|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie » Święci i poświęceni
Polemika o św. Stanisławie [3] Autor tekstu: Gandamar i M. Agnosiewicz
To nie jest prawdą. Takie postrzeganie władcy w monarchii patrymonialnej nigdy
nie miało miejsca, z uwagi na teoretyczno-prawne wyobrażenia tamtej epoki. Myśli, jakoby władca
był reprezentantem stanów sprawujących władzę jest udziałem wieków późniejszych. W czasach
piastowskich umocowanie prawne pozycji władcy było silne. > Przecież to nieprawda, że biskupami zostawali ci, którym ufał król.
Jak to nie ??? Co prawda w chwili promocji Stanisława na biskupa Bolek królem
jeszcze nie był, ale pamiętaj, że państwo było związane z Kościołem. Oczywiście władca nie był
tak silny, by mógł obsadzać biskupstw jak chciał, ale i nie był tak słaby, by biskupami zostawali
ludzie, którym nie ufał.
Tak, masz rację. Jednak ten wątek został przez Ciebie poruszony zupełnie w oderwaniu od naszej dyskusji. Możemy się zgodzić, że w chwili nadania Stanisławowi godności
biskupa, Bolesław nie miał do niego zastrzeżeń (choć o zaufaniu to jest za dużo powiedziane).
Nie miał ich, gdyż wówczas biskup nie stał w gronie buntowników, nie było bowiem jeszcze
konfliktu. Jednak czy z tego faktu, że Stanisław otrzymał inwestyturę od Bolesława, można
wyciągać choć cień domysłów, że miało to jakikolwiek wpływ na jego późniejsze zachowanie w stosunku do króla ? Czy można na tej podstawie wnioskować, iż nie spiskował on przeciwko
niemu ? Absolutnie nie.
> Gall nie rzucałby słów na wiatr.
A Kadłubek czy Długosz rzucaliby słowa na wiatr ??? : ) Takie założenie,
że Gall nie zrobiłby tego czy tamtego jest bezpodstawne. Nawet u Długosza — zwanego pierwszym
historykiem Polski, bo selekcjonował źródła i nie pisał wszystkiego co leci i co gdzieś
usłyszał — znajdziemy wiele legend, baśni i upiększeń.
Znów nie masz racji. Znasz Kadłubka ? To świetny mitoman, lub jak pisze
Łysiak: "kronikarz-fałszotwórca", znawca polskiego piśmiennictwa, Brückner, nazywa
jego książkę "czczą gadaniną" lub "pustymi wymysłami", pisze: "nikłość
treści zakrywał splotem fantazji", warto też posłuchać Wojciechowskiego (którego
Gieysztor tytułuje "mistrzem lwowskim"): "To jest książka, której nie można
traktować na serio, a już najmniej jako źródło do dziejów XI wieku. Poznawszy dokładniej
dzieje tych czasów, które obejmuje ta rzekoma kronika, wiemy już teraz, że Kadłubek jak
nie umiał podać czytelnikowi ani jednej trzeźwo wypowiedzianej wiadomości o dziejach ojczystych, tak natomiast umiał doskonale tworzyć i wymyślać przeróżne
historie. Ale co gorsza, można wykazać na kilkunastu przykładach, że kłamał
świadomie i rozmyślnie (...) Biskupi, którzy pomagali juniorom do szczęśliwego
dokonania buntów, to właśnie u Kadłubka bohaterowie narodu. To jest dopiero
cały Kadłubek! I można tez słusznie o nim powiedzieć, że obniżył u nas
poziom myślenia historycznego, i to na długo, bo nawet Długosz, lubo taka potężna
głowa, ale zbytecznie zachowawcza, nie odważył się wątpić o tym, co pisał
Mistrz Wincenty. Daremnie byłoby też szukać u Kadłubka za źródłami: czy
jakie miał, np. do dziejów Bolesława i Stanisława. On ich sam nie szukał
ani się o takie rzeczy nie troszczył; to nie Długosz; on miał wszystko
gotowe w głowie i w zapasie swojej retoryki". Kadłubek zupełnie
mieszał pojęcia interesu narodowego, a Ty chcesz iść za jego wartościowaniami.
To że przyrównujesz go do Galla uważam za bardzo niestosowne. Pomińmy jednak
to — weź pod uwagę kiedy oni żyli — Kadłubek, nie mówiąc już o Długoszu.
