|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Rigor mortis [1] Autor tekstu: Marcin Kruk
Z tyłu liceum, z przodu muzeum, a w środku duszy brak. Szła lekkim krokiem Aleją
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w kierunku Jana Pawła, kiedy nagle
potknęła się o wystającą z trawnika na chodnik nogę. Zachwiała się gwałtownie i tylko dzięki systematycznemu areobikowi odzyskała równowagę. Spojrzała na leżący
na trawniku kształt. Jej podświadomość przerzuciła do sfery świadomości jedno
słowo: sztywny. Zastanowiła się skąd właściwie to podejrzenie i uświadomiła
sobie, że silnie kopnięta przez nią noga leżącego na trawniku mężczyzny nie
ustąpiła. Weszła na trawnik i dwoma palcami dotknęła jego szyi. Nie było
wątpliwości. Powróciła na chodnik, sięgnęła do torebki po komórkę i wcisnęła
trzy dziewiątki. Po kilku sygnałach odezwał się młody, kobiecy głos.
Powiedziała, że przy Alei Wniebowzięcia leży zmarły mężczyzna. — Skąd pani wie, że zmarły — zapytała gniewnie przedstawicielka Służb Ratunkowych
Rzeczpospolitej. — Sztywny — odpowiedziała. — Proszę pani, jakby on był sztywny, to my byśmy o tym od dawna wiedzieli. — Wszystko jedno. Nie żyje i leży na ulicy, więc zapewne coś trzeba zrobić. — A pani kto? — Przechodzień — podała swoje nazwisko. — W którym miejscu Alei Wniebowzięcia? — Sto szesnaście i pół metra od Jana Pawła. — Po lewej czy po prawej? — Zależy jak na to patrzeć, jadąc od Świętego Andrzeja Boboli, po prawej, a od
Jana Pawła to po lewej. — Zaraz przyjedzie policja, proszę czekać. — Czy nieboszczyk nie mógłby sam poczekać, bo ja się spieszę? — Pani zgłaszała, proszę czekać, niczego nie dotykać.
Rozmowa została przerwana, więc stanęła na straży honorowej przy sztywnym. Teraz
leżący na trawie mężczyzna wydał jej się bardziej interesujący. Istniał od
poczęcia do naturalnej śmierci (jeśli jego śmierć była naturalna) przez około
pięćdziesiąt lat i wyglądał na przeciętnego odbiorcę jednej książki rocznie.
Zastanawiała się, o czym mogła ta książka traktować. Dostrzegła, że koło drugiej
nogi, która leżała w całości na trawniku, leżał portfel i rozsypane dokumenty.
Nie zauważyła tego od razu, bo patrzyła najpierw na nogę kopniętą, a potem na
twarz. Portfel i prawo jazdy nie były dobrze widoczne, bo trawa musiała być
długo niestrzyżona, a nieboszczyk zasłaniał przedmioty udem. Obeszła
nieboszczyka i pochyliła się nad kartonikiem dowodu osobistego. Maciej Kowalik,
syn Jerzego i Krystyny. Zaspokoiła ciekawość i stanęła na chodniku.
Teraz kiedy nieboszczyk miał wartę honorową jego status społeczny niepomiernie
wzrósł. Przechodnie przyglądali im się uważnie i kręcili głowami. Pierwszy
zdobył się na odwagę rówieśnik Macieja Kowalika i zapytał: pijany?
— Sztywny — odpowiedziała. — Pani pewna? Musiał dużo wypić. — Mógł umrzeć na serce. — Nie rzuciłoby go na trawnik.
Podjechał policyjny samochód i rozmówca pospiesznie się oddalił. Dwóch
policjantów wysiadło z samochodu, jeden z nich podszedł do zmarłego, drugi
zatrzymał się przy niej.
Pani zgłaszała — zapytał, a kiedy kiwnęła głowa, poprosił o dowód osobisty.
-
Zna pani tego pana- zapytał. — Potknęłam się o niego. — To znaczy wcześniej go pani nie widziała? — Nie, ominęła bym przecież. — Rozumiem, adres.
Powiedziała, że mieszka przy Świętego Wojciecha 88, mieszkania 122 i że nie
rozumie po co to komu, bo ona tylko powiadomiła władze, że na ulicy leży
mężczyzna. Drugi policjant im przerwał i zapytał, czy to ona wyjęła portfel
zmarłego, więc odpowiedziała, że niczego nie dotykała, ale widziała, że portfel
leży, więc pewnie była tu już jakaś hiena. Pierwszy policjant zapytał gdzie
pracuje i czy jest jakiś telefon, na który można dzwonić w ciągu dnia.
