|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Świeckie religie » Kościół prawdosławny
Kościół prawdosławny w praktyce [1] Autor tekstu: Edward Piszczałka
Użyteczność kościoła
Kościół prawdosławny dobra i mądrości,
jest w pełni właściwym i tym samym najlepszym sposobem spełniania naszych
duchowych potrzeb kultowych — czyli potrzeb ich rozumienia, pojmowania i szanowania sacrum (boga), a negacji profanum (zła) — a więc dlatego, że
odnosi się to do sacrum i profanum rzeczywiście istniejących, czyli właściwie
do tego uprawnionych, a przy tym: mądrze. Kościół ten jest takim -
najlepszym — ponieważ nie posiada żadnych wad teoretycznych, realizacyjnych
ani skutkowych (jakiekolwiek jego wady nie są znane i wykazane), i dlatego, że
posiada naturalną predestynację do pełnego i powszechnego spełnienia naszych
celów ekumenicznych i faktycznie je spełnia (należy je tylko dostrzegać i odpowiednio uaktywnić).
Kościół mogą wyznawać wszyscy
ludzie — nie ma tu żadnych zastrzeżeń ani przeszkód ideowych, moralnych,
narodowych, czy kulturowych przedprawdosławnych.
Kościół
nie posiada żadnych odmian doktrynalnych, ponieważ ani nie jest możliwym ich
wyłanianie z niego, ani nigdy nie byłoby to potrzebne. — Jest tak dlatego,
ponieważ jego jedyna doktryna odnosi się do realnych i wszystkich obiektów
kultu prawdystycznie, i dopuszcza, jako jego ogólną prawidłowość, wszystkie
racjonalne formy, odmiany, postacie ich estymonegacji — tak najbardziej
indywidualne, jak i najbardziej popularne — zatem nie zachodzą tu ani przesłanki
ani logiczne możliwości jakichś modyfikacji. Każdy więc, według swoich
indywidualnych czy środowiskowych potrzeb kultowych, może określać własne
kompozycje uczuciowe i praktyczne spełniania tych potrzeb — i tak faktycznie
się dzieje. Mogą być one niekiedy nader odmienne w przeżywaniu wewnętrznym i w zewnętrznym obrazie ich praktykowania, co wynika ze specyfiki wykształtowanej
kultury, obyczajowości i upodobań danych środowisk, czy wrażliwości
osobistej, i nie przeczy istnieniu jednego dla wszystkich kościoła prawdosławnego — nie czyni je to odmianami doktrynalnymi, a subiektywnymi, sytuacyjnymi czy
warunkowymi sposobami ich spełniania, cały czas podług tej samej, jednej
doktryny.
Ponieważ
jego doktryna oparta jest tylko na realnej rzeczywistości i prawdzie o niej
wiadomej w danym czasie, to poznanie jakichkolwiek prawd nowych, stanowi kolejny
spójny element wzbogacający tę doktrynę, a nie jej przeczący i mogący
spowodować nową odmianę kultowych poglądów i praktyk kościelnych (co jest
stałą cechą kościołów imaginacyjnych, w postaci herezji, apostazji, czy
powszechnej niemoralności ich wyznawców — wynikających z powstających
awersji wobec zawartych w nich sprzeczności, naiwności, niewygodności i oczywistych złoczynności, i z niechęci do poddawania się im, lub skłania do
postaw uległych lecz obłudnych).
Z
tego powodu, że jak realnie wiadomo, życie ludzkie ma tylko jeden, ziemski
przebieg i trwanie, to nie należy spodziewać się jego ciągu dalszego, pośmiertnego
(ani wiecznie dobrego, ani wiecznie złego, ani powtarzalnego — a kultowe akty
odnoszące się do tego, są jałowym marnotrawstwem naszych uczuć, sił i działań) — i dlatego kościół prawdosławny nie posiada w tym względzie żadnych
wskazań, bo byłyby one tylko jeszcze jedną kultową złudną imaginacją. -
Natomiast można słusznie liczyć na uznanie i dobrą pamięć o nas, za naszą
mądrość i dobroć — na takie nasze trwanie pośmiertne: w duszach i pamięci
żyjących i potomnych, i w naszych dobrych dziełach pozostawionych po sobie.
