|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Etyka świecka
Sokratycy wszystkich krajów, łączcie się! Autor tekstu: Jacek Hajduk
Dwóch
nauczycieli moralności miał świat judeochrześcijański. Obaj słynęli
charyzmą, obaj mieli ukochanych i kochających uczniów, obaj prosili się o śmierć
przedwczesną i obaj przedwcześnie jej dostąpili. Pierwszy z nich, neurotyk i megaloman Jezus z Nazaretu, zaskarbić sobie zdołał uwielbienie mas, porwać
ich serca i zniewolić umysły; drugi, Sokrates Ateńczyk, ze swoim
intelektualizmem i wyrafinowaną ironią, pozostał na Ziemi i do rangi kultu
religijnego nauki swojej nigdy nie podniósł, i całe szczęście.
Kto
to jest chrześcijanin, a kto to jest sokratykJeśli
wytyczne Bertranda Russell uznamy za wiążące, a więc zgodzimy się z tym, co
podczas odczytu „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem" w roku 1927 mówił o byciu i nie byciu wyznawcą Chrystusa, łatwo ukujemy definicję sokratyka. A mówił
tak: „istnieją dwa artykuły wiary niezbędne dla każdego, kto mieni się
chrześcijaninem. Pierwszy jest natury dogmatycznej, a mianowicie: powinno się
wierzyć w Boga i w nieśmiertelność. Jeśli kto nie posiada tej wiary, to nie
sądzę, aby nazwa chrześcijanina była dla niego właściwa. Dalej, jak na to
sam termin wskazuje, należy mieć pewnie wierzenia dotyczące Chrystusa." Kimże więc
jest sokratyk? Dogmatem byłoby tu stwierdzenie: sokratyk to ten, który dobro
moralne uznaje za dobro najwyższe i za źródło szczęścia oraz utożsamia je z wiedzą. Drugim wyznacznikiem winien być pewien określony stosunek do samego
Sokratesa. Wierzyć w Boga i w nieśmiertelność jest naprawdę łatwo, nie wymaga to bowiem wiele od
samego wierzącego. Nie jest wiara aktem zastrzeżonym tylko dla wtajemniczonych
bądź po prostu dla lepszych. Prawdziwym wyzwaniem dla człowieka jest nie
wierzyć, podobnie jak prawdziwym wyzwaniem jest doskonalić się przez całe życie w imię arete. Dlaczego
chrześcijanie dobrzy tylko bywają. . . Jest niestety
regułą, że mówi się nam od dziecka, wpaja usilnie i tłucze do głowy: być
człowiekiem dobrym, to być chrześcijaninem. Innymi słowy: żyć moralnie, to
żyć jak Jezus Chrystus. Ileż w tym obłudy! Ileż zakłamania! Miejmy odwagę
postawić sobie pytanie: czy taki człowiek dla wszystkich musi być wzorem?
Tak, jeśli imponuje nam postawa antyrodzinna, nietolerancyjna i zaściankowa.
Tak, jeśli podoba nam się, że Jezus powołanych przez siebie uczniów odrywa
od „sieci i ojca", więc od zajęć codziennych a pożytecznych i od
rodziny, zaś matkę swoją i braci swoich jawnie ignoruje. Tak, jeśli cieszy
nas, kiedy jak furiat obchodzi się z drobnymi handlarzami. (Dodam, że już
jako dziecko miałem problem ze zrozumieniem tej agresji i z dopasowaniem jej do
obrazu Dobrego Pasterza.) Tak, jeśli nie mierzi nas ktoś, kto usilnie
twierdzi, że rację ma on i nikt inny. A są to przecież wszystko przykłady z „Biblii". (Przeróżne
zabiegi katolików, odmawiające Jezusowi prawa do wywodzenia się z rodziny
tradycyjnej, a więc wielodzietnej, zakazujące myśleć o nim jako o człowieku
mogącym pokochać kobietę i założyć własną komórkę społeczną, są
przejawem jakiejś dziwnej dychotomii i myślenia schizofrenicznego, i nie
powinny stanowić argumentu używanego przez przeciwników, skoro — czego pojąć
nie sposób — są one orężem w dłoni samych wyznawców Jezusa. Ale to już
widać taka tradycja. Tam, gdzie pojawiają się jakieś trudności, jakieś
dwuznaczności, jakieś nieścisłości z daną dogmatyką, tłumacz zawołany
czy bystry interpretator zaczyna działać, przeciągać na swoją stronę i naginać do swoich potrzeb.) Oddajmy
jednak sprawiedliwość innym fragmentom „Biblii". Wspomnieć można chociażby
te ustępy, które z szacunkiem i podziwem przytacza wyżej wspomniany Bertrand
Russell. Czy to quasi-buddyjskie: "Nie
sprzeciwiaj się złu, ale kto by cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw
mu lewy." Czy to nawoływanie, podobnie zresztą utrzymane w duchu
