|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia starożytna
Spór o Pitagorasa [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Czy Pitagoras został ubóstwiony?
Andrzej Kosela zarzucił
mi: "Pitagoras nigdy tak
naprawdę nie został deifikowany przez swoich potomnych, a co dopiero za życia.
To jest nonsens, pokazujący jak małą tak naprawdę wiedzę autor posiada o Pitagorasie i o filozofii, którą on reprezentował. Jeśli już, to był on
uważany za jednego z największych filozofów i mędrców w historii świata,
obok Hermesa, Zoroastra, Ostanesa, Orfeusza, Platona czy Arystotelesa, ale nigdy
za boga." Nie wiem co autor słów rozumie poprzez deifikację, ale jeśli
nie możemy mieć pewności co do wiarygodności opinii neopitagorejczyków o Pitagorasie, to nie mamy powodów, aby nie wierzyć im, że traktowali
Pitagorasa jako boga, boga w ludzkiej postaci, boską istotę — jeśli tak
pisali. A pisali. Z faktu jego deifikacji biorą się właśnie tak bujnie
produkowane legendy na temat Mędrca Samijskiego: wszystkie jego cuda (częściowo
podobne do cudów Jezusa), zdolności, proroctwa i inne zmyślenia. Przecież
nawet przy wyjątkowo dobrej woli trudno jest uznać, że cała ta hagiografia
to po prostu symbole. Trudno się zgodzić z tezą, że Pitagoras był
traktowany podobnie jak Platon czy Arystoteles. Ci traktowani byli jako
niezwykli mędrcy, ale nigdy nie dostąpili wątpliwego zaszczytu ubóstwienia
(chyba że za to uznać średniowieczny skostniały arystotelizm chrześcijański z nabożną czcią traktujący pisma Arystotelesa). Pitagoras, podobnie jak
Empedokles czy Jezus, został przez swych wyznawców deifikowany. Przy określonym
pojmowaniu ubóstwienia można uznać, że Pitagoras nie dostąpił tego
zaszczytu, lecz była to z pewnością deifikacja analogiczna do tego co spotkało
Jezusa (tym bardziej, że w niektórych ewangeliach jest on „mniej boski" niż
Pitagoras w niektórych pismach pitagorejskich). Ze świadectw jakie nam
pozostały wiemy, jakie znaczenie
miała w pitagorejskiej szkole formuła, za pomocą której przedstawiano
uczniom myśli Pitagorasa: „On tak powiedział" [ 2 ].
To formułka dla wiedzy w randze dogmatu z pieczęcią boskiego Pitagorasa. U
Apulejusza znajdujemy taki fragment: "...zanurzywszy się w ich falach
siedmiokroć razy — bowiem tę liczbę boski ów Pitagoras zalecił jako
szczególnie się przy świętych obrzędach nadającą." [ 3 ]
W Żywocie Pitagorasa (2
poł. III w. n.e.) Porfiriusz tak pisał o jego uczniach z miast greckich
na południu Italii: "Zajęli
oni, wzniósłszy miasta, tę część Italii, którzy wszyscy nazywają Wielką
Grecją, przyjąwszy od Niego prawa i ustawy, traktując je jak boskie nakazy,
wbrew którym nie godzi się czynić niczego. Ci również dobra swoje uczynili
wspólnymi i zaliczyli Pitagorasa w poczet bogów. Dlatego wszyscy spośród
nich — ilekroć zamierzali przekazać komuś coś z niewypowiedzianych tajników
Jego nauk, z czego wyprowadzali liczne wnioski dotyczące natury rzeczywistości — [wymieniali] tak zwaną arcyczwórkę (tetraktys), na którą przysięgali, przywołując
na świadka Pitagorasa jak boga." Dalej pisze Porfiriusz: "Opowiada się
zresztą niezliczone, jeszcze bardziej zadziwiające i boskie historie o
tym mężu, zgodnie i jednogłośnie poświadczone. By rzec krótko, nikt nie
uchodził za większego i sławniejszego. Są przechowywane w pamięci [ludzi]
sprawdzone przepowiednie [Pitagorasa] o trzęsieniach ziemi, jak i to, że
potrafił odwrócić epidemie i powściągnąć gwałtowne wiatry i grad, jak też
uciszać fale rzeczne i morskie, by przyjaciele mogli bezpiecznie płynąć."
