|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » UFO
Scjentologia nie jest niedorzeczna [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Differentia specifica
O specyfice scjentologii nie przesądza jedynie bardzo
oryginalna teoria religijna dostosowana do wrażliwości intelektualnej odbiorcy
produkcji holywoodzkich, a nazwana przeze mnie neoteologią, ale także
jej komercyjny charakter zgodny z logiką ponowoczesności i „supermarketu
religijnego", gdzie za wszystko się płaci, nawet za „dobra duchowe", czy
może nawet, jak w przypadku scjentologii, głównie za „dobra duchowe", bo
te w scjentologii ceny mają wcale wysokie i aby się nie zrujnować kolejnymi
stopniami wtajemniczenia warto być przynajmniej w wyższej warstwie klasy średniej,
choć optymalny „target" to klasa ludzi zamożnych i ambitnych. Mało jest
kościołów i sekt zaprojektowanych głównie na wyższe i najwyższe warstwy
społeczne. Oczywiście nie chodzi tutaj o elity intelektualne, bo te, zwłaszcza w Europie, są mało podatne na opowieści o złych kosmitach i międzygalaktycznych
bohaterach. Podkreślmy jednak wyraźnie, że neoteologia zdecydowanie
lepiej przemawia do przeciętnego konsumenta dóbr duchowych czasów
ponowoczesnych swą metanarracją niż teologia tradycyjna. Ciekawe są również
ceremonie „przejścia" w Kościele Scjentologicznym (chrzciny, ślub,
pogrzeb). Dominujący w nich aspekt humanistyczny mógłby nawet stanowić
inspirację dla rytów czysto humanistycznych.
Częścią nauki scjentologicznej jest też 58
Aksjomatów, czyli zespół wymyślonych koncepcji, głównie o charakterze
ontologicznym, mających ujmować korelacje między thetanem i MEST (materia,
energia, przestrzeń, czas).
Neoteologia scjentologiczna
Poza praktykami psychoterapeutycznymi scjentologowie
zrzeszeni w Kościele mają także pewien zespół wierzeń, który to jest
najczęściej wykorzystywany do ośmieszania scjentologii. Owe wierzenia nie są
tak wyeksponowane w praktyce scjentologicznej i przekazywane są wyznawcom
dopiero na wyższych stopniach wtajemniczenia (OT III). Jak widać więc nawet
scjentologia, która mieni się być „technologią doskonalenia duchowego"
lub „filozofią religijną stosowaną", nie obywa się bez mitów o pochodzeniu człowieka. A było to tak... 75 mln lat temu żył „kosmiczny baron" imieniem Xenu, w którego władaniu znajdowało się 76 planet w naszej części galaktyki. Ów
Xenu stanął przed problemem znacznego przeludnienia owych planet, z których
każda liczyć miała bez mała 178 mld istot. Nazbyt radykalna polityka
demograficzna Xenu miała zeń uczynić satrapę i doprowadzić do upadku. Zwołał
on otóż swoich podwładnych na rzekomą weryfikację podatków, ale zamiast
tego podstępnie wstrzyknął im — przy pomocy psychiatrów (co nie jest bez
znaczenia!) — alkohol zmieszany z glycolem, by wywołać paraliż. Następnie
upakował swe ofiary do statków kosmicznych, które skierował na Teegeeack znaną
dziś jako Planeta Ziemia. Otumanione ofiary poukładał następnie wokół
wulkanów, w których jednocześnie umieszczono bomby wodorowe. Po odpaleniu
bomb miała miejsce hekatomba. Eksplozja spowodowała jednak wyzwolenie się
tzw. thetanów, czyli dusz, które również musiały być unieszkodliwione, aby
zapobiec ich powrotowi na swe planety. Za pomocą wysokiej elektroniki Xenu wyłapał
więc thetany i je uwięził w specjalnych listwach. Nie koniec jednak na tym
niecnego planu Xenu. Uwięzione dusze zostały następnie poddane implantingowi,
czyli swoistej intensywnej indoktrynacji polegającej na wyświetlaniu im trójwymiarowych
obrazów, które pouczały o tym, jak „powinno" wyglądać życie i wtłaczając
im cały szereg mylnych wiadomości na ich własny temat. M.in. wszystkie
thetany zostały pouczone, że kiedyś były Bogiem, Diabłem i Chrystusem.