Wschodu: "Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj majętności twoje i rozdaj ubogim." A takie słowa i takie postępowanie zasługują z pewnością
na wielki szacunek i wielki podziw. Szanujemy i podziwiamy, owszem. Ale czy
obserwujemy taką postawę u naśladowców Jezusa? Czy mogą oni w ogóle zwać
się jego naśladowcami, skoro go nie naśladują i ani myślą naśladować w przyszłości? A może jednak naśladują, ale w tym, co w nim złe i niegodne
moralisty? O co chodzi, że przeciętny ateista tak bliski jest idealnemu chrześcijaninowi? .
. .a sokratycy są Jest religia
swojego rodzaju wirusem, paraliżującym i zgubnym wtrętem. I może właśnie
dlatego, że Sokrates nie był przywódcą religijnym, a jego posługiwanie
Erosowi było posługiwaniem z przymrużeniem oka, mógł stać się prawdziwym
przywódcą ideowym. Uczniowie kochali Sokratesa zarówno za to, co mówił, jak i za to, jak mówił. Nie mamił ich, nie łudził obietnicami, nie straszył
ogniem piekielnym, ale istotnie uczył moralności okpiwając naiwność, a hołdując
zdrowemu rozsądkowi, zawsze przy tym sięgając po aparaturę logiczną. Wyłuskać
potrafił z każdej nawet błahej i pozornie jałowej pogadanki to, co stanowiło
czy stanowić powinno o humanitas człowieka,
podnosił ową pogadankę do rangi wielkiego dialogu i wielkiego nauczania. Nie
wymagał korzenia się, bicia się w piersi, ofiar. Ulepszał, naprawiał,
wychowywał. Przedmiotowe
traktowanie człowieka przez chrześcijaństwo, poniżanie go i przypominanie na
każdym kroku o nikczemności istnienia są dla humanisty, a w każdym razie być
powinny, zwyczajnie obraźliwe. Relatywizm
moralny, tak wstrętny Sokratesowi, wtargnął w serce Jezusa i w serca, które
zdołał porwać on swoimi naukami, zamieszkał tam i ma się dobrze. Nie wchodząc
tu w kwestię, czy jesteśmy w stanie w ogóle udowodnić istnienie jakiegoś
obiektywnego dobra i jakiegoś obiektywnego zła, należy przyznać sokratykom
pierwszeństwo w wyścigu z chrześcijanami o palmę moralności. Czy
sokratyzm może zająć miejsce chrześcijaństwa Jeśli przyjęlibyśmy
istnienie takiego prądu ideowego jak sokratyzm i szukalibyśmy mu miejsca w naszym świecie, chcielibyśmy widzieć w nim następstwo chrześcijaństwa,
jego ulepszoną, dojrzalszą wersją. Moralizm intelektualny w miejsce moralizmu
irracjonalnego. Światopogląd w miejsce religii. System filozoficzno-etyczny,
który mógłby porwać się na zagospodarowanie tych przestrzeni, które dotąd
znajdowały się pod jarzmem religii. Taki zachodni buddyzm, ze swoim mistrzem i z jasnymi zasadami postępowania. Świat, który
znamy umiera. Umiera zresztą nie od dziś. W zasadzie, opisując cywilizację w ujęciu organicznym, powiedzieć by można, że umiera on od momentu swoich
narodzin, a więc od kilku tysięcy lat. Przyszło nam
żyć w czasach, w których budzą się ze snu wielowiekowego cywilizacje
Wschodu, Bliskiego i przede wszystkim Dalekiego. Zachód przestał lub przestaje
się liczyć w wielkim biznesie i w wielkiej polityce, z czego nie zdaje sobie
jeszcze sprawy albo zdawać sobie sprawy nie chce. W projektowaniu przyszłości
nie uwzględnia się już Stanów Zjednoczonych czy Europy. Świat Arabski nie
potrzebuje nas już jako rynku zbytu. Państwo Środka kupuje każdą ilość
ropy od Arabów i od państw Afrykańskich, w zamian zapewniając im rozwój
infrastruktury i przemysłu. To nasz świat staje się powoli Trzecim Światem. Ramię w ramię w przepaść z umierającą cywilizacją chrześcijańską, kroczą chrześcijańska
ideologia i religia, chrześcijańska mentalność i chrześcijański sposób myślenia — myślenia o życiu i o śmierci, myślenia o sobie i o innych. Hic
transit gloria mundi! Tak przemija chwała świata! Zmęczona, doświadczona
losem Europa może już tylko głęboko wzdychać i szeptać — szeptać, bo na
krzyk nie ma już dość siły — raz po raz szeptać z nadzieją: nie wszystek
umrę, i wzdychać. Ale
spokojnie: coś się kończy — coś się zaczyna, a natura nie znosi próżni!
