|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Religia w świecie konfrontacji kultur Autor tekstu: Daniel Zbytek
Religia jest obrazem społeczeństwa. To, jaką rolę pełni, w jaki sposób jest realizowana w danym momencie historii, świadczy o poglądach
ludzi na otaczający ich świat. Wyraża naszą ocenę otaczającej przyrody, a przede wszystkim nasz stosunek do innych ludzi. Dzięki religii zarówno
jednostki jak i całe społeczności określają swoje miejsce w świecie i wzajemne relacje, które determinują miejsce poszczególnego człowieka w społeczeństwie i wzajemne relacje grup ludzkich: rodziny, klanu, narodu, w hierarchii znaczenia i prestiżu.
Od czasów Durkheima i jego fundamentalnych prac religioznawczych
zrozumienie znaczenia religii i kolejnych przemian zarówno dogmatów
religijnych, samych religii, ich znaczenia i roli społecznej weszły do
kanonu ludzkiej wiedzy o nas samych. „Główna konkluzja książki, którą
czytelnik ma przed sobą jest ta, że religia jest czymś zasadniczo społecznym.
Religijne zjawiska są kolektywnymi zjawiskami, które wyrażają kolektywną
rzeczywistość; rytuały są sposobem działania, które powstają wewnątrz
grup i które mają za zadanie prezentować, zachowywać lub stwarzać określone
mentalne stany w tych grupach. Tak więc… te kategorie… są zdarzeniami społecznymi i wytworem kolektywnego
myślenia" (The Elementary Forms
of the Religiom Life).
Bóg
jest ludzką ideą, która sprawdziła się w życiu społecznym jako skuteczne
narzędzie organizacji ludzkiej zbiorowości. Integruje jednostki w większe
grupy, nadając im sens i cel istnienia. Jest to, więc jak najbardziej
racjonalne postępowanie ludzi wobec otaczającego ich świata, sposób jego
oswojenia, choć religia nie jest sama w sobie instrumentem racjonalnego myślenia.
Ludzie potrzebują Boga jako swoistej kotwicy myślowej, niewielu
jest takich, którzy są w stanie zderzyć się z prawdą istnienia i naszej
samotności wśród innych bytów. Bóg wtedy jest najlepszy, gdy jest blisko człowieka — dosłownie i w przenośni. Najważniejsze jest poczucie przynależności,
bycia wśród innych ludzi wyznających podobne zasady i hołdujących tej
samej tradycji.
Religie, które odnoszą sukces, zdobywając nowych wyznawców, to
takie, które oferują bezpośredni kontakt wierzącego z Bogiem, minimalizując
rolę pośredników — duchowieństwa, kapłanów, sformalizowanych struktur administracji i nadzoru.
Istotą religii jest wspólnota — wspólnota przekonań, celów i wspólna realizacja
zadań, które, choć formalnie mają służyć Bogu, przede wszystkim służą
ludziom przynależącym do danej religii.
Najlepszym rozwiązaniem jest sytuacja, gdy Bóg jest żywy,
widoczny i współuczestniczący w ludzkim dramacie istnienia. Sukces chrześcijaństwa w pierwszych wiekach naszej ery polegał na obecności przywódców, którzy
przygotowywali wyznawców do nadejścia Boga, oczekiwanego z roku na rok.
Struktury kościelne, przejęte jako kopia administracji cesarskiego Rzymu,
to zdarzenie późniejsze, instytucjonalizacja polityczna dla mas, wypatrujących
rychłego nadejścia czasów ostatecznych.
Sukces islamu w krajach Trzeciego Świata, a także wśród biedoty
krajów rozwiniętych, to także wyraz tej samej tendencji. Islam oferuje zespół
prostych reguł, umożliwiających każdemu szybkie ich zrozumienie i stosowanie, proste wytłumaczenie reguł rządzących tym światem, a także
każdej jednostce ludzkiej — bezpośredni kontakt z Bogiem.
