|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Studnia i labirynt [4] Autor tekstu: Nikolay Spasov Daskalov
Tłumaczenie: Andrzej Nowosad
Zrównoważony początek, człowiek, który precyzyjnie trzyma szalę, życiowe
Ka, sobowtór władzy Faraona i jego następstwa, Herhor (San-amen-Herhor) również
trafia do labiryntu. Według koncepcji pisarza-pozytywisty powinien on zrozumieć,
że cuda babilońskiego kapłana Beroesa, uczonego jak on, to sztuczki, dzięki
którym wszyscy kapłani oszukują naród. Ale oczarowany Chaldejczykiem, Herhor
wpada w labirynt Seta i wierzy w cuda, w przepowiednie astrologiczne, w rezultacie czego podpisuje poniżające dla Egiptu porozumienie — to druga
nielogiczność pozytywisty Prusa. Według tego samego braku logiki Beroes
okazuje się nie być szarlatanem lecz cudotwórcą, gdy w czarnej szklanej
kuli, jednoznacznym symbolu doskonałości wszechświata, pokazuje umierającemu
Faraonowi, ojcu Ramzesa XIII, jego własne życie, Egipt i życie jego narodu a tworzy tak wstrząsająco plastyczną przypowieść o tematach próżnych ziemskich
modlitw, że dusza człowieka by zwątpić mogła, jeśliby w końcu nie pojawiła
się czysta modlitwa dziękczynna dziecka, którą Stwórca świata wysłuchał
jako jedynej. Są to najbardziej czarujące karty powieści, poprzez które Prus
wzlatuje nad kraj martwych, z dna labiryntu do sfery niebiańskiej: "Faraon ocknął się. Zobaczył przed sobą mały stolik, na nim czarną
kulę, a obok Chaldejczyka Beroesa. — Mer-amen-Ramzesie — spytał kapłan — znalazłżeś
człowieka, którego modły trafią do podnóżka Przedwiecznego? — Tak — odparł faraon. — Jestże on księciem, rycerzem, prorokiem czy może tylko zwyczajnym
pustelnikiem? — Jest to mały, sześcioletni chłopczyk, który o nic Amona nie prosił,
lecz za wszystko dziękował. — A wiesz, gdzie on mieszka? — pytał Chaldejczyk.
— Wiem, ale nie chcę wykradać dla siebie potęgi jego modlitwy. Świat,
Beroesie, jest to olbrzymi wir, w którym ludzie miotają się jak piasek, a rzuca nimi nieszczęście. Zaś dziecko swoją modlitwą daje ludziom to, czego
ja nie potrafię: krótką chwilę zapomnienia i spokoju. Zapomnienie i spokój...
rozumiesz, Chaldejczyku?" [Prus 1982: 431-432]
Ta modlitwa ma w sobie więcej treści niż organiczno-pozytywistyczne i socjologiczno-filozoficzne rozważania samego autora powieści. Znajduje się
ona w głębokim wewnętrznym związku z hymnami Sary i pieśniami biednego kapłana-harfisty w epilogu utworu. Koniec powieści nie pozostawia żadnej przestrzeni dla
dalszych pozytywistycznych rozważań w narracji, zamyka krąg, doprowadza do
pojednania między niebem a ziemią. Epilog, który zaskakuje wielu badaczy powieści, pojawia się jako
konieczność po zawikłanych, lecz zawsze podanych w granicach poprawności twórczej
splotach akcji. Zaskakująco, ale poprawnie Prus kończy swą powieść półmrokiem
ociężałej sceptycyzmem, ale wznoszącej się z westchnieniem pokory pieśnią
harfisty, w której biblijna mądrość rozlewa się na spokojne wody Nilu w pobliżu Memfis. Ta autentyczna pieśń jest zachwycającym akordem harfy, tej
samej harfy, za pomocą której Sara, w wielkim lamencie i apoteozie psalmów,
odkrywała księciu głębię wszechświata i niedoścignioną wielkość Boga. W Epilogu, w melodii pojednania i pocieszającej mądrości, wszystko
wycisza się w pokorze wobec śmierci i rozsądku wobec życia. Ta pieśń brzmi
jak pełne boleści wypełnienie, wolne i rytmiczne, z głębokimi myślami
podanymi w stroficznych wzlotach Eklezjasty i jest jak przypowieść bez
dydaktyki, pouczenie bez gwałtu na duchu. Nawet hymniczna zachęta młodego księcia
do rozkoszy nie jest bachanalistyczna, nie jest zaproszeniem do nierządu i rozpusty, lecz do rozkoszowania się roztropnością i pięknem; wyzbyta
diabolicznego podtekstu z hymnu Lykana. Pozostaje tylko wrażenie, że był sobie kiedyś sprawiedliwy książę,
bez występnego sobowtóra. * * *
Uniwersalna studnia jako świadomość filozoficzno-mitologiczna istnieje
również w obszernym utworze panoramicznym Tomasza Manna Józef i jego
bracia. Już w tytule prologu, eseju Droga do piekieł widać,
że w tej studni jest głębia, w której zanurzył się ludzki duch;
bezpowrotnie wchłaniająca przepaść nicości, ciemności i nieświadomości,
które nikną jak „buchający ogniem byk". Już pierwsze dwa zdania
skierowują w tę bezdenną głębinę: „Głęboka jest studnia przeszłości.
