|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd Ateizm to za mało [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Innym
aspektem chrześcijańskiego kryptoateizmu jest z pewnością współczesna tzw.
teologia śmierci Boga. Czyż jednak posądzę chrześcijan, którzy
zrezygnowali z boga i chcą łączyć tę doktrynę z ateizmem, o ateistyczną
nieprawomyślność? Cupitt pisał: "Dziś jednak cały kosmologiczny
aspekt religii zupełnie się załamał. Wiemy przynajmniej tyle, że nigdzie
'na górze' nie ma żadnego racjonalnego porządku rzeczy, żadnego
wywiedzionego z wielkiej narracji sensu, w który moglibyśmy wpleść nasze życie.
Wiemy zatem, że nie ma absolutnie żadnego nadprzyrodzonego porządku i absolutnie żadnego życia po śmierci. To wszystko: nie ma nic więcej i, jak
każdy wie, gdy się umiera — to się umiera i koniec"; "Wiara w ukryte moce jest tak samo absurdalna i zabobonna jak wiara, że słownik kryje w sobie mnóstwo niewidzialnych słów, które jakimś sposobem wpływają na
znaczenia i użycie słów widzialnych".
Nie widzę racjonalnych powodów, aby nie uznać tych poglądów za stricte ateistyczne.
Dlatego właśnie nie mogę zrozumieć dlaczego Anna Kalenik pisze, że „chrześcijaństwo
ateistyczne nie jest ateizmem". Ono jest po prostu innym ateizmem... Sądzę, że w dzisiejszych
realiach wolnomyśliciele będą się musieli pogodzić z tym, że nie mają
monopolu na ateizm. Można być całkowicie tego pewnym, że świat „bez
boga" będzie czynił znacznie większe postępy i wyprzedzać będzie świat
„bez religii". Można się wprawdzie irytować czy potępiać wzajemnie, ale
nie zmieni to wcale faktu, że dla określenia postawy niereligijnej pojęcie
'ateizm' może być za wąskie. Jeśli coraz większa liczba ludzi, o takich
czy innych odcieniach religijnych, określać się będzie mianem ateistów, to
nie pozostanie chyba nic innego jak się zebrać na ateistycznym soborze
powszechnym i wszystkich ich ekskomunikować w imię..., powiedzmy Rozumu. Myślę
jednak, że nad czystość ateistyczną ważniejsza jest inna idea: bez
dogmatu.
Bóg, ateizm i agnostycyzm
Poprzez agnostycyzm najpowszechniej rozumie się
postawę wstrzymania
sądu o bogach, z uwagi na niedostateczność udowodnienia ich istnienia,
jak i nieistnienia. Wydaje mi się, iż jest to definicja najsłuszniejsza i najbardziej
zgodna z istotą pojęcia. Można więc nawet rozumieć poprzez to jedynie
zaprzeczenie
gnozie, czyli możliwości zdobycia wiedzy o bogu, bez odchodzenia od
wiary weń.
Trudno jest pogodzić tę postawę z racjonalizmem, gdyż bliższa jest ona
wyznaniu
niewiary w siłę ludzkiego rozumu, niż niewiary w boga. Agnostyk
utrzymujący,
że istnienie boga jest tak samo możliwe jak i jego nieistnienie jest
bodaj najdoskonalszym
wcieleniem postawy wzgardzicielskiej wobec rozumu. A idealne
zawieszenie agnostyka
między teizmem i ateizmem jest postawą niegodną mężczyzny, który
wykazuje nie
tyle swą ostrożność sądzenia, co impotencję decyzyjną.
Przy takim rozumieniu tego pojęcia chciałbym przytoczyć uwagi
Bohdana Chwedeńczuka, który pisał: "...człowiek religijny jest
przekonany,
iż jest o czymś przekonany — jest przekonany przez wiarę, jak fideista;
przez
argumenty i świadectwa, jak teista; natomiast w agnostyckim zawieszeniu
sądu
jest wprawdzie odmowa uznania zdania o istnieniu przedmiotu religii na
równi z odmową uznania zdania o jego nieistnieniu, ale towarzyszy temu
przekonanie,
iż wiadomo, czym jest to, o czym nie wiadomo, czy istnieje, czy nie
istnieje
(tak jak wiadomo, czym jest yeti, o którym nie wiadomo, czy istnieje,
czy nie
istnieje). Fideista, teista i agnostyk są jednak w tym samym położeniu — pierwszy
wierzy w nie wiadomo co, drugi dowodzi nie wiadomo czego, a trzeci nie
wiadomo
czego się wystrzega." („Dlaczego jestem ateistą i antyklerykałem",
Bez Dogmatu
nr 34)
Jeśli chodzi o źródło takiej podstawy, to z kolei
uwagi Andrzeja
Dominiczaka wydają się być najtrafniejsze: "Sceptycyzm agnostyka
jest osobistą
filozofią, ale może być także przejawem lęku lub — co zdarza się
najczęściej — jednym i drugim. Lęk agnostyka, w odróżnieniu od pierwotnego lęku
ludzi wierzących,
nie znosi w pełni krytycyzmu i nie kreuje fałszywego obrazu
rzeczywistości,
nie rodzi wiary — domaga się tylko lub głosi potrzebę większej
pewności, pewności,
której mieć nie można." („Czy agnostycy są ateistami?", Towarzystwo
Humanistyczne)
Na szczęście w praktyce agnostycy są na ogół bardziej
rozsądni i są ludźmi pod względem wiary w boga tożsami z ateistami, a do obozu
agnostyków
zaliczający się wyłącznie z racji formalnych. Takim jest też najpewniej
prof.
