|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK
Zagłada templariuszy Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Zakon Rycerzy Świątyni Salomona — domniemany średniowieczny
odpowiednik współczesnej masonerii — którego potęga solą stanęła w oku
królowi francuskiemu Filipowi IV Pięknemu i który tę sól wydłubał we współpracy z papieżem Klemensem V, musiał pogodzić się z rolą kozła ofiarnego Wieków
Średnich. Zostali zniszczeni dzięki zawiści, plotkom i grze interesów
ekonomicznych. Zakon powstał ok. 1118 r. w oparciu o regułę cysterską.
Jego główna specyfika polegała na tym, iż członkowie zakonu byli nie tylko
zakonnikami, ale i rycerzami. Jako rycerze wytyczali sobie zadania ochrony
pielgrzymów w Ziemi Świętej. Do reguły zatwierdzonej dziesięć lat później
papież przydał im symbol czerwonego krzyża — oznaczającego męczeństwo i nieustającą krucjatę — noszonego na białych habitach przez rycerzy
zakonnych. Na czele zakonu stał (Wielki) Mistrz, wybierany przez
kolegium 13 elektorów (ośmiu rycerzy, czterech serwientów i jeden kapelan).
Zastępcą wielkiego mistrza był seneszal, który dbał o zaopatrzenie i gospodarkę zakonu. Wielki mistrz podejmował decyzje przy pomocy kapituły. Dzięki wyjątkowym nadaniom królów i książąt, a także
dzięki przywilejom papieskim bracia templariusze szybko wyrośli na jeden z najpotężniejszych zakonów. Cieszyli się bardzo dużą niezależnością od władz
kościelnych, podlegali tylko papieżowi. W 1144 przyjęli w swe szeregi wyklętego
Gotfryda z Mandeville, hr. Essex. Liczne przywileje templariuszy odbyły się
kosztem wpływów i dochodów reszty kleru, co wywoływało rosnącą niechęć
duchowieństwa do Rycerzy Świątyni, a tym samym przygotowywało glebę do późniejszego
zniszczenia całego zakonu. Początkowo pełnili rolę policji na terenach podbijanych w imię wiary. Z czasem stali się także wojskiem i bankierami możnych. Nagonka na templariuszy rozpoczęła się w roku 1307, we
Francji. Zarzucano im m.in. wyrzekanie się Chrystusa, praktyki homoseksualne,
deflorowanie umyślnie przyciąganych do zakonu „sióstr templariuszek" oraz
kult diabła — pod postacią Bafometa. Ponieważ nagonkę inspirował król
Francji, papież szybko i zdecydowanie włączył się w akcję, obawiając się
nade wszystko, iż Filip rozegra wszystko nie uwzględniając interesów
papiestwa. Próbą przejęcia inicjatywy była bulla Pastoralis
praeeminentiae z 22 listopada 1307 r., w której papież wyznaje, iż pogłoski o mrocznych praktykach templariuszy były mu znane już od 1305 r., dlatego też
poleca „bezzwłocznie zbadać, jak się rzeczy mają", a w tym też celu władcy
świeccy powinni „roztropnie, dyskretnie i w tajemnicy aresztować wszystkich
Rycerzy Świątyni, znajdujących się w ich kraju oraz zabezpieczyć ich własność". Jeśli papież odgrywał rolę obrońcy zakonu, to jedynie
po to, aby wytrącić inicjatywę z rąk króla Francji. Choć templariusze
bardzo liczyli na zdecydowaną pomoc papieską, Klemens wiedział, iż niechęć
do zakonu i płotki są tak groźne, iż raz rozdęte doprowadzą do zmiecenia
rycerzy-zakonników. Wobec nacisków papieża Filip zdecydował się 27 czerwca
1308 r. sprowadzić do Poitiers 72 templariuszy, aby mogli złożyć swe
zeznania przed papieżem i kardynałami. Większość z nich w całości
potwierdziła wszystkie zarzuty stawiane zakonowi: wyrzeczenie się Chrystusa,
opluwanie krzyża, nieprzyzwoite pocałunki w czasie ceremonii inicjacji, zachętę
do aktów homoseksualnych oraz adorację głowy Bafometa. Reżyserów procesu nie tyle jednak interesowały niuanse
wydumanej herezji templariuszy, co jego majątek. W dniu w którym pierwsza
grupa templariuszy zaczęła zeznawać przed papieżem, król Filip skierował
do niego list z propozycją wspólnego zaopiekowania się owym majątkiem — za
pośrednictwem osób „dobrych, wiernych i dyskretnych" wyznaczonych wspólnie
