|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Dialog nauki i religii [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Religijni naukowcy
Jako dowód, że religia jest zgodna z nauką podaje się
czasami przykłady wybitnych naukowców, którzy byli zarazem ludźmi przywiązanymi
do religijnych wyobrażeń. Często były to po prostu postawy niekonsekwentne
lub takie, w których nie poświęcało się zbyt wiele czasu refleksji ogólnej.
Oczywiście nie zawsze tak jednak było. Max Planck stwierdził nawet: "Uwierzyłem.
Uwierzyłem, ponieważ doszedłem w myśleniu do końca, a wszyscy przerywamy myślenie
zbyt wcześnie." Podobnie mniemał Heisenberg: "Pierwszy kieliszek z butelki nauk przyrodniczych robi z nas ateistów, ale na dnie tej butelki jest Bóg."
Zdecydowana jednak większość naukowców powiedziałaby może nieco złośliwie,
iż Heisenberg pomylił Boga z korkiem owej butelki, który prawdopodobnie
znajduje się na jej dnie. Być może Bóg jest lub bywał w istocie tym korkiem
zatykającym „butelkę nauk przyrodniczych"… po jej otwarciu spoczął na
dnie. Musisz pić z tej butelki rozważnie, a nie zbyt raptownie, gdyż może się
zdarzyć tak, że Bóg-korek znów zatka butelkę w razie zbyt nachalnego jej
nachylania... Z religijnych naukowców nowożytnych wymienić można na
początku Johannesa Keplera (1571-1630),
niemieckiego astronoma i matematyka, który opracował tablice ruchu planet
(tzw. prawa Keplera) i odkrył eliptyczny kształt orbit planetarnych. Miał on
być „gorliwym luteraninem", choć wiadomo, że w swoich pracach naukowych
pozostawał częściowo pod natchnieniem „pogańskiego" kultu Słońca
(przypominającym nauki Zoroastra)
Dalej należy
wymienić Blaise’a Pascala (1623-62), wybitnego francuskiego
matematyka, fizyka, filozofa i pisarza. Był on zagorzałym obrońcą sekty
jansenistycznej. Napisał słynne Prowincjałki, w których ośmieszył
jezuitów. W porządku moralnym i religijnym głosił wyższość
poznania uczuciowego i intuicyjnego (fideizm). Sformułował słynny „zakład
Pascala" [ 17 ]. "Dowodzi
to, że ludzie genialni mogą mieć przesądy, mogą być małoduszni, mogą mieć
wyobraźnię, która ich zwodzi i uniemożliwia zbadanie rzeczy z zimną krwią.
Przykład Pascala bynajmniej nie przemawia na korzyść religii, świadczy on o tym jedynie, że człowiek genialny może mieć w sobie zalążek szaleństwa i że staje się dzieckiem, gdy w słabości swojej ulega własnym przesądom.
Pascal powiada sam, że umysł może być mocny i ciasny, równie rozległy, jak
słaby" (Meslier). Najlepszym komentarzem do jego postawy mogą być jego
własne słowa: "Można mieć rozum przenikliwy, a niejednakowo
podchodzić do wszystkich rzeczy; istnieją bowiem ludzie, którzy widząc jasno
pewne rzeczy, są zaślepieni, gdy chodzi o inne"
Innym przykładem był Isaac
Newton, jeszcze wybitniejszy naukowiec niż Pascal. Ten z kolei, choć
urodził się anglikaninem, po pewnym czasie opowiedział się za arianizmem
(prześladowanym bezlitośnie w Polsce). Pozostawał pod wpływem myśli Jana
Crella (rektora z Rakowa). Uważał za swój obowiązek odczytanie nie tylko księgi
Natury, ale i księgi Pisma Świętego. Na łożu śmierci odmówił naleganiom
na przyjęcie anglikańskich sakramentów. Jednak
nie był on w istocie do końca uczciwy w podejściu do konsekwencji jakie dla
idei boga rodziły jego prawa i teorie. "Newton był bardzo zmartwiony z powodu nieistnienia absolutnego położenia zdarzeń lub też nieistnienia
absolutnej przestrzeni, jak to wtedy nazywano, ponieważ nie zgadzało się to z jego koncepcją absolutnego Boga. W istocie rzeczy odmówił on przyjęcia
do wiadomości braku absolutnej przestrzeni, choć była to konsekwencja jego
praw ruchu. Za tę irracjonalną postawę krytykowało go ostro wielu ludzi"
(Hawking).
Inni: John Dalton — kwakier. Joseph Priestley — unitarianin.
