|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie » Święci i poświęceni
Święty Ambroży (333-396) [4] Autor tekstu: Khamed
3. Ambroży niszczy ariańskie chrześcijaństwo Zachodu
Nietolerancyjny stosunek miał Ambroży nie tylko do Gotów i pogan. „Kacerze" byli dla niego „braćmi Żydów". W
jego oczach był to straszny zarzut. Oczywiście czasami uważał Żydów za gorszych
od kacerzy, lecz najczęściej trzymał się raz wytyczonych granic, to znaczy:
kacerze byli gorsi od Żydów, gdyż stanowili zagrożenie dla Kościoła. Jego zdaniem
każdy dzień przynosił nowe „kacerstwo", a im więcej się ich tępi,
tym więcej ich jest. Ambroży oczywiście ciągle boleje na temat tej nie kończącej
się wojny, lecz od tematu nie odstępuje. Jego zdaniem kacerze napadają na chrześcijan
jak wilki (nawiasem mówiąc, to porównanie ludzi do zwierząt wymyślił już wcześniej).
Jako swego głównego wroga uważał święty arian, przeciwko nim skierował pięć
ksiąg zatytułowanych „De fide ad Gratianum", trzy księgi o tytule
„ De spiritu Sancto", oraz jeszcze jedno pomniejsze „dzieło".
Musiał ich szczerze nie znosić, skoro aż tyle armat wytoczył. Nie można go jednak
posądzić o jednostronne zapatrywania, chociaż nigdy nie tracił z oczu swych
„prawdziwych wrogów". Dla przykładu: przeciwko nowacjanom skierował
tylko dwie księgi („ De paenitentia"). Arianie byli czymś gorszym,
szczególnie, że mieszkali w jego własnym mieście biskupim. Uważał, że ze wszystkich
kacerstw zbierają swe trucizny, aby je następnie rozsiać wokół siebie. Jego
zdaniem są fałszerzami i sprawcami wszelkiego nieszczęścia. Przy tym ci „antychryści"
są gorsi od Szatana. Ten ostatni wniosek biskup tłumaczył tym, że Szatan nie
negował prawdziwego bóstwa Chrystusa, Ariusz zaś go nie uznawał. Biskup postanowił jednym ruchem „ukręcić kark"
arianom. Ambroży czyni to na synodzie w Akwilei (3 IX 381 roku).Gracjan nie
wpadł sam na pomysł takiego synodu. Myśl taką podrzucił mu biskup Palladiusz,
dawny przeciwnik Ambrożego. Chciał on soboru powszechnego, lecz święty obawiał
się spotkania z większą liczbą przedstawicieli Wschodu. Nie chciał dyskusji,
tylko potępienia „kacerzy", dlatego udaremnił zwołanie soboru powszechnego,
przedstawiając władcy trudności i koszty z tym związane, nawet przedstawił trudności
lokalowe i dojazdowe związane z tak błahą sprawą. Zaproponował by wezwać na
zjazd tylko biskupów włoskich. Gracjan ustąpił, wobec czego zamiast soboru powszechnego
odbył się tylko synod prowincjonalny, na którym nie byli obecni biskup Rzymu i jego legaci. Z wyjątkiem Palladiusza i Sekundiana obradowały trzy tuziny ortodoksyjnych
katolików, z wyłączeniem ariańskich świeckich jako słuchaczy. Ambroży miał dokładnie
taki sobór jakiego chciał i nad nim spokojnie panował. Gracjan został okłamany
przez Ambrożego, który do końca wmawiał mu, że będą także przedstawiciele Wschodu.
Iliryjczycy (Palladiusz i Sekundian) dowiedzieli się od Gracjana, że będą przedstawiciele
Wschodu, a w praktyce wyszło inaczej, kiedy stwierdzili, że ich oszukano.
Ambroży zadbał o to, aby synod potoczył się po jego myśli i aby należycie potępiono arian. Choć przybyłym Iliryjczykom zapewniono, kurtuazyjnie,
swobodę wypowiedzi, to dyskusje zamieniono w regularne przesłuchanie. Temperatura
spotkania była bardzo gorąca. Dla przykładu podam to, co Palladiusz powiedział
do Ambrożego: "Twoja prośba spowodowała, że [biskupi ze Wschodu] nie
przybyli. Ty łudziłeś [cesarza] zamiarami, których w rzeczywistości nie żywiłeś i zniweczyłeś w ten sposób sobór [powszechny]".
Obradowano nieuczciwie, np. nie dopuszczono wybranego przez
Iliryjczyków protokolanta, gdyż w protokole znalazły się tylko ataki ich przeciwników.
