|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Tematy różnorodne Dzieje kalendarzy [3] Autor tekstu: Maciej Psyk
Dotychczasowe
propozycje kalendarza uniwersalnego miały „piętę achillesową": w roku
zwykłym zostawał jeden a w przestępnym — dwa dni „poza kalendarzem"
(ang. „blank days"). Sytuację ratowano proponując święta: Dzień Pokoju i Dzień Olimpiady. Nie podobało się to zwłaszcza religiom, które nie chcą
słyszeć, by czasem dzień święty wypadał po ośmiu dniach. W tej sytuacji
chwycono się nawet faryzejskiego pomysłu dwóch lub czterech 36-godzinnych
niedziel. Tutaj zaś problemu nie ma i nie ma żadnych specjalnych świąt. Tym
samym nie ma przeszkód, które zadecydowały o braku reformy w latach 50-tych.
Gdyby wtedy go zaproponowano z pewnością zostałby wprowadzony (w którejś z dwóch wersji). Kalendarz ten w genialnie prosty sposób rozwiązuje problem
wyznaczania ruchomych świąt i niezgodności dni tygodnia z dniami miesiąca.
Np. poniedziałki wypadają 1., 8., 15. i 22. każdego miesiąca. Wtorki — 2.,
9., 16. i 23. itd. Korzyści społeczne są nie do przecenienia. Wdrażanie może
rozpocząć przedstawienie go przez polskiego prezydenta na forum ONZ.
Przy
kalendarzu typu „52+1" w arcypomysłowy sposób można podzielić kwartały a jednocześnie oznaczać tygodnie. Wystarczy posłużyć się… kartami.
Mielibyśmy kwartały kier, karo, trefl i pik oraz tygodnie, od „dwójki
kier" do „asa pik". Tydzień Newtona oznaczałby zaś jokera. Ponadto
istnieje pomysł, by — w przypadku przyjęcia wersji 13-o miesięcznej -
kraje w których nazwy miesięcy są reliktem nazw rzymskich wprowadziły nowe
nazewnictwo, odsyłając ostatecznie dwóch cezarów (w języku polskim -
lipiec-sierpień), ich świat (styczeń-czerwiec) i resztki roku romulusowego
(wrzesień-grudzień) do historii. Można to zrobić dwojako — użyć nowych
liczebników od 1 do 13 lub zapożyczyć nazwy kalendarza francuskiego dodając
„Sol". Pamiętajmy, że nazwy miesięcy są nieadekwatne od 700 r. p.n.e.!
Osobną
kwestią jest podział doby, odziedziczony po Babilończykach. Problem polega na
tym, że jest on (obok podziału koła na 360Ú) reliktem systemu sześćdziesiątkowego.
Trzeba więc stale przeliczać z systemu dziesiątkowego na sześćdziesiątkowy i odwrotnie. Np. pół godziny to 30min. a „końcówka roku" =
(5*3600+48*60+46)/(24*3600)=20926/86400≈0,2422. Nie są także tożsame
(ani nawet możliwe do obliczenia w głowie) prędkości w m/s i km/h. Próbę
zastąpienia go systemem dziesiętnym podjęła Rewolucja Francuska, jednocześnie z wprowadzeniem kalendarza rewolucyjnego. Dobę podzielono na 10 godzin liczących
144 minuty, które następnie dzieliły się na 100 minut i 100 sekund.
Napotkało to jednak na największy opór ludności i „czas rewolucyjny"
zarzucono już po dwóch latach. Tymczasem po dwustu latach, pod koniec XX
wieku, na korzyść reformy przemówiła „globalna wioska" i Internet.
Zaistniała sytuacja, gdy musiały skontaktować się dwie osoby w odległych
krajach. Różnica czasu między państwami stała się niewygodna i niewystarczająca. Tak w 1998 r. w Szwajcarii producent zegarków firma Swatch
zaproponowała „czas internetowy". Jest to jeden czas dla całej planety w którym dobę podzielono na 1000 części. Dzięki temu np. Anglik z Japończykiem
mogą umówić się na rozmowę o godzinie „@432". Zmiana doby (z 999 na
000) następuje o północy w Szwajcarii. Przypuszczalnie w przyszłości czas
internetowy zastąpi czas uniwersalny Greenwich i czasy strefowe. Taki podział
wystarcza do kontaktów społecznych (jedna jednostka, „beat", wynosi 86,4
s.). Dzieląc ją na 100 otrzymujemy 0,864 s. czyli większą dokładność niż
obecnie. Np. godzina @784,43 to 18:49:34,752 w Szwajcarii. Powstały już
zegarki, telefony komórkowe oraz programy komputerowe używające tego podziału.
Polska jest w najkorzystniejszej sytuacji, bo tak jak większość UE razem ze
Szwajcarią znajduje się w strefie czasowej GMT+1 czyli szczęśliwym zbiegiem
okoliczności zmiana doby dokonuje się u nas o północy. Brytyjczycy nie chcą
utracić pozycji (podziału świata na strefy czasowe z czasem Greenwich jako
GMT dokonano w 1884 r.) i choć zaspali walczą o to, by zmiana doby następowała o północy GMT. W tej strefie czasowej znajduje się jednak tylko Wlk.
Brytania, Irlandia i Portugalia, co przemawia na ich niekorzyść.
Na
zakończenie przedstawię dowód na to, że zwalczana przez Kościół z przyczyn religijnych astrologia
(KKK 2116) jest zwykłym oszustwem. Otóż obecnie z uwagi na „końcówki
roku" granice znaków zodiaku powoli, ale nieustannie się przesuwają.
Oznacza to, ze dzieciom urodzonym w różnych latach w tym samym momencie roku
gwiazdowego przypadają sąsiednie znaki zodiaku. Błąd kumuluje się do pełnych
sześciu dni, ale układacze horoskopów nie tylko tego nie uwzględniają, ale
nawet nie wiedzą, że w ogóle ma to miejsce. I tak na przykład Tadeusz Boy-Żeleński
nie był Strzelcem lecz Koziorożcem! Ośmiesza to całą tę pseudonaukę nawet
bez krytyki samej idei. W kalendarzu Colligana-Mietelskiego z uwagi na przestępny
tydzień przesunięcie granic znaków zodiaku o sześć dni zachodzi nawet z roku na rok. Pewnie wciskacze kitu znowu się nie przejmą, tak jak nie przejęli
się przeskoczeniem kilkunastu dni przy wprowadzaniu gregoriańskiego. Mimo, ze
miliony ludzi „przeszły" w ciągu jednego dnia do następnego znaku zodiaku w ogóle nie zareagowali i głosili swe „nauki" bez żadnej zmiany.
Być może zatem za naszego życia nastąpi kolejna reforma. W nowym
kalendarzu Wielkanoc będzie o stałym dniu, np. 7 kwietnia, żadnych
„zmarnowanych" świąt wypadających w niedzielę, tym samym — stała
liczba dni pracujących i nigdy trzynastego w piątek! Oraz — miejmy nadzieję — pogodzi on prawosławie z resztą świata. Może nawet skusi liberalnych Żydów
(kalendarz lunisolarny jest z konieczności bardzo skomplikowany)? Cała zaś
historia kalendarzy, zmienianych i reformowanych przez tysiąclecia dziesiątki
razy uświadamia nam podstawową prawdę — kalendarze wymyślono, aby służyły
ludziom i ludzie mogą je zmieniać jeśli inne posłużą im lepiej.
Linki:
1 2 3
« Tematy różnorodne (Publikacja: 18-03-2005 Ostatnia zmiana: 08-04-2005)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4014 |
|