|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Złota Księga moich spotkań z filozofią [8] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Przełomową
datą jest 11.7.1977 — ukończenie
lektury zbioru wierszy w języku portugalskim. Autorem tych wierszy jest poeta i filozof brazylijski, Joaquim MARTINS FONTES (1884-1937), a zbiór ma tytuł
„Nos Jardins de Augusto Comte" (Rio de Janeiro 1938, s.187).
Przeczytanie tych wierszy sprawiło, że napisałem — z potrzeby serca — tekst § 18 — W brazylijskich
„Ogrodach Augusta Comte’a" („Portrety filozofów", 1978, s.
158-165).
Co
„wziąłem" od Comte’a?
Jedną jedyną myśl: ideę ułożenia własnego „kalendarza" najbliższych mi Twórców
Kultury. Pracuję nad nią już przeszło siedemdziesiąt
lat, a tworzone przeze mnie w roku 2000 „Złote Księgi moich spotkań" z różnymi kulturami i dziedzinami kultury przybliżają mnie do realizacji
tego celu.
1.8.2000.
STRAUSS, David Friedrich 1808-1874;
najwyżej cenię jego książkę „Der alte und neue Glaube" [w połowie
czerwca 1940 mój własny księgozbiór liczył około 100 książek, w tym 24
książki filozoficzne (Platon, Leibniz, Kant, Schopenhauer, Nietzsche, Eduard
von Hartmann i Strauss]. Po przestudiowaniu tej pracy
(na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych) stanąłem po jego stronie
przeciwko wszystkim, którzy
go krytykowali — a więc także przeciwko Nietzschemu i Marksowi. Podobało mi się jego twierdzenie, że
"nie jesteśmy już chrześcijanami", a na pytanie, czy
mamy jeszcze jakąś religię, odpowiedź, że naszą
religią jest Nauka i Sztuka.
Pisałem o nim kilka razy,
m.in. w artykule „Ateizm Straussa" („Argumenty", 1958, nr
29) i w książce „Wypisy z historii krytyki religii" (1962, s.
321-329).
ENGELS, Fryderyk
1820-1895. Od połowy lat
trzydziestych studiowałem prace Engelsa przez blisko 50 lat i chyba znam
wszystkie, ale najwięcej zawdzięczam trzem pracom.
Ze „Wstępu do
Dialektyki przyrody" wziąłem wizję epoki Odrodzenia jako „największego
ze wszystkich dotychczasowych przełomów światopoglądowych" a gruntowne
studia nad tekstami myślicieli renesansowych umacniały we mnie tę wizję,
chociaż musiałem odrzucić engelsowskie utożsamianie Odrodzenia z wiekiem
XVI, a tym bardziej z Reformacją. Z „Wojny chłopskiej w Niemczech"
wziąłem kategorie „formy" i „treści" jako metodę
religioznawstwa, polegającą na rozbijaniu religijnej „skorupy" i wyłuskiwaniu z niej „pozareligijnych treści" (filozoficznych, społecznych,
estetycznych), które można zaakceptować i „roztopić" w kulturze świeckiej.
Koncepcję tę opracowałem w roku 1958 i jestem jej do dziś wierny.
„Rola pracy w procesie uczłowieczenia małpy" stała się dla
mnie źródłem inspiracji dla wypracowania własnej
teorii „pochodzenia" człowieka. Teoria ta odrzuca nie tylko
teologiczną koncepcję stworzenia człowieka przez Boga, ale również darwinizm
czyli koncepcję (umiejscowionego w czasach przedhistorycznych) jednorazowego
stworzenia człowieka — w procesie ewolucji — przez Przyrodę. Jeśli decydującą
rolę w procesie stawiania się „człowiekiem" odgrywa praca, to
oznacza to, że każdy człowiek stwarza się sam, a ponieważ „człowieczeństwo"
łatwo można utracić, więc niezbędna jest „autokreacja
permanentna" — seria aktów
stwarzających, potęgujących, pogłębiających lub przywracających utracone człowieczeństwo. Z tym, że mówiąc o pracy mam na myśli zarówno proces
eksterioryzowania się we własne wytwory, jak procesy interioryzowania
czytanych książek, słuchanej muzyki, oglądanych obrazów, zdobywanych umiejętności
manualnych i umysłowych. Na
Engelsa powoływałem się często, ale najważniejsze jest to, co napisałem w: „Rola kategorii formy i treści w definiowaniu religii i ateizmu" („Euhemer" 1958, nr , nr 5, s.17-30), „Wypisy z historii krytyki religii" (1962, s. 363-372), „Centralne kategorie religioznawstwa
marksistowskiego", („Euhemer", 1969, nr 1-2, s. 3-17, „W 150
rocznicę urodzin Engelsa" („Euhemer", 1971, nr 1, s. 3-4, 21-22),
„Człowiek w świecie dzieł", (1974, s. 39,138, 144, 147-148, 150,
269-271, 292, 298,338-339, 349, 352, 357), „Spotkania w rzeczach"
(1991, s. 13, 146, 153-154, 158, 235, 306, 317).
