Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.248 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Chrystus jest tym, co najpiękniejsze w naszym życiu, wszystkie marzenia, które chcielibyśmy realizować z ukochaną osobą na życiowej drodze. Jeśli ktoś mówi: ja chcę ślub humanistyczny, to oznacza - mnie jest Chrystus niepotrzebny"
« Kultura  
Studnia i labirynt [3]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Andrzej Nowosad

Nie ma pewności, czy Prus znał egipski hymn, napisany na tablicy w pobliżu Achetatonu, ale nawet jeśli go znał na pamięć, widać jak w drugim hymnie harficznym Sary, w sposób biblijny, oczyścił go z dworskiego wielosłowia i przybliżył do starotestamentowej koncepcji wieczności, uwidocznionej w obrazach pierwotnych, ale nie przyćmionych pyłem, pustynnym piaskiem i czasem. Achetaton — miasto-miraż, kaprys Faraona hydrocefalika przekształcił w pustynny piasek [Vandenberg 1982: 161], lecz hymn ocalał, aby stać się świadkiem epoki przełomowej swego twórcy — hebrajskiego rodu, który wówczas zamieszkiwał ziemie Egiptu. Jego egipski wariant przypisywany jest faraonowi, mężowi Nefretete. Ale przecież w swoim otwarciu na świat zewnętrzny, w filozoficznych i religijnych naukach, nie mógł on ulec wpływom genre swych poddanych — tak jednobóstwu, jak i zrodzonej dla niego poezji. W jego pierwoźródle, Psalmie104 (103), odbija się echem gardłowy krzyk psalmisty (Pieśniarza Psalmu), jego współudziału w tajemnicach Wszechświata i najważniejsze - synowskie głoszenie chwały dla Ojca Wszechświata. W całościowej zbieżności tych dwóch hymnów — pierwszego, wykonywanego w otwartych ku słońcu świątyniach Atona [Matje 1965: 37], a drugiego, jego zwierciadlanego odbicia, śpiewanego do dnia dzisiejszego w cerkwiach i synagogach — widać, że dwa rodzaje jednobóstwa oniemiają wspólną poetyką, ale różnica leży w oddźwięku — egipskiego światła słonecznego i izraelskiej niematerialności, której imieniem jest Chwała Boża.

Druga harficzna pieśń Sary, czy też drugi utwór poetycki Prusa w powieści, nie jest już minorycznie przygłuszony jak pierwszy, lecz apoteozo-ekstatyczny i w narracji zmusza Herhora do zawrócenia łódki z poczuciem dokonanego bluźnierstwa, bowiem zostaje wyjawiona największa tajemnica, wymawiana w najbardziej tajemnych przybytkach egipskich świątyń [Prus 1982; 122]. Nie wyprzedzając interpretacji pisarza wobec jego własnego hymnu, ważnym jest, by zwrócić uwagę, że przekazał on w swej intuicji egipską i hebrajską świętość, jako najbliższą pierwoźródła. Prawdą jest, że Prus nie jest równorzędnym autorem dla niezrównanych dwóch starych hymnów, ale musimy przyznać, że jego natchnienie wznosi go realnie do tych, w których pierwoźródło wątpi. Oto druga pieśń harficzna Sary:

„Jakże wielkim jest pan, jakże wielkim jest Pan, twój Bóg Izraelu (...) Dni Jego nie mają początku, a dom Jego nie ma granic. Odwieczne niebiosa pod Jego okiem zmieniają się jak szaty, które człowiek wdziewa na siebie i odrzuca. Gwiazdy zapalają się i gasną, jak iskry z twardego drzewa, a ziemia jest jak cegła, której przechodzień raz dotknął nogą idąc wciąż dalej. Jakże wielkim jest twój Pan, Izraelu. Nie masz takiego, który by Mu powiedział: "Zrób to", ani łona, które by Go wydało. On uczynił niezmierzone otchłanie, ponad którymi unosi się, kędy chce. On z ciemności wydobywa światło, a z prochu ziemi — twory głos wydające. On srogie lwy ma za szarańczę, ogromnego słonia waży za nic, a wieloryb jest przy nim jak niemowlę Jego trójbarwny łuk dzieli niebiosa na dwie części i opiera się na krańcach ziemi. Gdzież jest brama, która by Mu dorównała wielkością? Na grzmot Jego wozu narody truchleją i nie masz pod słońcem, co ostałoby się przed Jego migotliwymi strzałami. Jego oddechem jest wiatr północny, który orzeźwia zemdlałe drzewa, a Jego dmuchnięciem jest chamsin, który pali ziemię".

Kiedy wyciągnie rękę swoją nad wody, woda staje się kamieniem. On przelewa morza na nowe miejsce jak niewiasta kwas do dzieży. On rozdziera ziemię niby zbutwiałe płótno, a łyse szczyty gór nakrywa srebrnym śniegiem.

