Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.471 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wielka jest obojętność nieba."
 Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie » Święci i poświęceni

Polemika o św. Stanisławie [3]
Autor tekstu: Gandamar i M. Agnosiewicz

To nie jest prawdą. Takie postrzeganie władcy w monarchii patrymonialnej nigdy nie miało miejsca, z uwagi na teoretyczno-prawne wyobrażenia tamtej epoki. Myśli, jakoby władca był reprezentantem stanów sprawujących władzę jest udziałem wieków późniejszych. W czasach piastowskich umocowanie prawne pozycji władcy było silne.

> Przecież to nieprawda, że biskupami zostawali ci, którym ufał król.

Jak to nie ??? Co prawda w chwili promocji Stanisława na biskupa Bolek królem jeszcze nie był, ale pamiętaj, że państwo było związane z Kościołem. Oczywiście władca nie był tak silny, by mógł obsadzać biskupstw jak chciał, ale i nie był tak słaby, by biskupami zostawali ludzie, którym nie ufał.

Tak, masz rację. Jednak ten wątek został przez Ciebie poruszony zupełnie w oderwaniu od naszej dyskusji. Możemy się zgodzić, że w chwili nadania Stanisławowi godności biskupa, Bolesław nie miał do niego zastrzeżeń (choć o zaufaniu to jest za dużo powiedziane). Nie miał ich, gdyż wówczas biskup nie stał w gronie buntowników, nie było bowiem jeszcze konfliktu. Jednak czy z tego faktu, że Stanisław otrzymał inwestyturę od Bolesława, można wyciągać choć cień domysłów, że miało to jakikolwiek wpływ na jego późniejsze zachowanie w stosunku do króla ? Czy można na tej podstawie wnioskować, iż nie spiskował on przeciwko niemu ? Absolutnie nie.

> Gall nie rzucałby słów na wiatr.

A Kadłubek czy Długosz rzucaliby słowa na wiatr ??? : ) Takie założenie, że Gall nie zrobiłby tego czy tamtego jest bezpodstawne. Nawet u Długosza — zwanego pierwszym historykiem Polski, bo selekcjonował źródła i nie pisał wszystkiego co leci i co gdzieś usłyszał — znajdziemy wiele legend, baśni i upiększeń.

Znów nie masz racji. Znasz Kadłubka ? To świetny mitoman, lub jak pisze Łysiak: "kronikarz-fałszotwórca", znawca polskiego piśmiennictwa, Brückner, nazywa jego książkę "czczą gadaniną" lub "pustymi wymysłami", pisze: "nikłość treści zakrywał splotem fantazji", warto też posłuchać Wojciechowskiego (którego Gieysztor tytułuje "mistrzem lwowskim"): "To jest książka, której nie można traktować na serio, a już najmniej jako źródło do dziejów XI wieku. Poznawszy dokładniej dzieje tych czasów, które obejmuje ta rzekoma kronika, wiemy już teraz, że Kadłubek jak nie umiał podać czytelnikowi ani jednej trzeźwo wypowiedzianej wiadomości o dziejach ojczystych, tak natomiast umiał doskonale tworzyć i wymyślać przeróżne historie. Ale co gorsza, można wykazać na kilkunastu przykładach, że kłamał świadomie i rozmyślnie (...) Biskupi, którzy pomagali juniorom do szczęśliwego dokonania buntów, to właśnie u Kadłubka bohaterowie narodu. To jest dopiero cały Kadłubek! I można tez słusznie o nim powiedzieć, że obniżył u nas poziom myślenia historycznego, i to na długo, bo nawet Długosz, lubo taka potężna głowa, ale zbytecznie zachowawcza, nie odważył się wątpić o tym, co pisał Mistrz Wincenty. Daremnie byłoby też szukać u Kadłubka za źródłami: czy jakie miał, np. do dziejów Bolesława i Stanisława. On ich sam nie szukał ani się o takie rzeczy nie troszczył; to nie Długosz; on miał wszystko gotowe w głowie i w zapasie swojej retoryki". Kadłubek zupełnie mieszał pojęcia interesu narodowego, a Ty chcesz iść za jego wartościowaniami. To że przyrównujesz go do Galla uważam za bardzo niestosowne. Pomińmy jednak to — weź pod uwagę kiedy oni żyli — Kadłubek, nie mówiąc już o Długoszu. Jak to możliwe, iż wcześniejszy historyk, nota bene dużo bardziej wiarygodny, mówi, że biskup był zdrajcą, zaś późniejszy, który jednocześnie jest również ...biskupem krakowskim, mówi, że jednak nie — przecież to wyraźna próba apoteozowania swego poprzednika na stolcu krakowskim i kreacja świetnego symbolu! W opisie Kadłubka jest tyle fałszywych informacji (np. własnoręczne zarąbanie przez króla, nierząd niewieści, zrośnięcie się ciała i inne cudowności), jednak Ty chcesz wyławiać z tego wszystkiego prawdę, przeczącą tak prostemu i prawdopodobnemu opisowi Galla, który bez żadnych nieprawdopodobieństw i cudów opisuje to co zupełnie zgadza się z naszym rozumem i zmysłem historycznym. No bo rozumiem, że odrzucasz Galla, bo obie opowieści są nie do pogodzenia. Wiedzieli o tym również kościelni historycy, którzy, po tym jak zainteresowano się Gallem, w XIX w., poddali cenzurze oryginalne jego wydanie. Ty stajesz po stronie tej nieprawdy. Czy nie zauważasz, że opis Kadłubka jest szytą grubymi nićmi stylizacją na dzieje Tomasza Becketa ?