Choć doskonała pożyteczność
jego postaci sprawia, iż jest on kościołem powszechnie praktykowanym -
lecz, paradoksalnie, nie z należytą świadomością tego, iż praktykowanie to
ma charakter kultowy, a inny, najczęściej określany mianem „tego, co świeckie",
co rozumiane jest jako dotyczące poza kultowej sfery ludzkiego życia. O takim
jego pojmowaniu zadecydował historyczny, niesłuszny podział spraw ludzkich na
kościelne (kultowe, religijne) i niekościelne (nie kultowe, laickie). Podział
obiektywnie niesłuszny, choć w owym czasie poniekąd zasadny: oddzielał to,
co rzeczywiste, realne, racjonalne, od tego, co duchowe (ukryte, niejasne,
niezrozumiałe dla niewtajemniczonych, nieprzeznaczone dla byle kogo) -
zasadność ta istnieje cały czas, a w opracowaniu tym jest spełniana podziałem
kultowości ludzkiej na imaginacyjną i racjonalną; nie na kultowość pozakultową i kultowość kultową… (jeszcze inaczej, na: pobożność bezbożną, i pobożność nabożną) co jest przecież nonsensem. — A więc
dotychczasowe, nie w pełni słuszne rozumienie i używanie pojęcia „świeckości",
należy rozumieć nie jako: sprawy nie dotyczące kultowości w ogóle — lecz
jako: nie dotyczące kultowości irracjonalnej, a dotyczące racjonalnej.
Wprawdzie kultowość racjonalna — inaczej: świecka — jest powszechną, ale dlatego, że funkcjonuje w niedostatecznie zauważalnym połączeniu czy pomieszaniu z kultowością
irracjonalną, kłopotacką tudzież dublowaniu czy zastępowaniu przez nią:
przesłania i pomniejsza to jej użyteczność w warunkach, które można by określić
jako „kultowo niehigieniczne czy chore". Co skutkuje tym, że stosowalność
kościoła i tego dobroczynność — czyli jego użyteczność — choć
powszechna i stała, jest pospolicie niedookreślona, niedoceniana i przez to
adekwatnie pomniejszona, niewykorzystywana. — Kultowy racjonalizm odczuwany,
stosowany i traktowany jest przez wielu jako mniej istotny i ważny, a zatem
duchowo mniej angażujący aniżeli kultowość imaginacyjna, uważana przez
nich za zdecydowanie ważniejszą. Ludzie — choć nie dotyczy to wszystkich — bardziej angażują się w kultowość wobec atrap bogów, czy zła,
uznawanych za prawdziwych, a więc w niejakim odwróceniu się od Boga
Rzeczywistego, od tego, co jest nam faktycznie dobre/m; w niedocenianiu tego i traktowaniu nienależycie poważnym i trafnym. — Skutkuje to dotychczasowym
trwałym nie tylko niedosytem kultowego zaspokojenia, ale i dość powszechną
chorowitością kultową, wypaczeniami a nawet zwyrodniałościami w kulturze
ludzkiej: złym traktowaniem samych siebie, swego życia, złym traktowaniem
innych ludzi, złem wzajemnie sobie wyrządzanym — przez tych, którzy polegają
na kultowych fałszach: uzasadniających to zło, skłaniających do jego
powodowania, usprawiedliwiających, a nawet łatwo rozgrzeszających z niego.
Oczywiście nie jest to szkodliwość totalna, lecz w wymiarach różnych, różnie
złych. — Wszystkich ludzi łączy jednak niewzruszone cenienie i dbałość o to, co dla wszystkich jest dobre, co jest nam dobrem — dzieli: różne,
subiektywne lub fałszywe uznawanie tego, co dobrem tym jest faktycznie i kłopotacka
praktyka okazywania tego, że ma się w tym jedynie słuszną rację, faktycznie
nie mając jej.
Taki
jest tego stan ogólnoludzki. Ale, składa się nań także kultura kultowa
przejawiana w sposób wyraźnie i zdecydowanie prawdosławny i mądrystyczny,
przez tych ludzi i środowiska, które poznały czy przynajmniej odczuły już
jej pożytek i z przekonaniem o nią dbają — przysparzając tym sobie większe
od innych zadowolenie i zdrowie kultowe.
Niechybnie do uzdrowienia i wzmocnienia ludzkiej kultowości przyczyniłoby się:
— pełne i powszechne ukazanie
faktu istnienia i istoty kościoła prawdosławnego, jego cech, odpowiednia
informacja o tym, celowa działalność misyjna propagująca go, dostarczająca
rzetelnej wiedzy kultowej; także systemowe kształcenie w tym zakresie;
— istnienie prawdosławnych gron
kościelnych — dla potrzebnych możności racjonalnego wspólnotowego spełniania
naszych kultowych potrzeb, tudzież korzystania z nich, z kultowych racjonalnych
posług; czynienie tego pod oficjalnym imieniem kościoła, dla wyraźnego
okazywania jego istnienia, a zatem możliwości korzystania z tego.
