|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Jak Kościół walczył z demokracją [4] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
O ówczesnych biskupach
niemieckich brytyjski historyk Paul Johnson pisze: "...większość biskupów
była monarchistami. Liberalizmu i demokracji nienawidzili znacznie bardziej niż
Hitlera". Jeszcze w styczniu 1945 arcybiskup Jager największe zagrożenie
dla Niemiec lokalizował nie w faszyzmie ale w "liberalizmie i indywidualizmie z jednej strony, a kolektywizmie z drugiej".
Akceptacja warunkowa
Pius XII, Jan XXIII i Vaticanum Secundum
Kiedy stało się jasne, że to nie reżim faszystowski będzie
układał nowy powojenny świat, ale znienawidzona demokracja musiało nastąpić
„otwarcie" się Kościoła wobec porządku demokratycznego, co było udziałem Piusa
XII (1939-1958), który jednakże nadal odnosił się do tej formy rządów "z
dużą rezerwą" (H. Olszewski). Oczywiście przed
wojną wcale o tym nie myślał. Heinrich Brüning, katolicki kanclerz Rzeszy w latach 1930-1932, jeden z przywódców partii Centrum, pisał o polityce
konkordatowej Pacellego: "System konkordatów doprowadził jego i Watykan
do wzgardzenia demokracją i systemem parlamentarnym (...) Erę trwałego porządku,
erę pokoju i spokoju, miały zapewnić nienaruszalne rządy, nienaruszalna
centralizacja i nienaruszalne traktaty".
Opowiedział się za demokracją, kiedy jasnym było, iż to ona w tej
wojnie zwycięży. W czerwcu 1943 r. podkreślał ideę chrześcijańskiej
demokracji, dodając: "Postępowość demokracji odpowiada misji Kościoła
katolickiego", w 1944 r. w orędziu bożonarodzeniowym zastanawiał się
już nad "podstawowymi założeniami prawdziwej demokracji".
Zasadniczą przemianę przyniósł
Sobór Watykański II, który odczytał na nowo zasadę suwerenności
Boga, co pozwoliło stwierdzić: "Jest
więc jasne, że wspólnota polityczna i władza publiczna opierają się na
naturze ludzkiej i należą do porządku określonego przez Boga, jakkolwiek
forma ustroju i wybór władz pozostawione są wolnej woli obywateli." (KDK
74). O ile w pierwszej encyklice społecznej Kościoła Leon XIII obiecując
robotnikom pewną opiekę filantropijną, nie uciekał się jeszcze do
frazeologii demokratycznej (równość, swoboda, sprawiedliwość, prawa
robotników, etc.), o tyle Jan XXIII musiał już przyjąć te lewicowe hasła
do słownika swoich wypowiedzi.
Paweł VI (1963-1978)
Odrzucał
możliwość pogodzenia doktryny katolickiej z liberalną. W liście apostolskim z okazji 80-tej rocznicy Rerum novarum — Octogesima adveniens (1971)
pisał: "Chrześcijanin … nie może bez przeczenia samemu sobie
sprzyjać doktrynom, które bądź zasadniczo, bądź w głównych swych
punktach przeciwstawiają się jego wierze i jego koncepcji człowieka. … Nie
może chrześcijanin przyjmować doktryn liberalnych; które wprawdzie
twierdzą, że podkreślają wolność jednostki, ale ją wyzwalają z jakichkolwiek ograniczeń i nastawiają na szukanie własnej korzyści i władzy,
równocześnie uważając więź społeczną za mniej lub bardziej automatyczny
rezultat inicjatyw indywidualnych a nie za cel i główne kryterium dobrze
zorganizowanego społeczeństwa." (26)Zauważa wprawdzie, że
liberalny system gospodarowania odnosi pewne sukcesu ekonomiczne i docenia te
jego aspekty, lecz odrzuca zarazem liberalizm z uwagi na zasadniczą niezgodność
pomiędzy nim a Kościołem w kwestii filozoficznej i społecznej koncepcji człowieka:
"...daje się zauważyć odnowa ideologii liberalnej. Prąd ten umacnia się
powołując się bądź na fakt efektywności ekonomicznej bądź na obronę
jednostki przed wzrastającym wciąż naciskiem instytucjonalnym oraz przed
tendencjami totalitarnymi władz politycznych. Inicjatywa jednostek powinna być
oczywiście podtrzymywana i rozwijana. Czyż jednak chrześcijanie, którzy angażują
się w tym kierunku, nie mają z kolei skłonności do idealizowania
liberalizmu, który staje się wówczas proklamacją wolności? Pragnęliby oni
znaleźć jakiś nowy model tej doktryny, bardziej dostosowany do warunków współczesnych,
ale łatwo zapominają, że liberalizm filozoficzny w swoich podstawach zawiera
błędne twierdzenie o autonomii jednostki w jej działalności, motywacjach i korzystaniu z wolności. Znaczy to, że także ideologia liberalna wymaga od
chrześcijan roztropnego osądzenia." (35)
Jan Paweł II
Papież Jan Paweł II uznał
demokrację za zgodną z prawdą o człowieku, nie można jednak mówić,
że tym samym została demokracja uznana za formę idealnie realizującą tę prawdę,
zwłaszcza demokracja liberalna (przy założeniu, że możemy mówić o jakiejś
innej). Można wyrazić to inaczej: Jan Paweł II docenia demokrację,
ale jej nie przecenia, akceptuje ją, ale się nią nie zachwyca. W swej głośnej
encyklice Centesimus annus pisze: „Kościół docenia demokrację
jako system, który zapewnia obywatelom udział w decyzjach politycznych i rządzonym
gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także -
kiedy należy to uczynić — zastępowania ich w sposób pokojowy innymi".
