Rok 2016 będzie dla Polski rokiem wyjątkowym w skali globalnej. W lipcu tego roku Polska będzie bowiem miejscem najważniejszych spotkań naszego kręgu
cywilizacyjnego: najpierw do Warszawy zjeżdżają przedstawiciele zachodniego sojuszu wojskowego na szczyt NATO, zaraz potem do Krakowa przybędzie kilka
milionów młodych z całego świata na Światowe Dni Młodzieży i pierwszą wizytę lewicowego papieża w Polsce. Można nie lubić NATO i Kościoła, lecz dwa te spotkania czynią nasz kraj tymczasową stolicą świata zachodniego tego roku.
Ma to dla Polski wymiar szczególny i symboliczny jako że rok 2016 to zarazem 1050 rocznica naszego państwa.
Tymczasem od kilkunastu
miesięcy obserwujemy rosnącą biegunkę publikacji, których celem jest kwestionowanie szczególnego znaczenia roku 966. A bo nie wiadomo,
kiedy dokładnie był chrzest, a bo Polska wcale od X w. nie stała się chrześcijańska ani tym bardziej nie zaczęła od wtedy istnieć.
Rywalizacja Tysiąclecia z Milenium
Można by sądzić, że jest to pewna forma dawnego sporu komunistów z Kościołem o tzw. chrzest Polski, tyle że byłby to wniosek nieuprawniony. Spór Gomułki z
Kościołem, czyli spór między Tysiącleciem a Milenium, był mimo wszystko sporem o zupełnie innym charakterze. Z
jednej strony była Polska świecka, z drugiej — religijna. Przede wszystkim jednak nie kwestionowano faktu tysiąclecia państwa polskiego. Spór ten miał
nader pozytywny wymiar, gdyż państwo komunistyczne, nie chcąc być przyćmionym przez obchody milenijne, zrobiło bardzo dużo, by świeckie obchody tysiąclecia
miały odpowiednio duży rozmach. Na okoliczność Tysiąclecia realizowano wówczas program budowy tysiąca szkół, w całej Polsce odbywały się niezliczone
konferencje i inne wydarzenia okolicznościowe. Centralnym wydarzeniem obchodów była fenomenalna parada wojskowa, przedstawiająca zrekonstruowane wojska
polskie na przestrzeni tysiąca lat naszych dziejów — aż po czasy współczesne. Był to bardzo sugestywny wyraz ciągłości państwa polskiego.
Obecne dyskredytacje pseudohistoryczne wychodzą zdecydowanie poza spór świeckie/kościelne i koncentrują się bardziej na całkowitym zakwestionowaniu
znaczenia tej daty.
Podkreślmy to wyraźnie: tutaj nie chodzi o żaden spór o znaczenie chrztu Polski, lecz o kwestionowanie symbolicznej daty założycielskiej państwa polskiego,
której nie kwestionowali nawet komuniści!
W istocie bowiem, jak argumentowałem w swoich poprzednich tekstach, tzw. chrzest Polski był jedynie pewnym symbolem, właściwym dla ówczesnej europejskiej
kultury głównego nurtu, wyrażającym niekwestionowany fakt konstytuujący istnienie Polski. Fakt ten związany jest z wydarzeniami
polityczno-militarno-gospodarczymi, które przesądziły o tym, że data ta jest tak szczególna dla naszego kraju.
Polska zaczęła się od opanowania ujścia Odry
Warto zwrócić uwagę, że państwo polskie narodziło się, gdy jedno z plemion środkowej Polski połączyło się z ujściem Odry. Na ogół mitologizuje się ten
początek symbolem „przyjęcia chrztu" o którym mało co wiadomo, podczas kiedy procesem polityczno-gospodarczym, jaki rozgrywał się w latach początku państwa
polskiego to opanowanie całego ujścia Odry, czyli najważniejszego na całym Bałtyku epicentrum handlowego.
Sądzę, że „chrzest" był jedynie symbolem podkreślającym wydarzenie, które umożliwiło opanowanie Wolina, a mianowicie zawarcie sojuszu Polan z Czechami
przeciwko ekspansji niemieckiej na Pomorzu. Miało to miejsce w 966, a już w 967 siły polsko-czeskie wygrały decydującą bitwę z Wolinianami, prowadzonymi
przez hrabię saskiego Wichmana. Bitwa ta jest pierwszym udokumentowanym źródłowo sukcesem oręża polskiego. W ten sposób Piastowie stali się władcami ujścia
Odry (proces zakończył się zwycięską bitwą pod Cedynią w 972), co dawało taką siłę ekonomiczną, że moment ten słusznie uznaje się za początek państwa
polskiego.