Odpowiedziała, że ma własną firmę i pracuje w domu.
— Własną firmę — zainteresował się — co pani robi? — Udzielam porad prawnych osobom mającym roszczenia prywatne. — Windykacja? — Nie, ogólna orientacja, czy jest szansa na odzyskanie długu i informacja jak
się do tego zabrać. — To musi pani robić szmal... — Nie, zarabiam pieniądze, ale nie duże. Czy mogę już iść? — No wie pani, zaraz koledzy przyjadą i mogą mieć jakieś pytania… Chociaż...
właściwie to może pani już iść, bo tu chyba wszystko jest proste. Na pewno panią
jeszcze poproszą o jakieś wyjaśnienia.
Ruszyła w kierunku Jana Pawła unosząc w pamięci twarz sztywnego, któremu śmierć
najwyraźniej przydała nieco godności. Sztywny, sztywny, to słowo nie dawało
jej spokoju. Rigor mortis, ile czasu musi nieboszczyk odleżeć, żeby
pojawił się rigor mortis? Kilka godzin. Czy mógł leżeć kilka godzin w Alei Wniebowzięcia? Przypomniała sobie młody kobiecy głos: „gdyby był sztywny, to
byśmy dawno o nim wiedzieli". Przedstawicielka Rzeczpospolitej Pomagającej też
nie sądziła, że mógł. Dlaczego? Przechodnie mijali leżącą na trawniku postać
obojętnie, ale Aleja Wniebowzięcia jest ulicą ruchliwą, samochody policji i straży miejskiej muszą tędy przejeżdżać przynajmniej raz na godzinę, dziś pewnie
znacznie częściej. Jeżeli nieboszczyk zajął swoje miejsce na trawniku cztery
godziny temu, to musiał zejść koło czwartej. Usłyszała sygnał, że przyszedł SMS.
Spojrzała na ekran komórki. „Ten od laptopów nie figuruje".
Alimenciarze potrafią omijać prawo lepiej niż inni, chociaż inni też nie są źli.
Ten akurat, oprócz tego, że nie płaci alimentów, to przed rozwodem narobił
długów, które żona musi spłacać w ramach wspólnej odpowiedzialności majątkowej.
Facet rozpłynął się we mgle i nie tylko policja nie ma pojęcia gdzie go szukać.
Handlował laptopami, więc miała małą nadzieję, że być może coś o nim wiedzą w branży. Dwie kochanki też go poszukiwały, z mamusią kontakt był utrudniony z przyczyn emocjonalnych, chociaż prawdopodobnie z mamusią należało wiązać główne
nadzieje.
Po wejściu do mieszkania włączyła komputer i poszła do kuchni zrobić sobie coś
do jedzenia. Ugryzła chleb z wyśmienitą wiejską szynką z Tesco i uświadomiła
sobie drewnianą sztywność kopniętej nogi. Zostawiła chleb i poszła sprawdzić w wikipedi. Zaczyna sztywnieć po czterech godzinach, maksymalna sztywność po
dwunastu (mogą być duże odchylenia). „Gdyby był sztywny, dawno byśmy o nim
wiedzieli." Przy dwunastu musiałby leżeć od świtu. Nie mogło to być również z nieba zstąpienie nieboszczyka w Aleję Wniebowzięcia. Pavulon powoduje
zwiotczenie mięśni, co powoduje tężenie mięśni?
Wcisnęła numer telefonu do Marka. Nie kontaktowali się od roku. Dziwne, jak
ludzkie drogi się rozchodzą. Nic się nie stało, po prostu przestali się widywać,
kiedy przeniósł się do innego szpitala. Już wcześniej widywali się dość rzadko,
więc zapewne dla obojga to była dogodna okazja. Odezwał się po czwartym dzwonku.
