|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dzieje wolnomyślicielstwa
Kościół katolicki w walce z wolnomyślicielstwem [2] Autor tekstu: Katarzyna Adamów
Prasa katolicka wielokrotnie wymieniała nazwiska komunistów
znajdujących się w szeregach myśli wolnej: Hanemana, Mierzyńskiego czy
Hempla. Po aresztowaniu, we wrześniu 1931 roku, Jana Hempla i Aleksandra Watta — komunistów i znanych działaczy wolnomyślicielskich, Mieczysław Skrudlik
tak to skomentował „… patronat nad tą propagandą /t. j. wolnomyślicielstwem/
objęli zdecydowani zwolennicy reżimu i ideologii bolszewickiej (...) ośrodki
propagandy bezbożniczej stały się ośrodkami agitacji wywrotowej, wymierzonej w istniejący porządek rzeczy" [ 183 ]. Zdaniem wolnomyślicieli jeszcze jednym sposobem walki Kościoła z myślą wolną było stosowanie oszczerstwa prasowego, polegającego na
podawaniu czytelnikom kłamliwych informacji. Tym zasadom miała hołdować
Katolicka Agencja Prasowa (KAP), której skrót rozwiązano szyderczo jako — Kłamstwo,
Arogancja i Przewrotność. Toczone ze zmiennym szczęściem pojedynki w sądach
dodawały pikanterii całemu konfliktowi. Z jednej strony, publicyści katoliccy
oskarżali bezbożników o kryzys społeczny, podburzanie biedoty, celowe działania
wymierzone w państwo i Kościół, o powiązania z bolszewikami, napaści na kościoły i wiernych. Z drugiej strony, wolnomyśliciele zarzucali KAP podawanie niepełnych
lub nieprawdziwych informacji, dumę i pychę, brak samokrytyki i tolerancji
oraz nieuzasadnione ataki na członków ruchu wolnomyślicielskiego i ich
sympatyków. Jak widać obie strony wysuwały przeciwko sobie zarzuty tego
samego typu.
Walkę z KAP wolnomyśliciele traktowali priorytetowo, gdyż
to z jej informacji korzystała prasa katolicka i endecka, łącznie z "Gazetą
Warszawską". Jej redaktor, Adolf Nowaczyński, został uznany za dobrego
fachowca, choć o „niskim poziomie moralności". Posądzenie wolnomyślicieli o wywołanie zamieszek na Jasnej Górze, stało się pretekstem do ostrego ataku
na KAP. Podczas nabożeństwa doszło w klasztorze do strzelaniny, powstała
wielka panika, ludzie w popłochu opuszczali świątynię. KAP wywnioskowała,
że napastnikami byli wysłannicy związku wolnomyślicieli, a atak bezbożników
miał na celu spowodowanie licznych ofiar. "Ekspres Poranny"
informował o zupełnie innym biegu zdarzeń. Prawdopodobnie doszło do poważnej
małżeńskiej kłótni, w której nie obeszło się bez rękoczynów. Natomiast
łakomy na sensację "Ilustrowany Kurier Codzienny" odkrył, że był
to samosąd nad złodziejem. Tak czy inaczej prasa katolicka obarczyła wolnomyślicieli
odpowiedzialnością za wydarzenia w Częstochowie. Oburzeni wolnomyśliciele
zwrócili się do prokuratury z prośbą o wyjaśnienie sprawy [ 184 ]. Miesiąc później w "Wolnomyślicielu" ukazała się
notatka informująca, że prowokacyjny komunikat „kapry" pt. "Echa
zbrodniczego napadu bezbożników" został przez prokuraturę
skonfiskowany [ 185 ].
Schemat wolnomyśliciel-bolszewik-wróg został wzmocniony w połowie lat trzydziestych. Działalność ruchu wolnomyślicielskiego miała być
problemem dla bezpieczeństwa państwowego. Środowiska katolickie rozpoczęły
akcję wymierzoną w „wojujące bezbożnictwo". Rozpoczęto walkę z odczytami, przeszkadzano głównie osobom powiązanym z ruchem komunistycznym
jak: Zdzisławowi Mierzyńskiemu, Janowi Hemplowi czy Henrykowi Świątkowskiemu.
