|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Małżeństwo: od świeckiego do konkordatowego [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Ograniczono swobodę rozwodu do przypadków cudzołóstwa
lub nastawania żony na życie męża. Pod wpływem Kościoła pogorszyła się
sytuacja dzieci nieślubnych, zwanych wylęgańcami lub pokrzywnikami.
3. Do małżeństwa świeckiego powrócono w czasach
Księstwa Warszawskiego i Kodeksu Napoleona, jednak z uwagi na brak odpowiednich
urzędników nadal obarczano tym duchownych, którzy (z uwagi na zapis o możliwości
rozwodów) odmawiali swej pomocy. Regulacje te pozostały więc jedynie martwą
literą. Do 1818 zawarto jedynie 3 śluby bez sakramentu i orzeczono 7 rozwodów
przez sądy państwowe. 4. W 1825 r. wprowadzono kodeks cywilny Królestwa
Polskiego, który przywrócił małżeństwo kościelne jako wyłączną formę
zawierania związku małżeńskiego. W 1836 r. oddano sprawy małżeńskie do wyłącznej
kompetencji sądów duchownych. Tymczasem w zaborze pruskim w roku 1874
wprowadzono jako powszechnie obowiązującą świecką formę zawierania małżeństw
oraz świeckie urzędy stanu cywilnego. W związku z tym po odzyskaniu przez
Polskę niepodległości w roku 1918, w związku z czasowym przejęciem dawnych
porządków prawnych, obowiązywały w Polsce diametralnie różne uregulowania, w zależności od części kraju: 1) Pomorze i Wielkopolska — świeckie prawo
niemieckie z 1874 r.; 2) Górny Śląsk — świeckie prawo niemieckie z 1920 r.
(brak rubryki „wyznanie" w aktach stanu cywilnego); 3) Spisz i Orawa — świeckie
prawo węgierskie z 1894 r.; 4) były zabór austriacki — prawo wyznaniowe; 5)
była Kongresówka — prawo wyznaniowe; 6) były zabór rosyjski — prawo
wyznaniowe. Każdy z tych sześciu systemów był inny. Na skutek nacisku Kościoła
zainteresowanego utrzymaniem monopolu na małżeństwa wyznaniowe, powyższy
chaos prawny w tej materii utrzymał się przez cały okres II RP.
5. Ujednolicenie prawa małżeńskiego stało się
możliwe dopiero po zakończeniu drugiej wojny światowej. Pierwsze dekrety z mocą ustawy w tej kwestii wydano 25 września 1945 r., a weszły w życie 1
stycznia 1946 r. Były to: 1) prawomałżeńskie;
2) przepisy wprowadzające p.m.; 3) prawo o aktach stanu cywilnego; 4) przepisy
wprowadzające p.a.s.c. Dotychczasowy stan prawny obrazuje fakt, iż przepisy
wprowadzające p.m. i p.a.s.c. musiały uchylić aż 169 aktów prawnych, w tym
nawet sięgające XVIII w.! Pierwsze dekrety regulowały nawet instytucję zaręczyn.
Dziś, w ferworze propagandy małżeństw konkordatowych, zdarza się bardzo często
katolickim publicystom oceniać peerelowski system prawa małżeńskiego w kategoriach „terroru" wobec duchowieństwa. J. Gruca pisze, iż Konkordat z 1993 r. zlikwidował "nadużycie" jakim miał być wymóg zawarcia małżeństwa
świeckiego przed małżeństwem konkordatowym. Jednakże nie był to bynajmniej
żaden przejaw ograniczania wolności Kościoła, lecz wyczulenia na sprawy społeczeństwa.
Początkowo państwo nie interesowało się małżeństwami kościelnymi,
pozostawiając Kościołowi zupełną swobodę. Jednak z czasem okazało się to
szkodliwe, gdyż ludzie żyli jeszcze świadomością monopolu Kościoła na
zawieranie małżeństwa, a ten nie był zainteresowany uświadamianiem, iż
monopol ten już się skończył. Wobec czego dochodziło do sytuacji, w których
okazywało się, że żona nie ma żadnych uprawnień spadkowych po mężu, gdyż
nie zdawała sobie sprawy, iż małżeństwo prawnie skuteczne należało zawrzeć
przed urzędnikiem stanu cywilnego, a nie przed duchownym. W odpowiedzi na takie
sytuacje w 1958 r. wprowadzono wymóg udzielania małżeństw sakramentalnych
dopiero po zawarciu małżeństwa świeckiego. [ 3 ]
"Prototyp" małżeństw „konkordatowych"
Zamysł wprowadzenia takiego sposobu zawierania małżeństw,
jaki dziś ukształtował konkordat (art. 1 KRiO), narodził się w latach międzywojennych.