On w pszenicznym ziarnie chowa sto innych ziarn i sprawia, że lęgną się ptaki. On z sennej poczwarki wydobywa złotego motyla, a ludzkim ciałom w grobach każe oczekiwać na zmartwychwstanie..." [Prus 1982; 121 -122]

Nie możemy tu przytoczyć dla porównania bardziej obszernych fragmentów tekstu egipskiego "Hymnu Słońca", 104 (103) Psalmu biblijnego i tekstu drugiej harficznej pieśni Sary, ale nawet pobieżne spojrzenie pokazuje, że niektóre obrazy z pieśni harficznej Sary (ptaki, które lęgną swe jajka, złoty motyl) swoją detalicznością od razu ukierunkowują nas na swego rodzaju wariant egipski, o ile inne, ciężkie jak odłamki skalne — prowadzą ku kosmogonii hebrajskiej, czującej nieustanny lot nad chaosem i tworzącego z chaosu, niezależnego od wszystkiego Ducha. W sposób niepowtarzalny Prus wprowadził do tego całkowicie starotestamentowego tekstu ewangeliczną przypowieść o ziarnie i chrześcijańskiej nauce o zmartwychwstaniu ciała bezpośrednio związanego z tą właśnie przypowieścią.

Dwa starożytne hymny — usankcjonowanie nowego myślenia i nowego typu kultury — jak też druga pieśń harficzna Sary są do siebie bardzo podobne. Prus wychwycił właśnie to, co najważniejsze: „jedno pszeniczne ziarno zasiewu, które skrywa trzysta innych ziaren" [Prus 1982: 9] — wskrzesił z otchłani zatopiony w niej świat.

Z reakcji arcykapłana Herhora na pieśń pochwalną Sary jasno kształtuje się stosunek Prusa do hebrajskiej, a stamtąd również chrześcijańskiej religii i jej genezis. On nie uznaje jej samodzielności czy też dokładniej samopowstania. Według niego biblijny monoteizm pochodzi z egipskich świątyń, gdzie najbardziej wyświęceni kapłani byli monoteistami i wiedzieli o istnieniu jedynego Boga. Wiedzę tę jednak ukrywali przed mniej wyświęconymi kapłanami i narodem, uważali bowiem za bluźnierstwo wyjawienie tajemnic i za to bluźnierstwo skazywali na śmierć.

Pogardę wobec Żydów w powieści można wytłumaczyć właśnie faktem, że wychodząc z Egiptu ograbili oni ukryte przed narodem wartości duchowe, gdy poznał je ich przywódca — Mojżesz, który wychował się w pałacu i otrzymał wyższe święcenia. Żona Faraona Ramzesa XII mówi o tym swemu synowi, podczas gdy czyni mu wyrzuty z powodu miłosnego związku z Żydówką Sarą: „Pamiętaj, że ich wódz Messu, jest to kapłan zdrajca, którego w naszych świątyniach po dziś dzień przeklinają…" — i dalej: „Pamiętaj że Żydzi wynieśli więcej skarbów z Egiptu, aniżeli była warta praca ich kilku pokoleń: zabrali nam nie tylko złoto, ale i wiarę w Jednego i nasze święte prawa, które dziś ogłaszają za własne" [Prus 1982: 57].

Arcykapłan Herhor twierdzi nawet, że Jedyny Bóg nie ma potrzeby posiadania budowanych świątyń („On nie potrzebuje ani odzieży, ani jadła, ani napoju, a cały świat jest Jego mieszkaniem. Gdzież więc świątynia, która by Go pomieściła, gdzie kapłan, który ośmieliłby się składać Mu ofiary?…" [ Prus 1982: 554] ) i w takim przypadku religia narodu jest niższą religią dla niższych, ale w ogóle nie zauważa, że różni bogowie i boginie są tylko aspektami jednego Boga, stwórcy wszystkiego co istnieje. Tego typu widzenie ezoteryczności pogańskich religii — jednobóstwo dla wyświęconych i wielobóstwo dla profanów, zastępuje teozofię. Prus tylko je przejął. Ale ten, bezbłędny logik, wykazuje logiczną niekonsekwencję, skoro nie wyświęcona do wyższych stanów kapłańskich królowa wydaje zakazaną tajemnicę wyświęconemu zaledwie w niższe kapłaństwo księcia. (Być może tutaj jest miejsce, aby zauważyć, że obraz Sary, jej estetyczna czystość i urok leżą przede wszystkim w jej wierze, o ile przebiegłość i chciwość Kamy są cechami nie tyle jej natury, ile fenicyjsko-pogańskiego amoralizmu, który nie wybiera w środkach dla osiągnięcia celu. Sara z harfą i słowami chwały Pana, Sara z książęcym dziecięciem na ręku to również dar dla powieści z Biblii, to ucieleśnienie tematu biblijnego.)

Aby podkreślić tezę o pochodzeniu wiary hebrajskiej z egipskiej, czego dowodzą niektórzy bibliści [Wiedenskij 1914:40], gdy wplata w utwór swój autentycznie egipskie teksty, polski pisarz w rzeczy samej wybiera takie, które najmocniej przypominają biblijne. W ten sposób otrzymuje efekt odwrotny — „biblizuje" swoją powieść i tym samym antyklerykalny, w tym przypadku antykapłański patos ustępuje miejsca głębi świętości.