Czyż nie należałoby ją nazywać niezgłębioną?".[Mann 1934: 7]
Ta temporalna czeluść projektuje się też w drugim,
uniwersum-labiryncie — „gdzie rzeczy niezbadane igrają sobie szyderczo z naszym zapałem naukowym; ukazują pozorne przystanki i cele, poza któremi -
gdy się je osiągnie — rozwierają się nowe przestrzenie przeszłość,
podobnie jak dzieje się z wędrowcem na pustyni, którego wędrówka nie ma
kresu, gdyż za każdą kulisą ławicy piaskowej, na którą się wedrze, kuszą
go nowe dale do nowych przedgórzy" [Mann 1934: 7-8].
Poza teoriami naukowymi o pochodzeniu i ewolucji człowieka w tym eseju
filozoficznym najsilniej uderza zdystansowanie, a też sympatia Tomasza Manna do
neoplatońskich i gnostyckich nauk o eonach, o duszy, która „jako istota
boska dała się unieść i zmamić skłonności do bezkształtnej materii" [Mann
1934: 43]i stała się jej niewolnicą. I wówczas, aby ją zbawić, w czeluść kosmiczną materialnego świata form schodzi eon Ducha, w którym
gnostycy upatrują Chrystusa. Tego typu nauka może zostać przeczytana w każdej
historii Kościoła. Nas jednak interesuje ona jako karkołomne zanurzanie się w czeluściach okresu przedhistorycznego lub, ponieważ chodzi o ducha i duszę, w głębinie prahistorii. I to właśnie oddziałuje silniej i bardziej
dramatycznie, niż sucha interpretacja teorii ewolucji Tomasza Manna. Choć i ona jest prawdziwie artystyczno-filozoficznym widzeniem studni jako
kosmicznego dramatu, który rozwija się w micie o życiu jednego człowieka -
Józefa, którego jeszcze w pierwszej części widzimy nocą przy studni i poznajemy przy okazji obawy ojca, aby jego syn nie wpadł w jej głębinę.
Józef spada na dno pustynnej czeluści jak Aida, gdy ze względu na łatwowierność,
pewność siebie i narcyzm odkrywa dla siebie, poprzez sny swoich braci,
boską misję i jako jasnowidz — wybraniec wzbudza ich zawiść. Autor tworzy głębokie
porównanie bohatera z babilońskim odpowiednikiem egipskiego Ozyrysa -
Tammuza
(u Manna — Usirsa — Tamuza) . W sposób rozumowy, zarówno Ozyrys, jak i Tammuz
są bogami płodności, życia świata roślinnego, umierającego i odżywającego z nasiona. Ale w sile mitologii są to bogowie, (albo ludzie), którzy nie mają
nic wspólnego z tą nieświadomością, gdzie w uniwersalnym chrześcijańskim
widzeniu świata stają się pierwowzorem Chrystusa. (W stosunku do religii pogańskich
zauważyli to już wczesnochrześcijańscy filozofowie.)
Tomasz Mann, na podobieństwo Prusa, splótł chrześcijańsko-historyczny
obraz przedmityczny, również wywyższając rozum nad wiarę. Dla niego Józef
jest bóstwem roślinności, ale jest on dziewiczy, niepodporządkowany światu
roślinnemu i pragnieniom, identyfikowalny jest z Tammuzem. Ale nie tylko on.