Jednak nie było to regułą, o trudnościach wspominał także Henryk Ułaszyn. Z nieukrywanym zadowoleniem "Gazeta Warszawska" doniosła o napaści
w Łodzi na Zdzisława Mierzyńskiego, mającego wygłosić wykład na temat
pochodzenia Bożego Narodzenia i zdemolowaniu jego sali odczytowej przez „młodych
rycerzy prawdziwej wiary" [ 186 ].
Do największej akcji bojówki endecko-katolickiej doszło w Poznaniu. Podczas spotkania akademickiej sekcji PZMW uniwersytetu poznańskiego, w którym udział wzięło wielu profesorów oraz wolnomyślnych studentów,
doszło do zamieszek. Według relacji poszkodowanych, poznańscy endecy
zaatakowali uczestników wykładu, potłukli szyby, obrzucili jajami prelegentów,
poturbowali protestujących i „bohatersko uciekli, by móc się szybko
wyspowiadać i rano zasiąść do stołu wielkanocnego" [ 187 ].
Podobne zdarzenie odnotowała prasa wolnomyślicielska w roku
1935. Do zamieszek doszło podczas wykładu Henryka Świątkowskiego dotyczącego
zgubnego wpływu konkordatu. Zamieszanie wywołała świeca dymna rzucona przez
„kilku kleroendeckich wyrostków, w czapkach studenckich" [ 188 ]. Prasa katolicka
rozpisywała się o proteście całego społeczeństwa polskiego przeciwko bezbożnictwu.
Zdaniem redakcji publiczne rozpowszechnianie fałszywych informacji o biciu i demolowaniu lokali wolnomyślicieli miało na celu odstraszenie nowych zwolenników
[ 189 ].
Natomiast Janowi Hemplowi, według relacji wolnomyślicieli,
parokrotnie nie udało się przeprowadzić Kursu dla Pionierów myśli wolnej.
Do przygotowanego lokalu wkraczała policja i wypraszała zebranych słuchaczy.
Według wolnomyślicieli stanowiło to dowód na współdziałanie państwa w wojnie kleru z bezwyznaniowcami [ 190 ]. Uważali też, że prasa katolicka prowadziła kampanię
przeciwko Hemplowi. Jan Hempel był częstym delegatem SWP i PZMW na zjazdy międzynarodówki
wolnomyślicielskiej. Przekonywał międzynarodowych wolnomyślicieli, że
Polska to kraj dla którego wolność miała być tylko pustym słowem, a cudze
przekonania, inne niż katolickie, kategorycznie zwalczane. Po jednym z takich
wystąpień Międzynarodowy Zjazd Wolnomyślicieli zdecydował, że kolejne
spotkanie nie odbędzie się w Warszawie. Argumentowano, że Polska nie jest
jeszcze w pełni wolna i gotowa, aby żyć zgodnie z zasadami wolnej myśli i tolerancji. Oczywiście, prasa katolicka nie zmartwiła się tym, że międzynarodowi
bezbożnicy nie przyjadą do Warszawy. Oskarżyła Hempla o działalność na
szkodę państwa, polegającą na szkalowaniu dobrego imienia Polski na arenie
międzynarodowej [ 191 ]. Oskarżenia nie były bezpodstawne. Kilka
miesięcy później francuska prasa wolnomyślicielska rozpisywała się o terrorze kulturalnym panującym w Polsce.
Obok walki z wolnomyślicielską akcją odczytową, środowiska
katolickie starały się nie dopuścić do rozprzestrzeniania plagi bolszewizmu.
Starały się udaremniać próby przyłączenia lokalnych kółek do ogólnopolskiego
ruchu wolnomyślicielskiego. Pewien bezwyznaniowiec starał się założyć koło
SWP w Krotoszynie. Spotkanie zostało rozpędzone przez policję. Prasa
klerykalna nie kryła zadowolenia, że „apostołów masońskich wpakowano do
ula". Choć inspirator nielegalnego spotkania musiał zapłacić karę pieniężną,
nikt nie trafił do więzienia. Kara spadła na jego rodzinę. Ojca próbowano
usunąć z zajmowanej ziemi, a brata z Państwowego Seminarium Nauczycielskiego.
Taka właśnie miała być zdaniem redaktorów "Myśli Wolnej" chrześcijańska
etyka [ 192 ].
