|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dzieje wolnomyślicielstwa
Kościół katolicki w walce z wolnomyślicielstwem [1] Autor tekstu: Katarzyna Adamów
Podstawowym problemem badawczym tego tekstu jest stosunek
duchowieństwa rzymsko-katolickiego i państwa do ruchu wolnomyślicielskiego w II RP.
Kościół katolicki wobec osób bezwyznaniowych, skupionych wokół organizacji
wolnomyślicielskich — choć nie tylko — zajął postawę agresywną, zarówno w odniesieniu do programowej działalności wolnomyślicielskiej, jak również
wobec krytyki dogmatów oraz wszelkich odstępstw od religii. Działania Kościoła katolickiego prowadzone były w dwóch
kierunkach. Z jednej strony, starano się zniechęcać i zastraszać osoby
sprzyjające ruchowi. Za swoje sympatie wolnomyślicielskie miały być
pozbawiane środków do życia. Z drugiej strony, gdy napiętnowanie bezbożnika
nie dawało oczekiwanego rezultatu decydowano się złożyć wniosek do
prokuratury. Jeden z księży napominał, by oskarżenie zostało dobrze
umotywowane. Stawiane zarzuty powinny być formułowane w odniesieniu do
odpowiednich paragrafów, aby zminimalizować ryzyko przegranej sprawy w sądzie
[ 166 ]. Dalszy los oskarżonego zależał od decyzji sądu. Jeśli
uznał zasadność pozwu: mógł skonfiskować organ prasowy, zastosować cenzurę,
zasądzić karę pieniężną lub pozbawienia wolności, mógł wreszcie całkowicie
oddalić postawione zarzuty.
Księża, zdaniem wolnomyślicieli, za pomocą ambony, presji
środowiskowej i wystąpień o charakterze politycznym dążyli do wytworzenia
społecznej dezaprobaty w stosunku do tych, którzy głosili hasła podważające
fundamentalne zasady Kościoła. W prasie wolnomyślicielskiej, oznaczano grubym
drukiem ogłoszenia, wzywające bezwyznaniowców do występowania z kościołów.
Jakby w odpowiedzi czytelnicy przysyłali listy opisujące swoje próby
wycofania się z życia parafii. Księża — zdaniem wolnomyślicieli -
namawiali wiernych do stosowania towarzyskiego bojkotu bezbożnika. Lekceważący
stosunek wolnomyślicieli do klątw skłonił duchowieństwo do nacisku na
pracodawców. Nagminne miały być zwolnienia z pracy za czytanie "Wolnomyśliciela" i innej prasy postępowej [ 167 ]. Niekiedy czytelnicy przyznawali się, że w zamian za
rezygnację z prenumeraty prasy wolnomyślicielskiej dostawali od miejscowego
księdza dofinansowanie pieniężne. Bezrobotni wolnomyśliciele chętnie je
przyjmowali. Dodatkowo "syn marnotrawny" musiał uczęszczać co
tydzień na mszę i aktywnie w niej uczestniczyć — chodzić do spowiedzi i przyjmować sakramenty. Żądano także współpracy w szeregach Akcji
Katolickiej [ 168 ].
Rozpatrując kwestię nacisku Kościoła rzymsko-katolickiego
na prasę wolnomyślicielską należałoby przedstawić metody działania
duchowieństwa. Według wytycznych samego episkopatu w walce z sekciarstwem i innowierstwem należało stosować wszystkie dostępne środki. Według wolnomyślicieli
księża obchodzili księgarnie i kioski udostępniające prasę postępową.
Żądali wycofania jej ze sprzedaży i grozili sprzedawcom ekskomuniką.
Czytelnicy donosili o bójkach i przepychankach przy stoiskach z prasą. Jedna z większych księgarni zdecydowała się po takich incydentach na zwrócenie
wszystkich otrzymanych egzemplarzy "Myśli Wolnej". Pomimo to redakcja
chlubiła się, że pismo sprzedaje się bardzo dobrze, akcja kościoła
przysparza wolnomyślicielom rozgłosu i reklamy [ 169 ]. Innym sposobem
walki z prasą wolnomyślicielską miały być wtargnięcia księży do
prywatnych bibliotek i zbiorowe palenia zakazanych książek i czasopism. Księża
domagali się, by wszystkie książki umieszczane w bibliotekach miały asygnatę
biskupią [ 170 ]. Wolnomyśliciele wyrażali obawę, że niedługo może w Polsce
dojść do sytuacji jaka zaszła w III Rzeszy, gdzie „szkodliwe" książki
publicznie palono.
Publicystyka katolicka nie próbowała odróżnić pojęć
wolnomyślicielstwa i masonerii. Początkowo prasa wolnomyślicielska prostowała
porównanie, lecz wkrótce zaprzestała. Niektóre środowiska katolickie stawiały w swej hierarchii pojęć wyżej organizacje masońskie niż wolnomyślicielskie.