Na gruncie Zachodu najbliżej ideału bezpośredniego kontaktu z Bogiem są ruchy nowo narodzonych chrześcijan w Stanach Zjednoczonych oraz
fenomen Jana Pawła II. Zmarły papież zminimalizował ilość barier
oddzielających go od wiernych, umożliwił im kontakt z Bogiem bez konieczności
dostosowania się do wymogów liturgii, hierarchii kapłanów, nadmiaru
trudnych lub wręcz niezrozumiałych przepisów i reguł zachowań. Kościół
Benedykta XVI stara się wykorzystać fenomen Wojtyły, uświęcając go i umieszczając na ołtarzu. Jest to jednak już w samym założeniu błędne działanie.
Bóg czy reprezentant Boga, martwy, nieobecny wśród swoich wyznawców na co
dzień, nie ma tej charyzmy, kontaktu z każdym wiernym Go poszukującym, jak
to miało miejsce w przypadku białego pielgrzyma. Papież Ratzinger jest
przedstawicielem hierarchii, która stara się utrzymać swoje wpływy poprzez
narzucanie wiernym konieczności dostosowania się do wymogów liturgii,
upatrując w tym szansę scementowania Kościoła wobec zewnętrznych zagrożeń.
Problem w tym, że te zagrożenia nie są zewnętrzne, one są wewnątrz, w samych
oczekiwaniach wiernych, którzy szukają szybkiego bezpośredniego kontaktu z Bogiem, a nie dostosowywania
się do licznych i złożonych przepisów stwarzanych i nadzorowanych przez
kler. Duchowni stali się strażnikami czystości przepisów, a nie
przewodnikami w kontakcie z Bogiem.
Konieczność skrócenia drogi między poszukującym duchowego
wsparcia wiernym a wybranym przez niego Bogiem, to podstawowy wymóg, jaki
jest dziś stawiany jakiejkolwiek religii. Sukces fundamentalizmu islamskiego w krajach Azji i Afryki oraz nowego protestantyzmu w obu Amerykach, to sukces
bezpośredniego kontaktu człowieka z bytem nadprzyrodzonym. Minimalizacja
reguł, którym musi się poddać wierny, poczucie silnej wspólnoty umożliwiającej
jednostce w zbiorowości przeciwstawienie się zagrożeniom stwarzanym przez
zmieniający się świat to podstawowe wymogi, jakie dziś stawia człowiek
religii jako instrumentowi oswajania świata, dostosowania do swojej wiedzy i nadziei na jego zrozumienie.
Świat zmienia się w XXI wieku znacznie szybciej, niż to miało
miejsce w ubiegłych wiekach. To nie tylko globalizacja, która dotyczy
zjawisk ekonomicznych i w zasadzie nie jest niczym nowym — zawsze pojawiali się
kupcy oferujący swoje towary ze wszystkich stron globu. To nowe zjawiska
kulturowe i demograficzne, które osiągnęły skalę nieznaną w dziejach
ludzkości. Żyje nas dzisiaj na Ziemi prawie 7 miliardów ludzi, przybyło
nas dwa razy więcej, niż było nas tylko jedno pokolenie w przeszłości. W wielu krajach Trzeciego Świata ten przyrost jest wyjątkowo dramatyczny — w roku 1948, roku niepodległości, w Indiach żyło 300 milionów ludzi, pięćdziesiąt
lat później — ponad 1,1 miliarda. Żywności i wody starcza na razie dla
wszystkich, ale presja grup społecznych zamieszkujących te same lub graniczące
ze sobą tereny jest coraz większa. Nie ma możliwości geograficznego
oddzielenia grup ludzkich hołdujących odmiennej tradycji, religii, zwyczajom i regułom zachowania. Narasta presja na to samo środowisko, które musi dziś
akomodować ludzi, którzy poprzez wieki, choć sobie obcy, nauczyli się
wzajemnie tolerować.
Poza demografią dochodzi czynnik kulturowy — telewizja, dziś
Internet, filmy docierają do coraz
większych rzesz ludzkich, prezentując zupełnie odmienne wzorce kulturowe.