Jak to możliwe, iż wcześniejszy historyk, nota bene dużo bardziej
wiarygodny, mówi, że biskup był zdrajcą, zaś późniejszy, który jednocześnie
jest również ...biskupem krakowskim, mówi, że jednak nie — przecież to wyraźna
próba apoteozowania swego poprzednika na stolcu krakowskim i kreacja świetnego
symbolu! W opisie Kadłubka jest tyle fałszywych informacji (np. własnoręczne
zarąbanie przez króla, nierząd niewieści, zrośnięcie się ciała i inne
cudowności), jednak Ty chcesz wyławiać z tego wszystkiego prawdę, przeczącą
tak prostemu i prawdopodobnemu opisowi Galla, który bez żadnych
nieprawdopodobieństw i cudów opisuje to co zupełnie zgadza się z naszym
rozumem i zmysłem historycznym. No bo rozumiem, że odrzucasz Galla, bo obie
opowieści są nie do pogodzenia. Wiedzieli o tym również kościelni
historycy, którzy, po tym jak zainteresowano się Gallem, w XIX w., poddali cenzurze
oryginalne jego wydanie. Ty stajesz po stronie tej nieprawdy. Czy nie zauważasz,
że opis Kadłubka jest szytą grubymi nićmi stylizacją na dzieje Tomasza
Becketa ?
Zbyt ufnie podchodzisz do kroniki człowieka, o którym nawet nie wiesz
skąd pochodził czy jak miał na imię.
Czy sądzisz, że gdybym znał jego imię jego opisy stałyby się bardziej
prawdopodobne :-)) Analiza dwóch dzieł wystarczy, aby orzec, iż stawianie na równi Galla z Kadłubkiem nie może być działem naukowców.
> Jeśli to jest kluczowe, to cała argumentacja upada. Czy naprawdę sądzisz,
że w tych okolicznościach nie można mówić o nimjako o zdrajcy ? Nawet jeśli byśmy próbowali
przenosić to pojecie na ówczesne realia, to obiektywnie oceniając sytuację spiskowanie przeciwko
królowi (czy też jak wolisz poparcie spiskowców) stało w ówczesnej sytuacji absolutnie na bakier z polską racja stanu. Logiczne jest więc uznanie go za zdrajcę.
Przecież nawet Łysiak o tym pisał, a on nie rzuca słów na wiatr, daleki jest też od pustego
antyklerykalizmu.
Przecież już powiedziałem — GDYBY ÓWCZESNA POLSKA BYŁA MONARCHIĄ ABSOLUTNĄ
(PAŃSTWO=OSOBA KRÓLA), TO OWSZEM — STANISŁAW BYŁBY ZDRAJCĄ.
Chyba jednak będziesz musiał przyznać mi rację, gdyż nie była to monarchia
stanowa. Stanisław był zdrajcą. Są przecież dowody (list władcy Czech), że wchodził w konszachty z Czechami, którzy byli stronnikami cesarskimi i ówcześnie nieprzejednanymi wrogami Polski i króla
Bolesława. O tym, że była to zdrada o charakterze spisku politycznego z obcym
mocarstwem, a nie jakieś np. klątwy czy im podobne bajki, dowodzi fakt, że po
obaleniu Bolesława Polska zmieniła diametralnie kierunek swojej polityki zagranicznej — z papiestwa na cesarstwo.
Wtedy racją stanu — taką samą jak dobro państwa — było sprawowanie rządów przez
monarchę w zgodzie z rycerstwem. Pamiętaj — TO RYCERSTWO I MOŻNOWŁADZTWO SPISKOWAŁO I OBALIŁO
KRÓLA, A NIE JAKIŚ BISKUP. ON OPOWIEDZIAŁ SIĘ PO STRONIE SZLACHTY i za to został surowo ukarany,
co dodatkowo rozjuszyło jego przeciwników.
Zbyt pochopnie zaliczyłeś rycerstwo do spiskowców. To nie jest prawdą, gdyż
spiskowali przeciwko Bolesławowi jedynie możnowładcy. Nietrafnie też wskazałeś to co było polską
racją stanu. Była nią nade wszystko: — jedność państwa, a nie rozbicie, — silna pozycja międzynarodowa (za Bolesława była bardzo silna), a nie słaba (jak bez niego), — reforma państwowego Kościoła w duchu kluniackim, a nie jej brak, — niepodległość polskiego Kościoła, a nie jego zależność od Niemiec, — korona i Królestwo Polskie, a nie ich brak, — wspieranie papiestwa, a nie cesarstwa — Bolesław wspierał wielkiego papieża, możni swym
spiskiem wspierali interesy cesarza. W te wszystkie interesy uderzył spisek możnych, który nie był absolutnie
spiskiem w interesie państwa, ale przeciwko niemu, nie był też w interesie
społeczeństwa, ale w interesie bardzo małej grupki możnych (nawet nie
rycerstwa).