Jego ojciec również widzi go w obrazie bóstwa, nazywając go pieszczotliwie
Dumuzi [Mann 1934: 135]. Jego bracia wysyłają go w czeluść, bezkresną głębię,
miejsce śmierci i nicości. Pobyt w suchej czeluści sam bohater doznaje jako
śmierć a podróż do Egiptu odbiera jak wyprawę do królestwa umarłych.
Rozmawia, przyjmuje nową wiedzę i jest ciekaw świata jak Ramzes Bolesława
Prusa, ale tak jak on czuje się martwy aż do drugiego wyjścia z czeluści, po
czym zostaje skuszony przez kobietę egipskiego wielmoży i wtrącony do więzienia.
Sam nawet przyjmuje w Egipcie imię Osarsifa (Ozyrysa) — boga świata
podziemnego. Jego zmartwychwstanie jednak odbywa się w jego dziewiczości, w odizolowaniu od królestwa podziemnego, ponieważ dzieciorodny organ Usirisa (Ozyrysa),
który rozbija bandaż mumii, aby zapłodnić Izydę, w swojej rzeczywistości
jest bardziej znakiem namiętności, to znaczy zguby, wichrów niebytu, a nie życia.
Dla wielkiego artysty-myśliciela, Tomasza Manna, wszystko, co nie jest
podporządkowane rozumowi, wszystko co instynktowne, a nawet intuicyjne, jest
katastrofalnym zapadaniem się w studnię. Przypomnijmy na nowo postać
Ramzesa stworzoną przez Prusa: idąc za uczuciem wchodzi on w śmiercionośne
łono Baala poprzez pociąg do fenickiej Kamy (która jest i kusicielem, i Złotym Cielcem), ale w końcu zostaje wewnętrznie dziewiczy jak i Józef, z tą
różnicą, że biblijnemu bohaterowi nadaje sens poczucie światowej misji, a Ramzes, w wyobrażeniu Prusa, pozostaje nieudacznym mesjaszem Egiptu. I dlatego w rzeczy samej nie może wyjść z labiryntu.
Do labiryntu, gdzie w istocie znajduje się odwrotna strona duszy księcia,
żeby go stamtąd wyciągnąć i żeby poprzez niego zbawić Egipt, musi zejść
kapłan złego boga Seta, człowiek, dla którego mistycyzm jest obcy. Ale… w rzeczywistości on porywa się na ozyryczną zdradę świętego początku -
gdy złoto, skarb jako symbol światłości przekształca w swoje przeciwieństwo i tym samym zamiast do zbawienia, prowadzi do zguby. Bowiem „dobro w złocie
jako symbolu tkwi w jego nietykalności, w komunii z solarnym początkiem -
wszelkiej podstawie staroegipskiej religii i kultury". [Łosski 1972: 74]
[ 5 ]
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 5 ] Nie jest trudno przerzucić tysiącletni most z Egiptu do Bizancjum, z pogańskiego
henoteizmu do chrześcijańskiego monoteizmu. Według Awierincowa (Złoto
Bizancjum), złoto jako obraz światłości boskiej jest podstawą
bizantyńskiej sztuki w bezbrzeżach złotego tła mozaik, w jakich umieszczono
konkretne postaci świętych. Metal ten gubi tu swój podziemny, demoniczny sens — pokusę i upadek rodu ludzkiego — i przyjmuje swą prawdziwą wartość — wartość duchowego wywyższenia. Staroegipski znak solarny staje się tu
chrześcijańska i słoneczna światłość przekształca się w światłość
boską. Nie przypadkiem (choć ten „duchowy metal" występuje w sztuce całego
świata), właśnie w starożytnym Egipcie i w Bizancjum, w dziełach ich
sztuki, jest wyrazicielem teokratycznych zasad. W jego abstrakcyjności,
zmaterializowanej w najmniejszym detalu teokratycznego społeczeństwa, ujętej
się w twórczości mistrzów, zawiera się istota kultury słońca, solarnych
cywilizacji… (Лоский
Вл.,1972,
Мистичесское
богсловие,w:
Богсловские
труды, Московская
патриаршия,
Москва.,
t. VIII,
s. 74). « Kultura (Publikacja: 20-04-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5350 |
|