przez pana króla i pana papieża. W odpowiedzi papież przyjął propozycję,
lecz zastrzegł sobie prawo samodzielnego osądzenia przywódców zakonu oraz
zmniejszył rolę króla w opiece nad dobrami templariuszy. W zamian reaktywował
działalność inkwizycji we Francji. Wydawane później bulle — Subit
assidue, Faciens misericordiam i Regnans in coelis -
przypieczętowały układ. W pierwszej z bulli papież przyznaje, iż początkowo
nie chciał wierzyć w winę zakonu, lecz zeznania jego członków przekonały
go, że się mylił. Wyznaczył też organy śledcze zajmujące się „aferą
templariuszy". Były to diecezjalne komisje śledcze, w skład których
wchodził miejscowy biskup, dwóch kanoników, dwóch dominikanów i dwóch
franciszkanów. Kiedy Kościół przejął śledztwo w sprawie
templariuszy, zaczęło się ono przeciągać w nieskończoność. Poirytowany
sytuacją król w listach z początku 1309 r. zarzuca papieżowi grę na zwłokę i poprosi o wyjaśnienie szeregu kwestii, które bulle pozostawiały bez
odpowiedzi. Np. jak postępować z templariuszami, którzy przyznali się do
zarzucanych im win a następnie odwołali swoje zeznania. Wielu bowiem
templariuszy, łamanych torturami, wyznawało to, czego życzyli sobie śledczy.
Następnie odwoływali zeznania. Sam wielki mistrz, to potwierdzał, to zaprzeczał oskarżeniom. W swej obronie zakonu starał się powoływać na jego liczne zasługi dla
obrony wiary chrześcijańskiej, na przelanie wiele krwi w obronie Kościoła.
Śledczy jednak utrzymywali, iż zasługi nie mają znaczenia dla zbawienia
duszy, jeśli czynom tym nie towarzyszyła wiara katolicka. Templariuszom, którzy wycofywali zeznania grożono, że
zgodnie z zasadami funkcjonowania Inkwizycji, zostaną posłani na stos.
Wszelkie prośby o to, aby zagwarantować możliwość bezpiecznego „powrotu
do prawdy" papieska komisja odrzucała. Ich los, twierdzili, jest zależny
tylko od papieża i Kościoła. 11 kwietnia 1310 r. król zgromadził i doprowadził do zaprzysiężenia przed komisją papieską dwudziestu czterech świadków,
którzy gremialnie zeznawali przeciwko templariuszom. Wkrótce rozpoczęły się kaźnie. Palono głównie tych,
którzy bronili zakonu i zeznawali o jego i swojej niewinności. 12 maja 1310 r. z wyroku arcybiskupa Sens, zniecierpliwionego „niewydolnością" komisji,
spalono na stosie pod Paryżem 54 templariuszy spośród tych, którzy podjęli
się obrony zakonu. W Kronice Guillaume’a
de Nangie znajdujemy wzmiankę o tym wydarzeniu: „...żaden z nich nie przyznał
się do zbrodni im zarzucanych, lecz przeciwnie, wszyscy nieustannie im
zaprzeczali, wołając, że skazano ich na śmierć bez powodu i niesprawiedliwie; było przy tym wielu ludzi, którzy przypatrywali się im nie
bez wielkiego podziwu i ogromnego zdumienia…". Kilka dni później pod Paryżem
spalono kolejnych czterech, a wkrótce później w Senlis — dziewięciu
dalszych. Poza Francją templariusze byli na ogół traktowani łagodniej.
Król Anglii Edward II nie dawał wiary plotkom na temat templariuszy i nie
chciał dołączyć się do ich prześladowania. Otrzymawszy jednak jedną z papieskich bulli antytemplariuszowskich zdecydował się na wydanie nakazu
aresztowania. Ponieważ w Anglii nie stosowano tortur, toteż i niemal żaden z kilkudziesięciu przesłuchiwanych templariuszy nie miał nic do zarzucenia
zakonowi. Niektórzy tylko wyznali, że przełożeni zanadto szafowali
rozgrzeszeniami. Słaby król Edward uległ jednak naciskom papieża, który
domagał się tortur, przysyłając w tym celu swych inkwizytorów. Kiedy już
inkwizytorzy wydobyli stosowne zeznania, to z kolei nie mogli znaleźć katów.
Postępowanie szło opornie. W tych częściach Italii, które były niezależne od
Filipa Pięknego i papieża, templariuszy nie torturowano i po łagodnych postępowaniach
uniewinniano. Byli oni natomiast torturowani w Państwie Kościelnym.
