|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie » Święci i poświęceni
Polemika o św. Stanisławie [1] Autor tekstu: Gandamar i M. Agnosiewicz
12 kwietnia 2001
Gandamar:Jako homo sapiens wychowany w katolickiej
rodzinie mogę powiedzieć, iż Klerokratia jest idealnym początkiem dla
wszystkich chcących przeciąć psychologiczną pępowinę wiążącą wolną i racjonalną myśl z obłudną i ograniczoną ideologią jaką jest katolicyzm.
Jednak jako historyk muszę stwierdzić, że nie należy traktować tej strony
jak nieomylnej wyroczni. Jest to raczej odskocznia do dalszych dociekań w poszukiwaniu kwintesencji życia na tej planecie — Prawdy. Mariusz Agnosiewicz:Klerokratia nie jest żadną „odskocznią" i nie mogę podobnych
wpisów traktować poważnie, póki nie wskaże mi się konkretnych uchybień. Generalnych zarzutów
bez pokrycia mam dość. Oczywiście nie pretenduję do „nieomylnej wyroczni", jednak każdy
kto wpisuje podobne rzeczy musi wskazać konkretne uchybienia. To wszystko.
3-17 września 2001
Dzień dobry. Nie mam czasu analizować wszystkich tekstów, więc ograniczę
się do jednego — o zdradzie św. Stanisława biskupa. Tekst ten ma jedną — kardynalną — wadę.
Opiera się prawie wyłącznie na książce Wojciechowskiego „Szkice…". Jest to dość jednostronne i mało dociekliwe podejście. Przed napisaniem pracy pretendującej do miana choćby
popularnonaukowej, a nie propagandowej, autor winien postarać się o choć troszkę liczniejszą
bibliografię. Szczególnie zalecam zapoznanie się z literaturą historyczną polemizującą z Wojciechowskim, np. T. Grudziński „Bolesław Śmiały…".
Rozumiem, podzielam opinie, że opierając się na jednym źródle, trudno
napisać dobrą analizę, choć z drugiej strony należy uznać, że nie można pomijać przy tym
siły argumentów, jakie dany autor ma do zaprezentowania. Nasz sąd musi się czasami opierać
na rozumie, a nie na dokonaniu bilansu innych autorów, czasami bowiem może być tak, że
autor napisze coś mądrego, co dwudziestu innych zajmujących się tą samą działką odrzuci,
jako nonsens (nie wnikając z jakich względów odrzuca jego interpretacje — bo historia to
przecież interpretacja i nie sposób mówić, że nie). W przypadku krytykowania Wojciechowskiego
wchodziły rożne względy, czy to osobiste, czy to najczęściej ideologiczne, najrzadziej zaś
chyba naukowe (np. historyk Smolka uznał, że jako agnostyk nie może on wydawać o tym
werdyktu, gdyż sprawa ta jest dziś niepoznawalna).
Odnośnie mojego tekstu — nie powstał on na podstawie tylko jednej książki. Oprócz
Wojciechowskiego, korzystałem z rysu Waldemara Łysiaka o zatargu biskupa i Bolesława
(w Wyspach Bezludnych) oraz z książki: Uzależnienie Polski od
papiestwa a kanonizacja św. Stanisława" — Marian Witold Łodyński,
Universitas, Kraków 1995 (I wyd.: PWKS, Lwów 1938). Argumentów strony
przeciwnej nie przytaczałem, gdyż nie uważam ich za trafne (zapoznałem się z tymi, które zarzucano Wojciechowskiemu za jego życia). Jak dotąd najwięcej
pochwał od czytelników otrzymałem właśnie za ten artykuł, np. opinia
Regelindy, która również jest historykiem, z Księgi Gości 2001:
"Genialny artykuł o „św." Stanisławie ! (...) Jestem historykiem i zajmuję się
sprawą św. Stanisława. Twój artykuł jest naprawdę dobry. Obecnie prowadzę walkę z Kościołem
na linii św. S(a)tanisław i już wielu księży przyznało mi rację. Cieszę się, że są tacy
jak Ty, którzy podzielają moje zdanie. Możliwe, że Stanisław nie był złym człowiekiem,
ale z pewnością nie był święty. Doprowadził Polskę do ruiny !"
