|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Kler
Geneza i paradoksy teizmu [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Te wszystkie „boże cechy" przekładały się na konkretne rytuały,
jak choćby najbardziej rozwinięty we wszystkich religiach i najbogatszy w przeróżne formy, rytuał składanej bogom ofiary.
Jednym słowem: z wizerunku Boga
osobowego kapłani odnosili o wiele więcej korzyści,
niż z niewyobrażalnego, niezrozumiałego i abstrakcyjnego Bytu. Biorąc
pod uwagę ludzkie skłonności wyrażane w mitycznym myśleniu o rzeczywistości,
oraz daleko posuniętą przemyślność kapłanów w realizacji swoich
egzystencjalnych potrzeb — Bóg człowieka musiał być Bytem osobowym, aby mogli zaakceptować go jego prawdziwi twórcy, jak i wierzący w niego zwykli ludzie.
Dopiero wtedy można było bez zbytnich ceregieli i obawy, iż to komuś
może wydawać się dziwne, „włożyć Bogu w usta" taką wypowiedź: „Oto
co nakazał Pan, mówiąc: "Dajcie z dóbr waszych daninę dla Pana". Każdy
więc /../ winien złożyć /../ złoto, srebro, brąz, purpurę fioletową i czerwoną, karmazyn, bisior oraz sierść kozią, baranie skóry barwione na
czerwono i skóry delfinów, oraz drzewo akacjowe /../ kamienie onyksowe i inne
drogie kamienie dla ozdobienia efodu i pektorału" (Wj 35,5 — 10). Podobnych
przykładów, gdzie Bóg bardziej dba o interes kapłanów, niż swój, jest dużo
więcej. I tak np., wszędzie tam gdzie „zaleca" ludziom, aby nie pokazywali
się przed nim z próżnymi rękami (Wj 23,15 i 34,9), lub składali pokarm w formie ofiary spalanej (Kpł 21,6), mile drażniący jego zmysł powonienia (Rdz
8,21), albo tam, gdzie Bóg każe płacić podatek od życia, przy okazji spisu
ludności (Wj 30,11), lub ustanawia wykup od ślubów, spłacany mu srebrnymi
syklami, wg dokładnego cennika (Kpł 27,2 — 8), albo np. „Jeżeli więc my
zasialiśmy wam dobra duchowe, to cóż wielkiego, że uczestniczymy w żniwie
waszych dóbr doczesnych? /../ Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli
ci, którzy głoszą Ewangelię" (1 Kor 8,11-14) itd., itp.
Znając prawdziwych twórców naszych bogów, nie musimy „zachodzić w głowę" po co Bogu te wszystkie bogactwa i inne rzeczy, niepotrzebne do
niczego czystemu Duchowi, który według teologów „posiada całą pełnię
bytowania, tzn. wszystkie możliwe doskonałości w stopniu nieskończonym",
oraz „jest w sobie i z siebie najszczęśliwszy". Wiadomo od razu, że choć
Bogu te kosztowności i bogactwa do niczego nie mogą się przydać, za to jego
kapłanom — jak najbardziej!
KAPŁANI
TWÓRCAMI NASZYCH BOGÓW
Z dotychczasowych rozważań wynika jednoznacznie, iż model religii, który
wyewoluował z dotychczasowych jej form ma dobrze udokumentowane i uzasadnione
przyczyny, sprowadzające się do ogólnej konkluzji, iż stwórcami i twórcami
wszystkich dotychczasowych bogów człowieka są sami ludzie, a konkretnie kapłani
/ teolodzy naszych religii. Powtarzam: wszystkich
bogów jacy istnieli kiedykolwiek, jak i tych czczonych obecnie. Jeśli to
prawda, to i w naszej religii (jak i w innych) powinny być obecne ślady ich
ukrytej działalności, przejawiające się zazwyczaj w wewnętrznych sprzecznościach
„prawd objawionych", braku ich spójności i braku logiki. Takich, których
nie sposób wyjaśnić inaczej, jak tylko przyjętą powyżej tezą, a które
dobitnie świadczą, iż tworzyli je ludzie powodowani konkretnymi potrzebami i okolicznościami. A zatem rozpatrzmy te główne prawdy religijne, posługując
się wyżej podanym kluczem.