HAECKEL Ernst 1834-1919.
Istnieją trzy rodzaje motywów skłaniających do poświęcenia życia badaniom
przyrodniczym. Jednym jest zdobycie sławy, nagrody Nobla, znalezienie własnego
nazwiska w encyklopediach i słownikach a przynajmniej uzyskanie tytułu
profesora. Drugim jest przyjęcie programu Kartezjusza: uczynić ludzi panami i posiadaczami przyrody. Przez kilka stuleci wierzono, że rozwój badań
naukowych przyniesie rozwiązanie wszystkich problemów społecznych, zapewni
wszystkim ludziom zdrowie, żywność, dobrobyt i szczęście. Częściowo
oczekiwania te spełniły się: dzięki rozwojowi Nauki i Techniki wytwarzano
coraz więcej towarów i niektórym ludziom żyło się dzięki temu lepiej. Ale
wytworzone
dobra były i są dzielone niesprawiedliwie; powstają olbrzymie fortuny, a równocześnie
ogromne strefy nędzy i głodu, zdobycie
panowania nad przyrodą zachęca do rabunkowej eksploatacji jej zasobów; wycina
się lasy, zatruwa się powietrze, rzeki, glebę; niszczy się środowisko, odkrycia
naukowe umożliwiają produkowanie broni masowej zagłady; wyprodukowano tej
broni wielokrotnie więcej, niż trzeba do zniszczenia wszystkich form życia na
ziemi.
Istnieje
jeszcze trzeci motyw: bezinteresowne umiłowanie wiedzy połączone z wrażliwością na piękno.
Są tacy astronomowie, których do badań pobudza piękno gwiazd, botanicy, którzy
potrafią zachwycać się barwami i zapachem roślin, zoologowie wrażliwi na
nieskończoną różnorodność kształtów żywych istot. Byli tacy badacze w epoce Bruna i Vaniniego — Przyroda była dla nich Boginią.
W wieku XIX taką renesansową duszę miał Ernst Haeckel, a w wieku XX — Antoni
Bolesław Dobrowolski.
"Przyroda — pisał Haeckel — tak nieskończenie bogata w piękno i wzniosłość, daje każdemu człowiekowi z otwartymi oczyma i zmysłem
estetycznym niewyczerpaną skarbnicę najpiękniejszych darów. Wprawdzie
rozkoszowanie się każdym szczegółem przyrody
już samo stać się może
cennym źródłem szczęścia; ale rozkosz nasza się wzmaga, gdy znamy
znaczenie każdego szczegółu i jego związek z resztą przyrody.
Liczne podróże i ekspedycje podejmowane w celu zbadania nieznanych lądów i mórz, wydobyły już w poprzednim, ale jeszcze wielokrotnie więcej w naszym
stuleciu nieprzeczuwaną mnogość nieznanych organicznych form na światło
dzienne. Liczba nowych gatunków
roślin i zwierząt wzrosła niepomiernie, a pomiędzy nimi
(...) znalazły się tysiące pięknych i interesujących kształtów,
dostarczające zupełnie nowych motywów malarstwu, rzeźbie, architekturze i artystycznemu rzemiosłu. Zupełnie nowy świat odkryty został zwłaszcza
przez szerzej prowadzone badania mikroskopowe w drugiej połowie naszego stulecia, a szczególnie przez odkrycie baśniowych
niemal istot zamieszkujących głębiny mórz. Tysiące misternych radiolarii i talamoforów, przepysznych medur i korali, dziwacznych mięczaków i krabów
pokazało nam nagle nieprzeczuwane bogactwo
ukrytych dotąd form, których swoiste piękno i różnorodność daleko przewyższają
wszystkie dzieła sztuki
stworzone przez ludzką fantazję.
