|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Kaukaz w płomieniach [2] Autor tekstu: Witold Stanisław Michałowski
„Moskowskij Komsomolec"
postawił kropkę nad "i", powołując się na opinię Asłana Maschadowa, wybranego
pół roku wcześniej na Prezydenta Czeczenii, stwierdził, że wojnę sprowokował
Bieriezowski. W 1997 roku zrobiony został poważny krok ku rosyjsko-czeczeńskiemu
pojednaniu. Bliskie było zawarcie umowy o współpracy gospodarczej. Kiedy
przyszło do jej podpisania, rozpoczęły się zagrywki Bieriezowskiego. Brał w nich
udział klan rodziny jego żony, Czeczenki z pochodzenia, który pośredniczył w wymianie zakładników, więźniów wojennych i porwanych dla okupu. Po latach to
samo nazwisko pojawia się w dość tajemniczym kontekście związanym z otruciem
Litwinienki. Jego nosiciel zszedł z tego świata prawie równocześnie z byłym
szefem GAZPROMU, Wiachiriewem i pewnym polskim multimiliarderem, również
znakomicie zorientowanym w rurociągowo geopolitycznych łamigłówkach. Zapewne
przypadek. Większość Czeczenów nie
żałuje Groznego. Od półtora wieku było
to centrum rusyfikacji północnego Kaukazu. Niszcząc je, zamieniając w miazgę
zgliszcz i ruin, w miazgę, przy której kurczą się ruiny Warszawy, Rosjanie
przyznali się przed całym światem do klęski. Nie potrafią koegzystować z narodami Kaukazu w jednym państwie. Zmarnowali największą szansę, jaką dał im
los i historia. Szkoda wielkiego kraju
-.to tytuł książki Lebiedzia. Żal
autora można zrozumieć.
Petroglify w Qubustanie (Azerbejdżan) datowane na ok. 10 tys. p.n.e. (1 r. e.c.), znajdują się przy głównej drodze z Baku biegnącej wzdłuż Morza Kaspijskiego. Wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Fot. Wikimedia
Kaukaz — kolebka
europejskiej cywilizacji — zostanie opanowany przez wyznawców islamu chyba
jeszcze za życia tego pokolenia. Doktor nauk historycznych, Jakub Bekszin,
reprezentuje podobne poglądy na łamach czasopisma „Wersija". Fakt przejścia na
islam tłumaczki Koranu Walerii Prochowej i Wiaczesława Połosina, ongiś delegata
do Rady Najwyższej ZSRR, nie budziły sensacji, mimo że ten ostatni był...
prawosławnym duchownym.
Nie dane mi już było spotkać generała spadochroniarzy. Przez ostatnie
lata swego życia twardą ręką
rządził w Kraju Krasnojarskim, na terytorium blisko dziesięciokrotnie większym
niż obszar Polski. Jego zmagania z korupcją, wszechogarniającą obszar byłego
Związku Radzieckiego, budziły szczerą nienawiść zgrai oligarchów, przy których
szefowie sycylijskiej mafii to łagodne pluszowe niedźwiadki. Nienawidzili go
wyżsi funkcjonariusze aparatu partyjnego, KGB i moskiewscy biurokraci. Szanowali
zwykli ludzie, mający coraz mniej szans na poprawę swego losu. Oni właśnie
zaczęli domagać się przyłączenia do Kraju Krasnojarskiego obwodów autonomicznych
Ewenkijskiego i Tajmyrskiego. Cząsteczki gazu paszportów nie potrzebują. Zasoby w rejonie półwyspu Jamał, uważane do niedawna za największe na świecie, powoli
się wyczerpują. Zalegają na obszarze tysięcy kilometrów kwadratowych pod Obską
Gubą, lodowym limanem rzeki Ob i wieczną zmarzliną pokrywającą bagniste dorzecze
wpadających do niego rzek Taz i Pug. Możliwość utraty całkowitej kontroli nad
złożami na rzecz niebojaźliwego generała spadochroniarzy, była nie do
zaakceptowania dla przedstawicieli elity władzy w Moskwie, związanych z byłymi
szefami GAZPROMU, Czernomyrdinem i Wiachiriewem, posiadającym
udziały tego koncernu warte miliardy dolarów.. Generał
nie rozumiał biznesowych zawiłości i nie chciał się bogacić. Do
przeprowadzenia obiecanego wywiadu dla „Rurociągów" nie doszło. Mieliśmy się
spotkać w górskim schronisku Barsowo Uszczelie w Sajanach na granicy Tuwy. Lecąc
już helikopterem z Kyzył do Torachem dowiedziałem się, że kilkadziesiąt
kilometrów dalej na północ miała miejsce katastrofa.
