Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.371 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Najważniejsze, to przeżyć życie pogodnie, korzystając z racjonalnej lewej półkuli mózgu, a nie tej prawej, instynktownej, która sprowadza cierpienie i tragedie.
 Kultura » Sztuka

Atak Kraka. Twórcownie czy akademie? [1]
Autor tekstu: Stanisław Szukalski

Poniższy tekst pochodzi z roku 1929 i jest bezkompromisowym i konstruktywnym atakiem Stanisława Szukalskiego — wybitnego polskiego artysty — na aktualny stan polskiej sztuki a zwłaszcza na system akademickiego kształcenia twórców. Akademiom Sztuk Pięknych artysta przeciwstawia projekt Twórcowni, której przewodzi Mistrz. Grupa studentów krakowskiej ASP, która wyraziła manifestacyjne poparcie dla poglądów Szukalskiego została za to relegowana z uczelni. Z ich udziałem Szukalski tworzy w roku 1929 „Szczep Rogate Serce", nową kuźnię artystyczną. Naczelnym postulatem tego ugrupowania było odcięcie się od wpływów Zachodu i nawiązywanie w sztuce do słowiańskich korzeni.

SKRÓT TREŚCI:


Stanisław Szukalski, Aesop, 1920
[Tekst został wzbogacony pracami Autora; reprodukcja za zbiorem: Stanislav Szukalski, The Lost Tune. Early works (1913-1930) as photographed by the artist, Archives Szukalski, Polish Museum od America, Sylmar Chicago 1990, wydanej na okoliczność wystawy w Polish Museum of America pt. Szukalski: The Lost Genius; tytuły prac i lata powstania — w dymkach]
  • Wytworzenie i zlokalizowanie stylu przez odcięcie naszej sztuki i jej młodych twórców od zagranicy.

  • Niszczycielski wpływ akademickiego systemu na twórczość młodych artystów. Gonitwa za innością techniki.

  • Kpienie z twórczości i obrzydzanie uczniom treści w sztuce przez zorganizowanych eunuchów.

  • Na wysługach cudzej a martwej kultury. Kiwanie w takt cudzego się kiwania.

  • Paryż! Paryż! Paryż!

  • Mądrość, twórczość a inteligencja.

  • Akademje i jej profesorowie, czy pedagodzy i ich Twórcownia? Dobywać czy nabywać?

  • Próżny wózek, serce z zakalcem, zatwardzenie w głowie.

  • Sztuka to jest prosta rzecz, a tylko w akademji pomylenie nóg stonodze w tańcu przez radę profesora.

  • Księgi, bibljoteki, teorje, teorje, a pierzyna na ustach niemowlęcia.

  • Wieloletnie podróże zagraniczne i pytanie cudzoziemców o drogę do swego serca.

  • Doświadczenie, jako jedyna forma mądrości u zwyczajnych ssaków.

  • Nastawcie swego ucha ku tym, co są mądrzy za młodu, bo mogą doradzić tym, co nawet przez doświadczenie nie dojdą do poznania swoich błędów. Nie wydziedziczajcie im przynależącej przyszłości przez odpychanie ich od współudziału w dniu dzisiejszym, bo jest on ich domem, a wy rozporządzacie już nie swoją własnością.

  • Jeżeli ma być polska sztuka, niechaj zamilkną profesorowie, a mówią ci, co ważą się myśleć po swojemu.

  • Stańcie tyłem ku opinji świata, a przysłońcie sobie oczy patrząc na wschód polskiej sztuki. Idą chłopcy, już wielcy artyści i posłuszni uczniowie, a za nimi troskliwie kroczą ich ojce — pedagogi, Stryjeński, Pruszkowski.

  • Łapcie i trzymajcie rozbrykane konie Heljosa wiozącego słońce, bo wschód przeminie i pozostaniecie nadal w zapadających ciemnościach cudzej impotencji.

*

Estetycznego dorobku kultury polskiej jeszcze mianować nie można Sztuką Polską, bo nie mamy stylu uswojonego, któryby można nazwać polskim. Talenty poszczególnych twórców: Matejki, Malczewskiego, Wyspiańskiego nie pozostawiły stylistycznych spadkobierców czy naśladowców, wypowiadających się jakimś pokrewnym sposobem podchodzenia do formy lub jej przetłumaczenia.

