|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dotyk rzeczywistości
Janusz Korwin-Mikke to żaden liberał. Korwinowy chaos informacyjny [3] Autor tekstu: Piotr Napierała
Na kolejnych stronach JKM gani materializm dialektyczny, a chwali
idealizm przypisując temu pierwszemu promowanie egoizmu i marazmu, oraz wygody, a drugiemu — kreowanie energii twórczej (s. 39), swoją drogą ta
interpretacja jest błędna, ponieważ idealizm zakład, że to co widzimy jest
odbiciem idei, tj. jakiejś ogólnej zasady, a więc z samym idealizmem w potocznym rozumieniu nic wspólnego nie ma. Materializm dialektyczny, czy
liberalizm to też idee, a więc można być ideowym materialistą
dialektycznym, który idealistycznie walczy z ideą chrześcijaństwa, bo
idealistycznie wierzy, że to dla dobra ludzkości. Manipulowanie słowami to
niestety częsta wada JKM. Poza tym nie każdy idealizm jest konstruktywny, o czym JKM doskonale wie, krytykując np. romantyczne powstania narodowe.
Co ciekawe mimo tych
nieco teologicznej ekspiacji, JKM mocno ruga KrK za to, że hierarchowie gardzą
kapitalizmem, zalecając zamiast tego kultywowanie ducha, i radzi klechom, by
albo zajmowali się wyłącznie duchem (tj. nie gadali o gospodarce), albo
uznali, że kapitalizm można lubić z pobudek idealistycznych. No cóż ludziom
myli się materializm jako filozofia z materializmem jako żądza pieniądza, a to z kapitalizmem, i razem z JKM protestuje przeciw faryzejskim
słowom hierarchów, ale trzeba zauważyć, że KrK odmówił materialistom zaszczytu, bycia ideowymi materialistami...JKM
bardzo zależy, jak czytamy dalej, by nie wydać się chrześcijanom odpychającym,
lecz cóż jego antyczno-makiawelistyczno-spencerowo-nietzscheański kult siły
nijak się ma do MISER RES SACRA… Podobnej ekwilibrystyki dokonuje Thomas
Woods, libertarianin-ultrakatolik, który fakt, iż kilku jezuitów z XVI wieku
wiedziało jak się robi forsę, interpretuje jako prokapitalistyczną chrześcijańską
bazę intelektualną, tak samo jak zresztą fakt, że KrK nie rozwalił do końca
antycznej nauki, lecz ją sobie podporządkował, jako rzekoma pro naukowość
KrK...
Dalej pisze JKM, że w 1994 roku podniesiono o 9 razy ceny żywności na
Ukrainie, co dziennikarze TVP uznali za zapowiedź spadku poziomu życia,
natomiast zdaniem JKM takie wahania to potencjalna stymulacja rozwoju handlu (s.
43). To prawda na różnicach cenowych można zarobić, pojawiło by się tam mnóstwo
żywności, a sprytniejsi zaczęliby sprzedawać nadwyżkę towarów taniej pod
ladą… To dobry przykład, jak JKM uznaje wszystkich ludzi za potencjalnych
kapitalistów. Wiadomo, że życie da sobie radę, ale czy faktycznie nie spadł
by od tego poziom życia niektórych? Dalej zachwala JKM prywatne fundusze
emerytalne powiązane z firmami i prywatnymi przedsiębiorcami, woląc ich
decyzje o emeryturach niż decyzje demokratycznego ludu czy monarchy (s. 47). Z tym się zgadzam, natomiast gorzej z wywodami JKM o niebezpiecznych
ubezpieczeniach, które czynią człowieka mniej ostrożnym. Na milę czuć
teoriami spiskowymi jak głosi, że ubezpieczyciele popierają eutanazję, bo
wtedy mniej zapłacą ubezpieczonym (s. 52). JKM tęskni do czasów, kiedy KrK i protestanckie zbory potępiały ubezpieczenia jako skrajnie groźną formę
hazardu, no i też podważanie wiary w opatrzność… Cóż ludzi wydorośleli, a przekaz informacji uwidacznia nam każdego dnia, że los nie nagradza ufnych,
lecz ubezpieczonych, zaś renowacja spalonego domu, czy przewlekła choroba, dla
wielu nieubezpieczonych, byłaby równoznaczna z nędzą. Nie bez kozery
Lloyd's powstał po wielkim pożarze Londynu 1666 roku, o który oczywiście
oskarżono francuzów-katolików, choć spowodował go angielski pomocnik
piekarza...
