|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Pokarmem umysłu jest poznawanie. Żądza nie trwania czy przetrwania, jak mówisz, lecz pędu, postępu, odkrywania nowych prawd, wydobywanie ich z głębin ziemi, z tkanki roślin, z atomów i z bezmiarów gwiazd, z własnych myśli wreszcie. Poznawanie wszechświata, poznawanie siebie i poznawanie swojej roli we wszechświecie. Tu jest źródło wszelkiej wiedzy, tu kryje się motor nauki. I jakże możesz zmusić.. | |
| |
|
|
|
|
« Filozofia Złota Księga moich spotkań z filozofią [4] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
HORACY, Quintus Horatius Flaccus 65-8 p.n.e. Z całej twórczości
Horacego największy wpływ wywarła na mnie oda „Exegi monumentum",
pobudzająca do takiego kierowania własnym życiem, żebym kiedyś mógł je
podsumować stwierdzeniem, że i mnie udało się własnymi dziełami zbudować
„pomnik trwalszy nad spiż".
Jednak
najbardziej doniosłe z moich spotkań z Horacym miało miejsce dopiero w maju 1987, kiedy znajdujący się we mnie w stanie uśpienia
jak „śpiąca królewna"
fragment Horacego nagle zbudził się z głębokiego, trwającego 52 lata
snu i przemówił do mnie, odsłaniając swój ukryty sens. Było to podobne do
eksplozji gwiazdy na niebie. Cztery banalne słowa — zapamiętane przez
15-letniego chłopca na lekcji łaciny — zapaliły się blaskiem myśli, której,
przez dwa tysiące lat, nikt przede mną nie zauważył. Nie mógł zauważyć,
ponieważ warunkiem zauważenia tej myśli było istnienie „filozofii
ergantropii", a ona dopiero rodziła się we mnie. Może więc odkryłem w słowach Horacego to, co sam w nie włożyłem?
Chodzi o słowa "est modus in rebus". W angielskim przekładzie Wickhama: „There
is measure in everything". Ale ja w roku 1987 miałem za sobą już trzydzieści lat rozważań nad terminem
„modus" w filozofii Giordana Bruna. Zaczęło się od rozważań z dziedziny filozofii języka (modus loquendi, modus intelligendi) i metodologii
(modus investigandi), a potem doszedłem do ontologii (modus essendi i
modus
creandi). Nie mogłem więc zaakceptować przekładu Wickhama, ponieważ
przedmiotem moich zainteresowań nie jest „miara"
we „wszystkim", ale ergantropia czyli
„sposób istnienia" konkretnego twórcy w konkretnej
rzeczy, a polega on na tym, że twórca
jest obecny w wytworzonej przez siebie rzeczy przede wszystkim
przez właściwy jemu „modus creandi" (sposób tworzenia). Pisałem o tym w pracy „Ergantropia jako centralna kategoria filozofii kultury"
(Studia Filozoficzne" 1987, nr 11, s. 3-11), wygłoszonej na V Zjeździe
Filozofii Polskiej w Krakowie, i w książce „Spotkania w rzeczach"
(1991, s. 323).
OWIDIUSZ, Publius Ovidius Naso 43 p.n.e.- 18 n.e. Owidiusz
jest we mnie obecny od 1935 roku. Najbardziej przejąłem się jego „listem
do potomności". Najbardziej fascynujący był sam pomysł adresowania wiersza
do przyszłych pokoleń. Wynikał stąd wniosek, że Owidiusz czuje się nie
tylko człowiekiem swojej epoki, ale odczuwa także swoją przynależność do
szerszej wspólnoty ludzi kulturalnych, którzy pojawiać się będą w kolejnych stuleciach. Zachwyciło mnie, że z najwyższym
szacunkiem odnosił się do innych
poetów, sądząc, że to ich przede wszystkim powinno uważać się za bogów (quotque
aderant vates rebar adesse deos).
Umiałem ten wiersz na pamięć a każdy
dystych skłaniał do długich rozmyślań.
Owidiusz i Horacy położyli fundamenty pod teorię nieśmiertelnej
obecności twórców w kulturze. Na fundamenty te składa się sześć twierdzeń:
— człowiek i jego dzieła
stanowią pewną jedność i z nią właśnie należy się utożsamiać,
— w obrębie
tej jedności dzieło (opus, monumentum) stanowi
najwartościowszą cząstkę (pars melior) tego wszystkiego, z czym twórca się
utożsamia,
-
dzieła są naznaczone piętnem imiennym swoich twórców,
-
twórca umiera, ale dzieła jego pozostają (scripta manent), a ponieważ dzieła
te stanowią część tego, z czym twórca utożsamia się i jest utożsamiany,
więc „nie cały umrze" (non omnis moriar), nie cały zostanie
pochowany w ziemi (non ero terra tuus), bo „wartościowsza część"
pozostanie w kulturze,
— wraz z dziełami naznaczonymi piętnem imiennym pozostanie po twórcy
„imię" (nomen); mówi o tym Owidiusz: „imię moje pozostanie
niezniszczalne" (indelebile),
— „nieśmiertelność" twórcy, polegająca na tym, że
spotykając się z jego dziełami pamiętamy o jego imieniu, zależy od trwałości
pewnego typu kultury. Jeżeli nie będzie ludzi odczuwających potrzebę
czytania wierszy i dzieł filozoficznych, słuchania muzyki, oglądania obrazów,
zniknie przestrzeń, w której twórca może żyć
stulecia i tysiąclecia.