> To że możni — czy nawet biskup, co nie jest pewne — zorganizowali spisek,
nie oznacza automatycznie zdrady.
Oznacza zdradę np. w sensie wiarołomstwa (przy otrzymaniu inwestytury biskupiej
składał królowi przysięgę na wierność — złamał ją i już jest zdrajcą). Tyle wystarczy, nawet jeśli
pominiemy kwestię zdrady interesów narodowych. Pominąć jej jednak nie możemy.
Owszem możemy i musimy, bo zdrada władcy nie równała się zdradzie państwa
czy narodu (który swoją drogą jeszcze wtedy nie istniał). Co najwyżej można zarzucić biskupowi
sprzeniewierzenie się swemu zwierzchnikowi. No ale każdy ma prawo złamać przysięgę, gdy
uważa, że suweren postępuje niegodnie. Wtedy większość rycerstwa do takiego wniosku doszła, a Stanisław stanął po ich stronie.
Zupełnie błędne założenia i wypływające z nich wnioski. Pytam się dlaczego
używasz eufemizmów typu „sprzeniewierzenie się", jeśli to określa się prościej — zdrada ?
Owo relatywizowanie pojęcia zdrady i supozycje jakoby nie można było tego odnosić do ówczesnych
realiów zauważył Waldemar Łysiak: "Załóżmy — stać nas na to — że Kadłubkowcy mają rację, to
jest, że biskup nie zdradził ojczyzny, tylko się zbuntował przeciw złemu królowi i wyklął go, i nawet zgódźmy się, że zdrada w ówczesnym pojęciu nie oznaczała tego, co dzisiaj rozumiemy pod
nazwą zdrady stanu. Wszystko to razem nie zmienia faktu, o którym Kościół i jego historiograficzni
słudzy zapomnieli, a ja im przypomnę. Otóż jakiekolwiek działanie przeciw Bolesławowi było nożem
wbijanym w plecy Rzymu — nie dającą się niczym usprawiedliwić ani językowo przeinterpretować
zdradą Kościoła." Czy nadal będziesz się starał unikać określania go mianem zdrajcy ???
No i jeszcze to pomieszanie rycerstwa z możnowładztwem — spisek nie był spiekiem większości
rycerstwa, lecz najwyższych jego szczebli. Czy oni stanowili państwo, czy może król i rycerstwo ?
Nie było tak, że biskup stanął po ich stronie, lecz był silnym filarem tego spisku. Wystarczy
dokładnie przyjrzeć się tekstowi Kadłubka. Pisze on wszak o tym, że biskupowi zarzucano udział a nawet przywództwo, miał on stanowić "początek zdrady, korzeń wszelkiego zła".
Oczywiście wedle Kadłubka, który tarał się go uświęcić, były to zarzuty fałszywe, jak też inne o które się go podejrzewało (ciemiężenie poddanych, chciwość, opilstwo, rozwiązłość), jednak
należy tu dostrzec, że być może nieopatrznie w tych zdaniach przechował on prawdę, która się
spetryfikowała w podaniach potomnych i z którą Kadłubek próbował polemizować. Sam zresztą
przyznaje, że takie opinie przynosiły kandydatowi na świętego "pewną ujmę" w oczach
społeczeństwa, jak nas zaraz zapewnia:
"jednak nie mogły pozbawić go powagi świętości"
> Musimy pewne fakty oceniać w oderwaniu od ówczesnych kryteriów.
Relatywizowanie pojęcia zdrady zawsze musi być niezwykle ostrożne.
Ale przecież czyny ludzi wtedy żyjących nie były oderwane od ówczesnych
kryteriów, mało tego — były ściśle z nimi związane i przez nie (niejednokrotnie) determinowane,
więc jak oceniać tamtych ludzi: nie według skali panującej w ich czasach ????
> Oczywiście nie jest to do końca pewne. W sumie to nic nie jest do końca
pewne na tym świecie
1 2 3 4 5 Dalej..
« Święci i poświęceni (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 12-11-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 70 |
|