Na łamach dziennika „Komsomolskaja
Prawda" ukazał się artykuł obwiniający
pośrednio za śmierć generała — GAZPROM i spec służby, które oskarżał o prowokacje związane z wysadzeniami w Moskwie i Wołgodońsku domów wraz z mieszkańcami. Psychoza strachu, jaka zapanowała wówczas w Rosji, miała ułatwić
Putinowi dojście do władzy. Przełęcz, na której służbowy MI-8
gen. Lebiedzia zaczepił we mgle swoją belką ogonową o linię wysokiego
napięcia, odwiedziłem parę dni później.
Zachowałem do dziś japoński zegarek marki
„Orient" z oberwanym paskiem, który znalazłem wdeptany w śnieg. Rzekomo należał
do generała.
Miałem zaszczyt
parokrotnie rozmawiać z prezydentem Maschadowem. Wyjątkowo inteligentny,
zrównoważony, spokojny. Zdający sobie sprawę z tego, co robi. W trakcie zwiedzania Warszawy pokazałem
mu stojący w sąsiedztwie murów Starego Miasta pomnik Małego Powstańca — chłopca z butelką benzyny przygotowaną do ataku na niemiecki czołg. Zaprotestował, gdy
któraś z osób nam towarzyszących nazwała go terrorystą. Stwierdził krótko: to
nie terrorysta, to bojownik o wolność.
Najlepszy miód, to taki,
który ściekając utworzy najwyżej trzy krople. Raz, dwa i ta ostatnia zatrzymuje
się na przedniej powierzchni łyżeczki. I jeszcze raz. Szamil Basajew osobiście
demonstrował zalety produktu swoich pasiek. Zebrał z nich przeszło dwie tony
miodu i przekazał go na potrzeby walczących oddziałów. Siedzieliśmy przy
kuchennym stole, nieopodal krzątających się kobiet. Szamil był dumny z najnowszego osiągnięcia. Chciał go zaprezentować przed obiadem. W fabryce
„Czerwony Młot", gdzie za sowieckich czasów produkowano zawory do instalacji
naftowych, pod jego osobistym nadzorem wykonano dzieło sztuki. Snajperski
karabin przeciwpancerny dalekiego zasięgu, kaliber 12,7 mm.
Al
Battar, co należy przetłumaczyć na „Miecz Proroka", Wyposażony w optyczny
celownik, ma zasięg do 3 km. Wracamy z podwórza parę stopni w dół do kuchni.
Demonstracja karabinu odbywała się na podwórku.
Rozmowa schodzi na
polskie tematy. Szamil słyszał o blokowaniu budowy Gazociągu Jamalskiego przez
Samoobronę. Miał dużo sympatii do tej organizacji za to, że dzięki jej
działaniom budżet Rosji stracił miliardy dolarów. Mniej miał na zbrojenia.