Przed tą hekatombą thetany były bardzo mocne, dzięki swoim myślom i wyobrażeniom
mogło sobie stworzyć wszystko, czego zapragnęły. Po tym wszystkim biedne
thetany zaczęły się grupować, a dążąc do zagnieżdżenia się w jakiejś
materialnej powłoce pozajmowały niewielką liczbę ciał pozostałych na Teegeeack.
Xenu koniec końców upadł, lecz nie zmieniło to niczego w egzystencji
thetanów. Wydarzenie to znane jest scjentologom jako "Incydent II",
zaś traumatyczne wspomnienia z tym związane jako Ściana Ognia lub implant
R6. Dalsza część historii jest już oczywista. Jako ludzie
jesteśmy więc siedliskiem gromad thetanów (za błąd jednak uznaje się
twierdzenie, że „mamy w sobie thetany", według scjentologii sami jesteśmy
thetanami, które kontrolują ciało i umysł). Po śmierci naszego ciała thetany
potrzebują ok. 20 lat na znalezienie kolejnego, choć jeśli popełnią w poprzednim ciele zbyt dużo błędów, to może być i tak, że nowego sobie
nie znajdą. Tak powstają historie o duchach i upiorach. Kiedy to zrozumiemy i podejmiemy odpowiednie środki zaradcze, które odkryła nam scjentologia, mamy
szansę wyczyścić się z mistyfikacji, jakie nawszczepiał nam przed milionami
lat niegodziwy Xenu, mamy szansę na poznanie siebie, osiągnięcie pełnego
potencjału i ostatecznie wyzwolenie się. Nie było dotąd za wiele prób ubierania science-fiction w szaty religijne, stąd wielu śmieszy ten mit. Mówi się więc, że
scjentologowie są jakoś nadzwyczajnie naiwni, że wierzą w jawne niedorzeczności.
Uważam jednak te oceny za jawnie niesprawiedliwe. Prawdopodobnie większa część
ludzkości wierzy w co najmniej równie niedorzeczne, a często i dużo bardziej
niedorzeczne mity religijne, ale taka krytyka wobec nich jest kwitowana
oburzeniem i wezwaniem do szanowania „tradycji religijnych". Tak naprawdę
większość religii ma równie niedorzeczne mity religijne, które jednak wraz z procesem systematycznej indoktrynacji od najwcześniejszych lat powszednieją w swym oderwaniu od realizmu, po prostu nie dostrzega się na co dzień, że dla
kogoś z zewnątrz uwierzyć w owe „tradycje" jest tak trudno, jak dla nas w mity scjentologiczne. Co więcej, mity scjentologii są bardziej uwspółcześnione,
więc w sytuacji hipotetycznej przedstawienia mitów chrześcijańskich i scjentologicznych jakiemuś mieszkańcowi zachodniej kultury, który jakimś
cudem nie tylko nie znałby mitologii scjentologicznej, ale i chrześcijańskiej,
prawdopodobnie uznałby, gdyby miał odpowiednią podatność na mity religijne,
że bardziej sensowny jest mit scjentologiczny. Bądź co bądź statek
kosmiczny wydaje się być bardziej dorzeczny niż rydwan ognisty i pióro
archanioła, piętno rozgrywek międzyplanetarnych wydaje się też ociupinkę
bardziej wiarygodne niż zakusy węża wokół zakazanego owocu. Nawet jeśli
dziś towarzyszą nam bardziej wysubtelnione wyobrażania na temat Adama i Ewy,
to z pewnością i scjentologia ma swoje bardziej wysubtelnione i alegoryczne
interpretacje, należy tutaj pamiętać bowiem, że relacjonując to opieramy się
głównie na ich strywializowanych i pozbawionych niuansów obrazach.
Najbardziej zwulgaryzowane wersje tego mitu nie są z pewnością tym, co kołacze
się w świadomości „wtajemniczonych". Jeden z nich tak ujmował cały ten
melanż teologiczny scjentologii: „Akceptuję to na razie jako teorię, jako
objaśnianie modelu. Gdybym o tym jednak opowiadał osobom niewtajemniczonym,
stojącym z boku, to uważaliby mnie z pewnością za wariata. Przed kilkoma
miesiącami byłbym chyba sam tak zareagował". Wniosek z tego jest więc taki, że nie mamy prawa ośmieszać
scjentologii, mówić o jej rzekomej niedorzeczności czy kpić z naiwności jej
wiernych. Takiego prawa nie mamy. No, chyba że jesteśmy wolnomyślicielami...
"Technologia" scjentologiczna
I dynamika — dążenie do przetrwania naszej jaźni,
samego siebie.