Dalej mamy kolejne teorie spiskowe o skomunizowanych elitach Zachodu
propagujących wspólnotę żon (ani słowa nie pisze JKM o wspólnocie mężów) w postaci seksu pozamałżeńskiego i nieślubnych dzieci (s. 54) Cóż to
jednak za wspólnota żon, skoro w każdej chwili ta kobieta może wyłączyć
kochanka z listy współwłaścicieli jej ciała??? Przecież to jest liberalne
kupczenie swym ciałem zgodne z własną
wolą — a więc liberalizm, a nie komunizm. Dla JKM kobieta to chyba po prostu
własność męża i tyle, tak więc rozważania o dysponowaniu swoimi wdziękami
prze obie płcie przekraczają jego horyzont myślowy. Być może Marx nie był
taki głupi jak mówił, że dla burżuja żona to element własności, widać
przynajmniej dla jednego jest tak w istocie… Dalej pisze JKM że socjalizm
jest kosztowniejszy niż wojna. Cóż zależy jaka! Wojna państwa morskiego,
kontrolującego oceany, jak np. W. Brytanii w czasie wojny siedmioletniej
(1756-1763) może być nawet zyskowna! Wojna wojnie nierówna. JKM dalej daje
wyraz swemu typowo konserwatywnemu przekonaniu, że prawo powinno być zmieniane
jak najrzadziej i w odpowiednim czasie, oraz, że ograniczenie wpływu państwa
na gospodarkę powoduje ograniczenie liczby afer korupcyjnych i innych. Jest
jednak takie powiedzenie, że „nie jest nielegalne, co postanawia zrobić
setka biznesmenów", a więc afery będą zawsze i niekoniecznie będą związane z łapówkami wręczanymi rozdętej biurokracji, czy mała biurokracja musi być
mniej przekupna? Rozumiem, że państwo ryzykuje cudzymi pieniędzmi, a kapitalista swoimi, ale afera to afera, w rozregulowanym rynku też byśmy je
oglądali — w postaci prywatnych wojen miedzy grupami kapitalistów...
Bardzo zabawne są takie zdania u JKM jak: „nasza moralność, kształtowana
przez wielki, nie myli się. Dawanie łapówek jest i powinno być naganne"
(s. 61) — co za bzdura i mitomania, tradycja słowiańska nakazuje za wszytko
dać podarek, a więc łapówę. Od wieków sprawy załatwisz tu dopiero po
kolacji jaką zaserwujesz kontrahentom. Kto wie czy obca biurokracja zwłaszcza
pruska nie miał tu zbawiennego działania. Z drugiej strony JKM wcale nie uważa,
że łapówka jest czymś bardzo złym — w końcu trafia do PRYWATNEJ kieszeni,
człowieka, który potem wyda i da zarobić, hmm ale czy urzędnik też nie wyda i nie da zarobić ze swej :ukradzionej" z pieniędzy podatnika pensji???
Double standards… JKM nie zaleca członkowstwa w federacjach konsumenckich,
ponieważ uważa, ze tylko wolny rynek chroni konsumenta, a takie federacje dbają
nie o cenę ale o estetykę i bezpieczeństwo produktów (s. 69) — so what?
Dalej preferowanie wielkich gospodarstw ze strony EWG i CAP i ograniczanie
produkcji rolnej, uważa JKM za zakamuflowaną walkę oświeconych
„euro-socjalistów" z religianckim , zacofanym chłopstwem (s. 71). Oczywiście
JKM łączy to z opowieścią Jeffersona o wolnym kmieciu jako ostoi wolności,
mimo iż Jefferson był także oświeconym wielko-majątkowcem. Hmm o tej walce
cóż — możliwe, ale możliwe jest także to, że w ramach CAP łatwiej jest
modernizować 50 nowoczesnych farm niż 5000 małych… Na 77 stronie JKM robi
to, co lubi najbardziej czyli wróży z fusów upadek UE i jej wojnę z USA (obie
wróżby są sprzeczne, jak upadające państwo stać byłoby na wojnę z mocarstwem,
ale do diabła z logiką!). UE krytykuje za to, że uważa, że problemy Pcimia
lepiej rozwiąże Pcim, a nie Bruksela, ale jak to się ma do jego znanej
propozycji by sprawy z jednego miasta załatwiał nie znający tam nikogo
przyjezdny sędzia z innej części kraju? Ciekawie porównuje się w tym samym
rozdziale JKM socjalistę, który usypuje sztuczną wyspę z użyciem
piaskarek i pogłębiarek, którą po 30 latach rozmywa morze, z konserwatystą
(JKM de facto sam przyznaje, ze jest konserwatystą przede wszystkim, bo zawsze
to konserwę przeciwstawia czerwonemu), który bada grunt, a potem wbija kilka
pali, a prądy same nanoszą piasek tam gdzie trzeba (s. 77-78), cóż niejedna
władza konserwatywna postępowała w przeszłości po socjalistycznemu, i odwrotnie… Propozycję Portugalii zgłoszonej w Feira, nt, interwencji UE w przypadku łamania zasad demokracji w jednym z jej krajów JKM porównuje z doktryną Breżniewa (przynajmniej
jest konsekwentny) interwencje USA też potępia, chociaż, jakbym był jakimś
zniewolonym Irakijczykiem, modliłbym się o interwencje takiej UE czy USA, a jeśli
nie, to raczej na skutek prania mózgu, a nie zdrowego rozsądku… To godzenie
się konserwatystów, by nadal w połowie świata było do kitu zdumiewa mnie.