Nic nie pomogło, że Palladiusz tłumaczył, iż nie ma nic wspólnego z Ariuszem,
że co chwila podważał (słusznie) kompetencje tego zgromadzenia. Był to teatr z nieuczciwą sztuką od początku do końca wyreżyserowaną przez Ambrożego. Nikogo
nie wzruszały protesty Iliryjczyków. Zresztą Ambroży nie był zwolennikiem dyskusji i argumentów, aby nie musieć tłumaczyć własnego postępowania. Ambroży nie poprzestał
tylko na słowach. Wobec będącego w podeszłym wieku biskupa Palladiusza zastosowano
przymus fizyczny, otaczając go zwartym kręgiem uniemożliwiając poruszanie się,
krzyczano na niego. Ambroży nazywał go zbrodniarzem, nieprzyjacielem biblii i człowiekiem niegodnym. „Prawowierni" coraz to rzucali w Iliryjczyków
anatemami. Konkluzją synodu było jednogłośne, chóralne potępienie arian jako
bluźniących Chrystusowi, którzy przecież wyraźnie zdystansowali się wobec Ariusza.
Pod nieobecność wyklęto także Juliana Walensa, którego pomówiono o narodową
zdradę. Zażądano banicji tak ohydnego zbrodniarza. Ambroży przedstawił cesarzowi
nieprawdziwy obraz synodu i poprosił go listownie o poparcie jego postanowień.
Był to niewątpliwy sukces pełnego chrześcijańskich cnót świętego Ambrożego — w ciągu jednego dnia spowodował przesłuchanie, potępienie i złożenie z urzędu
dwóch biskupów.
Odwołując się do zdania księdza Kryściaka: "[Ambroży]
podkreślał ważność takich cech w życiu chrześcijanina jak sprawiedliwość odwaga
mądrość, umiarkowanie". Faktycznie, odwagi świętego nie sposób zakwestionować.
Lecz gdzie on ukazał umiar i mądrość? Czy w potępianiu innych ukazywał swą mądrość,
czy też w wyreżyserowaniu takiego spektaklu? A może w kłamaniu ukazał swą mądrość?
Sądzę, że nie można się ze stwierdzeniem księdza zgodzić, bo Ambroży ukazywał
niewątpliwie różne cechy, lecz umiar i mądrość nie były jego mocną stroną.
Synod ten był końcem arianizmu
na Zachodzie, bo osoby potępione w ten sposób traciły swe urzędy i stawiane
być miały przed obliczami sędziów wyznaczonych przez biskupa Rzymu. Ambroży
toczył jeszcze jeden spór z arianami, a dokładniej z Justyną, cesarzową matką,
która popiera arianizm, a w zasadzie jego umiarkowaną postać, czyli semiarianizm [ 5 ].
Po śmierci
Gracjana, dzięki sprawowaniu faktycznej opieki nad Walentynianem II wzrosły
wpływy Justyny. Na Wielkanoc 385 roku zwróciła się do Ambrożego w swym imieniu i w imieniu swego biskupa Merkuryna Auksencjusza o przyznanie arianom położonej
poza murami miejskimi świątyni (Basilica Portiana extramurana). Ambroży w szorstki i niegrzeczny sposób odmówił. Dysponował przecież w Mediolanie co najmniej dziewięcioma
kościołami. A gdy jakiś czas temu Gracjan przekazał arianom kościół, nie powiedział
nawet słowa protestu! Wychodzi tu jego dwulicowość: co innego myśli, kiedy podporządkowuje
się, lecz działa zupełnie inaczej, gdy czuje „wiatr w swych żaglach".
Teraz zadał Justynie pytanie, jak on — kapłan Boga — może przekazać
jego świątynie kacerskim wilkom? O biskupie Merkurynie raczył powiedzieć, że
ten jest wilkiem w owczej skórze, który szuka kogo mógłby pożreć, gdyż jest
żądny krwi. W rzeczywistości to on miał złe zamiary: arianie chcieli tylko jednego
kościoła, on zaś wszystkich. Należy zwrócić uwagę na jedną główną cechę Ambrożego:
obrażał on wszystkich bez względu na ich wiek i zajmowane stanowisko. Toteż
człowieka uprzedzonego o tym upodobaniu świętego nie powinno takie zdanie zdziwić.