Zbyt ufnie podchodzisz do kroniki człowieka, o którym nawet nie wiesz skąd pochodził czy jak miał na imię.

Czy sądzisz, że gdybym znał jego imię jego opisy stałyby się bardziej prawdopodobne :-)) Analiza dwóch dzieł wystarczy, aby orzec, iż stawianie na równi Galla z Kadłubkiem nie może być działem naukowców.

> Jeśli to jest kluczowe, to cała argumentacja upada. Czy naprawdę sądzisz, że w tych okolicznościach nie można mówić o nimjako o zdrajcy ? Nawet jeśli byśmy próbowali przenosić to pojecie na ówczesne realia, to obiektywnie oceniając sytuację spiskowanie przeciwko królowi (czy też jak wolisz poparcie spiskowców) stało w ówczesnej sytuacji absolutnie na bakier z polską racja stanu. Logiczne jest więc uznanie go za zdrajcę.
Przecież nawet Łysiak o tym pisał, a on nie rzuca słów na wiatr, daleki jest też od pustego antyklerykalizmu.

Przecież już powiedziałem — GDYBY ÓWCZESNA POLSKA BYŁA MONARCHIĄ ABSOLUTNĄ (PAŃSTWO=OSOBA KRÓLA), TO OWSZEM — STANISŁAW BYŁBY ZDRAJCĄ.

Chyba jednak będziesz musiał przyznać mi rację, gdyż nie była to monarchia stanowa. Stanisław był zdrajcą. Są przecież dowody (list władcy Czech), że wchodził w konszachty z Czechami, którzy byli stronnikami cesarskimi i ówcześnie nieprzejednanymi wrogami Polski i króla Bolesława. O tym, że była to zdrada o charakterze spisku politycznego z obcym mocarstwem, a nie jakieś np. klątwy czy im podobne bajki, dowodzi fakt, że po obaleniu Bolesława Polska zmieniła diametralnie kierunek swojej polityki zagranicznej — z papiestwa na cesarstwo.

Wtedy racją stanu — taką samą jak dobro państwa — było sprawowanie rządów przez monarchę w zgodzie z rycerstwem. Pamiętaj — TO RYCERSTWO I MOŻNOWŁADZTWO SPISKOWAŁO I OBALIŁO KRÓLA, A NIE JAKIŚ BISKUP. ON OPOWIEDZIAŁ SIĘ PO STRONIE SZLACHTY i za to został surowo ukarany, co dodatkowo rozjuszyło jego przeciwników.

Zbyt pochopnie zaliczyłeś rycerstwo do spiskowców. To nie jest prawdą, gdyż spiskowali przeciwko Bolesławowi jedynie możnowładcy. Nietrafnie też wskazałeś to co było polską racją stanu. Była nią nade wszystko:
— jedność państwa, a nie rozbicie,
— silna pozycja międzynarodowa (za Bolesława była bardzo silna), a nie słaba (jak bez niego),
— reforma państwowego Kościoła w duchu kluniackim, a nie jej brak,
— niepodległość polskiego Kościoła, a nie jego zależność od Niemiec,
— korona i Królestwo Polskie, a nie ich brak,
— wspieranie papiestwa, a nie cesarstwa — Bolesław wspierał wielkiego papieża, możni swym spiskiem wspierali interesy cesarza.
W te wszystkie interesy uderzył spisek możnych, który nie był absolutnie spiskiem w interesie państwa, ale przeciwko niemu, nie był też w interesie społeczeństwa, ale w interesie bardzo małej grupki możnych (nawet nie rycerstwa).