Wszak nasza Europa nie jest pierwszą Europą, która umiera! Tak to już
jest, że nie potrafi człowiek żyć w zupełnym oderwaniu od pojęć, idei,
wyobrażeń i w ogóle w oderwaniu od myślenia abstrakcyjnego, niezależnie od
tego, czy będzie to życie pędzone na peryferiach świata, czy w jego najściślejszym
centrum. To dobrze, świadczy to przecież o wyjątkowości naszej na tle innych
gatunków, ale i niedobrze zarazem. Bywa przecież, że ideologia hamuje rozwój
jednostki, a co za tym idzie hamuje również rozwój całych pokoleń, całych
cywilizacji. Mimo
szalonego rozwoju, rozpasania, rozpanoszenia się techniki, mimo wstępowania
ludzkości na coraz to wyższe szczeble po drabinie ewolucji, mimo postępów na
niwie genetyki, robotyki i badań kosmicznych, nie będziemy zdaje się — my,
ludzie — w stanie wyplenić tej tak trywialnej a zarazem szkodliwej dla nas
cechy, tego niszczycielskiego pierwiastka, zżerającego nas pokolenie po
pokoleniu — wiary religijnej. Batalia
rozegra się o kształt, charakter i oblicze naszego życia
intelektualno-duchowego, bo szans na desakralizację totalną nie ma, totalność
istnieje jedynie w teorii. Ale czy dojrzeliśmy już — my, Europejczycy — by
wiarę irracjonalną zastąpić wiarą w rozum, postęp i intelekt? By nasz
zachodni chrystianizm zastąpić naszym zachodnim sokratyzmem? By nauczyć się
mówić i myśleć: człowiek dobry, to człowiek rozumny. Sokratycy
wszystkich krajów, łączcie się! Poszukujcie!
Jeśli tylko poczujecie potrzebę duchowej jedności, poszukujcie! Kiedy
spotkacie sokratyka, spotkacie człowieka miłującego wiedzę, więc i człowieka
dobrego moralnie, bo wie on, że dobro tożsame jest z wiedzą. Nie będzie to
doktryner czy fanatyk, ale otwarta głowa. Nie będzie on czuł strachu, bo
strach właściwy jest ślepo wierzącym, nie poszukującym. Największym
wrogiem strachu jest rozum, a sokratyk umiłował sobie właśnie rozum.
Spotkanie z chrześcijaninem, i to nie istotne, w której z odmian, jest jak
hazard. Poszukujcie!
Jeśli tylko poczujecie potrzebę duchowego przewodnictwa, poszukujcie! Bierzcie
pod lupę słowa i bierzcie pod lupę czyny, żeby nic nie uszło waszej uwadze. Na koniec
rozważcie jeszcze to: tylko jeden z naszych wielkich nauczycieli moralności do
ostatnich chwil pozostać zdołał wiernym prawu, swoim słowom i swoim
przekonaniom, wreszcie — sobie samemu. Wiecie, który?
« Etyka świecka (Publikacja: 11-04-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5344 |
|