Podobnie pisze Jamblich, wedle którego Pitagoras miał
być czczony w Krotonie jak bóg. [ 4 ]
Do procesu deifikacji mógł
zresztą przyczyniać się sam Pitagoras, bo wiele wskazuje na to, że już za
swego życia gorliwie dbał o swój „boski" image. Było to jednak,
jak się zdaje, nietypowe podejście do boskości jak na ówczesne czasy i kulturę, przeto zniekształcenia były czymś zupełnie naturalnym. Pitagoras
miał bowiem w dążeniu do prawdy widzieć drogę upodobniania się ludzi do
Boga, wznoszenia się na drabinie doskonałości. Interesująco pisze o tym
Steiner: „Lud czuł się dobrze ze swoimi bogami; Pitagoras zaś musiał
odesłać tych bogów do królestwa tego, co niedoskonałe. W tym też należy
doszukiwać się "tajemnicy", o której mówi się w związku z Pitagorasem i której nie wolno było zdradzić niewtajemniczonemu. Polegała ona na tym, że
jego myślenie musiało przypisywać duszy ludzkiej inną przyczynę niż boskie
dusze religii ludowej. Do tej „tajemnicy" sprowadzają się ostatecznie
liczne ataki, których doświadczył. (...) Tak jak dusza w tonach muzyki przeżywa
stosunki liczb, tak Pitagoras wczuwał się w duchowe współżycie ze światem,
które rozum może wypowiedzieć w liczbach; przecież dla tego, co dane w przeżyciu,
liczby nie są niczym innym niż tym, czym dla przeżycia muzycznego są
znalezione przez fizyków liczby odpowiadające stosunkom dźwiękowym. Dla
Pitagorasa miejsce mitycznych bogów zajęła myśl;
ale przecież — przez odpowiednie pogłębienie — dusza, która za sprawą
myśli oddzieliła się od świata, znowu odnajduje swoją jedność
ze światem." [ 5 ] Nawet jeśli przyjmiemy, iż sam Pitagoras usiłował
takiej właśnie deifikacji dostąpić, to czymś nieuniknionym musiało być,
że wielu jego uczniów, zwłaszcza akuzmatyków, musiało w nim widzieć boga w sensie właściwym dla swej kultury, mniej wysublimowanym. Dzisiejszy obraz
Jezusa w świecie chrześcijańskim jest właśnie takim „akuzmatyckim"
przykładem prymitywnego wypaczenia zjednoczenia z bóstwem o jakim opowiadało
ówcześnie wielu nauczycieli stojących na czele sekt o wschodnich korzeniach. Rytuały
wtajemniczenia Pisząc o rytuałach, jakie się wiążą z wiedzą
ezoteryczną, nie miałem bynajmniej na myśli jej zdobywania poprzez owe rytuały.
Rytuały w tej dziedzinie wiążę z wtajemniczeniami co można chyba utożsamić z tzw. ceremoniami przejścia (do nowego życia). Oznaczają one symboliczne
nowe narodziny i ich funkcją jest odciśnięcie piętna psychicznego na
adepcie, aby tym wyraźniej odczuł cezurę jaka zachodzi w jego życiu.
Pitagorejczyków kręgu wewnętrznego można przedstawić także jako tych z części
„zaksiężycowej", którzy wyszli poza pełną chaosu część „podksiężycową". W wielu, jeśli nie we wszystkich szkołach ezoterycznych, opuszczenie wewnętrznego
kręgu lub zdrada wiąże się także z ceremonią wyjścia, na ogół
symbolizującą śmierć. "Czcigodna szkoła pitagorejska wznosiła
cenotafy odstępcom od swej nauki, uważając ich za trupy" — pisze
adept ezoteryzmu chrystiańskiego, Orygenes [ 6 ].
Ci, którzy po wtajemniczeniu wrócili do normalnego życia bądź zostali
wydaleni [ 7 ],
mieli usypywany symboliczny grób. Rytuały nie będą więc wiązać się tylko z ezoteryką misteryjną, choć istotnie nie są chyba nieodzowne w ezoteryce
jako takiej. Symbolika
Pisząc, iż „badania związane z liczbami miały u pitagorejczyków zasadniczo naukowe podłoże w zdrowym sensie tego słowa"
nie miałem na myśli, iż zajmowali się czystą matematyką. Napisałem
„zasadniczo naukowe", czyli zdaję sobie doskonale sprawę, iż zajmowali się
także symboliką, swoistą semantyką liczb (nie przypisując im wszelako
magicznych właściwości, jak sobie interpretują współcześni szarlatani).