Pamiętał, że wysłał swojego człowieka do Leppera. Na pytanie, czy zamierza
przeszkodzić Rosji w eksporcie gazu, odpowiedział jednak, że nie zamierza
wysadzać gazociągów, bo nie jest terrorystą. Dopiero na krótko przed śmiercią
zmienił zdanie. Polskich ochotników obiecał przyjąć do oddziału, którym
dowodził. Ci, którzy już w nim byli, mieli wkrótce dostać nowoczesną broń.
Adiutant przerwał rozmowę, podając satelitarny telefon. Chattabowi udało się
FAGOTEM podbit tank T 80, który od
paru dni ostrzeliwał pozycje obrońców. Szamil zgodził się na wywiad dla polskiej
prasy. Ukaże się miesiąc później w Australii. Redakcja „Gazety Wyborczej" uznała
go za mało interesujący. Z ręki do ręki kursuje egzemplarz „Kaukaskij
Konfederacji", gazety narodowowyzwoleńczych sił Kaukazu. Datowanie jest zgodne z kalendarzem islamu. Radżab 1420 tj. październik 1999. Wersalikami przez całą
szerokość wydrukowano apel: WSTAWAJ
KAUKAZIE! WSTAWAJ NA GAZAWAT. Gazawat to Święta Wojna. Apel skierowany był
do narodów wymienionych w porządku rosyjskiego alfabetu. ABCHAZJI, ADYGEI,
AZERBEJDŻANU, ALANII, ARMENII, BAŁKARII, GRUZJI, DAGESTANU, INGUSZETI, ICZKERII,
KABARDY, KAŁMUCJII, KARACZAJU, KRASNODARU, STAWROPOLA i CZERKIESJI.
Na pytanie, kiedy
przewiduje ostateczny rozkład ostatniego kolonialnego imperium — uśmiecha się:
Napisałem dwa listy do premiera Chin. Na
oba nie odpowiedział. Prosiłem o pomoc przypominając, że dzięki nam, Czeczenom,
Chiny były w stanie odzyskać 88 tys. km2 na
Dalekim Wschodzie. Teraz niech sami odwojowują. Na 25 mln mieszkańców
Syberii 7 milionów już stanowią Chińczycy. Liczba ich stale się zwiększa. Wobec
pełzajuszczoj kolonizacji los Rosji
wydaje się być przesądzony. Nawet jeśli Allah nie pozwoli nam przeżyć,
zwyciężymy na pewno.
Schyleni, wkładamy
pozostawione na stopniach buty. Szirwani ma nas zawieść do rodzinnego domu
Szamila w Wiedieno. Jest bardzo podobny do sławnego brata. Nerwowy, energiczny.
Gorąco wierzący. W georgijewskiej paradnej sali Kremla, idąc na spotkanie z Jelcynem, wzniósł okrzyk Allah Akbar.
Uderzył rosyjskiego generała, który zbyt wolno podawał mu teczkę. Znakomicie
prowadził Toyotę Hilux, którą wiózł nas do Wiedieno, gdzie był ich rodzinny dom.
Łomotał rzucony z tyłu pickupa ciężki
karabin maszynowy. Jak wicher przelecieliśmy Argun. Straszyły dymiące rury
elektrociepłowni. W Serżeń-Jurt zatrzymał nas pogrzeb 27 ofiar ostatniego ataku
powietrznych szturmowców. Strzelały
do wszystkiego, co się rusza. Pozostały świeże dziury w jezdni obok brunatnych
plam. Szeregi bojowników zasilił nowy
oddział złożony z krewnych ofiar. Wąska szosa wiła się wzdłuż kamienistego, na
pół wyschniętego koryta rzeki Chułchułaj. Jej dolinę wypełniały wszystkie barwy
jesieni. Otulały mgły, a gęsty, bujny las schodził aż do rzeki. W tym rejonie
Arabowie Al Chattaba jeszcze za
poprzedniej wojny urządzili zasadzkę na pancerną kolumnę. W nasłuchu radiowym
zarejestrowano histeryczne nawoływania o pomoc jej rannego dowódcy, który dostał
się w kindżalnyj ogoń, oraz
przedśmiertne wycia rosyjskich najemników. Kasetę można było kupić na rynku w Groznym.