Jan Woleński: "Jestem agnostykiem. Nie jest mi znany żaden poprawny
dowód
istnienia Boga i przypuszczam, że to jest nawet niemożliwe." To
samo i mną
kierowało, kiedy od samego początku określałem się mianem agnostyka.
Nie jest
to więc postawa, która zawiesza swój sąd o bogach, gdyż nie dopuszcza
wiary w bogów, a jedyna różnica z ateizmem polega na uznaniu, że mówienie o istnieniu
bogów ma tę samą wartość co mówienie o ich nieistnieniu.
Z czasem mój entuzjazm wobec agnostycyzmu malał, gdyż
mimo
wszystko powszechniejsze jest jego rozumienie mniej korzystne dla
rozumu, a nadto zdaje mi się, iż rozumienie to lepiej oddaje sens pojęcia
agnostycyzmu.
Zwróciłem się więc w kierunku ateizmu. Za pozbawione
sensu
uważam przesądzanie o istnieniu i nieistnieniu bogów gdyż ułomność tkwi
już
na poziomie pojęciowym. Kiedy mówię 'ławka' lub 'pies', to rozumiem, że
są to
pojęcia, które mają jakieś swoje desygnaty istniejące, o których mogę
coś wiedzieć. W desygnat pojęcia 'bóg' mogę tylko wierzyć (pozostawiając na uboczu
zapewnienia,
że ten czy ów nie tylko wierzy w boga, co wie, że on istnieje, gdyż
jest to
jedynie wzajemne oszałamianie się). [Ludzie wierzą w boga ze słabości,
najczęściej
połączone jest to z wpojeniem tego pojęcia w maleńkości. A ci co
wpajali, skąd
czerpali o nim wiedzę? Od tych co im z kolei to za młodu wpoili. Każdy
wierzy
każdemu na słowo, a wrodzona chęć ulegania słabości czyni z tej choroby
epidemię;
następnie te poglądy w wieku szczenięcym wbite do ludzkich głów,
sprawiają z czasem wrażenie przyrodzonych i naturalnych]. Pojęcie to jest ułomne ze
swej
istoty, gdyż rozprawianie o istnieniu bądź nie desygnatów
niedoświadczalnych
jest mówieniem o niczym. Nie może być to więc dyskurs o istnieniu
desygnatów,
lecz dyskurs o ideach. Tutaj właśnie tkwi błąd ateistów dogmatycznych,
którzy
mówiąc o nieistnieniu boga, nie chcą zauważać, że dają się wciągnąć w pustą
dyskusję. Trudno jest mi dla tego stanowiska utrzymywać nadal
określenie agnostycyzm,
choćby miał być najszerzej pojęty. Jest to postawa którą się określa
mianem
ateizmu semiotycznego, który nie wikła się w pułapki ateizmu
dogmatycznego a swoje stanowisko odnośnie kwestii boga koncentruje na wykazaniu
ułomności
samego pojęcia. Nie znaczy to jednak wstrzymania się od wskazywania
ułomności
postaw dowodzących jego istnienia jak i poddawania krytyce samego
pojęcia boga.