Po półtora miesiąca napisała ponownie: "(...) Wpisywałam Ci się już do Guest Book'a,
ale dziś jeszcze raz czytałam Twój artykuł o patronie Polski. Obecnie prowadzę małą batalię z Kościołem i katolikami na temat biskupa-zdrajcy. (...) zdążyłam przeczytać
wszystko co mi wpadło w ręce o Bolesławie. Nic nie zmieni mojego punktu widzenia.
Ostatnio na jednej z witryn internetowych spotkałam się ze stwierdzeniem, jakoby „król podeptał
godności człowieka i chrześcijanina". Zdenerwowało mnie to i napisałam list do właściciela
tamtej strony. Odpisał, że list dotrze do księdza, który pisał artykuł o św. Stanisławie
za 2 dni. Od tamtego czasu minęły 2 miesiące, a odpowiedź nie przyszła… Czyżby KK nie
podejmował walki o swych świętych, gdy strona przeciwna ma silne argumenty ?"
Pisząc moją odpowiedź na Twój wpis może uczyniłem to zbyt uszczypliwie,
ale proszę abyś mnie zrozumiał, że stale mnie ktoś atakuje za pisanie
kompletnych bredni i kłamstw. Ja bardzo chciałbym wiedzieć dokładnie w czym
uchybiam prawdzie, gdyż zależy mi na poprawianiu wpadek merytorycznych. Jednak
wówczas moi krytykanci nagle się wycofują i zostaje po nich jedynie pusta
opinia, że piszę kłamstwa i bzdury. Rozumiesz mnie ? Jeśli zauważasz jakieś
matactwo na mojej witrynie to z chęcią wysłucham Twojej opinii, gdyż takie
oceny najbardziej dla mnie się liczą — wiem, że nie wypływają z ideologii bądź
przekonań i dla tego są dla mnie tak istotne.
Na pewno wezmę do siebie Twoją uwagę przy dalszym tworzeniu witryny, którą cały
czas usilnie rozwijam i poszerzam. Ale zrozum, że ja tworze to w 85% zupełnie
sam i „bóg" mi świadkiem, że każdą wolną chwilę (od ponad roku)
poświęcam na czytaniu. Dla zobrazowania tego podam, że miesiąc od założenia
Klerokratii w jej bibliografii figurowało 10-15 pozycji książkowych. Obecnie
to kilkadziesiąt (79), ale to jeszcze nie są wszystkie. Ja jestem naprawdę
otwarty na krytykę tego co piszę. Żyję w kraju obfitującym w inteligentnych i mądrych katolików i innych chrześcijan. Póki co ich argumenty nie potrafią
obalić tego co piszę. Jak dotąd doczekałem się już pierwszej wielkiej
apologii, napisanej (w ciągu kilku tygodni) przez protestanta (decydenta ze
zboru wrocławskiego) — na 50 stronach A4 analizuje moją witrynę. Narzucił początkowo
bardzo zarozumiały ton w naszej dyskusji, po kilkunastu listach moich
odpowiedzi na jego zarzuty napisał: "Przeczytałem Twoje dwie
odpowiedzi. Przyłapałeś mnie na paru sporych niedokładnościach — kilka
punktów dla Ciebie. W paru przypadkach zmusi mnie to do zmiany podejścia do
niektórych tematów. Coraz bardziej imponujesz mi swoim zorientowaniem w temacie. Szczerze." Niestety po tych „paru punktach" dla mnie nie dał mi okazji
do zdobycia kolejnych, gdyż od półtora miesiąca milczy. Może za kilka-kilkaaście tygodni
dokończymy naszą dyskusję i cała ukaże się (kilkaset stron) w Klerokratii… mam nadzieje.
Dlatego ja od jakiegoś czasu wolę jednak pomoc (np. od takich ludzi jak Ty) od generalnej
krytyki. Jeśli jakiś agnostyk, ateista lub antyklerykał uważa, że jest jeszcze sporo do
zrobienia w prezentowanym materiale to ja wolę aby mi dopomógł, a nie narzekał.
Napisałem kiedyś jednemu z krytyków:
Strona ta nie jest pracą naukową, mającą na celu analizę zasług i zasług-inaczej Kościoła, w celu dokonania bilansu. Nie jest ona również próbą poszukiwania odpowiedzi w stylu: gdzie
nasza wiara dostała czkawki, etc. Nie prezentuję tematu sine ira et studio — to fakt.