Chutor Binoj,
Ca-Wiedieno i Wiedieno. Szeroki płaskowyż u stóp wysokich gór. Na auł parę
godzin temu spadły rakiety. Szirweni milczał. Ogrzewał smukłe dłonie w promieniach słońca padającego przez przednią szybę samochodu. Skupiony słuchał
śpiewnych recytacji Koranu. Milczała ochrona. Nie wiedzieli, czy rakiety nie
uderzyły w dom jego ojca. Auł był rozrzucony po obu stronach wysokiego parowu.
Liczył blisko 8 tysięcy mieszkańców. Wylegli przed bramy swoich zagród. Ruiny
domów dymiły. Bezradnie wierzgał trafiony odłamkami koń z wyprutymi
wnętrznościami. Trupy ludzkie zdołano już uprzątnąć. Dzieciaki wskazują łąkę, na
którą spadła jedna z rakiet. Nie wybuchła. Pomagali dorosłym zaciągnąć ją do
parowu. Miała blisko 11 metrów długości. Rosjanie informowali cały świat, że
atakami rakietowymi na bazary i gęsto zaludnione osady ludzkie kierują sami
Czeczeni, aby ich potem oskarżać o zbrodnie ludobójstwa. Dlatego będą usiłowali
niewypał zniszczyć. Usiłowali. Wcześniej jednak udało się nam do niego dotrzeć.
Zapisałem fabryczny numer 9B151N850245 i zrobiłem zdjęcia precyzyjnie
wykonanych podzespołów oraz ich cyfrowych i literowych oznaczeń. Jedwabnymi
nićmi wiązane płytki obwodów scalonych. Odporne na promieniowanie radioaktywne.
Data produkcji 1985. Redaktor naczelny popularnej w Polsce gazety nie zezwolił
na publikację tej informacji. Z Rosją, jego zdaniem, należy utrzymywać poprawne
stosunki.
Ci w Moskwie terror i śmierć rozdzielali sprawiedliwie. Przeklęte plemię niepokornych
czurków stało im kością w gardle.
Centrum, najwyższe miejsce Wiedieno, opasuje wysoki kamienny mur ze
strzelnicami. Sięga na skraj parowu. Tu w XIX w. bronił się przed carskimi
wojskami Imam Szamil. W jego oddziałach służyli Polacy. Dowodzili artylerią.
Przerwano restaurację starych murów i kamiennego tunelu, którym schodziło się w dół po wodę. Na dziedzińcu fortu rozbite czołgi i BTR-y z wojny 1995 roku. Tu
było miejsce zgrupowania oddziału ochotników, którzy przez pobliską przełęcz
Charana (2177 m.) wyruszyli na Bottich w Dagestanie. To zaledwie kilkadziesiąt
kilometrów. Dogorywający niedźwiedź pokazał gnijące kły. Zbyt wcześnie
zapomniano o słowach Włodzimierza Ilicza:
Jeśli nam, bolszewikom, przyjdzie odejść z Dagestanu, to tak trzaśniemy
drzwiami, że wszystko zadrży. I drży. Moskwa przeszła do kontrofensywy.
Realizuje starannie zaplanowany scenariusz. Należało pozbawić Czeczenów sympatii
cywilizowanego świata. Uczynić z nich terrorystów, bandytów, porywaczy ludzi.
Uczyniono. W tym scenariuszu znalazły się cztery głowy odcięte Anglikom, film
reżysera Mamonia o „ojcu chrzestnym" Nuchajewie i Besłan. Ofiarą prowokacji
rosyjskich spec służb padł nawet znany na całym świecie pisarz Forsyth i dwie
porwane Polki.
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 16-01-2017 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 49 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Hej ty ojcze atamanie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10081 |
|