Wobec tak prowadzonej wojny uzasadnione wydają się być obawy o swoje życie i swoich bliskich jednego z publicystów wolnomyślicielskich. Napisał m. in.
tak: "proszę wybaczyć mi, że piszę pod pseudonimem, ale po każdym
artykule zamieszczonym w "Wolnomyślicielu" jacyś niezadowoleni
czytelnicy wybijają mi okna" [ 193 ]. Bezwyznaniowcy oskarżali policję o współudział w zbrodniach przeciwko wolnomyślicielstwu [ 194 ]. Organy ścigania miały opowiadać
się po stronie Kościoła i działać na szkodę ruchu wolnomyślicielskiego. W
Łowiczu skonfiskowano… klepsydrę, która informowała o śmierci jednego z wolnomyślicieli. Klepsydra zawierała między innymi informacje, że zmarły
odszedł nie przyjąwszy sakramentów, będąc do końca wyznawcą
myśli wolnej. Starostwo dopatrzyło się w tym fakcie szydzenia z religii i jej dogmatów [ 195 ]. Natomiast w Łodzi ponownie oskarżono Mierzyńskiego za
rozwieszanie plakatów nawołujących do występowania z kościołów. Szczęśliwie
dla oskarżonego sprawę umorzono, gdyż stawiane zarzuty były nieadekwatne do
popełnionego czynu [ 196 ].
W literaturze przedmiotu istnieje pogląd, że państwo
wspierało środowiska katolickie w walce z bezwyznaniowcami za pomocą sądownictwa.
Ważnym punktem walki Kościoła katolickiego z wolnomyślicielstwem były
procesy karne o bluźnierstwo. W 1934 toczyła się na łamach "Wolnomyśliciela
Polskiego" dyskusja dotycząca decyzji Sądu Najwyższego w sprawach
przestępstwa wobec Boga i uczuć religijnych. 23.2.1934 sąd zdecydował, że
każdy kto zbluźni będzie podlegał karze więzienia do lat 5 [ 197 ]. Sprecyzowano także termin bluźnierstwo. Pod tym pojęciem
rozumiano każde „drastyczne" wystąpienie, nawet o charakterze naukowym, w którym narusza się cześć należną Bogu, łącznie z krytyką dogmatów i zasad funkcjonowania każdej religii stojącej na stanowisku deistycznym
[ 198 ]. Oburzeni decyzją sądu byli przede wszystkim wolnomyślni prawnicy,
szczególnie Józef Litauer. Dowodził on, że orzeczenie oznacza zakaz
publicznego omawiania (w mowie i piśmie) kwestii religijnych i filozoficznych z punktu widzenia odmiennego niż chrześcijański. Mało sprecyzowanym wydało się
być Litauerowi pojęcie „wystąpienie o charakterze drastycznym". Istnienie
tego paragrafu kodeksu karnego (§172) uważał za zbędne. Propozycją wolnomyślicieli
było ograniczenie tego paragrafu do wystąpień obelżywych i brutalnych mogących
wywołać gwałtowną reakcję i niepokój publiczny [ 199 ]. Henryk Ułaszyn nazwał orzeczenie Sądu Najwyższego
lapsusem, śmiesznym żartem [ 200 ].
Osobą, która najczęściej zasiadała na ławie oskarżonych
była redaktorka "Wolnomyśliciela Polskiego", Maria Jankowska.
Poznajemy ją w dość ciekawych okolicznościach. W sierpniowym "Wolnomyślicielu
Polskim"z 1928 roku ukazała się rubryka pod tytułem "Kościół i kler w przysłowiach i przypowiastkach".Wywołała ona falę
oburzenia i protestów środowisk katolickich. Chodziło głównie o pięć
przysłów o mnichach i mniszkach [ 201 ]. "Wolnomyśliciel" został skonfiskowany przez
Komisariat Rządu. Miesiąc później ukazał się w czasopiśmie wyciąg z posiedzenia Sądu Okręgowego w Warszawie. W decyzji sądu można było
przeczytać: "upatrując cechy przestępstwa w 3 numerze (...) w artykule pt. "Kościół i kler w przysłowiach i przypowiastkach" zamieszczonym w (...)