Zachód jest znienawidzony wśród biedoty zamieszkującej przedmieścia
wielkich miast Azji, Afryki, Ameryki Południowej, ale także i Europy (jak
wykazały ostatnio zamieszki we Francji), a także wśród bogatszych warstw
tych kontynentów, gdyż pokazuje atrakcyjny świat sytych ludzi. To nie
jest istotne, że głupawe filmidła typu „Dynastii" nie mają nic wspólnego z rzeczywistością społeczną jakiegokolwiek kraju Zachodu, istotne jest, że
pokazują one wzorce zachowań obce i niezrozumiałe dla ludzi, którzy żyli
od pokoleń tradycyjnym systemie rodzinnym czy plemiennym, gdzie rola każdej
jednostki była z góry określona i wiadoma od urodzenia do śmierci.
Patriarchalne rodziny arabskie, w których mężczyzna zajmował się wszystkim,
co dotyczyło kontaktów z innymi ludźmi poza ścianami rodzinnego domu, a kobieta
rządziła wewnątrz ścian domostwa, został zaatakowany od zewnątrz — przez
hordy inżynierów, lekarzy, robotników ze wszystkich stron świata oferujących
samochody, drogi, drogie sklepy, towary nieznane na pustyni, wtłaczając
zastane społeczeństwo w reguły funkcjonowania gospodarki i relacji międzyludzkich,
narzucone z zewnątrz, nie będące wytworem ewolucji w danym kraju. Od wewnątrz
filmy i telewizja pokazują świat niezależnych młodych ludzi, obojętnych
na jakiekolwiek religijne wyzwania, żyjących zabawą i pracą niezrozumiałą
dla ludzi wychowanych w innym środowisku kulturowym.
Ludzkie
sentymenty i postawy w danym społeczeństwie najlepiej oddaje poezja — poeta
jest wyrazicielem nastrojów, trudnych do uchwycenia w badaniach
socjologicznych, ale istotnych dla kształtowania się postaw jednej grupy ludzi
wobec zewnętrznego świata. Kraje arabskie wyrwane zostały z wielowiekowego
zastoju wbrew swojej woli, i wszelkie zmiany traktują jako zagrożenie, które
należy zniszczyć lub przeczekać, tak jako to opisuje wiersz irackiego poety,
mieszkającego od wielu lat w Londynie, Saadi Youssefa [ 1 ].
|
"O, Mudhaffar al. — Nawabie, mój stary przyjacielu,
cóż poczniemy z weselem szakali?
Pamiętasz stare czasy:
W chłodzie wieczora
Pod dachem z bambusów
Wsparci o miękkie poduszki wypełnione
Delikatną wełną
Sączyliśmy herbatę (taka, jakiej nie piłem od
tego czasu)
Wśród przyjaciół...
Noc zapadła tak miękko jak nasze słowa
Pod ciemniejącymi koronami
Palm daktylowych
Dym krąży nad paleniskiem,
Taki aromat
Jakby wszechświat właśnie powstał...
Nagle jazgot eksploduje
Wśród wysokich traw i palm daktylowych -
Wesele szakali!
...O, Mudhaffar al. — Nawabie -
dziś to nie wczoraj
(prawda jest tak gładka jak marzenie dziecka)
prawda jest taka, tym razem my jesteśmy na
ich
przyjęciu weselnym.
Tak, ślub szakali
Czytałeś ich zaproszenie:
O, Mudhaffar al. — Nawabie Umówmy się: Przyjdę do ciebie
(Damaszek jest zbyt daleko od tego tajnego hotelu....)
Splunę w twarze szakali,
Splunę na ich dobra,
Oświadczę, że my jesteśmy ludźmi Iraku — My jesteśmy
odwiecznymi drzewami tego kraju,
Dumni pod naszymi skromnymi dachami z bambusa".
|
Nostalgiczny
wiersz wygnańca, bliski Polakom w Mickiewiczowskim nastroju, ale tak jak i poezja Wieszcza odnosząca się do czasów, które bezpowrotnie minęły i nie
mogą wrócić dla dobra nowych pokoleń.