Monument na cześć bitwy pod Cedynią, źródło: cedynia.fotopolska.eu
Niesłusznie upatruje się szczególnej roli Gniezna jako siedziby Piastów dla początków państwa, gdyż kluczowa nie jest wcale siedziba lecz proces uzyskania
ujścia Odry oraz Wolina. Dlatego właśnie za symboliczny początek uznano sojusz polsko-czeski z 966. Gniezno było wówczas prowincją wobec Wolina.
Dla uznania doniosłości 966 nie ma znaczenia ani to, że chrześcijaństwo w obrządku bizantyjskim zawitało na ziemie polskie znacznie wcześniej ani też to,
że tradycyjne wierzenia ludowe żyły bujnie przez kolejnych kilka wieków. Tradycyjne wierzenia trzymały się w Polsce długo nie przez jakiś niezłomny opór
antychrześcijański, lecz przez tolerancyjne nastawienie polskich elit — już od czasów Mieszka II. 966 jako chrzest Polski to nie tyle jakiś ścisły fakt
historyczny polegający na domniemanym „założeniu państwa" przez akt chrztu, ile pewien kod kulturowy właściwy dla ówczesnego europejskiego mainstreamu.
Dlatego też — co umyka — rok 966 jest znacznie donioślejszy z czysto świeckiego punktu widzenia niż z punktu widzenia dziejów chrześcijaństwa w Polsce.
Tyle że wiąże się to właśnie z opanowaniem ujścia Odry oraz przeciwstawieniem się — środkami militarnymi oraz kulturowymi (chrzest) presji germańskiej.
Stanisław Zakrzewski, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, pisał w 1921: „Polska wydobywa się z czasów przedhistorycznych w toku walk o Odrę, specjalnie o
ujście Odry".
Unia Europejska według Ottona III
Drugim, równie istotnym aspektem świeckim roku 966, może być uznanie go za formę akcesji Polski do ówczesnej Unii Europejskiej. Niektórzy nasi politycy
forsują obecnie taką myśl, co jest wykpiwane, choć takie ujęcie tego wydarzenia ma pewien sens. Przyjęcie chrześcijaństwa było zapoczątkowaniem integracji
europejskiej Polski, włączeniem jej w główny nurt kultury i polityki ówczesnej Europy.
Nie zapominajmy jednak, że chrześcijaństwo przyjęliśmy z południa a nie z zachodu — przez Czechy a nie przez Niemcy. Dlatego też 966 trafniej może być
upatrywany, jako proces rekonstrukcji państwa wielkomorawskiego, unii wyszehradzkiej, czyli procesu integracyjnego państw Europy
Środkowej.
Odpowiednika Unii Europejskiej można raczej widzieć w Zjeździe Gnieźnieńskim z 1000 roku, kiedy do grobu św. Wojciecha przybył boso cesarz Otton III, z
misją uzyskania poparcia Bolesława Chrobrego dla budowy zachodniego cesarstwa uniwersalistycznego, zwanego też Koncepcją Czterech Cór lub Federacją
Czterech Państw. Odnowione cesarstwo miało stanowić związek równoprawnych królestw Europy i składać się z: Galii, Germanii, Romy (Italia) i Sclavinii
(Słowiańszczyzny). Każda z tych krain miała mieć własnego króla, cesarz miał być ich zwierzchnikiem. Bolesław poparł ten plan, który jednak załamał się
razem ze śmiercią Ottona III w 1002. Po jego śmierci Polska przez lata toczyła wojny z Niemcami.
Do tej koncepcji odwołali się XX-wieczni ojcowie integracji europejskiej, zatem to w Zjeździe Gnieźnieńskim należy widzieć poprzednika współczesnej integracji
europejskiej, a nie w 966.
Mimo że cesarstwo uniwersalistyczne było formą ograniczenia polskiej suwerenności, należy jednak zauważyć, że w projekcie tym Polsce przypadała znacznie
ważniejsza rola aniżeli w dzisiejszej Unii.