Witryna ta przedstawia natomiast tendencyjny wizerunek Kościoła i religii. Uważam, że nie ma
potrzeby zajmowania się ewentualnymi zasługami Kościoła, gdyż w tej kwestii miliony osób
napisało miliony ksiąg — równie tendencyjnych jak ta tutaj. W obliczu zalewu tej propagandy
Klerokratia jest tylko kropelką. Mam nadzieję, że słoną… Oczywiście wspominam najbardziej
chlubne wyjątki kościelnych dostojników (jak choćby arcybiskupa katowickiego Zimonia, który
zajął się w sposób racjonalny problemem bezrobocia), ale raczej w dziale z ciekawostkami
znajdują się te wyjątki. Inną kwestią jest sprawa prawdziwości prezentowanych treści. Jeśli
gdziekolwiek rozminąłem się z prawdą — napiętnujcie to proszę tutaj. Jeśli ktoś jest nie obeznany z tematem, w stylu kolegi podkreślającego swoje zacięcie racjonalistyczne, i zamierza „badać
sprawę naukowo" — proszę, niech napisze do mnie list — postaram się zaspokoić każdą naukową
libido sciendi.
Mam nadzieję, że nie zostanę uznany za klerykała, zwłasza, że jeden mój kolega
historyk — ultrakatolik — moje krytyczne uwagi na temat Kościoła, bierze nie za co innego jak
tylko wyraz niczym nie popartego antyklerykalizmu. : ) Może taki już jest los racjonalistów -
sceptyków umiarkowanych.
Pozdrowienia
Gandamar.
Oczywiście nie przylepię Ci takiej łatki ! Naprawdę poważnie traktuję uwagi
od takich ludzi jak Ty.
Pozdrawiam
Mariusz Agnosiewicz
No. Fajnie, żeśmy już sobie wyjaśnili tą sprawę w Księdze Gości.
Tak, ja też się cieszę.
Ja osobiście uważam, że biskup Stanisław, choć daleko mu było do świętości,
na miano zdrajcy również nie zasługuje. No ale rozstrzygnąć się tego i tak na 100% nie da,
więc nie ma o co kruszyć kopii. Dobrze, że w ogóle są takie opinie jak Twoja — stanowią pewną
równoważnie (choć jeszcze nie za równą ilościowo) dla odwiecznej propagandy biskupa męczennika.
Gandamar
Tak, zgadzam się, że z całą pewnością nie da się rozstrzygnąć tej kwestii.
Musisz jednak dodać jeszcze kilka słów do tego. Chcę znać kontrargumenty, na jakich opierasz
swoje przekonanie dot. biskupa. Wiem, że nie wypływa ono z ideologii, więc musi być szczere i naukowe. Proszę więc, abyś spróbował mi to naświetlić — nie przekonać, ale naświetlić
wątpliwości, jakie kazały Ci odrzucić tę tezę. Dlaczego uważasz, że biskup nie zdradził
polskiej racji stanu ? Czy zgadzasz się, że sprzeniewierzył się Bolesławowi ? Sądzę, że to
raczej nie podlega kwestii. A skoro tak jest, implikuje to więc, moim zdaniem, konkluzję o zdradzie. Po pierwsze złamał przysięgę, którą mu składał, a to już jest zdrada, nie tylko
krzywoprzysięstwo, ale i zdrada stanu, gdyż Bolesław reprezentował na pewno interesy polskiej
racji stanu, a nawet papieża, czyli zwierzchnika biskupa. Czym można go usprawiedliwić ? Chyba
nie będziesz próbował dowodzić, że Gall nie mówił o zdradzie ?
>Hmm… Chcesz bym Ci wyjaśnił dlaczego nie uważam biskupa Stanisława za zdrajcę ?
OK.
1. Polska XI wieku — podobnie jak większość ówczesnych państw europejskich — była monarchią
STANOWĄ. Stanowa monarchia charakteryzuje się delikatną równowagą między królem, a stanami — szczególnie rycerstwem. To bardzo ważna okoliczność.
Jak więc wytłumaczyć to, że jeszcze w XII Krzywousty rozporządzał Polską w testamencie ? Polska w tym wieku była jednak monarchią patrymonialną. W związku z czym
poniższe argumenty znacznie tracą na sile.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Święci i poświęceni (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 12-11-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 70 |
|