od czasów Nerona) funkcje publicznych szkół
średnich pełniły gimnazjony (gimnazja). [Zob. więcej: Najstarszy na świecie uniwersytet w Aleksandrii odkryty przez polskich archeologów.] Państwowe nauczanie rozwinęłoby się
znacznie szybciej gdyby Rzym dalej trwał. Wpływ barbarzyństwa, ale i chrześcijaństwa,
zahamował ten rozwój na wiele wieków. Należy pamiętać m.in. o splądrowaniu i spaleniu Musejonu i Serapejonu w 391 r., zamknięciu Akademii Platońskiej, "ostatniego
przyczółka filozofii helleńskiej, myśli wolnej" (Reinach) w 529 r.,
czy o zniszczeniu Biblioteki Aleksandryjskiej w 642 r. W XII w. zaczęły się w Europie rozwijać uniwersytety. Na uczelnie średniowieczne Kościół wywierał
jednak zgubny wpływ. Wszędzie zapanowała teologia, ze swymi mętnymi naukami,
dusząc lub wykoślawiając racjonalne myślenie, często w zarodku.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 13 ] Dr R. Kasuba, „Fides et
ratio na Słowacji", Tygodnik Powszechny, nr 43, 27 X 2002. [ 14 ] Leopold Infeld — prof. uniw. w Toronto, od 1950 — Uniw. Warsz.; od 1952 czł. PAN i wielu zagr.
akad. nauk oraz towarzystw nauk.; 1936-38 współpracował z A. Einsteinem w Institute for Advanced Study w Princeton; prace dotyczące gł. teorii względności;
książki popularnonauk. Nowe drogi nauki. Kwanty i materia (1933); Ewolucja
fizyki (1947, wspólnie z A. Einsteinem); był także publicystą i pisarzem
(Wybrańcy bogów 1950, Szkice z przeszłości 1964, Kordian, fizyka i ja
1967. [ 15 ] Kolańczyk, Prawo
rzymskie, s.71. « Nauka i religia (Publikacja: 29-04-2004 Ostatnia zmiana: 19-05-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3407 |
|