Henryk Cunow pisał: "Można być bardzo cenionym
fizykiem i jednoczenie pisać lub mówić głupstwa w sprawach społecznych lub
religijnych. Dowodzi to tylko niekonsekwencji wewnętrznej takiego uczonego, ale
nie pogodzenia religii z nauką" [ 1 ].
Religia może być uzupełnieniem światopoglądu opartego na nauce, lecz na ogół
pozostaje alternatywą dlań. A poznanie naukowe nadal produkuje więcej ateistów
niż inne procesy społeczne (być może poza wzrostem dobrobytu).
Zasługi Kościoła na polu nauki
Aby uniknąć kwestii pozytywnego wpływu Kościoła na
naukę, twierdzi się, że Kościół nie jest od nauki i od spraw ziemskich,
lecz od zbawiania dusz i spraw niebieskich. Jest to jednak spojrzenie dzisiejsze
(oczywiście wcale nie dominujące), gdyż dawniej Kościół rościł sobie wpływ
na wszelkie dziedziny aktywności ludzkiej i realnie ten wpływ posiadał, tedy
kwestii tej nie można ominąć w ten sposób. Jako wyjątki od zasady i całej
reszty chciałbym wspomnieć kilka postaci i wydarzeń.
Jako przykład stron pozytywnych na samym początku
nadmienić papieża Sylwestra II (999-1003), właść. Gerbert z Aurillac,
który sam był zasłużonym naukowcem. Swą wiedzę czerpał głównie od Arabów,
lecz potrafił twórczo ją rozwijać. Wprowadził algebrę, w arytmetyce
wprowadził cyfry arabskie, wymyślił zegar wahadłowy. Jego zainteresowania
zrodziły wśród ówczesnych podejrzenia o zajmowanie się magią i alchemią.
Wprawdzie trudno jest to wiązać bezpośrednio z instytucją, lecz wspominam o nim w tym miejscu, gdyż jest godne uwagi, że Tron św. Piotra miał kogoś
takiego jak on, że człowiek o tak szerokich horyzontach i zainteresowaniach
został papieżem.
Niedługo przed tym jak Watykan miał zmierzyć się z systemem kopernikańskim, po raz pierwszy na poważnie zetknął się z kosmologią, a wiązało się to z reformą kalendarza słonecznego. 4 października
1582 roku papież Grzegorz XIII ogłosił, że dzień ten nosi datę 15 października.
Odtąd zaczął obowiązywać nowy kalendarz gregoriański. Katolicka Europa pożegnała
się z kalendarzem, który przed wiekami w podobny sposób wprowadził inny władca
świata — Juliusz Cezar. Nim jednak do tego doszło, Sobór Trydencki w 1562
r. uchwalił dekret, w którym wyznaczono dzień 21 marca jako datę wiosennego
zrównania dnia z nocą. Późniejszej komisji papieskiej, która zajmowała się
reformą kalendarza, przewodniczył matematyk Ch. Clavius.
Bardzo ciekawą postacią był Matteo Ricci
(1552-1610), włoski podróżnik i astronom, jezuita i misjonarz. W roku 1583
przybył do Chin, nauczył się języka chińskiego, wykuł na pamięć najważniejsze
fragmenty z Konfucjusza oraz przyjął nazwisko Li Madou, a wszystko to po to,
by skuteczniej krzewić akomodację misyjną, czyli rozwijanie chrześcijaństwa w połączeniu z kulturą miejscową. W Chinach było to konieczne, gdyż chrześcijanie
nie byli uważani za nauczycieli, słuchano tylko ich praktycznych wartości życia,
które mogły się przydać. Tak więc jezuici niejako via facti zostali
zmuszeni do bardziej zawoalowanego krzewienia swej religii — w Chinach wybrali
matematykę i mechanikę. Ricci pisał książki naukowe w języku chińskim, w których przedstawiał dorobek nauki europejskiej. Wykłady jego wyglądały w ten sposób, że zaczynał je od matematyki, a kończył na religii. Zachwycił
cesarza wręczając mu zegar. Sporządził mapę za którą najpewniej byłby go
potępił papież, gdyż mapa owa przedstawiała Chiny jako centrum świata… "Ale
cóż to znaczy? Jedynie to, że czy to obłudnie, czy naprawdę, na wszelki
sposób rozgłasza się Chrystusa. A z tego ja się cieszę i będę się cieszył."
