Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.979 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nie było wielkiego geniuszu bez przymieszki szaleństwa.
 Światopogląd » Etyka świecka

Sokratycy wszystkich krajów, łączcie się!
Autor tekstu:

Dwóch nauczycieli moralności miał świat judeochrześcijański. Obaj słynęli charyzmą, obaj mieli ukochanych i kochających uczniów, obaj prosili się o śmierć przedwczesną i obaj przedwcześnie jej dostąpili. Pierwszy z nich, neurotyk i megaloman Jezus z Nazaretu, zaskarbić sobie zdołał uwielbienie mas, porwać ich serca i zniewolić umysły; drugi, Sokrates Ateńczyk, ze swoim intelektualizmem i wyrafinowaną ironią, pozostał na Ziemi i do rangi kultu religijnego nauki swojej nigdy nie podniósł, i całe szczęście.

Kto to jest chrześcijanin, a kto to jest sokratyk

Jeśli wytyczne Bertranda Russell uznamy za wiążące, a więc zgodzimy się z tym, co podczas odczytu „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem" w roku 1927 mówił o byciu i nie byciu wyznawcą Chrystusa, łatwo ukujemy definicję sokratyka. A mówił tak: „istnieją dwa artykuły wiary niezbędne dla każdego, kto mieni się chrześcijaninem. Pierwszy jest natury dogmatycznej, a mianowicie: powinno się wierzyć w Boga i w nieśmiertelność. Jeśli kto nie posiada tej wiary, to nie sądzę, aby nazwa chrześcijanina była dla niego właściwa. Dalej, jak na to sam termin wskazuje, należy mieć pewnie wierzenia dotyczące Chrystusa."

Kimże więc jest sokratyk? Dogmatem byłoby tu stwierdzenie: sokratyk to ten, który dobro moralne uznaje za dobro najwyższe i za źródło szczęścia oraz utożsamia je z wiedzą. Drugim wyznacznikiem winien być pewien określony stosunek do samego Sokratesa.

Wierzyć w Boga i w nieśmiertelność jest naprawdę łatwo, nie wymaga to bowiem wiele od samego wierzącego. Nie jest wiara aktem zastrzeżonym tylko dla wtajemniczonych bądź po prostu dla lepszych. Prawdziwym wyzwaniem dla człowieka jest nie wierzyć, podobnie jak prawdziwym wyzwaniem jest doskonalić się przez całe życie w imię arete.

Dlaczego chrześcijanie dobrzy tylko bywają. . .

Jest niestety regułą, że mówi się nam od dziecka, wpaja usilnie i tłucze do głowy: być człowiekiem dobrym, to być chrześcijaninem. Innymi słowy: żyć moralnie, to żyć jak Jezus Chrystus. Ileż w tym obłudy! Ileż zakłamania! Miejmy odwagę postawić sobie pytanie: czy taki człowiek dla wszystkich musi być wzorem? Tak, jeśli imponuje nam postawa antyrodzinna, nietolerancyjna i zaściankowa. Tak, jeśli podoba nam się, że Jezus powołanych przez siebie uczniów odrywa od „sieci i ojca", więc od zajęć codziennych a pożytecznych i od rodziny, zaś matkę swoją i braci swoich jawnie ignoruje. Tak, jeśli cieszy nas, kiedy jak furiat obchodzi się z drobnymi handlarzami. (Dodam, że już jako dziecko miałem problem ze zrozumieniem tej agresji i z dopasowaniem jej do obrazu Dobrego Pasterza.) Tak, jeśli nie mierzi nas ktoś, kto usilnie twierdzi, że rację ma on i nikt inny. A są to przecież wszystko przykłady z „Biblii".

(Przeróżne zabiegi katolików, odmawiające Jezusowi prawa do wywodzenia się z rodziny tradycyjnej, a więc wielodzietnej, zakazujące myśleć o nim jako o człowieku mogącym pokochać kobietę i założyć własną komórkę społeczną, są przejawem jakiejś dziwnej dychotomii i myślenia schizofrenicznego, i nie powinny stanowić argumentu używanego przez przeciwników, skoro — czego pojąć nie sposób — są one orężem w dłoni samych wyznawców Jezusa.

Ale to już widać taka tradycja. Tam, gdzie pojawiają się jakieś trudności, jakieś dwuznaczności, jakieś nieścisłości z daną dogmatyką, tłumacz zawołany czy bystry interpretator zaczyna działać, przeciągać na swoją stronę i naginać do swoich potrzeb.)