Jednakże zaraz po tym rozpoczyna uwagi krytyczne. Pisze m.in.: "Autentyczna
demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną
koncepcję osoby ludzkiej. Wymaga ona spełnienia koniecznych warunków, jakich
wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów … Dziś zwykło się twierdzić, że filozofią i postawą odpowiadającą demokratycznym formom polityki są agnostycyzm i sceptyczny relatywizm, ci zaś, którzy żywią przekonanie, że znają prawdę, i zdecydowanie za nią idą, nie są, z demokratycznego punktu widzenia, godni
zaufania, nie godzą się bowiem z tym, że o prawdzie decyduje większość ...
Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub
zakamuflowany totalitaryzm." (46) Jak nietrudno dostrzec mówi encyklika o
autentycznej demokracji, która opiera się na poprawnej koncepcji
osoby ludzkiej oraz na prawdziwych ideałach. Brak tych elementów w ustroju państwowym stanowi przesłankę 'nieautentyczności' demokracji i wycofania dla niej poparcia. Meritum kontrowersji w tym przedmiocie zdaje się
wynikać z różnego pojmowania wolności — papież uznaje demokrację bo
niezwykle ceni wolność, ale nie pojmuje jej w zwykłym sensie, lecz w sensie wolności
prawdziwej. Natomiast kościelna „wolność prawdziwa" niewiele ma
wspólnego z wolnością zwykłą.
Papież piętnuje tendencje do
poddawania pod głosowanie wszelkich kwestii, co prowadzi do tego, że o prawdzie
decyduje wynik głosowania. Nie można głosować nad prawdami absolutnymi! — grzmi. Prowadzi to bowiem do deifikacji suwerena ziemskiego, ubóstwienia większości. Przejawem tego
wypaczenia jest przyznanie sobie prawa do dysponowania życiem najsłabszych i bezbronnych członków społeczeństwa [ 30 ].
Jest to niemożliwe do zaakceptowania.
Czy nie oznacza to jednak, że w istocie papież odrzuca demokrację opartą na doktrynie liberalnej? Czy kościelna
wersja demokracji może być jeszcze utożsamiana z demokracją liberalną? Jeśli
nie, to z jaką? Czy nie ma w tej kwestii racji szwajcarski teolog Hans Küng,
który pisał: "Papież przybył z totalitarnego kraju; kraju, który nie
znał demokracji ani w okresie rządów nazistów, ani w okresie rządów
komunistów. Ten papież do dziś nie rozumie demokracji. Używa tego słowa
zawsze z wieloma podtekstami. Jest to dla niego 'fałszywa wolność'."?
Sądzę, że warto rozważyć tę kwestię.
W swym nauczaniu papież potępia
demokrację proceduralną, przez pryzmat państw legalizujących aborcję,
eutanazję, antykoncepcję, związki homoseksualne, etc. Demokracja proceduralna
oznacza "system, w którym zbiór reguł precyzuje kto i według jakich
procedur podejmuje decyzje polityczne. Nie określa się tu jednak treści,
czyli tego, o czym się decyduje. Demokracja proceduralna jest zorientowana na
sam proces, a nie na końcowy rezultat. Ten ostatni jest wiążący nie dlatego,
że jest rzeczywiście dobry, ale dlatego, że proces, który do niego
doprowadził był zgodny z regułami" (W. Łużyński).
Czy jednak można przypisywać te cechy którejkolwiek demokracji zachodniej?
Nie wydaje się to możliwe. Żadna współczesna demokracja nie opiera się
jedynie na procedurach. Chroni również pewien system wartości, przede
wszystkim samą siebie.
Jest to bez wątpienia krytyka
wymierzona w demokrację liberalną, która zostaje utożsamiona z demokracją
proceduralną, gdyż nie zapewnia zadowalającej ochrony dla określonych norm
etyczno-moralnych. Jest ona utożsamiona z fałszywą demokracją, określaną
też kulturą śmierci. Zdaniem papieża to właśnie cechuje współczesne
demokracje Zachodu. "'Kultura śmierci' to dzisiaj nie peryferia, ale
samo centrum świata. Mechanizmami do zabijania są demokratyczne instytucje -
parlamenty, referenda oraz wynalazki naukowe, szczególnie medyczne. W zabijanie
'zamieszane są także instytucje międzynarodowe, zajmujące się
propagowaniem i planowaniem prawdziwych kampanii na rzecz upowszechniania
antykoncepcji, sterylizacji i aborcji … Papieską diagnozę współczesnej
kultury liberalnej, której politycznym wyrazem jest demokracja, cechuje skrajny
pesymizm. Papież wie, że żaden inny system nie respektuje praw człowieka
bardziej niż demokracja, lecz rozczarowaniem napełnia go 'zawartość'
demokratycznej cywilizacji Zachodu … W przeszłości Kościół potępiał
komunizm za to, że był bezbożny, a nie za to, że był totalitarny. Nazizm — za naruszenie wolności Kościoła i umowy konkordatowej. Wobec żadnego z tych systemów nie padło jednak określenie 'kultura śmierci'."