Ariański biskup obraził się jednak. Ambroży przygotował własną gwardię, która
metodą siłową wdarła się do pałacu rady stanu „bić się i umrzeć za Chrystusa",
więc młody władca ustąpił. Justyna nie dała za wygraną. Zajęła ową bazylikę i zdjęła cesarskie znaki (na znak konfiskaty). Tłumy Ambrożego uderzyły, pobiły
ariańskiego kapłana i zajęły świątynię. Pisałem już o tym, że biskup nie lubił
rozmów, lecz teraz bezpardonowo stosuje siłę i to w konflikcie z władzą. Nikt
chyba teraz nie powie, że Ambroży miłował pokój. Ambrożemu zabrakło jednak odwagi
do przyznania się, że to on podburzał lud. W rzeczywistości odmówił uspokojenia
tłumu. Duchownych ariańskich nazwał "bałwochwalcami", a Kościół
ariański — "nierządnicą". W ten oto sposób postanowił święty
krzewić miłość bliźniego. Co do unikania przemocy, to stwierdził, że siłą kapłana
jest jego słabość, czyli nie udzielił żadnej konkretnej i sensownej odpowiedzi.
Stwierdził, że ma do czynienia "z szaleństwem kobiety, ale królowej".
To dało mu asumpt do głoszenia kazań w najgorszy sposób szkalujących kobiety.
Wskazywał tu na przykład na Ewę, Herodiadę (według Ewangelii doprowadziła do
skazania na śmierć Jana Chrzciciela). Gdy rząd nakazał otoczyć następny kościół,
święty zagroził ekskomuniką każdemu żołnierzowi, który posłucha rozkazów. Rezultat
był taki, że część żołnierzy została, a część poszła do Ambrożego, "nie
po to, aby walczyć, lecz aby się modlić". Wobec tego Justyna dała
za wygraną. Ambroży nakłonił oficerów do zaproponowania cesarzowi nabożeństwa
pojednania. Ten jednak zareagował z gniewem: "Oddalibyście mnie w łańcuchach w jego ręce, gdyby wam kazał".
23 I 386 r.
Walentynian (podobnie jak matka — przychylny arianom) wydał edykt tolerancyjny
zezwalający nieortodoksom na sprawowanie nabożeństw i grożący karą za wykroczenia
przeciwko temu. Wtedy Justyna spróbowała ponownie. Tym razem sprawa toczyła
się o bazylikę w centrum miasta, lecz Ambroży ponownie stawił opór. Zaczął od
upewniania się czy ma poparcie duchownych w swym sąsiedztwie, a następnie urządził
całodobowe czuwanie w zagrożonych kościołach, połączone z wieczną modlitwą.
Głoszono kazania, śpiewano hymny, a pomiędzy szalejących katolików, gotowych
umrzeć ze swym biskupem, rozdzielał sztuki złota. Zresztą cały czas Ambroży
głosił chęć męczeństwa. Interwencja wojskowa nic nie wskórała, nie pomogła także
próba powołania sądu arbitrażowego pomiędzy Ambrożym i Merkurynem. Po tej próbie
święty napisał do Walentyniana list, w którym stwierdził,że "biskupi
sądzeni mogą być tylko przez biskupów". Po raz kolejny chciał wyreżyserować
spektakl. Przypomniał także, że cesarz jest w Kościele, a nie ponad nim. Jasno
wnika z tego, że cesarz nie może sądzić biskupa, za to biskup cesarza jak najbardziej.
Na takie słowa nie pozwolił sobie jeszcze żaden hierarcha w stosunku do cesarza. [ 6 ]
W zasadzie
krótko obowiązująca konstytucja nadana przez Konstancjusza II (arianina). I
właśnie na nią powołał się Ambroży, a dokładniej mówiąc na przepis 367. Zgodnie z tym dokumentem kapłani mieli sądzić kapłanów we wszystkich sprawach. Lecz
przepis ten nigdzie się nie zachował. Nasuwa się więc pytanie, czy kiedykolwiek
istniał?
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
Przypisy: [ 5 ] Semiarianizm to pogląd teologiczny w chrześcijaństwie starożytnym, według którego Bóg Ojciec i Syn Boży nie mają natury (substancji) identycznej (homouzja), lecz jedynie podobną (gr. homoiousios); głoszony od ok. 356 przez Bazylego z Ancyry i jego zwolenników, był próbą kompromisu pomiędzy ortodoksją a arianizmem w kwestii wzajemnych relacji osób Trójcy Świętej [ 6 ] W „Dekretaliach Pseudoizydoriańskich" biskupi będą już żądać: "Wszyscy książęta Ziemi i wszyscy ludzie mają być posłuszni biskupom" « Święci i poświęceni (Publikacja: 10-06-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 447 |
|