Oddajmy jednak sprawiedliwość innym fragmentom „Biblii". Wspomnieć można chociażby te ustępy, które z szacunkiem i podziwem przytacza wyżej wspomniany Bertrand Russell. Czy to quasi-buddyjskie: "Nie sprzeciwiaj się złu, ale kto by cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw mu lewy." Czy to nawoływanie, podobnie zresztą utrzymane w duchu Wschodu: "Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj majętności twoje i rozdaj ubogim." A takie słowa i takie postępowanie zasługują z pewnością na wielki szacunek i wielki podziw. Szanujemy i podziwiamy, owszem. Ale czy obserwujemy taką postawę u naśladowców Jezusa? Czy mogą oni w ogóle zwać się jego naśladowcami, skoro go nie naśladują i ani myślą naśladować w przyszłości? A może jednak naśladują, ale w tym, co w nim złe i niegodne moralisty? O co chodzi, że przeciętny ateista tak bliski jest idealnemu chrześcijaninowi?

. . .a sokratycy są

Jest religia swojego rodzaju wirusem, paraliżującym i zgubnym wtrętem. I może właśnie dlatego, że Sokrates nie był przywódcą religijnym, a jego posługiwanie Erosowi było posługiwaniem z przymrużeniem oka, mógł stać się prawdziwym przywódcą ideowym. Uczniowie kochali Sokratesa zarówno za to, co mówił, jak i za to, jak mówił. Nie mamił ich, nie łudził obietnicami, nie straszył ogniem piekielnym, ale istotnie uczył moralności okpiwając naiwność, a hołdując zdrowemu rozsądkowi, zawsze przy tym sięgając po aparaturę logiczną. Wyłuskać potrafił z każdej nawet błahej i pozornie jałowej pogadanki to, co stanowiło czy stanowić powinno o humanitas człowieka, podnosił ową pogadankę do rangi wielkiego dialogu i wielkiego nauczania. Nie wymagał korzenia się, bicia się w piersi, ofiar. Ulepszał, naprawiał, wychowywał.

Przedmiotowe traktowanie człowieka przez chrześcijaństwo, poniżanie go i przypominanie na każdym kroku o nikczemności istnienia są dla humanisty, a w każdym razie być powinny, zwyczajnie obraźliwe.

Relatywizm moralny, tak wstrętny Sokratesowi, wtargnął w serce Jezusa i w serca, które zdołał porwać on swoimi naukami, zamieszkał tam i ma się dobrze. Nie wchodząc tu w kwestię, czy jesteśmy w stanie w ogóle udowodnić istnienie jakiegoś obiektywnego dobra i jakiegoś obiektywnego zła, należy przyznać sokratykom pierwszeństwo w wyścigu z chrześcijanami o palmę moralności.

Czy sokratyzm może zająć miejsce chrześcijaństwa

Jeśli przyjęlibyśmy istnienie takiego prądu ideowego jak sokratyzm i szukalibyśmy mu miejsca w naszym świecie, chcielibyśmy widzieć w nim następstwo chrześcijaństwa, jego ulepszoną, dojrzalszą wersją. Moralizm intelektualny w miejsce moralizmu irracjonalnego. Światopogląd w miejsce religii. System filozoficzno-etyczny, który mógłby porwać się na zagospodarowanie tych przestrzeni, które dotąd znajdowały się pod jarzmem religii. Taki zachodni buddyzm, ze swoim mistrzem i z jasnymi zasadami postępowania.

Lidia Beata BarejŚwiat, który znamy umiera. Umiera zresztą nie od dziś. W zasadzie, opisując cywilizację w ujęciu organicznym, powiedzieć by można, że umiera on od momentu swoich narodzin, a więc od kilku tysięcy lat.

Przyszło nam żyć w czasach, w których budzą się ze snu wielowiekowego cywilizacje Wschodu, Bliskiego i przede wszystkim Dalekiego. Zachód przestał lub przestaje się liczyć w wielkim biznesie i w wielkiej polityce, z czego nie zdaje sobie jeszcze sprawy albo zdawać sobie sprawy nie chce. W projektowaniu przyszłości nie uwzględnia się już Stanów Zjednoczonych czy Europy. Świat Arabski nie potrzebuje nas już jako rynku zbytu. Państwo Środka kupuje każdą ilość ropy od Arabów i od państw Afrykańskich, w zamian zapewniając im rozwój infrastruktury i przemysłu. To nasz świat staje się powoli Trzecim Światem.