JKM wprost uważa
kobiety za zbyt niezdecydowane do robienia polityki i uważa, że Thatcher była
dobra, bo działała po męsku (s. 79), w sumie zgadza się w tej sprawie z Simeone de Beauvoir (pewnie by się przeraził!), że od kobiet przez wielki nie
oczekiwano logiki, i stąd mają z nią problem, UE nie podoba się JKM bo jest
po kobiecemu niezdecydowana, państwa niektóre nie zgadzają się przestrzegać
jakichś dyrektyw, inne się dłuuuuugo wahają itd. (s. 80) Ten przykład
doskonale ilustruje niezrozumienie JKM tego czym jest UE, iż jest to skromny
biurokratyczny organizm, który musi niczym średniowieczny król negocjować
decyzje z partnerami, przekonywać i perswadować, który jest silny siłą swoich wasali, a nie własną, natomiast dla JKM UE to jakaś ZSRR rządzona
przez pijane kobiety, albo geje którzy plotkują w najlepsze przez telefon...
Sugerowałbym mu przeczytanie wrażeń Roberta Menasse, który miał unię za
nowy ZSRR, a znalazł przyjemną dla oka małą fachową biurokracyjkę… Uważa
JKM, że stawiający sprawy na ostrzu noża faceci są naturalnymi liberałami, a powoli działające kobiety — naturalnymi konserwatystkami — no to może
dobrze — zapytam przekornie, że
te unijne decyzje są tak niespieszne? Nie rozumie też JKM kwestii zatrudniania
kobiet, ponieważ przypisuje to etatyzmowi, tymczasem wynika to ze wzrostu kosztów
życia par. Jest JKM zwolennikiem hayekowskiego prywatnego pieniądza, a przeciwnikiem monopolu państwa na emisję. Dalej pisze JKM o proletariatach;
robotniczym, klerykalnym (kiedy socjaliści nie mogli już nabrać robotników
wzięli się za teologię wyzwolenia), i ekologicznym (s. 88) — dziś zapewne
dodałby gejów… Celem ma być zniszczenie kapitalizmu wynikające z zazdrości o cudze bogactwa, cóż to samo pisał Mises w Mentalności
antykapitalistycznej, tylko czy ci hodowcy kolejnych proletariatów coś tu
zmieniają? Przecież kler, arystokracja i biedota i tak już kapitalizmu nie
lubią. Dalej JKM, jak to konserwatysta, biadoli o podupadającej kulturze w epoce
przeciętnego widza — ciekawe, że zajmuje tu stanowisko przeciwne do Misesa
(s. 92). Potem z kolej JKM narzeka na komercjalizację wojny mając na myśli
wielki armie poborowe czasów I wojny światowej — no cóż racja. Ciekawe, że
łączy to z upowszechnieniem broni palnej, co postawiło niby umiejętności żołnierskie
pod znakiem zapytania (s. 94), hmm, a jednak niektórzy strzelają po snajpersku
jak komandosi, prawda?
Wg JKM wojnę zastąpiły
łapówki; USA kupiły sobie „Solidarność", Rosjanie — SdRP, Niemcy -
KLD, Francja część UD, Watykan dostał ZChN za darmo (JKM dość zdroworozsądkowo
patrzy na KrK jako na państwo!), chociaż „za dramo to dostaje się tandetę". I również dość rozsądnie pisze, że być może Patrie carska, pruska i austriacka, oraz rozbiory uchroniły nas przed wojną z Bonapartem i losu
Hiszpanii roku 1809 ! (s. 95-96). To jedna z tych fragmentów, które mogę
pochwalić w pełni. JKM może jest opętany wieloma mitami, ale nie jest opętany
mitem romantycznego plemiennego „patriotyzmu".
1 2 3 4 Dalej..
« Dotyk rzeczywistości (Publikacja: 24-03-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8852 |
|