Pierwszy epizod w religijnej
„rzeczywistości", który odcisnął się głęboko na dalszej historii
rodzaju ludzkiego to upadek człowieka w raju (dokładniej przedstawiono to w Biblii, w Księdze Rodzaju). To z kolei zaowocowało skażeniem ludzkiej natury grzesznymi
skłonnościami, do czynienia zła i nieprawości, przechodzącymi na wszystkie
następne pokolenia ludzi (a przy okazji na wszystkie boże stworzenia, wręcz
na całe boże dzieło). Zostało to nazwane (przez św. Augustyna) grzechem
pierworodnym pierwszej pary ludzi. Od tego czasu ludzie są śmiertelni,
rodzą się w bólach i umierają (przeważnie w cierpieniach) z grzeszną naturą,
co wiąże się z poważnymi i uciążliwymi konsekwencjami, podczas ich krótkiej,
ziemskiej egzystencji. To tyle jeśli chodzi o tę biblijną prawdę.
Biorąc pod uwagę tylko niektóre z bożych atrybutów, należy sobie
zadać parę ważnych pytań: Jak w ogóle mogło dojść do upadku pierwszych ludzi w raju w ich kontekście?! Bo
rzeczywiście: jeśli Bóg jest wszechmocny, to nic w jego dziele nie może się dziać wbrew
jego woli (zatem ludzie nie mogą mu się „sprzeciwić"). Jeśli do tego
jest wszechwiedzący, to tym bardziej
żadne jego stworzenie nie może
uczynić czegokolwiek, o czym by on nie wiedział nieskończenie wcześniej. Jeśli
jest nieskończenie miłosierny, to
powinien ludziom przebaczyć tę
niesubordynację popełnioną w nieświadomości, a nie karać ich z bezwzględną surowością, która to kara ma objąć cały
rodzaj ludzki i której konsekwencje są mu doskonale znane. Jeśli jest doskonale sprawiedliwy, powinien uwzględnić kuszenie ludzi, przez
jego własne stworzenie — węża i powtórzyć w ostateczności tę zafałszowaną
próbę, już bez udziału gada. Jeśli jest wszechobecny,
to musiał być przy tym i widzieć jak wąż w perfidny sposób kusił Ewę, a jednak nic nie zrobił by temu zapobiec.
Jedyny zatem rozsądny wniosek jaki się nasuwa z powyższego rozumowania
jest następujący: Bóg chciał aby wszystko odbyło się w taki właśnie sposób, bo taką
miał koncepcję względem swych stworzeń — ludzi (potwierdza to św.
Augustyn pisząc przeciw manichejczykom: „Bóg stwarza niebo i ziemię,.. bo
chce. Wola Boga jest ich przyczyną"). Zatem Bóg chciał, aby tak wyglądało
jakby to sami ludzie zawinili, a nie ich Stwórca. A jeśli tak, to oznacza, że
nie jest on ani miłosierny, ani sprawiedliwy (nb. te cechy wzajemnie się
wykluczają), ani dobry, ani kochający ludzi, ani tym bardziej doskonały pod
każdym względem.
Czy można cokolwiek zarzucić logice tego rozumowania? Stwórca o nieskończonych i niczym nieograniczonych możliwościach nakazujący
(między innymi) swoim stworzeniom rozmnażać
się z grzeszną naturą, skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości, gdyż tak bardzo poczuł się dotknięty tym, że nie posłuchali
jego zakazu?! Tym samym skazujący wszystkie następne ich pokolenia (o zwierzętach
nie wspominając) na niewyobrażalne wręcz cierpienia i podłą egzystencję w okrutnym i złym świecie, pełnym bólu, przemocy, niezawinionych krzywd i strachu. Pokolenia, które z tą „winą" prarodziców nie miały
absolutnie nic wspólnego, aby być winnymi i odpowiedzialnymi, poza tym, że
rodzą się ludźmi.
Jakby na to nie patrzeć (ale tylko z religijnego punktu widzenia) nasz Bóg
popełnił w tym miejscu aktu kreacji największą głupotę z możliwych do
wyobrażenia sobie: decyduje się na kontynuację
swego dzieła z mocno ułomnych protoplastów
ludzkości, choć w jego mocy leżało takie pokierowanie biegiem wydarzeń,
aby rodzaj ludzki miał doskonałych prarodziców. Bowiem od tego feralnego
momentu całe jego dzieło, obciążone
tą groźną dla niego skazą, uwikłane jest w niewyobrażalne wręcz skutki i konsekwencje tego bożego zamysłu, który musiał
wynikać jedynie z wolnej woli Stwórcy, a którego finał nastąpi dopiero na Sądzie Ostatecznym.