W sposób mistrzowski wplatanie hymnów staroegipskich modlitw i przypowieści bardzo często prowadzi do tego, że gubią one swój pogański sens i pozostają pod znakiem biblijnego wydźwięku. Być może Prus chciał w taki sposób wykazać ukryty w podtekście monoteizm religii wybranych — hymny mówią prawdę, ale tak przysłoniętą, aby nie mógł zrozumieć jej prosty lud. Nie ważne jest co chciał powiedzieć, lecz co w efekcie powstało — zbieżność z pieśniami i sentencjami Biblii budzą w świadomości uduchowionego czytelnika historyczno-religijne skojarzenia, przygotowują go, jak hymny Sary, do tego, co powiedział tak jakby wbrew swej woli — niewyraźnie uchwytnej dla rozumu idei wiodącej, mówiącej wprost duszy o prawach tego szczególnego poczucia, o tajemnicach których, do pewnego stopnia, uświadomiła nam filozofia Bergsona. W taki sposób w poszukiwaniu wyjścia gubimy się w labiryncie, w podziemiach twórczości, z jej nie dającymi się ominąć zygzakami — dokładnie jak w powieści Prusa, gdy takiego wyjścia poszukiwał następca tronu w labiryncie świątyń.

Wielka świątynia pod Bi-Past, poświęcona bogini Hator, poza symbolicznym obrazem pustyni (o czym niżej), zamyka w sobie również labirynt poznania, poprzez doświadczenie i podniesienie do wyższego stanu kapłańskiego. Las kolumn, pośród których błąka się Ramzes, niewidzialne ręce, jakie go dotykają, aby wnieść weń strach boży — to wszystko jest jednocześnie i mistyką, i złudą. Poeta Prus w sposób mistrzowski przekazał mistykę, a pozytywista Prus ją zdemistyfikował jako przebiegłość i sztuczki kapłanów. Aby potwierdzić przekonanie swe o kłamliwości niedostępnych nawet dla arystokratów i faraonów tajemnicach kasty kapłanów, Prus prowadzi nas do niewierzącego w nic Hirama, do świątyni fenicyjskiej bogini Astoreth. Sztuczki fenicyjskich kapłanów, którzy w swym podobieństwie odkrywają oszustwa egipskich, nie mogą wybić ze świadomości czytelnika tej wspaniałej księżycowej nocy, w której rozbrzmiewa miłosna pieśń Greka Lykona. Liryka, jaka wybucha ze słów tej pieśni mówi piękniej niż racjonalne demaskowanie cudów — nie jest to skrajnie gorąca erotyka egipskiej liryki, lecz helleński hymn miłosny i nawet późniejsze wspomnienie pustynnego wiatru nie powoduje utraty tego poczucia. I właśnie tu, w całym wdzięku tych, podanych znowu w wolnym rytmie strof, kryje się coś mistycznego, jakiś dwusens, jakieś niebezpieczeństwo — jak wąż, czyhający w kwiatach, z pierwszego hymnu harficznego Sary — to czarujące spotkanie ze zgubnym sobowtórem księcia.

Jest to zanurzanie się w labiryncie zniszczenia, do którego zawiedzie go naga a opleciona tylko złotą przepaską koło bioder kapłanka Kama. Lekkomyślny sobowtór księcia, opanowany przez niskie żądze pójdzie za nią, zarazi nią swą duszę i zabija swego sobowtóra rozumu i czynu Ramzesa. Jego śmierć jest samobójstwem — nadchodzi po błąkaniu się w labiryncie Złotego Cielca, tam, gdzie przechowywane są skarby Egiptu na klęski losowe, a nie na pałacowe utarczki i walki pomiędzy kastami. Swą śmiercią Ramzes oczyszcza się z nieczystego sobowtóra i staje się cierpiącym Ozyrysem, bóstwem-męczennikiem, wskrzeszonym przez współczucie autora i czytelnika. Życie księcia jest serią pomyłek a jego śmierć to święto poezji i oczyszczenia. Nawet w przeciwieństwie do tytułu powieści — nie staje się on prawdziwym Faraonem (nie zostaje ukoronowany przez kapłanów świątyni), a pozostaje urzekającym, grzesznym, romantycznie nieprzewidywalnym i szlachetnym księciem Ramzesem. Racjonalista Prus doprowadza go do zagłady, a poeta Prus go wskrzesza.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Labirynt - centrum odrodzenia
Esteta kontra dyktator


« Kultura   (Publikacja: 20-04-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Nikolay Spasov Daskalov
(николай спасов даскалов), ur. 1939. Profesor Uniwersytetu im. Cyryla i Metodego w Wielkim Tyrnowie, w Bułgarii, gdzie Wykłada literatury słowiańskie.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Esteta kontra dyktator
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5350 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365