Tamtejsi inkwizytorzy „dowiedli" Rycerzom Świątyni rytualne wyrzekanie się
Chrystusa, opluwanie krzyża, nieczyste pocałunki, kult głowy i czarnego kota. Na Cyprze długo zwlekano z tępieniem templariuszy, których
aresztowano dopiero na przełomie maja i czerwca 1308 r. Podjęte w 1310 r.
przesłuchania zakończyły się dla nich pomyślnie: siedemdziesięciu sześciu
zakonników i wielu świadków zdecydowanie zaprzeczyło jakimkolwiek zarzutom
pod adresem Zakonu. Dopiero presja papieża doprowadziła do użycia tortur, co
oczywiście skończyło się dla "obrońców pielgrzymów" żałośnie. Aby ostatecznie rozwiązać problem templariuszowski papież
zwołał sobór powszechny w Vienne (1311-1312). Zaczęło się jak najgorzej:
nie przybyła nań ponad jedna trzecia zaproszonych, z władców świeckich zjawił
się jedynie król Francji, by dopilnować korzystnego dla siebie podziału łupów.
Niespodziewanie dla papieża na soborze pojawiło się dziewięciu templariuszy,
którzy odważyli się bronić Zakonu. Z papieskiego polecenia śmiałkowie zostali
pospiesznie aresztowani. Sobór orzekł o winie templariuszy i nakazał rozwiązanie
ich zakonu. Losy przywódców zakonu miały zostać rozstrzygnięte
na synodzie w dniu 18 marca 1314 r. Ponieważ wcześniej przyznali się
do win i poprosili o wybaczenie skazano ich jedynie na surowe i dożywotnie więzienie. W czasie publicznego ogłoszenia wyroku wielki mistrz zakonu poprosił o głos,
który został mu dany w przekonaniu, iż zamierza się pokajać. Wówczas Jakub
de Molay wyznał, iż cały proces został sfingowany, a on jak i jego bracia
zmuszeni torturami do kłamstw, które na ich hańbę pogrzebały Zakon Rycerzy
Świątyni. Do protestu dołączył się były preceptor Normandii, Geoffroy de
Charnay. Osłupiali kardynałowie zdecydowali się wydać obu templariuszy władzy
świeckiej, czyli wydali ich na śmierć. Obaj spłonęli jeszcze tego samego
dnia na pewnej wysepce na Sekwanie. Ich heroiczna śmierć stała się pożywką
dla tworzenia różnych legend, które obecne są w naszej kulturze popularnej aż
po dziś dzień. Fenomen tego zakonu, który niewątpliwie odbiegał od
panującej wówczas ortodoksji jest polem różnych spekulacji na ogół luźno
opartych na faktach. Wedle takich spekulacji templariusze mieli być
przedstawicielami ezoterycznego chrześcijaństwa Janowego, różniącego się
od chrześcijaństwa Piotrowego, czyli rzymskiego. Inni spekulowali o istnieniu w łonie zakonu kręgu „podwójnie" inicjowanych, który mieli stanowić
wyznawcy idei gnostyckich, nawet (dzięki dobremu kontaktowi z asasynami) o posmaku muzułmańskim. Mieli oni przeciwstawiać się panującej ówcześnie
ortodoksji katolickiej i planować stworzenie cywilizacji alternatywnej opartej na
utopii chrześcijańskiej miłości i tolerancji, przesunięcia centrum chrześcijaństwa z Rzymu do Jerozolimy a także zjednoczenia trzech wielkich „religii Księgi".
Przez swój intensywny kontakt z innymi kulturami mogli być pewnie, powiedzmy,
bardziej liberalni w swej katolickości. Trudno jednak dać wiarę, by byli oni
średniowiecznymi pionierami ekumenizmu. Wiele spekulacji jest też rozsnuwanych wokół
domniemanego olbrzymiego skarbu templariuszy. Z ich zeznań wynikało, że w nocy przed aresztowaniami (12 października 1307) paryską Temple opuścił
transport skrzyń zawierających cały skarb templariuszowski. Skrzynie zostały
załadowane w 18 statków i miały odpłynąć w kierunku wysp brytyjskich.
Niektórzy twierdzą, że dotarły do Szkocji, inni sądzą, iż zbiegli
templariusze dotarli do Meksyku i jako „żołnierze Boga" zaszczepili w tubylcach szereg legend o białych wysłannikach Boga, co później miało tak
bardzo pomóc podbojowi Kolumba. Skarbu templariuszy nikt do dziś nie odnalazł.
Choć jak utrzymują templariuszolodzy, ponoć opiekują się nim masoni...
« Mroczne karty historii KK (Publikacja: 06-03-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5296 |
|