(Flp 1:18) — powiedziałby św. Paweł, broniąc ojca Ricciego. W wyniku tego
Ricci zdobył sobie wielkie uznanie na cesarskim dworze, a jezuici mogli się
pochwalić stowarzyszeniem maryjnym w Pekinie.
Jego następcą został o. Adam Schall. Z zyskiem
dla wiary katolickiej udało mu się udowodnić błędy w obliczeniach
niewiernych astronomów, wyznawców Allacha, rywalizujących z nim na dworze
cesarza. W końcu Schall został dyrektorem chińskiego obserwatorium i ministrem do spraw matematyki z tytułem „Mistrza Tajemnic Nieba". "Dla
dworu chińskiego chrześcijaństwo było religią 'wielkiego Schalla',
chociaż jego pojawienie się stanowiło epifenomen wiedzy fizycznej w wieku, w którym papiestwo potępiło astronomię Galileusza. Jego następca, ojciec
Verbiest, zbudował cesarzowi całą serię dział długiego zasięgu, a na ich
lufach wygrawerował imiona świętych. Poświęcił je ubrany w komżę i stułę."
[ 2 ]
Po wielu wiekach, aby zatrzeć niekorzystny wizerunek
instytucji wrogiej nauce, co było niejako wyrazem kompleksów Kościoła, począł
Watykan powoływać tu i ówdzie placówki naukowe. W 1891 r. Leon XIII założył
Obserwatorium Watykańskie, co po wiekach prześladowania teorii astronomicznych
było czymś symbolicznym. Ale z drugiej strony można z całą pewnością
odczytać to jako wyraz praktycznej realizacji doktryny neotomizmu, odnowionej
niedawno scholastyki (upłynęło dwanaście lat od wydania encykliki Aeterni
Patris), która dążyła do tego, by nauka rozwijała się w zgodzie z treściami
teologicznymi, respektując katolicką metafizykę. Na tym tle do zabawnej
(patrząc z zewnątrz) sytuacji doszło, kiedy Watykan powołał inne
obserwatorium, tym razem w Arizonie. Jak pisał J. Reston, w latach 90. XX.
wieku doszło na tym tle do sporu o ...profanację: "Apacze zmieszali z błotem
Watykan za to, że zbezczeszczono świętą ziemię przez budowę nowoczesnego
obserwatorium astronomicznego na indiańskim obszarze grzebalnym w Arizonie". Niejeden
kardynał mógłby sobie w takiej sytuacji pomyśleć: do czego to doszło,
Indianie podnoszą głos na Kościół, tymczasem powinni się cieszyć, że już
się ich nie eksterminuje w imię Jezusa Chrystusa...
W 1936 r. założono w Rzymie Papieską Akademię Nauk, która
czasem miała doprowadzić do uznania przez Kościół teorii ewolucji.
W latach 50. Leszek Kołakowski wyśmiewał fasadową
szermierkę Watykanu na rzecz wolności nauki w krajach komunistycznych:
„Ideologowie Watykanu stali się zupełnie niespodziewanie obrońcami wolności
nauki i filozofii przeciw despotyzmowi i niewoli (...) Papieże piorunowali na
bezbożne wyuzdanie umysłowe i nieprzyzwoitą wolność krajów
kapitalistycznych, marzyli o wprowadzeniu na całym świecie starych porządków
państwa kościelnego, gdzie trzeba by mieć policyjne pozwolenie na czytanie
Dantego, gdzie można by wsadzić do więzienia za nieuczęszczanie do spowiedzi i gdzie zgoła nie Marks, ale Wolter i Kant uchodziliby za podżegaczy
rewolucyjnych. Jeżeli nagle ojcowie Wetter i Bocheński okazują się
szermierzami wolności słowa i rozdzierają szaty nad rzekomą niewolą nauki w państwach socjalistycznych, to bynajmniej nie dlatego, żeby Watykan zrobił
krok na przód w kierunku uznania wolności myślenia" [ 3 ]
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 17 ] Lepiej wierzyć niż nie wierzyć, bo profit może być duży.
Którego zresztą dziś prawie nikt nie rozumie i krążą strywializowane jego
wersje, zob. więcej: str. 2077, rozdz. II, pkt 4. [ 1 ] H. Cunow, Pochodzenie
religii i wiary w Boga, 1950. [ 2 ] P. Johnson, Historia Chrześcijaństwa, s.532-535. [ 3 ] L. Kołakowski, „Nauka
przed sądem Ciemnogrodu", w: Szkice o filozofii katolickiej, s.232-233. « Nauka i religia (Publikacja: 29-04-2004 Ostatnia zmiana: 19-05-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3407 |
|