Wolnomyślicielu Polskim nakazuje się zajęcie powyższego numeru tegoż
pisma na mocy art. 76 i 77 (...), rozpowszechniania inkryminowanego artykułu
zabronić i korespondencję zwrócić Prokuratorowi Sądu." [ 202 ] Nie był to jeszcze koniec
sprawy, bowiem Jankowskiej wytyczono proces o zniesławienie. W październiku
ukazał się w "Wolnomyślicielu Polskim" artykuł dotyczący
pochodzenia skonfiskowanych przysłów. Współpracownik "Wolnomyśliciela"
wziął je z książki Fryderyka Wendla pt. "Die Kirche in der
Karikatur". Zwrócił się z prośbą do jej autora o podanie źródła
pochodzenia przysłów. Wendel poinformował redakcję, że zaczerpnął je z dzieła Karola Wandera, poświęconego wiedzy o przysłowiach (pt. "Słownik
przysłów niemieckich", 5 tomów, z lat 1883 — 1886). Zapewniał, że
wszystkie one były dozwolone bez wyjątku, choć w chwili ich ogłoszenia w Niemczech obowiązywała surowa cenzura. Żadne z nich, nigdy nie były ani
skonfiskowane, ani obłożone karą. Dodał, że od chwili wydania wspomnianego
dzieła wchodziły one w skład wielu słowników i nie sprawiały nikomu żadnego
kłopotu. Przysłowia według Wendera odegrały ważną rolę historyczno-kulturową. Wyraził nadzieję na poprawę smutnej rzeczywistości polskiej, że
stosowanie przepisów prawnych będzie zależało od doświadczenia i wykształcenia, a nie od prywatnych upodobań cenzorów i urzędników [ 203 ]. Sprawa nie miała
przykrych konsekwencji dla autorki osobiście. Wstrzymane zostało postępowanie
karne wobec niej, ponieważ skonfiskowanego numeru czasopisma nie
rozpowszechniono. [ 204 ]
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 183 ] M. Skrudlik, Bezbożnicy polscy,
Warszawa 1932, s. 49. [ 184 ] Redakcja, Denuncjacja,
prowokacja i atak, „Wolnomyśliciel Polski" nr 17, z 1.9.1932, s.
518-526. [ 185 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 19-c, z 1.10.1932,
s. 602. [ 186 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 3, z 20.1.1934, s. 90. [ 187 ] W. Rulikowski, Argumenty
tych którzy nie myślą, „Wolnomyśliciel Polski" nr 10, z 20.3.1934,
s. 269. [ 188 ] Kronika,
„Wolnomyśliciel Polski" nr 46, z 1.12.1935, s. 538. [ 189 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 48, z 20.12.1935, s. 567-568. [ 190 ] Notatki, „Myśl Wolna" nr 10, z października
1926, s. 19-20. [ 191 ] Ze spraw bieżących, „Myśl Wolna" nr 8-9, z sierpnia-września 1925, s. 299. [ 192 ] Do redakcji, „Myśl Wolna" nr 1, ze stycznia 1925, s. 29-30. [ 193 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr
26, z 15 listopada 1931, s. 698. [ 194 ] Kronika, „Wolnomyśliciel
Polski" nr 25, z 1 listopada 1931, s. 666. [ 195 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 1, z 1 stycznia
1933, s. 24. [ 196 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 4, z 1
lutego 1933, s. 116-117. [ 197 ] H. Wroński,
O tzw. bluźnierstwie, „Wolnomyśliciel Polski" nr 12, z 10.4.1934, s. 321-325. [ 198 ] Kronika, „Wolnomyśliciel Polski" nr 28, z 20.8.1934, s.
760-761. [ 199 ] J. Litauer, Niebezpieczne
czy niefortunne orzeczenie, „Wolnomyśliciel Polski" nr 30, z 1.9.1934, s. 778-780. [ 200 ] H. Ułaszyn, W sprawach definicji bluźnierstwa,
„Wolnomyśliciel Polski" nr 32, z 20.9.1934, s. 855-856. [ 201 ] L. Maręda, Kościół i kler w przysłowiach i przypowiastkach, "Wolnomyśliciel Polski"nr 3 z 1928, s. 9 — 12. [ 202 ] Odpis,
„Wolnomyśliciel Polski", nr 4 z 1928, s. 16. [ 203 ] Od redakcji,
„Wolnomyśliciel Polski" nr 5 z 1928, s. 12-14. [ 204 ] Odpis, „Wolnomyśliciel Polski" nr 6 z listopada
1928, s. 16. « Dzieje wolnomyślicielstwa (Publikacja: 06-07-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5443 |
|