Echo,
fragment, 1923Innem słowem, nie pozostawiono stylu ni tradycji. Jeżeli styl pozostaje tylko w pracy jednego twórcy, choćby najgenjalszego, jest on tak długo li tylko indywidualnym a nie narodowym, dopóki nie wychowa swych następców, wypowiadających się przy jego pomocy. Ci mogą, stosownie do swej pierworodnej indywidualności, zejść ewentualnie na inną drogę, i odrębnego nadać ducha swej pracy, lecz zacząć muszą w jakimś „swojskim" nastroju, specyficznym dla ich miasta czy kraju. Chodzi o pewną ilość nawet nikłych talentów, któreby „operowały" stylem pokrewnym i przez to wpływały przez swe powtórzenie na otaczające je społeczeństwa, a mniej o jednego bardzo wielkiego twórcę, który nie pozostawił po sobie naśladowców stylistycznych.

Dotąd mieliśmy sztukę w Polsce, lecz Polskiej Sztuki jeszcze nie było, chyba że zwrócimy się twarzą do naszej zapomnianej, czy może jeszcze niepoznanej matki, sztuki ludowej. Mamy zabytki piękne, czasem rzadkie w swej muzealnej jakości, lecz wszystko to zrobione dla nas przez obcych, lub obcą krwią przeżylone.

Jesteśmy, jak byliśmy dawniej, zbyt mało dorośli jako społeczeństwo, by móc widzieć wartość w żywicy naszej rasy, tryskającej sztuką ludu, bardziej łaknęliśmy łatwo nabywalnej kultury cudzych dorobków, pudrowanych peruk, lakierowanych trzewiczków, gorsetów elegancji ludów przeżytych, aniżeli uwolnienia dobijającego się ducha swojej rasy, by wypuścić go z podziemi naszej podświadomości.

Ten duch zagnany pod ziemię w dniach pierwszych naszego chrześcijaństwa, był każdorazowo na nową kłódę zamykany, podczas gdy nowy obcy styl robił swe modne najazdy na polską kulturę, a klucz od tej kłódy zabierał ten kraj, skąd przybyła nowa modna zaraza.

Popiersie
Dawida, fragment, 1914Każda naiwna, a patetyczna troska o zaszczepienie cudzych splendorów, złoconych gzymsów wersalskich, odruchów duszy parafinowanej lub buduarowych uśmieszków politowania „Króla Stasia": dla swojskości było to łamanie francuskim obcasem kiełków chyłkiem się wyślizgujących z podziemi, gdzie duch rasy, jakoby prawieczny korzeń z drzewa ściętego żywcem, wyje za wolnością.

Ciągłość fizycznego pokrewieństwa sztuki, to jest stylu, jest istotą wpływowości sztuki narodowej, dzielnicowej czy geograficznej. Przy dzisiejszym duchu demokratyzacji każdy drobny duch pragnie zadać „kłam" zarzuconej mu klasyfikacji, że jest jednym z bardzo wielu, więc zdradza się w paradoksalnej gonitwie za demonstrowaniem swojej inności, zapominając, że to słowo niekoniecznie jest wystarczającym dokumentem jakościowego indywidualizmu.

To też charakterystyczną cechą ostatnich trzech pokoleń jest dążenie do „inności" stylu. Zapominają, że łatwo jest zmienić ubiór, i tem łatwiej, jeżeli w ich pracy niema żadnej treści. Wtedy ubiór, czyli ta inność stylu, jest już dla nich wystarczającą treścią. Tak zwana dzisiejsza sztuka, produkt Francji, jest niczem innem, jak gonitwą ludzi bez treści człowieczej w sobie, wyniesionych przez wykształcenie, walczących między sobą o inność, to jest o upewnienie się w swej paranoicznie zdobytej chęci wierzenia, że mimo własnej wiary są inni jeden od drugiego, a zatem może indywidualnemi istotami.