Prace nad prawem małżeńskim prowadzone były od 1920 roku i zakończyły się
przygotowaniem projektu autorstwa prof. Lutostańskiego w roku 1929 -
uważanego ówcześnie za jeden z najlepszych w skali Europy. Miał być w założeniu
kompromisowy, nie chciano jednoznacznie rozdzielać prawa małżeńskiego z kościelnym.
Wprowadzono więc doń możliwość wyboru formy zawarcia małżeństwa -
cywilnej lub kościelnej ze skutkami w prawie cywilnym. Art. 54-57 projektu
uwzględniały możliwość rozwodu bez podania przyczyn, dla małżeństw bez
dzieci, po trzyletnim pożyciu i rocznej separacji. Małżeństwa z dziećmi mogłyby
się rozwieść, ale po spełnieniu szeregu wymogów i obostrzeń. Generalnie
kodeks był korzystnym rozwiązaniem dla kobiet i poprawiał ich położenie w stosunku do dotychczasowych rozwiązań. Odpowiednie artykuły brzmiały następująco:
Art. 24. Po dopełnieniu czynności przedwstępnych
przed właściwym urzędnikiem stanu cywilnego, narzeczeni mogą zawrzeć ślub,
składając przed urzędnikiem stanu cywilnego albo przed duszpasterzem zgodne oświadczenie w przytomności dwóch świadków, że zawierają dozgonny związek małżeński.
Art. 25. Ślub może być zawarty przed którymkolwiek
urzędnikiem stanu cywilnego Rzeczypospolitej Polskiej albo przed duszpasterzem
uznanego w Polsce wyznania, do którego należy jedno z narzeczonych.
Art. 26. Ślub przed duszpasterzem ma skutek cywilny na
równi ze ślubem zawartym przed urzędnikiem stanu cywilnego, o ile
przedstawiono protokół urzędnikowi stanu cywilnego celem sporządzenia aktu
małżeńskiego.
Kwestie proceduralne związane z małżeństwem kanonicznym
skutkującym w prawie cywilnym uregulowano w projekcie ustawy o aktach stanu
cywilnego.
Okazało się jednak, że to co dziś jest sławione pod
niebiosa, tzw. śluby konkordatowe, przy ich pierwszym projekcie wprowadzenia,
spotkały się z odrzuceniem ze strony kościoła, „rzecz znamienita — pisze
Boy w październiku 1931 r. — właśnie ten kompromisowy pomysł stał się
kamieniem obrazy i najwięcej podobno natyka się na sprzeciw w sferach
duchownych. Woleliby raczej osobno śluby cywilne niż ten proceder, w którym
akt ślubu z podpisem księdza może się stać później punktem wyjścia
ewentualnego postępowania rozwodowego." [ 4 ]
Kiedy tylko projekt ujrzał światło dzienne, został
storpedowany przez klerykalny atak. Komisja Kodyfikacyjna się przestraszyła i nie przedstawiła go ani Prezydentowi do wydania w formie rozporządzenia z mocą
ustawy, ani nawet nie poddała go pod sejmową dyskusję. W wyniku tego nie
doczekała się Polska osobowego prawa małżeńskiego aż do przejęcia władzy
przez komunistów i powołania kolejnej komisji kodyfikacyjnej. Główną winę
za to ponosi Kościół Katolicki.