— Renata, jak miło, że dzwonisz, co u ciebie? Wszystko w porządku? — Sytuacja zbliżona do ideału, czyli nie mam powodu do narzekania. A u ciebie? — Remont kapitalny, nowa praca, nowy samochód i nowa żona. — Gratulacje. Zadowolony jesteś? — W zasadzie tak, szef jest idiotą, ale to normalne, samochód nie sprawił mi
wielkiej radości, bo jestem już zblazowany, ale nowa żona odmłodziła mnie co
najmniej o sześć miesięcy. — A na poważnie? — Słuchaj, strasznie sympatyczny człowiek, koniecznie musisz ją poznać. Dobrze
nam ze sobą. — Tobie z nią, czy jej z tobą? — Okropna jesteś. Z czym dzwonisz? Zapraszasz na kawę, czy potrzebujesz
informacji? — Potrzebuję informacji od lekarza. — Coś się stało? — Nic strasznego, wlazłam na trupa. — Jak to wlazłaś na trupa? — Normalnie, szłam po ulicy i potknęłam się o nogę trupa. Leżał na trawniku,
tylko jedna noga wystawała na chodnik.
Jej rozmówca roześmiał się z niedowierzaniem i rozbawieniem. — Z wszystkich
ludzi na świecie tylko ty jedna mogłaś się potknąć o trupa w środku miasta.
Gdzie to było? — W Alei Wniebowzięcia...
W komórce zapadła cisza, po której nastąpiło krótkie parsknięcie nerwowym
śmiechem.
— Zapewne mam ci powiedzieć, na co nieboszczyk zmarł i z jakiego
powodu. — Słuchaj, on był sztywny, kompletnie sztywny jak drewno. Nie mógł tam przecież
leżeć godzinami. Co oprócz rigor mortis może spowodować zesztywnienie
ciała po śmierci, ale żeby to stało się szybciej? — Pseudo rigor mortis... — To znaczy? — Jak ktoś umiera z potwornego strachu. Ciało sztywnieje w momencie zgonu. — Pięknie, to by się zgadzało. — Renata, co ty knujesz? — Nic, nie mogłam dokończyć kanapki, bo mi przeszkadzała ignorancja.
Czego mógł się wystraszyć? Zajrzała do książki telefonicznej, 24 abonentów z
tym samym imieniem i nazwiskiem. Pewnie jest ich w mieście więcej, bo
przecież komórki zjadają telefony stacjonarne. Wbiła hasło Maciej Kowalik w
Google, 104 tysiące wskazań. Siłą przyzwyczajenia zaczęła przeglądać listy
dłużników. Trzech wyglądało interesująco. Wynotowała linki i wróciła do
Google. Kliknęła na grafikę. Aktor, sportowiec, uczeń, dziecko,
dziennikarz. Po kilku stronach natrafiła na pierwszą twarz w odpowiednim
wieku. Dalej zaczynały się inne kombinacje — Kowalików z innym imieniem i
Maciejów z innym nazwiskiem. Nasza klasa i Facebook zajęły jej chwilę czasu,
ale w końcu doszła do wniosku, że należy porzucić sztywnego i zająć się
życiem.
***
Trzeciego dnia zadzwonili z policji, żeby przyszła na Wyszyńskiego w celu
złożenia wyjaśnień. Mimo prób wypchnięcia sztywnego z umysłu musiał ją
podświadomie uwierać, gdyż ucieszyła się telefonem z policji i na uprzejmie
pytanie kiedy mogłaby przyjść, odpowiedziała, że może zaraz. Porucznik
Krupa, bo tak przedstawił się jej rozmówca, powiedział, że to długo nie
zajmie, i że czeka na nią w pokoju 26.
Wydział Kryminalny przy Komendzie Wojewódzkiej wyglądał schludnie, by nie
powiedzieć nowocześnie. Jak głosiła kartka na drzwiach, porucznik Krupa był
zastępcą kierownika sekcji zabójstw, co mogło oznaczać, że sztywny nie
pożegnał się ze światem w sposób naturalny. W pokoju za biurkiem siedział
mężczyzna mający nie więcej niż 30 lat. Był w cywilnym ubraniu i zupełnie
nie wyglądał na policjanta. Wstał, przywitał się i wskazał jej krzesło,
mówiąc, że sprawa jest dość niecodzienna. Uśmiechnęła się do niego
zachęcająco, mając nadzieję, że powie coś więcej.
- Pani zawiadomiła policję — zaczął otwierając teczkę z papierami — czy
potem, w domu, zastanawiała się pani nad tym, co pani widziała moment
wcześniej, zanim się pani potknęła?
1 2 3 Dalej..
« Na wesoło (Publikacja: 21-07-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7420 |
|