Trzeba, żeby każdy miał oczy otwarte i zaprawił je do należytego
patrzenia. Wszędzie przyroda, otaczająca nas, odsłania przed nami
niezmierzone bogactwa rzeczy pięknych i tajemniczych. W każdym mchu i źdźble
trawy, w każdym chrabąszczu i motylu po
dokładniejszym zbadaniu znajdziemy piękności, które człowiek zwykle pomija bez uwagi (...)
Gdy zaś użyjemy dobrego, silnego mikroskopu odnajdziemy w całej
przyrodzie organicznej świat nowy, pełen niewyczerpanych uroków".
Dowodem prawdy tych słów są cudowne ilustracje
do dzieł Haeckla (zwłaszcza okrzemki znalezione
przez niego w głębi morza). Pisałem o nim w: „Haeckel o zwycięskim
pochodzie nauki i pięknie przyrody" („Głos Wolnych", Bydgoszcz,
kwiecień 1958, s. 9-11) i w książce „Wypisy z historii krytyki
religii" (1962, s. 429-433).
JAMES
William 1842-1910.
Pierwsze moje spotkania z jego książkami przypadają na jesień 1938.
Przeczytałem wtedy „Filozofię wszechświata", „Pragmatyzm" i pięć szkiców w języku angielskim. Pamiętam, że występowało w nich słowo
pluralizm. Pierwsze „prawdziwe
spotkanie" związane było z lekturą jego fundamentalnego dzieła
„Principles of Psychology" — czytałem je od listopada do 9 grudnia 1939 a wpisywałem
do „Dziennika lektury" do 18 stycznia 1940. Najsilniej wryły się w moją pamięć dwa wątki:
-
pojęcie „strumienia świadomości",
-
zauważenie decydującego wpływu
naszych pragnień na percepcję (zauważamy przede wszystkim to, co jest nam do
czegoś potrzebne).
Zapamiętałem także — na całe życie opis spotkania Jamesa z Agassizem.
Spotkanie najbardziej owocne miało miejsce w około roku 1956, kiedy
przeczytałem własny egzemplarz „Doświadczeń religijnych" (The
Varieties of Religious Experience), zaproponowałem Wydawnictwu „Książka i Wiedza" nowe wydanie i w kwietniu 1958 napisałem do niego przedmowę
(druk: 1958, s. XI-XX) . Warto zwrócić uwagę na to, co w tej krótkiej
przedmowie zostało „wyspacjowane": — James chciał „pokazać skomplikowanie i różnorodność przejawów
życia religijnego" (s. XIII), — w tytule książki — i w całym tekście — nacisk pada na słowo „varieties", czyli na „mnogość różnic,
którą znajdujemy w życiu duchowym rozmaitych ludzi" (s. XIV), — dla
naszej epoki charakterystyczne są nie „nawrócenia", ale właśnie
przeciwnie, procesy wygasania religii" (s. XX), — „odpowiednio do
wielości postaw religijnych (...)
mamy również ogromną mnogość najrozmaitszych postaw laickich" (s. XX).
Jeśli dobrze pamiętam, przez następne 30 lat nie
wracałem do Jamesa. Dopiero w latach 1987-1991 kilkuletnia współpraca z prof.
Teresą Rzepą skłoniła mnie do wzięcia na warsztat filozoficznych problemów
psychologii i wtedy przeczytałem wiele prac klasyków psychologii i przejrzałem
własne notatki z dawnych lektur psychologicznych. Ale do opublikowania
czegoś nowego na temat Jamesa nie doszło. Pozostaje jednak faktem, że
to właśnie James miał w roku 1958 decydujący wpływ na wprowadzenie (na stałe)
pojęcia „różnorodności" do zestawu moich „centralnych
kategorii".
NIETZSCHE, Friedrich 1844-1900.
Moje pierwsze spotkanie z Nietzschem: „Tako rzecze Zarathustra" (w pięknym,
młodopolskim przekładzie Wacława Berenta, studiowane od 13 stycznia do 5
marca 1934. W maju 1935 miałem już własny egzemplarz w oryginale niemieckim, i po trzech lekturach w języku polskim przestudiowałem je po niemiecku od 5
lipca do 22 sierpnia 1937 (a równocześnie „Der Wille zur Macht" od
6.7. do 18.8.1937. Później w ciągu kilku lat przeczytałem kilkanaście tomów innych dzieł i kilkakrotnie do nich
wracałem. Od połowy lat
trzydziestych miałem do Nietzschego — i mam do dziś -
stosunek selektywny: pewne myśli akceptowałem, inne zdecydowanie
odrzucałem.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
« Filozofia (Publikacja: 02-11-2007 Ostatnia zmiana: 04-11-2007)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5613 |
|