Uważano bowiem, że mason był człowiekiem bogatszym duchowo. Niektórzy księża
skłonni byli utożsamiać masońskiego Wielkiego Budowniczego z chrześcijańskim
Bogiem [ 171 ]. Główną różnicą pomiędzy obiema
organizacjami była jawność i tajność obu związków. Wolnomyśliciele
szczycili się otwartością na nowych członków, odrzucaniem
ceremoniału, świętych ksiąg, symboli i przesądów. W ruchu wolnomyślicielskim
wszystko było jawne, poglądy swoje głosiło się otwarcie i bez obawy, że
zostanie się zdegradowanym. Loże masońskie były stowarzyszeniami wzajemnej
pomocy i wspólnej zabawy, dostęp do tego uwarunkowany był m.in. wysokością
składki i pozycją majątkową. Wszystko, co działo się w lożach masońskich
było tajemnicą poliszynela. Niektórzy wolnomyśliciele
twierdzili, że masoneria to zwyrodnienie wolnomyślicielstwa, które miała
łączyć jedynie walka z papiestwem [ 172 ].
Między ruchem wolnomyślicielskim a działalnością
komunistyczną często stawiano znak równości. Podkreślanie powiązań Moskwy z Warszawą miało na celu skompromitowanie całego ruchu w oczach społeczeństwa.
Zwracano szczególną uwagę na niebezpieczeństwo grożące ze strony ZSRR. Posądzenie o bezbożność było niczym, wobec oskarżeń o współpracę z bolszewikami i pobieranie pieniędzy z budżetu ZSRR. Prasa endecko-klerykalna donosiła o bajońskich
sumach jakie podejmować miał ruch wolnomyślicielski. Czołowym ideologiem tej
myśli był dr teologii Mieczysław Skrudlik, którego opracowania dotyczące
ruchu wolnomyślicielskiego były wykorzystywane przez wielu dziennikarzy i publicystów [ 173 ]. Wespezjan Rulikowski (Teofil Jaśkiewicz) w artykule pt. „Czy nazwa bezbożnik jest epitetem ubliżającym czy
zaszczytnym?" krytykował przyjęty sposób walki i zwalczanie wolnomyślicielstwa
przez prasę klerykalną i Katolicką Agencję Prasową. Wskazywał na sposób
walki duchowieństwa z myślą wolną, jakim było przede wszystkim oskarżenie
wolnomyślicieli o obowiązkowe szpiegostwo na rzecz Rosji sowieckiej [ 174 ]. Wspomniany artykuł Rulikowskiego zaniepokoił episkopat. Franciszek
Potocki, dyrektor departamentu MWRiOP, zwrócił się do Ministerstwa
Sprawiedliwości z prośbą o pociągnięcie redaktorki "Wolnomyśliciela
Polskiego" — Marii Jankowskiej do odpowiedzialności za bluźnierstwo i zamknięcie "Wolnomyśliciela" [ 175 ]. W odpowiedzi redakcja przyznała się do krytyki działalności i kompetencji MWRiOP oraz postanowień konkordatu, który redakcja uważała
za kompromitujący i szkodliwy. Jedyną rzeczą, według redakcji, jaką można
było zarzucić ruchowi wolnomyślicielskiemu, była chęć oddzielenia Kościoła
od Państwa i osiągnięcie w Polsce takiego stanu, w którym państwo nie
popiera żadnej religii, by religia była rzeczywiście sprawą prywatną [ 176 ]. Po tym odkryciu
przez redakcję poufnego dokumentu, MWRiOP skierowało pismo do MSW z prośbą o ustalenie sprawcy ujawnienia treści tajnego dokumentu. Wszczęte postępowanie
śledcze nie dało pożądanego wyniku [ 177 ].
Wydaje się rzeczą mało prawdopodobną, by Związek
Radziecki opłacał polskich bezwyznaniowców. W prasie wolnomyślicielskiej
stale ukazywały się ogłoszenia nakłaniające prenumeratorów do uregulowania
płatności. Każdorazowo po konfiskacie danego numeru redakcja zakładała
fundusz samopomocowy, gdyż jak twierdziła „konfiskata podcina byt pisma".
Wobec ciągłego braku funduszy sprawa bycia wolnomyślicielstwa „płatną
jaczejką komunistyczną" zdaje się być fantastyczną wizją duchowieństwa
rzymsko-katolickiego. O podobne winy Kościół katolicki oskarżał także
wyznawców Kościoła Narodowego, Badaczy Pisma Świętego i mariawitów. Oczywiście
nie oznaczało to, że wśród wolnomyślicieli nie występowali działacze
komunistyczni, którzy jak już wiadomo doprowadzili do rozłamu w SWP i do
odsunięcia się liberalnych współpracowników. Jest to ciężki zarzut
stawiany polskim wolnomyślicielom, który niezmiernie trudno obalić.