Sytuacja
Polaków w XIX wieku, jak i innych powstających narodów ówczesnej Europy
była jednak całkowicie inna niż współczesnych Irakijczyków. W krajach
arabskich nikt się nie odwołuje do narodowego etosu, wprost przeciwnie,
gloryfikuje się czasy muzułmańskiej ummy kalifatu. Nacjonalizm europejski
był istotną częścią sekularyzacji społecznej, jednym ze skutków Oświecenia:
tworzenia państw narodowych przeciwstawnych feudalnej tradycji monarchii
opartej o religijne idee boskości wszelkiej politycznej władzy. W krajach muzułmańskich
nigdy nie było rozdziału ołtarza i tronu — przywódca państwa, Mahomet, był równocześnie
przywódcą religijnym, kodyfikującym w jednej księdze zasady religijne i polityczne. Koran jest powszechnie dostępny, w przeciwieństwie do Biblii, której
czytanie, prawie do połowy XIX wieku, było maluczkim zakazane — tylko ludzie
oficjalnej hierarchii Kościoła mieli prawo czytać Świętą Księgę. Każdy
inny karany był śmiercią za sam fakt posiadania Biblii. Nauczanie Kościoła w krajach chrześcijańskich było oparte na klerykalnej interpretacji Świętej
Księgi, której niektóre istotne elementy, jak np. dziesięć przykazań,
uległy istotnej modyfikacji (np. likwidacja drugiego przykazania „Nie będziesz
czcił posągów ani obrazów bóstwa" i podział dziewiątego tak, aby
liczba ogólna się zgadzała). Rozwój społeczny Europy doprowadził do
sytuacji, że chrześcijanie nie traktują tekstu Biblii dosłownie od co
najmniej dwustu lat.
Odmienna
sytuacja jest w krajach islamu — tam zawsze Koran był podstawą, właściwie jedyną,
edukacji i nie było mowy o jakiejkolwiek interpretacji — musiał być
traktowany dosłownie, z takim obrazem społeczeństwa Bliskiego Wschodu, jakie
ono było w VII wieku naszej ery.
Chrześcijaństwo,
łącznie z judaizmem, stanowi taki sam składnik europejskiej cywilizacji,
jak i tradycje starożytnej filozofii Grecji i Rzymu oraz racjonalizm Odrodzenia i Oświecenia. To są trzy filary, na których opiera się europejska
cywilizacja, nawzajem się wspierające i uzupełniające, stanowiące o jej sile i sukcesie wobec kultur innych kontynentów.
Religia
stanowiła niewątpliwie podstawę stabilności społeczeństwa, gwarantując mu
spoistość, natomiast o sukcesie Europejczyków, którym udało się ujarzmić
prawie wszystkie kraje świata i narzucić im swoje wzorce kulturowe,
zdecydowało Oświecenie. Racjonalizm oświecenia ugruntował zdobycze nowego,
kapitalistycznego systemu ekonomicznego, zapewnił wolny od obciążeń
religijnych rozwój nauki i techniki. Do XVIII wieku Europa nie była
przygniatającą potęgą — krucjaty krzyżowców przegrały z lepiej
zorganizowanymi muzułmanami na swoim własnym terenie — wśród chrześcijan.
Bliski
Wschód do czasów najazdów Mahometa był główną ostoją chrześcijaństwa — ono nie tylko tu powstało, ale tu było jego centrum ideowe — w Aleksandrii,
Edessie, Konstantynopolu, Antiochii, liczące kilka milionów wyznawców, w stosunku do którego ówczesna Europa stanowiła zapóźnione w rozwoju peryferie.
Nowa
religia koczowników Arabii była bardzo atrakcyjna dla mieszkańców
Bizancjum, Syrii, państw doliny Tygrysu i Eufratu. Nie różniła się
zbytnio od ówczesnego, na tych terenach, chrześcijaństwa (np. zakaz rzeźbienia i malowania obrazu Boga to idea bizantyjskich ikonoklastów, przyswojona przez
Mahometa w trakcie jego podroży handlowych do Konstantynopola).
Tak więc
bez racjonalizmu Odrodzenia i Oświecenia nie byłoby ekspansji chrześcijaństwa
poza Europę. Racjonalizm wyposażał katolików i protestantów w nowoczesne
narzędzia poznania i zabijania, dzięki którym opanowali świat. Dziś także
tylko w racjonalizmie możemy upatrywać szansę Europy i świata na wygranie
kolejnego starcia z mrokami umysłów unikających samodzielnego myślenia.
*
„Res Humana" nr 3-4/2006.
Przypisy: [ 1 ] Tariq Ali, Islam
Quintet, New Delhi, 2006. « Kultura (Publikacja: 11-10-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5057 |
|