966 jako element unii środkowoeuropejskiej
Mimo że projekt ówczesnej Unii Europejskiej nie wypalił, wypalił natomiast projekt unii środkowoeuropejskiej. I to sukces tego projektu był zarazem
sukcesem Polski, która zbudowała wielką Rzeczpospolitą jako awangardę nowożytnej demokracji europejskiej. 966 był właśnie pierwszym
aktem tego procesu.
Projekt Wyszehradzki rozwinął się dopiero w XIV w., po wcześniejszej dezintegracji cesarstwa niemieckiego, czyli ówczesnej Unii Europejskiej.
W porównaniu do integracji cesarskiej, integracja wyszehradzka miała zasadniczą przewagę cywilizacyjną: była bardziej partnerska i zrównoważona. Dziś
Europie potrzeba właśnie tego modelu integracji, który wytworzyła w średniowieczu Europa Środkowa a nie Europa Zachodnia.
Nie chodzi o to, by zamknąć się na zachodnią Europę i ograniczyć integrację jedynie do środkowej. Idzie o to, by to Europa Środkowa została środkiem
ciężkości integracji europejskiej, gdyż ma lepsze doświadczenia historyczne i mniej imperializmu na swoim koncie. Europa Środkowa lepiej może zintegrować
Europę, włącznie z jej zachodnimi częściami.
W 966 chodzi więc przede wszystkim o integrację europejską, lecz — na naszych zasadach. Polska nie dała się podbić przez barbarzyńców, nominalnych
chrześcijan. Sama przyjęła chrześcijaństwo, tworząc jego słowiańską, tolerancyjną i łagodną odmianę.
Kto kogo cywilizował?
Zachód nas nie ucywilizował, gdyż stał wówczas niżej niż bizantyjski wschód czy kordowiański kalifat. Zachód był wówczas bardziej barbarzyński niż
chrześcijański.
Czymże bowiem jest chrześcijaństwo w wymiarze politycznym? W najlepszym razie jest odseparowane od władzy świeckiej w myśl nauki „Bogu co boskie, cesarzowi
co cesarskie". Przed chrztem Polski papiestwo było marionetką rzymskiej arystokracji, która zaczęła się przekształcać w marionetkę cesarską czyli
niemiecką. Sojusz Rzymu z Polską (Bolesław Śmiały i Grzegorz Wielki) był ważnym czynnikiem emancypacji papiestwa.
Gdyby natomiast przekładać ewangelie na politykę to otrzymalibyśmy państwo pacyfistyczne, którego główną idee fixe jest egalitaryzm i niwelowanie marginesu
i wykluczenia społecznego. Osią centralną chrześcijaństwa jest zwrócenie ku najsłabszym i najbardziej pogardzanym. Jest to oczywiście konsekwencją tego, że
wśród takich warstw rozwinęło się chrześcijaństwo w cesarstwie rzymskim.
Ówczesny Zachód, nominalnie chrześcijański, był czynnym zaprzeczeniem chrześcijaństwa. W Polsce natomiast chrześcijaństwo padło na grunt, który zaczął
dawać realne owoce. To tutaj zakwitł pacyfizm w polityce warstwy rządzącej oraz rozwinęła się demokracja. Do dziś wprawdzie powielane są opowieści o rzekomym
niewolnictwie niższych warstw w Polsce, które zostały wyzwolone dopiero przez zaborców. W kategoriach socjalnych rzecz ujmując, polscy chłopi przez
większość dziejów mieli lepszą pozycję niż na Zachodzie, co potwierdzał przez wieki kierunek migracji (to nie polscy chłopi uciekali na Zachód, lecz
odwrotnie). Wprawdzie dziś, „dzięki" 123 latom „miłościwych" zaborów, dwóm wojnom światowym, czterem dekadom kolonizacji przez Rosję i trzem dekadom
neokolonizacji przez neocesarstwo zachodnie — wielowiekowy trend migracyjny „udało się" odwrócić, a co gorsza podbić Polskę informacyjnie, w efekcie czego
pojęcie tego czym była Rzeczpospolita jest wśród Polaków karykaturalne, nie zmienia to jednak faktu, że Polska nie tyle została ubogacona przez
chrześcijańską Europę, co stała się jej fundamentem.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.