Ramię w ramię w przepaść z umierającą cywilizacją chrześcijańską, kroczą chrześcijańska ideologia i religia, chrześcijańska mentalność i chrześcijański sposób myślenia — myślenia o życiu i o śmierci, myślenia o sobie i o innych. Hic transit gloria mundi! Tak przemija chwała świata! Zmęczona, doświadczona losem Europa może już tylko głęboko wzdychać i szeptać — szeptać, bo na krzyk nie ma już dość siły — raz po raz szeptać z nadzieją: nie wszystek umrę, i wzdychać.

Ale spokojnie: coś się kończy — coś się zaczyna, a natura nie znosi próżni! Wszak nasza Europa nie jest pierwszą Europą, która umiera!

Tak to już jest, że nie potrafi człowiek żyć w zupełnym oderwaniu od pojęć, idei, wyobrażeń i w ogóle w oderwaniu od myślenia abstrakcyjnego, niezależnie od tego, czy będzie to życie pędzone na peryferiach świata, czy w jego najściślejszym centrum. To dobrze, świadczy to przecież o wyjątkowości naszej na tle innych gatunków, ale i niedobrze zarazem. Bywa przecież, że ideologia hamuje rozwój jednostki, a co za tym idzie hamuje również rozwój całych pokoleń, całych cywilizacji.

Mimo szalonego rozwoju, rozpasania, rozpanoszenia się techniki, mimo wstępowania ludzkości na coraz to wyższe szczeble po drabinie ewolucji, mimo postępów na niwie genetyki, robotyki i badań kosmicznych, nie będziemy zdaje się — my, ludzie — w stanie wyplenić tej tak trywialnej a zarazem szkodliwej dla nas cechy, tego niszczycielskiego pierwiastka, zżerającego nas pokolenie po pokoleniu — wiary religijnej.

Batalia rozegra się o kształt, charakter i oblicze naszego życia intelektualno-duchowego, bo szans na desakralizację totalną nie ma, totalność istnieje jedynie w teorii. Ale czy dojrzeliśmy już — my, Europejczycy — by wiarę irracjonalną zastąpić wiarą w rozum, postęp i intelekt? By nasz zachodni chrystianizm zastąpić naszym zachodnim sokratyzmem? By nauczyć się mówić i myśleć: człowiek dobry, to człowiek rozumny.

Sokratycy wszystkich krajów, łączcie się!

Poszukujcie! Jeśli tylko poczujecie potrzebę duchowej jedności, poszukujcie!

Kiedy spotkacie sokratyka, spotkacie człowieka miłującego wiedzę, więc i człowieka dobrego moralnie, bo wie on, że dobro tożsame jest z wiedzą. Nie będzie to doktryner czy fanatyk, ale otwarta głowa. Nie będzie on czuł strachu, bo strach właściwy jest ślepo wierzącym, nie poszukującym. Największym wrogiem strachu jest rozum, a sokratyk umiłował sobie właśnie rozum. Spotkanie z chrześcijaninem, i to nie istotne, w której z odmian, jest jak hazard.

Poszukujcie! Jeśli tylko poczujecie potrzebę duchowego przewodnictwa, poszukujcie! Bierzcie pod lupę słowa i bierzcie pod lupę czyny, żeby nic nie uszło waszej uwadze.

Na koniec rozważcie jeszcze to: tylko jeden z naszych wielkich nauczycieli moralności do ostatnich chwil pozostać zdołał wiernym prawu, swoim słowom i swoim przekonaniom, wreszcie — sobie samemu. Wiecie, który?


 Zobacz także te strony:
Sokrates antyczny i współczesny
Sokratejska filozofia wychowania
Pole daimoniona
Sokrates jako postać archetypowa
O nieadekwatności Człowieka Sokratycznego
Oskarżenie Sokratesa o bezbożność
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
U źródeł pochodzenia wartości moralnych
Sokrates antyczny i współczesny

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (4)..   


« Etyka świecka   (Publikacja: 11-04-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacek Hajduk
Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończył Filologię Klasyczną i Studium Pedagogiczne.
 Numer GG: 772705

 Liczba tekstów na portalu: 6  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Topika antyczna w Żywotach królów polskich Klemensa Janickiego
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5344 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365