> To że możni — czy nawet biskup, co nie jest pewne — zorganizowali spisek, nie oznacza automatycznie zdrady.

Oznacza zdradę np. w sensie wiarołomstwa (przy otrzymaniu inwestytury biskupiej składał królowi przysięgę na wierność — złamał ją i już jest zdrajcą). Tyle wystarczy, nawet jeśli pominiemy kwestię zdrady interesów narodowych. Pominąć jej jednak nie możemy.

Owszem możemy i musimy, bo zdrada władcy nie równała się zdradzie państwa czy narodu (który swoją drogą jeszcze wtedy nie istniał). Co najwyżej można zarzucić biskupowi sprzeniewierzenie się swemu zwierzchnikowi. No ale każdy ma prawo złamać przysięgę, gdy uważa, że suweren postępuje niegodnie. Wtedy większość rycerstwa do takiego wniosku doszła, a Stanisław stanął po ich stronie.

Zupełnie błędne założenia i wypływające z nich wnioski. Pytam się dlaczego używasz eufemizmów typu „sprzeniewierzenie się", jeśli to określa się prościej — zdrada ? Owo relatywizowanie pojęcia zdrady i supozycje jakoby nie można było tego odnosić do ówczesnych realiów zauważył Waldemar Łysiak: "Załóżmy — stać nas na to — że Kadłubkowcy mają rację, to jest, że biskup nie zdradził ojczyzny, tylko się zbuntował przeciw złemu królowi i wyklął go, i nawet zgódźmy się, że zdrada w ówczesnym pojęciu nie oznaczała tego, co dzisiaj rozumiemy pod nazwą zdrady stanu. Wszystko to razem nie zmienia faktu, o którym Kościół i jego historiograficzni słudzy zapomnieli, a ja im przypomnę. Otóż jakiekolwiek działanie przeciw Bolesławowi było nożem wbijanym w plecy Rzymu — nie dającą się niczym usprawiedliwić ani językowo przeinterpretować zdradą Kościoła." Czy nadal będziesz się starał unikać określania go mianem zdrajcy ??? No i jeszcze to pomieszanie rycerstwa z możnowładztwem — spisek nie był spiekiem większości rycerstwa, lecz najwyższych jego szczebli. Czy oni stanowili państwo, czy może król i rycerstwo ? Nie było tak, że biskup stanął po ich stronie, lecz był silnym filarem tego spisku. Wystarczy dokładnie przyjrzeć się tekstowi Kadłubka. Pisze on wszak o tym, że biskupowi zarzucano udział a nawet przywództwo, miał on stanowić "początek zdrady, korzeń wszelkiego zła". Oczywiście wedle Kadłubka, który tarał się go uświęcić, były to zarzuty fałszywe, jak też inne o które się go podejrzewało (ciemiężenie poddanych, chciwość, opilstwo, rozwiązłość), jednak należy tu dostrzec, że być może nieopatrznie w tych zdaniach przechował on prawdę, która się spetryfikowała w podaniach potomnych i z którą Kadłubek próbował polemizować. Sam zresztą przyznaje, że takie opinie przynosiły kandydatowi na świętego "pewną ujmę" w oczach społeczeństwa, jak nas zaraz zapewnia:
"jednak nie mogły pozbawić go powagi świętości"

> Musimy pewne fakty oceniać w oderwaniu od ówczesnych kryteriów. Relatywizowanie pojęcia zdrady zawsze musi być niezwykle ostrożne.

Ale przecież czyny ludzi wtedy żyjących nie były oderwane od ówczesnych kryteriów, mało tego — były ściśle z nimi związane i przez nie (niejednokrotnie) determinowane, więc jak oceniać tamtych ludzi: nie według skali panującej w ich czasach ????

> Oczywiście nie jest to do końca pewne. W sumie to nic nie jest do końca pewne na tym świecie


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mit św. Stanisława
Poznaj swoich świętych

 Zobacz komentarze (4)..   


« Święci i poświęceni   (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 12-11-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 70 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365