O Owidiuszu pisałem m.in. w książkach „Człowiek w świecie dzieł"
(1974, s. 120-121, 166, 225, 242-243, 305, 355),
„Zarys dziejów krytyki religii" (1986, s.112, 208-212, 218,
220, 341) i „Spotkania w rzeczach" (1991, s.17, 20-21, 54, 92, 97,
118, 160, 250, 282-284, 324-325).
ABELARD, Pierre
1079-1142.
Barwne portrety Abelarda i jego ukochanej uczennicy, Heloizy, trafiły do mnie w roku 1927, kiedy miałem osiem lat.
Ozdabiały one brazylijski kalendarz Pozytywistycznego Kościoła Ludzkości.
Nie wiedziałem wtedy, że para ta pojawi się w moim życiu jeszcze raz, gdy będę
miał 33 lata.
Dzieła Abelarda czytałem w oryginale łacińskim
(tom 178 „Patrologii" Migne’a) w pierwszym półroczu 1952 roku,
ponieważ zaproponowano mi napisanie przedmowy do polskiego przekładu jego
autobiografii.
Kiedy Kościół wzywał do podporządkowania rozumu wierze, Abelard pytał: — Czym jest wiara? Odpowiedziano mu: Wiara jest pewnością (certitudo), opartą
na niewzruszonej powadze autorytetów. Chcąc wiedzieć, w co — jako chrześcijanin — powinien wierzyć, Abelard stawiał pytania i szukał odpowiedzi w tekstach
uważanych przez Kościół za autorytety. Ale często zdarzało się, że na to
samo pytanie jeden autorytet odpowiadał „Tak", a drugi
„Nie". W takiej sytuacji, o tym, za którym autorytetem pójść,
musiał decydować rozum. W ten sposób powstało dzieło „Sic et non"
(Tak i nie) — zbiór sprzecznych z sobą twierdzeń autorytetów kościelnych i rozwiązanie tych sprzeczności racjonalnym rozumowaniem. Zresztą nawet w tych
przypadkach, kiedy w jakiejś sprawie wszystkie autorytety kościelne były ze
sobą zgodne, Abelard sprawdzał, czy są one zgodne także z rozumem i potrafił czasem napisać, że chociaż wszystkie autorytety odpowiadają
na postawione im pytanie
„Tak", on, Abelard, opierając się na własnym rozumowaniu, mówi
„Nie". W rozważaniach nad Trójcą Świętą Abelard doszedł
do wniosku, że symbolizuje ona trzy epoki dziejów ludzkości: postać Boga
Ojca patronuje religii żydowskiej,
postać Syna Bożego — epoce chrześcijaństwa,
natomiast Duch święty czyli Logos powinien stać się patronem
trzeciej epoki. Jak od postaci Chrystusa ludzie drugiej epoki nazwali się
chrześcijanami, tak ludzie
trzeciej epoki — dla których najwyższą instancją jest Logos (Rozum) powinni
nazywać się logikami.
Owocem studiów nad Abelardem była moja „Przedmowa" do
„Historii moich niedoli" (1952,
s.5-44, 190-194). Później opublikowałem sylwetkę Abelarda w „Kalendarzu Wolnej Myśli"
(1959, s.110-111) i poświęciłem mu kilka stron w książce „Wykłady o krytyce religii" (1963, s.
52-54).
Nie zanotowałem daty „powrotu" do Abelarda w związku z kupieniem egzemplarza „Rozpraw" (wyd. 1969), w którym znalazłem
wiele pięknych myśli. Przytoczę
dwie: „za najwyższe zadanie filozofa uważam, aby na podstawie rozumowych
przesłanek badał we wszystkim prawdę, nie zwracał uwagi na mniemania ludzi,
ale szedł za wskazaniem rozumu" (s. 7) . „Kto chce się przekonać,
czy jakiś twórca jest znakomity (...) powinien
przypatrzyć się nie samemu twórcy, lecz jego dziełom" (s. 519).
Największym zaskoczeniem
było dla mnie to, że na
przeszło pięćset lat przed Spinozą
już u Abelarda znajduje się myśl, że
tam, gdzie w chrześcijańskich
przekładach Starego Testamentu czytamy o
„Duchu Bożym", który unosił się ponad wodami, w tekście
hebrajskim znajduje się "el ruach"
czyli
„wielka wichura" (s.357, 525-527).