Praca,
1920Jest to walka niewolników o duszy królika, podpadłych obłędowi równości ludziom doskonałym, a jednak pragnących mimo to jeden drugiemu dowieść, że musi być innym od niego skoro „inaczej" krzyczy. Jest to walka nierzeczowa, gdyż poza formą stoi sztuka. Sposób walki i jej narzędzia są jasnym dowodem typu i jakości ich pobudek. Jeżeli wychowankom francuskiego modernizmu i jego wszelkich odmian chodzi o dokumentne pokazanie swej odrębności i całą swą pracę wieloletnią dla tego celu poświęcają, to jest to tylko ujawnieniem ich skrytej udręki — ambicja małych ludzi ilościowego gatunku.

Czyż można się dziwić, że będąc masą wielotysięczną (na wystawę paryską w Grand Palais nadesłano na jedną wystawę aż osiem tysięcy prac) mają inne niż ludzie twórczy pobudki i inne cele zdążając ku nim drogą sztuki i głosząc wielotysięcznemi gardłami ilościowości swojej swe przykazania, swoje katechizmy? Jednocześnie podstępnie szerząc propagandowo teorje wielorakie, płodne jak śledzie, rozgłaszając „izm" za „izmem", wyrywając sobie kawał chleba prozaicznego dorobku wszelkiemi metodami, lecz mimo to zgadzających się na jednym i to kardynalnym punkcie: „Precz z twórczością, bo ta nas może tylko zgubić! Inność formy możemy zawsze wymyśleć, lecz precz z treścią, jako celem sztuki! Powrócenie do twórczej sztuki położy koniec naszemu pasożytnictwu".

Od kilkunastu lat obrzydzają nam ci zorganizowani rycerze łatwej inności, wszystko, cokolwiek ma element twórczości, sprytnie kpiąc z jego „literackości" — tak, że biedna publika już to samo powtarza, mimo że patrząc na obraz nie stawia go do góry nogami.

Sen,
fragment, 1914Że Francja taką sztukę wydała to jest jej sprawą, by przed swoim Bogiem za to odpowiadać. Nie można się naigrawać z człowieka ułomnego lub lżyć starca za jego niedołęstwo, bo kto wie, może i my kiedyś starcem jako naród zostaniemy, lecz jak śmiemy nasze najwięcej obiecujące talenty wysyłać tam, gdzie niebezpieczny dech przesyca powietrze i zmuszamy naszych Tobiaszów, by stamtąd wracali z rybą zepsutą. Nie o ojców nam chodzi, nam powinna leżeć na sercu sprawa przewidzenia losu synów i tych, co nadejdą. Z zepsutej ryby zepsutemi olejami nie wolno ócz smarować tym, co w swej krwi kolebią zamiar tworzenia, po raz pierwszy w naszej historji, naszej własnej sztuki.

Przestańmy zniewalać ducha rasy do wchłaniania tchu starczych cywilizacyj, nie zanieczyszczajmy swych żył cudzą cieczą. Inną historję miała Francja, a inną my. Czas nadszedł, abyśmy, sięgając po cudzą kulturę nie tracili niepostrzeżenie własnej krwi, która na korzyść wychodzi tylko tym, co mieniliśmy ich naszymi rozjaśnicielami.

Międzynarodowa wystawa sztuk dekoracyjnych w Paryżu w 1925 roku była właśnie metodą przenosu krwi twórczej „od barbarzyńców" do Paryża, żyjącego jeszcze w plotkach przeszłych pokoleń jako „centrum sztuki?".

Kiwa się kultura Francji, a kiwa się z nią Pan Kiwacz, polski malarz, do swego klubu nihilacji twórczości polskiej polskich młodzieńców przywabiający. Apostoł niegodnej sprawy, marnujący jemu ufające i oddane przez społeczeństwo młode a nieświadome drogi talenty.

Francja już sama nie wierzy w tę dwuwieczną bajkę o Paryżu jako ośrodku dzisiejszej kultury i sztuki, lecz ona milczy i miną nadrabia, boć najazd barbarzyńców z całego świata i jego ekonomiczne, a i polityczne dla niej znaczenie jest podstawą egzystencji Paryża, a w wielkiej mierze i Francji samej.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Szukalski: pogański gigant samorodny
Kopernik na indeksie – nieomawiane aspekty


« Sztuka   (Publikacja: 01-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4211 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365