Jak się to odbyło, świadczą uwagi Żeleńskiego-Boya:
"Zaledwie przebrzmiało echo gromów, rzuconych przez dziewięciu biskupów na
Komisję Kodyfikacyjną z powodu pewnych paragrafów kodeksu karnego [ 5 ], a oto znowu dwudziestu pięciu
biskupów ciska w nowym liście anatemę na tęż Komisję, za jej projekt
ustawy małżeńskiej. I to w jakich słowach! (...) już zarządzono we
wszystkich kościołach śpiew Pod Twoją obronę przeciw projektowi
Komisji Kodyfikacyjnej, … państwowe radio nadaje obelżywe kazania,
wymierzone przeciw projektowi państwowej Komisji. (...) Grunt to obelgi, jakie
wszystkie pisemka prowincjonalne, dzielnie w tym obsługiwane przez Katolicką
Agencję Prasową, wylewają kubłami na Komisję Kodyfikacyjną, złożoną z masonów i niedowiarków, którzy chcą zmusić Polaków do zaparcia się Boga i podeptania moralności chrześcijańskiej; Komisję, której bezczelność i bezwstyd da się porównać tylko z Sowietami itd. W ten sposób
'poinformowaną' ludność zagania się do podpisywania protestów. Chorzy w szpitalach muszą podpisywać pod grozą szykan ze strony siostrzyczek! Zdrowi -
pod grozą rygorów kościelnych. W Łucku po nabożeństwie młodzież szkolna
musiała przysięgać, że będzie walczyła z tą bolszewicką ustawą. [ 6 ]
Odmawia się sakramentów kmiotkowi na Pomorzu, o ile nie uzna prof. Lutostańskiego
bolszewikiem i rozpustnikiem. Nie dziw, że potem czytamy w Dzienniku Gdyńskim,
że w Gdyni Tow. Rzemieślników i Rybaków przystępuje do Stołu Pańskiego,
aby uprosić Boga o łaskę oświecającą dla członków Komisji
Kodyfikacyjnej, żeby skreśliła punkty sprzeczne z zasadami wiary katolickiej z projektu nowego prawa małżeńskiego (...) Nie ma kłamstwa, na które
nie byliby gotowi, gdy chodzi o zwalczanie przeciwnika; nie ma bredni, której
by w swoje owieczki nie spodziewali się wmówić. Sprowadzają walkę do
tumanienia i terroryzowania najciemniejszych, w nadziei, że w ten sposób
zawsze będą mieli większość (...) A biskupi szaleją. (...) Rektorowie,
profesorowie uniwersytetu, sędziowie i prezesi Sądu Najwyższego — to
wszystko są bolszewicy, nie mający innej troski jak tylko wydać rodzinę
polską na bezeceństwa. Wszyscy — bo projekt ustawy przeszedł jednomyślnie.
Nawet najwierniejszy z wiernych, cnotliwy prof. Makarewicz [ 7 ],
też odtrącony i pohańbiony jako bolszewik! Któż tedy został sfanatyzowanym
biskupom? Święta Tulia i święta Zyta. (...) Tak więc, o cokolwiek chodzi, o szkolnictwo czy o kodeks karny, czy wreszcie o nową ustawę małżeńską, wszędzie
ci nowi wielmoże przeciwstawiają się jakiejkolwiek zbawczej i koniecznej
reformie, wszędzie nieubłaganie ścigają własne 'mocarstwowe' cele, obce
społeczeństwu, w którym żyją. (...) kler nie chce żadnego porozumienia,
nie chce unormowania tej sprawy, nawet dzisiejszy chaos i chroniczny skandal
stosunków prawnych są mu milsze niż jakiś porządek, o ileby
ten porządek nie przyznawał mu absolutnego monopolu, cła i myta we wszelkich
sprawach małżeńskich. (...) Cóż zrobi prof. Lutostański, twórca nowej
ustawy małżeńskiej? Ot, wygłosi jakiś odczyt w towarzystwie prawniczym, i tyle. Nie włoży infuły ani Rappaport [ 8 ]
nie wyjedzie przed nim w komeżce i z dzwonkiem. Nierówna walka."
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] J. Bardach, B. Leśnodorski,
M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 2000. [ 4 ] T. Żeleński (Boy),
„Nowa ustawa małżeńska", Piekło kobiet, Warszawa 1960, s.196 [ 5 ] Nie chodziło oczywiście o potępienie stosowania kary śmierci, lecz o potępienie bezkarności
przerywania ciąży z przyczyn społecznych. [ 6 ] Nawet zachodziły takie
anomalie: "W szkole w Z. ksiądz rz.-kat. dokonywał w dniu 21 i 22
stycznia b. r. niedozwolonego wymuszania od uczniów klasy V, VI i VII
podpisów przeciw projektowi Komisji Kodyfikacyjnej w sprawach małżeńskich."
(Kurier Lubelski, 8 II 1932). [ 7 ] Juliusz Makarewicz
(1872-1955) — profesor prawa karnego na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie Lwowskim; senator z ramienia Chrześcijańskiej Demokracji; główny
twórca kodeksu karnego z 1932 r. Jeden z najwybitniejszych prawników
polskich. [ 8 ] E.S. Rappaport (1877-1965), prawnik, specjalista w zakresie prawa
karnego; od 1919 czł. Komisji Kodyfikacyjnej; współtwórca doktryny prawa
karnego międzynar.; w okresie międzywojennym i do 1951 sędzia Sądu
Najwyższego; 1946 czł. Najwyższego Trybunału Nar.; 1948-60 prof. Uniw.
Łódz.; jeden z założycieli Międzynar. Stow. Prawa Karnego,
1924-39 jego wiceprezes [MNEP PWN 2000] « Felietony i eseje (Publikacja: 29-07-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2572 |
|