Gdybym twierdził, że zajmowali się czystą matematyką, to nie określiłbym
ich systemu numerozofią. Symbolikę nie uważam za szarlataństwo (choć może w nie się przerodzić). „Symbol jest pośrednikiem pomiędzy pojęciem i jego
odbiciem w głębinach psychiki i ducha ludzkiego" (Gentili). Dlatego też nie
można wychodzić od symbolu, lecz od badania. Uważam za błędne stwierdzenie
mojego polemisty, iż "Prawdziwa droga naukowa to właśnie symbolika, a z
niej dopiero wypływa praktyka". Jeśli symbolika jest właściwie
wykorzystywana, może sprzyjać poznaniu czy pełnić inne pozytywne funkcje.
Ale w tych rozważaniach nad symboliką liczb nie możemy z rozpędu zagubić
znaczenia czystej, zdrowej nauki, matematyki, z jaką ściśle zespolili swoją
numerozofię. Zobrazujmy to pewnym faktem: jeśli wychodzimy od symbolu i symbol jest „prawdziwą wiedzą", to jeśli znamy „twierdzenie
Pitagorasa", jeśli nie mamy wątpliwości, że jest ono poprawne, że prawidłowo
opisuje rzeczywistość, a zatem może być dobrą podstawą do dalszych rozważań
symbolicznych, po cóż nam u licha jeszcze szukać dowodu tego twierdzenia? On w żaden sposób nie zmieni naszej wiedzy symbolicznej. Tymczasem pitagorejczycy
mieli „twierdzenie Pitagorasa" a zasłynęli jego udowodnieniem. Odrzućmy
spekulacje, iż dowód też przejęli od Egipcjan. Pitagorejczycy szukali dowodów!
Na tej podstawie twierdzę, iż można łatwo przewartościować znaczenie ich
symboliki. Symbolika nie była trzonem ich wiedzy, nie była wszystkim (choć można
przyjąć, że u akuzmatyków tak było, podobnie jak i u neopitagorejczyków,
którzy nie dokonywali odkryć naukowych). Kosela pisze: "Pitagorejczycy
nie przeprowadzali eksperymentów naukowych; była to sekta oparta na pewnej
bardzo specyficznej i zamkniętej doktrynie, bazującej na symbolicznej
matematyce, geometrii, muzyce i astronomii". Nie można się z tym zgodzić.
Czyż ich odkrycia w „arytmetyce stosowanej", jak zwali muzykę, mogły być
dokonane bez eksperymentów? To zapewne tylko wierzchołek góry lodowej. O zredukowanie elementu symbolicznego i mistycznego nauki o liczbach polemista oskarża współczesnych „ekspertów", rysując przy tym
diametralnie odmienny od współczesnego starożytny model nauki. Nie jest to
prawdą. Już przecież wielki grecki matematyk Euklides (IV-III p.n.e.), który
zebrał i spisał zasady odkryte przez pitagorejczyków, zostawił na boku ich
teorie mistyczne. Matematyk czy fizyk nie musi przecież zajmować się symboliką. W dzisiejszym świecie, symbolicznym czy metaforycznym podejściem do prawd
naukowych powinni zajmować się przede wszystkim filozofowie, którzy mogą
tworzyć nad nauką jej metafizyczną nadbudowę. Filozofowie są dziś oderwani
na ogół od prawd naukowych, tkwiąc w swych światach pełnych oderwanych od
rzeczywistości idei. Pitagorejskie zespolenie nauki i filozofii legło w gruzach. Filozofowie współcześni powinni próbować je odbudowywać.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 2 ] Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, Warszawa 1968, f. 8,46; Cyceron, O
naturze bogów, 1,10; Orygenes, Przeciw Celsusowi, Warszawa 1977,
I,7. [ 3 ] Apulejusz,
Metamorfozy albo złoty osioł, tłum. E. Jędrkiewicz, Warszawa 1976. [ 4 ] Cyt.
za: Porfiriusz, Jamblich, Anonim, Żywoty Pitagorasa, oprac. J.
Gajda-Krynicka, Wrocław 1993, s. 10, 13, 35. [ 6 ] Orygenes, Przeciw
Celsusowi, Warszawa 1977, II,12; III,51. [ 7 ] Ponoć Hippokrates z Chios
(ok. 470 — ok. 410 r. p.n.e.), który miał wymyślić rozumowanie poprzez
sprowadzenie do absurdu, jako starzec został wygnany ze szkoły
pitagorejskiej, gdyż „brał pieniądze za przedstawianie geometrii". « Filozofia starożytna (Publikacja: 27-12-2004 Ostatnia zmiana: 07-02-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3850 |
|