Kierując się powyższymi
przesłankami (czyli przekonaniem, że nic nie może zaistnieć i dalej istnieć w dziele bożym bez woli jego Stwórcy), kapłani, apologeci i myśliciele
religijni starali się w różny sposób usprawiedliwić Boga z istnienia zła w jego dziele (nazywa się to teodyceą). Ponieważ robili to ludzie wierzący, te
„usprawiedliwienia" były albo nieprzekonujące, albo wewnętrznie
sprzeczne, albo to i to na raz. Każde z nich zawierało błędy logiczne i braki spójności z pozostałością doktryny religijnej (czyli było
niewiarygodne).
Każdy zapewne bezstronnie przyzna, iż tej podstawowej prawdy religii
judeochrześcijańskiej (czyli upadek człowieka i wynikły z niego grzech
pierworodny), nie sposób wytłumaczyć normalnym rozumem, ani też obronić jej
(w takim sensie aby nie była wewnętrznie sprzeczna) z pozycji religijnych, nie
podważając jednocześnie innych uznanych prawd (jak np. atrybuty Boga). Może
dlatego Komisja Papieska z 1948r. łaskawie zezwoliła na nie
dosłowne odczytywanie pierwszych pięciu ksiąg Starego Testamentu, uznając
je w wielu fragmentach za mity jedynie.
Stawiając tym samym pod znakiem zapytania wcześniej przyjętą tezę (i to od
kilkunastu wieków), że wszystkie księgi kanonu biblijnego, pisane były pod natchnieniem Ducha Świętego:
„Wszystkie te księgi /../ które Kościół uważa za święte i kanoniczne, napisane zostały we wszystkich swych częściach z natchnienia
Ducha Świętego. Zatem w ogóle nie uznaje się współistnienia błędu,
Boskie natchnienie samo przez się błąd wszelki wyklucza, a to również z konieczności, gdyż Bóg, Prawda Absolutna, musi być niezdolny do nauczania błędu"
(papież Leon XIII, 1893r.). Być może Bóg nie jest zdolny, lecz jego kapłani
są jak najbardziej!
Jak zatem z tym teologicznym problemem radzi sobie religioznawstwo? Czy
można go wytłumaczyć (i zrozumieć) bez tych wszystkich wewnętrznych
sprzeczności i nielogiczności? Czy wyjaśnienie w kontekście wyżej przyjętej tezy (tzn., że to kapłani są twórcami
wszystkich naszych bogów i religii) będzie lepiej uzasadnione?
REALNE
SKUTKI I WYMYŚLONE DO NICH PRZYCZYNY
W książce wydanej w latach 80-tych ub. wieku (i co ważniejsze, iż
jest to pozycja stricte apologetyczna) Najtrudniejsze stronice Biblii
Zenona Ziółkowskiego, w taki oto sposób wytłumaczony jest ten problem
(pozwoliłem sobie na niewielkie streszczenie):
W X w. pne. nieznany mędrzec hebrajski (nazywany przez biblistów
Jahwistą) podjął się heroicznego trudu, aby odpowiedzieć na bardzo ważne
pytanie: „Skąd się bierze zło i grzech? /../ Kiedy opisywał historię
zbawienia, musiało go uderzyć jedno tajemnicze zjawisko. Mimo dobrodziejstw
Boga, mimo zawarcia z Nim przymierza i otrzymania daru Prawa, które wytyczało
drogę życia świętego, czyli życia bez grzechów, Izrael nadal grzeszył,
podobnie jak poganie, nad którymi nie rozciągało się Boże błogosławieństwo,
tak jak nad narodem wybranym /../ Czyżby grzech był złączony z człowiekiem
nierozerwalnie i na zawsze?".
To mu dało asumpt do głębszych przemyśleń, które autor książki
przedstawił w pięciu punktach, a wynikającą z nich konkluzję tak opisał:
„Jeżeli grzech uciska obecnie ludzi i nikt nie może się od niego uwolnić,
to "na początku" musiało zaistnieć coś, co spowodowało ten stan. Owo
cofniecie się, opierało się na oczywistym fakcie: ludzkość powstała przez
rodzenie, na początku więc musiała istnieć w jednej parze — mężczyźnie i kobiecie. Opowiadanie o ich stworzeniu nie stanowi u Jahwisty celu samego w sobie, lecz jest wstępem do opowiadania o ich upadku, tak, że jedno i drugie
tworzą razem zwartą całość i są od siebie współzależne. Ażeby opisać
rzeczywistość, autor natchniony układa „historię" tego, co musiało być
na początku, skutki bowiem domagają się odpowiadającej im przyczyny".
Koniec cytatu.
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« Kler (Publikacja: 01-10-2012 Ostatnia zmiana: 08-10-2012)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8397 |
|