Dowiedziałem
się o tym między 6 a 8 sierpnia 1939 — gdy czytałem po łacinie
„Tractatus Theologico-Politicus" Spinozy, a na wykładzie z dnia 11
maja 1957 (w którym mówiłem o Abelardzie i Spinozie) dałem własny komentarz
do tekstu Spinozy: „Nie powinno to dziwić, bo jak u różnych innych ludów,
tak i u Żydów, na początku dziejów myśli
była żywiołowa, materialistyczna dialektyka,
która wyjaśniała wszystkie zjawiska w świecie jakąś chaotyczną
materią i wichrem, który różnicował materię
tworząc całą różnorodność świata" („Ateizm a religia",
1957, s.184-190).
LULLUS,
Ramon ok.1235 — ok.
1315. Moje pierwsze spotkanie z Lullusem miało miejsce w latach 1958-1961 w okresie pisania pracy habilitacyjnej o filozofii Giordana Bruna. Czytając dzieła
Bruna — wyjaśniające i rozwijające „Wielką Sztukę" (Ars Magna)
Lullusa — odczułem potrzebę przestudiowania łacińskich dzieł Lullusa w liczącym
przeszło tysiąc stron strasburskim wydaniu Lazara Zetznera „Raymundi
Lullii Opera ea, quae ad adinventam ab ipso Artem universalem (...) pertinent" (Argentinae
1598). Do studiów nad
Lullusem wracałem jeszcze kilka razy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, czytając inne dzieła Lullusa i wiele opracowań. Z pism Lullusa najbardziej fascynują mnie — od 40 lat — dwa wątki:
- pluralizm metodologiczny, zawarty w metodzie rotacji współśrodkowych
cyferblatów i
-
wymyślone przez Lullusa reguły
wytwarzania nowych słów,
a także stworzone
przez niego narzędzia pojęciowe „natura naturans", „instrumenta
spiritualia", „alchemia verborum" i wiele innych.
Pisałem o nim w książkach: „Centralne kategorie filozofii Giordana Bruna"
(1962, s. 7, 26-27, 46, 54, 63, 65, 77, 80, 93-94, 100-101, 105, 108, 119, 133,
143, 147, 147, 157-158,184, 191,
196, 208, 211-212, 214, 222),"Człowiek w świecie dzieł" (1974, s. 15-20, 22, 24-26, 44, 73, 233, 334-335),
„Portrety filozofów" (1978, s. 11, 95, 126-127, 129-130, 246),
„Giordano Bruno" (1979, s. 8, 22-23,26-27, 29-30, 44, 54, 57,
80, 85, 92, 144-146, 181-189, 212-215), „Lampa trzydziestu spotkań"
(1980, s. 93, 103-104, 142, 151,168,
189, 204, 208, 229-239,270-301,
304-308, 310, 320-321, 359, 435, 447, 510, 556-557), „Spotkania w rzeczach" (1991, s.42, 81-82, 87, 153, 229, 318, 327) i w języku włoskim w pracach: „Il pluralismo metodologico e i modelli
lulliani di Giordano Bruno" (1965), „Giovanni
Bracesco e l’antropologia di Giordano Bruno" („Logos", 1969, nr 3, s.
589-627), „Giordano Bruno nella patria di Copernico" (1972, s. 29,
34, 39), „Il policentrismodella
cosmologia di Giordano Bruno come fondamento della sua filosofia policentrica
della cultura" (1977,s.19-21).
AUNGERWYLE Z BURY, Ryszard
1287-1345, pojęcie
„obecności nieobecnych", którzy mimo śmierci są w dalszym ciągu z nami jak żywi w swoich książkach (in
libris mortuos quasi vivos invenio). „Philobiblon" to chyba pierwsza w dziejach świata eksplozja — wyrażonej słowami
- namiętnej, gorącej miłości do książek. Napisałem o nim tylko
kilka zdań (w książce „Człowiek w świecie dzieł", 1974, s.
243-245, 266-267): Świadomość tego biskupa była wypełniona nie troską o zbawienie własnej duszy, nie lękiem przed karami piekielnymi i nie miłością
do Boga, ale przede wszystkim — miłością do książek (...) Świat książek to była dla biskupa Ryszarda wartość naczelna. Pojawiła się nowa aksjologia zapowiadająca
Renesans. Jej konsekwencją było nowe podejście do Starego Testamentu. Tak więc
„arka Noego" i „drabina Jakubowa" utraciły sens
teologiczny, stały się dla biskupa Ryszarda „pustymi formami", które mógł teraz swobodnie napełnić nową treścią: zaczęły symbolizować świat
książek" (s. 267). Nie
potrafię podać dokładnych dat: kiedy kupiłem i przeczytałem tę książkę.
Na pewno było to przed ukończeniem „Człowieka…" a więc przed lipcem 1972, a z faktu, że nie ma
wzmianek o niej w moich wcześniejszych pracach, datą najbardziej prawdopodobną
jest poczatek roku 1972. Ale o mojej miłości do książek świadczy przeszło pół tysiąca brulionów różnych
„dzienników lektury", prowadzonych od 1932 roku, a więc trudno mówić o „wpływie" dzieła „Philobiblon" na moją osobowość.
Kochałem książki gorącą miłością
już przez czterdzieści kilka lat, a więc dostatecznie długo, żeby móc
zauważyć przynajmniej dwie
istotne różnice:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
« Filozofia (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 04-11-2007)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5613 |
|