Istniejące odwrócenia ludzi od
Boga Rzeczywistego, a zwracanie się w stronę boskich atrap, nie świadczą
bynajmniej o ich bezbożności — choć po części nieracjonalnie, lecz są
oni i szczerze chcą być ludźmi dobrymi, pobożnymi, słusznymi, wartościowymi...
Dopóki ktoś nie miał możliwości jasnego poznania czy doświadczenia prawdy o bogu i złu (o boskich i szatańskich osobliwościach rzeczywistości człowieczej), o ludzkiej kultowości — nie można mu zarzucać tego, iż jest jej prostym
ignorantem, bezbożnikiem, niedoukiem. — Obecny, społecznie zróżnicowany
stan pojmowania i wiedzy o bogu oraz ludzkiej kultowości, wynika z naturalnego
historycznie-ewolucyjnego procesu formowania się sposobów pojmowania i traktowania tychże spraw; i z reguły obwarowania tego koniecznością ich
niezmieniania, niepodważania, niesprzeciwiania się im — tym samym trwania
zarówno w kultowej poprawności jak i błędach. Sprzyja temu utrwalenie się
dotychczasowych kłopotacząco-mądrystycznych — nie dość krytycznych i zdrowych — sentymentalnych przyzwyczajeń, przywiązania, tradycji, historii,
przeżyć, oczekiwań, i przekonań o byciu dobrze pobożnym: człowiekiem
odpowiedzialnym, poważnym, czułym na próby odwodzenia od „wiary
prawdziwej", bo „prawdziwie objawionej" (i dobrze znanej, oswojonej),
zatem słusznie wiernym jej, skorym do odporu jej krytyki, a nawet gotowym do
jej obrony, do walki za nią, także z nadzieją zapowiedzianych za to wszystko
honorów i nagród. — Lecz człowieczą naturalnością jest też nieodparta
potrzeba właściwego wybierania tego, co z podawanego jako całe dobro czy
prawda, jest w nim faktycznie, a poniechanie tego, co nim jednak nie jest -
wtedy, kiedy dowiemy się o tym. Dla wielu nie jest to takie oczywiste i proste,
bowiem jeżeli sprzeczne z wcześniejszymi przykazaniami i zobowiązaniami, to
bojaźliwie hamujące a nawet uniemożliwiające te wybory, przynajmniej na jakiś
czas: czas nabycia takich sił i woli, by zdecydowanie wyzwolić się z doskwierającego kłopotactwa kultowo-życiowego, z wpływów utrwalonych acz błędnych
kościołów, aby w pełni, bez kłopotackich oporów korzystać z kultowej
prawdy, posługiwać się nią w praktyce swego życia, dla dobrego zdrowia
duchowego, dla stosowności i pożyteczności życiowego postępowania i słusznego
zadowolenia z tego. Tym natomiast, którzy potrafią traktować to właściwie:
nie ulegać choć utrwalonym ale fałszywym wskazaniom, nieprzyzwoitym nakazom i naciskom, podchodzić do tego w sposób poznawczo obiektywny, swobodny,
prawdystyczny — którym sposób ten jest oczywisty i łatwy — skutkuje to
szybszym uzyskiwaniem dobrych kondycji kultowych, większą sprawnością i poprawnością życiowego postępowania, większym zadowoleniem z tego.
Dotychczasowe, w większości
imaginacyjne (fabularne) obrazy boga, wierzenie w niego, w nagrody za to, są
tak atrakcyjne, pociągające, zapewniające o spełnieniu chcianego,
upragnionego dobra, nagród za doznane cierpienia, krzywdy, niewygody, że z pewnym żalem i niepokojem odczuwa się poznanie tego, iż są one jednak
nieprawdziwe a bajkowe. — Jest to żal i niepokój zrozumiały, bowiem odbiera
żywione tu jakieś nadzieje — dlatego ci, którzy tak czy owak wierzyli w nie, niechętnie z nich rezygnują, a prawdę im przeczącą starają się jakby
nie dostrzegać i nie dopuszczać do siebie, jako nadzieje te odbierającą. -
Lecz jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, iż dobra których nam potrzeba,
skutecznie osiągać możemy — w wymiarze choć z reguły niepełnym podług
naszych pragnień, a takim na ile jest to realnie możliwe — zabiegając o to w sposób racjonalny, mądrystycznie trzeźwy i aktywny, wyzbyci w tym płonnych
iluzji, to ich żałowanie nie jest już takie przykre, a przyjmowane nawet z ulgą pozbycia się bezsensownych więzów duchowego fałszu i życiowego
marnotrawstwa; rodzi zadowolenie z posiąścia ważnej dla każdego prawdy o naszym życiu, czyni większym szacunek wobec siebie samych.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Kościół prawdosławny (Publikacja: 02-09-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3592 |
|