Jednakowe traktowanie wolnomyślicieli, masonów, Żydów i bolszewików jako wrogów ojczyzny było popularną formą walki kościoła
katolickiego z myślą wolną. Księża — zdaniem wolnomyślicieli — za
wszelką cenę chcieli przekonać społeczeństwo polskie, że komuniści i bezwyznaniowcy byli zarazem wrogami ojczyzny [ 178 ]. Księża zalecali chodzenie do Kościoła, by ustrzec
się przed ekspansją bolszewizmu na ziemiach Rzeczpospolitej. Zwolenników
rozdziału Kościoła od państwa oraz zerwania konkordatu przedstawiano jako
bolszewików i sympatyków Związku Radzieckiego. Zdaniem wolnomyślicieli, służyć
to musiało zastraszaniu naiwnego i łatwowiernego społeczeństwa
[ 179 ].
Baudoin de Courtenay zauważył, że określenie bolszewik upowszechniło
się. Nie używano już tego słowa w stosunku do osób związanych z określoną
opcją polityczną, lecz stosowano je jako uwłaczający epitet: „miano
bolszewik w dzisiejszych czasach w Polsce nie oznacza bynajmniej zwolennika
pewnej teorii politycznej czy społecznej, lecz wroga Polski, naszego ustroju państwowego,
porządku społecznego itd.; innymi słowy: być bolszewikiem — to znaczy być
przestępcą politycznym, narażanym w każdej chwili na areszt, więzienie lub
deportację" [ 180 ]. "Gazeta Warszawska" podawała informacje, iż wolnomyśliciele
to bolszewicy, ruch jest ekspozyturą wywrotowców politycznych, i że „w
razie wytoczenia im z tego tytułu procesu, Rosja radziecka nie omieszka
zaproponować rządowi polskiemu wymiany na zakładników trzymanych w sowieckich więzieniach" [ 181 ]. Według prasy katolickiej
bolszewikiem miał być: pepeesowiec i wyzwoleniec, każdy żyd, nie kapitalista i tajemniczy mason, Ukrainiec i Białorusin, sekciarz, chłop i robotnik
[ 182 ].
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 166 ] Ks. K. Jędrzejewski, Cele i drogi propagandy bolszewickiej w Polsce,
w: Pamiętnik Kursu Duszpasterskiego w sprawie sekciarstwa i innowierstwa,
urządzonego w Poznaniu w dniach od 10 lutego do 13 lutego 1931 r., Poznań
1931, s. 152-160. [ 167 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 11, z 15.4.1931, s. 247. [ 168 ] Kronika, "Wolnomyśliciel Polski, nr 19, z 1.10.1932,
s. 600-601. [ 169 ] Ze spraw bieżących,
„Myśl Wolna" nr 4-5, z sierpień-wrzesień 1922, s.29. [ 170 ] Ze spraw bieżących, „Myśl Wolna" nr 4, z kwietnia 1925,
s. 213-214. [ 171 ] W. Kotwica, Zabolało ich, „Wolnomyśliciel Polski" nr
32, z 1.9.1935, s. 395-396. [ 172 ] Wł. Kołodziej, Małe
nieporozumienie, „Myśl Wolna" nr 11, z listopada 1924, s. 21-25. [ 173 ] M. Skrudlik, Bezbożnicy polscy, Warszawa 1932, oraz Bezbożnictwo w Polsce, Katowice 1935. [ 174 ] W.
Rulikowski, Czy nazwa bezbożnik jest epitetem ubliżającym czy zaszczytnym,
„Wolnomyśliciel Polski" nr 11, z 1.6.1932, s. 321-325. [ 175 ] Prawdopodobnie chodziło
Potockiemu o artykuły: Redakcja, 1 Maj, „Wolnomyśliciel Polski" nr
9, z 1.5.1932, s. 257-258, oraz o wspomniany artykuł Rulikowskiego i St. Aste, Czyście
panowie przemyśleli to o czym piszecie, „Wolnomyśliciel Polski" nr 11, z 1.6.1932, s. 330-332. [ 176 ] Redakcja, Denuncjacja, prowokacja i atak,
„Wolnomyśliciel Polski" nr 17, z 1.9.1932, s. 518-526. [ 177 ] M. T. Staszewski, Wolność
sumienia przed trybunałem II Rzeczpospolitej, Warszawa 1970, s. 66-68. [ 178 ] J. Floryszczak, Czy
bezwyznaniowcy są wrogami swojego kraju, „Wolnomyśliciel Polski" nr 8, z 1.3.1934, s. 201-209. [ 179 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 14, z 15.7.1932, s. 437. [ 180 ] Ze spraw bieżących, „Myśl Wolna" nr 1, ze stycznia
1924, s. 25. [ 182 ] Ze spraw bieżących, „Myśl Wolna" nr 6, z czerwca 1924, s. 27. « Dzieje wolnomyślicielstwa (Publikacja: 06-07-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5443 |
|