(A. Domosławski)
Ale czy można mówić, że moralność jest niezmienna? Nic za tym nie
przemawia. Demokracja liberalna ma
wpisany w swą istotę pluralizm wartości. Odrzucając tę zasadę, odrzuca się
jednocześnie demokrację liberalną.
Jan Paweł II nie może się
pogodzić z tym pluralizmem. Wskazywał na to w wielu swoich dokumentach i wypowiedziach. O ile w Centesimus annus pozytywna ocena demokracji z jej
krytyką była zrównoważona, o tyle w następnych encyklikach już tego nie
widać — dominuje nieufność. W Veritatis splendor powtórzona została krytyka demokracji z CA. W encyklice Evengelium vitae widzimy oskarżenie świata relatywizmu
etycznego, pod który częstokroć można jednak podstawić to co mu sprzyja -
demokrację liberalną. Pisze w niej papież: "Charakter moralny demokracji
nie ujawnia się samoczynnie, ale zależy od jej zgodności z prawem moralnym,
któremu musi być podporządkowana podobnie jak każda inna działalność
ludzka: zależy zatem od moralności celów, do których zmierza, i środków
jakimi się posługuje. [...] Wartość demokracji rodzi się albo zanika
wraz z wartościami, które ona wyraża i popiera" (EV, 70).
Jest to nad wyraz jasne związanie demokracji z określonymi wartościami:
demokracja która wybiera niewłaściwy system wartości (moralnych) nie jest
wartościowa i jest nazwana przez papieża "państwem tyrańskim".
Filozof religii Zbigniew Mikołejko wnioskował wówczas: "Analiza
przeprowadzona w encyklice [EV] polega na szukaniu podobieństw między
ustrojami totalitarnymi a demokracją liberalną poprzez odnoszenie ich do norm
absolutnych. Oczywiście, każdy ustrój zawiera w sobie jakieś zło. Ale nie
jest tak, że różnice między totalitaryzmem a demokracją polegają tylko na
odmiennej technice 'kultury śmierci'. Skazywałoby to nas na przekonanie,
że żyjemy w najgorszym ze światów, w którym czyha na nas w równym stopniu
krwiożercza Scylla totalitaryzmu i złowroga Charybda demokracji, a jedyną
szczeliną prowadzącą ku wolności i dobru jest błękitne okno na zaświatową
Transcendencję"
[ 31 ].
Jan Paweł II przestrzega przed groźbą "sprzymierzenia się
demokracji z relatywizmem etycznym". Ale czy nie miał racji Adam
Michnik kiedy pisał w jednym ze swych esejów: "system demokratyczny jest z swojej natury instytucjonalizacją relatywizmu i niepewności"?
Demokracja związana z konkretnym systemem wartości moralnych nie może być
nazywana demokracją liberalną. W czasie pielgrzymki do kraju w 1997 mówił
papież we Wrocławiu: "Chodzi przede wszystkim o ład moralny, ład w sferze wartości, ład prawdy i dobra. … Czy człowiek może ów ład wolności
zbudować sam, bez Chrystusa czy nawet wbrew Chrystusowi? Pytanie niezwykle
dramatyczne, ale jakże aktualne w kontekście społecznym przesyconym
koncepcjami demokracji inspirowanej ideologią liberalną" i gdzie
indziej: "żyjemy w czasach duchowego chaosu, zagubienia i zamętu, w których
do głosu dochodzą różne tendencje liberalne i laickie".
Charakterystyczne jest to, że krytyka wolności bez Chrystusa omawiana była w kontekście krytyki liberalnej demokracji. Jak zauważa Artur Domosławski: "życie
społeczne w Chrystusie przeciwstawione 'koncepcjom demokracji inspirowanej
ideologią liberalną' kryje w sobie jakąś niewypowiedzianą wizję porządku
politycznego. Jeśli równocześnie Papież — w zupełnie innym miejscu -
docenia demokrację (CA), to wolno zapytać, czy istnieje we współczesnym świecie
jakaś inna demokracja niż liberalna. W kręgu kultury Zachodu (a więc również w kręgu chrześcijaństwa) — nie. A pozytywnego wzoru politycznego porządku
Papież nie nakreśla, poprzestaje na krytycznych aluzjach do liberalnej
demokracji".
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 30 ] Jan Paweł II, encyklika Evangelium
vitae, 20. [ 31 ] Z. Mikołejko,
„Demokracja śmierci?", Gazeta Wyborcza, 8-9 IV 1995. « Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 04-02-2004 Ostatnia zmiana: 07-04-2007)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3242 |
|