II dynamika — przetrwanie poprzez potomstwo, dynamiką
tą jest więc akt seksualny oraz rodzina.
III dynamika — przetrwanie poprzez pewną grupę bliską
nam (np. szkoła, klub, drużyna, miasto, naród).
IV dynamika — przetrwanie poprzez gatunek ludzki.
V dynamika — przetrwanie jako ziemska forma życia.
VI dynamika — przetrwanie jako część świata
fizycznego (komponenty tego świata to materia, energia, przestrzeń, czas.
VII dynamika — przetrwanie poprzez duszę lub to co
duchowe, np. nasze idee, koncepcje, dzieła.
VIII dynamika — przetrwanie poprzez Najwyższą Istotę.
Ośmiu dynamikom podporządkowana jest cała etyka scjentologiczna, choć scjentologia nie wkracza dogmatycznie w sferę ósmej
dynamiki — to, jak ktoś wierzy w taką sferę przetrwania to jest jego
osobista sprawa (choć jednak powinien wierzyć). Symbolem owych ośmiu dynamik
jest ośmioramienny krzyż. Mianem „technologii" w żargonie scjentologów określa
się zespół praktyk podbudowany pewnymi teoriami quasipsychologicznymi, mających
prowadzić do oczyszczenia i zwiększenia swego potencjału. Zwiększanie
skuteczności i pracowitości jest środkiem do najwyższej wartości etycznej
scjentologów — Przetrwania. Wszystkie nasze działania mają być
dynamizowane właśnie żądzą przetrwania. Scjentologowie nie ograniczają
jednak tego pojęcia do jednego wymiaru, lecz wyróżnili osiem tzw. dynamik
(cztery dianetyczne i cztery scjentologiczne), czyli napędów poprzez które dążymy
do przetrwania — im więcej z nich realizujemy poprzez nasze działania tym
lepiej. Każda w zasadzie religia w swych założeniach ma takie
haczyki, które mają przekonywać każdego potencjalnego wyznawcę o tym, że
owej religii niezbędnie potrzebuje i to nie tyle ze względu na „prawdy"
jakie dana religia ma deponować, ale dla celów czysto praktycznych: zbawienia,
uzdrowienia, rozgrzeszenia itd. Katolicyzm głosi więc, że wszyscy rodzimy się
grzeszni, obarczeni grzechem Adamowym i tymi pozyskanymi już z własnych zasług,
lecz dzięki Kościołowi na owe grzechy można znaleźć niezawodny sposób.
Podobne założenie, choć trzeba przyznać, dużo praktyczniejsze i skierowane
na doczesność, zawiera także doktryna scjentologiczna. Przyjmuje ona, że
wszyscy jesteśmy, mówiąc dosadnie, wyjściowo chorzy psychicznie, osłabieni w swym potencjale psychointelektualnym oraz zmistyfikowani. Dzięki
„technologii" scjentologicznej mamy szansę najpierw się wyczyścić
(„wyzerować", clear) a następnie podążyć ścieżką rozwoju
duchowego. Potencjalny adept przekonuje się o tym z ankiety, która jest
nieodzownym elementem pozyskiwania nowych wyznawców: jest to ankieta osobowościowa
zawierająca ok. 200 pytań, po odpowiedzi na które dowiadujemy się, że mamy
problemy psychiczne i osobowościowe na które scjentologia jest lekarstwem. Scjentologowie przyjmują porównanie umysłu do komputera,
przy czym uważają, że jest on wyjściowo uszkodzony i wymaga reparacji.
Przede wszystkim zawiera wirusy i nieuporządkowane dane. Błędne dane można z łatwością wymazać. Są to tzw. engramy i tworzą "umysł
reaktywny", w przeciwieństwie do "umysłu analitycznego". Umysł
reaktywny potrafi tylko rejestrować fakty, złe emocje, które kumuluje jako
stresy, z kolei umysł analityczny potrafi analizować i rozwiązywać problemy.
Przezwyciężanie umysłu reaktywnego i dążenie w kierunku pełni umysłu
analitycznego jest ścieżką doskonalenia. Pewną odmianą engramów są tzw. implanty.
Implanty to są engramy wszczepiane do umysłu z rozmysłem i złymi intencjami
(najpoważniejszym z nich jest implant R6, związany z Incydentem
II).
1 2 3 4 5 Dalej..
« UFO (Publikacja: 25-07-2002 Ostatnia zmiana: 21-05-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1400 |
|