Jak pisała Barbara Stanosz (logik): "Myli się Pan jednak zakładając, że jestem gotowa powiedzieć, iż nie ma takiego boga, tj. że wzięta z doktryny metafizycznej wypowiedź „Bóg istnieje" jest zdaniem fałszywym. Wypowiedź tę wprawdzie odrzucam, lecz nie uważam jej za zdanie fałszywe: uważam ją za pozbawioną sensu, a wszak fałszywe (lub prawdziwe) mogą być tylko sensowne zdania. Przyczyną, dla której odmawiam sensu tej wypowiedzi, jest fakt, iż w centralnej tezie każdej takiej doktryny — w charakterystyce domniemanego bytu nazywanego bogiem — występują terminy, które tylko z pozoru coś znaczą. Są one wprowadzane do języków tych doktryn w kontekstach, lub za pomocą pseudo-definicji (...) Ponieważ tak wprowadzone słowo „bóg" nie zostaje wyposażone w znaczenie, więc zdanie (ściślej: wypowiedź, która jest zdaniem z gramatycznego, lecz nie z semantycznego punktu widzenia) „Bóg istnieje" nie jest ani prawdą, ani fałszem; jest nonsensem. A skoro tak, to nie można mu sensownie zaprzeczyć: poprzedzenie nonsensu zwrotem „nieprawda, że" daje również nonsens. (...) Oto powód, dla którego racjonalista nie powinien deklarować się jako agnostyk w sprawie istnienia bogów z doktryn metafizycznych. (...) Racjonalna postawa poznawcza wyraża się w ignorowaniu tego zdania, a wraz z nim doktryny, której jest ono ośrodkiem. Nie wynika stąd, oczywiście, że należy ignorować zjawisko społeczne, jakim jest wyznawanie religii jakiegokolwiek rodzaju." (Bez Dogmatu, nr 34)
Ponadto jeszcze raz podkreślam, że ateizm rozumiem w znaczeniu
sensu stricto — jako stosunek do pojęcia 'bóg' i do niego
samego, bez
konieczności nawiązywania do religijności.
Racjonalizm jako sposób poznawania świata
Kolejnym elementem definiującym postawę
wolnomyślicielską
jest racjonalizm. Nadając nazwę witrynie wyeksponowaliśmy to jako
pojęcie najważniejsze w tym zestawie, gdyż ono niejako warunkuje pozostałe. Racjonalizm nie
jest treścią
światopoglądu, lecz metodą jego budowania, albowiem nie dlatego jesteś
racjonalistą,
że odrzucasz bogi, lecz odrzucasz je, gdyż jesteś racjonalistą.
Racjonalizm
to postawa, która zaleca, aby w swojej konstrukcji światopoglądowej
postawić
na rozum, który ma być narzędziem poznania. Jedni stawiają na wiarę,
inni na
mistyczne uniesienia, racjonalista odwołuje się do rozumu. Może być
tak, że i on jest niejako człowiekiem wiary, który wierzy w pozytywną moc
rozumu, lecz
na ogół wybiera rozum, gdyż doświadcza w praktyce jego dobroczynnych
skutków,
które wystrzegły go przed błędnymi mniemaniami i urojeniami. Zarazem
racjonalista
to najpewniej ten co widzi, iż jego umysł działa sprawnie i nie ma
potrzeby
odwoływać się do rozumu innych, którzy komponują artykuły wiary, jak i do jego
całkowitego podważenia, poprzez poznanie oparte na bezrozumnym
mistycyzmie.
Zdarza się często tak, że ludzie wiary zarzucają nam,
że
przywłaszczamy sobie niesłusznie miano racjonalistów, gdyż oni też się
za takich
uważają. W istocie rozumiem po części ich racje, choć zarzucam im, że
nie pojmują
dokładniej istoty pojęcia racjonalizm. Rozumiem, że człowiek religijny
może
się również w swym postrzeganiu świata posługiwać niejednokrotnie
rozumem. Tylko
mistyk z niego rezygnuje. Jednakże racjonalizm religijny nie jest
racjonalizmem
wolnomyślicielskim — posługuje się rozumem, ale się na nim nie opiera,
rozważa
świat, ale w kategoriach narzuconych przez wiarę; może badać i rozważać, ale w zębach ma cugle wiary, a za plecami anioła stróża; jeśli się zanadto
wypuści
przed siebie, anioł ciągnie za cugle i kiełzna rozum. Racjonalista taki
musi
więc wiedzieć w jakich granicach się może poruszać, a granice te
wyznacza wiara.
Wiadomo, że czasami jest tak, że nieopatrznie wypuszcza się poza te
granice.
Wówczas często 'upada w wierze', albo dla niepoznaki nazywa to
'kryzysem wiary',
po którym ma nadzieję powrócić do dawnego zaprzęgu. Nęciło go
pragnienie swobody,
ale się połapał rychło, że uprząż dawała mu ukojenie i spokój.
1 2 3 4 Dalej..
« Światopogląd (Publikacja: 16-07-2002 Ostatnia zmiana: 25-07-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1232 |
|