|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Rousseau, Helwecjusz, Condorcet: wychowanie wolnego człowieka do lepszego świata [4] Autor tekstu: Katarzyna Szumlewicz
Jej
pierwszą zasadą miała być bezpłatność, o której tak pisał Bronisław
Baczko: „Będąc wymogiem sprawiedliwości [...] dawałaby państwu możliwość
przyspieszenia procesu indywidualizacji społeczeństwa, a tym samym jego
unowocześnienia. Za pośrednictwem bezpłatnego szkolnictwa państwo zapewniałoby
możliwość [...] samoafirmacji jednostki, która, kształcąc się i zyskując
dostęp do kultury, osiągałaby możność określania samej siebie w sposób
całkowicie autonomiczny. Szkolnictwo publiczne stałoby się tym samym nośnikiem
uniwersalnych wartości i jednocześnie kształtowałoby racjonalistyczny
indywidualizm" [ 24 ].
Inną
istotną dla Condorceta kwestią była możliwość kształcenia ustawicznego.
Potrzeba go nie tylko po to, by zapewnić wykształcenie ludziom, którzy go nie
odebrali, ale także w tym celu, by wszyscy mieli możność zachowania na długo
korzyści osiąganych z nauki. Jak pisze Condorcet, „Pragnęliśmy, ażeby w naszym państwie żaden człowiek nie mógł odtąd powiedzieć: — Prawo
zapewnia mi całkowitą równość uprawnień, ale odmówiono mi sposobów
poznania ich. Rzekomo mam być zależny li tylko od prawa, aliści moje nieuctwo
czyni mię zależnym od wszystkiego, co mnie otacza. Zapewne, nauczono mnie w dzieciństwie tego, co powinienem był umieć, ale ponieważ byłem zmuszony
pracować na życie, to pierwsze wiadomości rychło się zatarły i cóż mi po
nich pozostało? Jedynie bolesna świadomość, że moja ignorancja wypływa nie z woli natury, tylko z niesprawiedliwości społeczeństwa". W owym dialogu
ludu z władzą, ta druga powinna, zdaniem Condorceta, powiedzieć ubogim
obywatelom: „Skromne środki waszych rodziców zdołały wam dostarczyć tylko
najniezbędniejszych wiadomości; ale teraz zapewnimy wam łatwe sposoby
zachowania tych wiadomości i rozszerzenia ich". Przy okazji warto nadmienić,
że filozof pisząc swój projekt uwzględniał równoległe przemiany, jakie
dokonywały się wówczas w dziedzinie finansów publicznych. Wprowadzana w życie o wiele większa niż dotychczas redystrybucja dochodu narodowego pozwalała mu
przypuszczać, że zlikwidowany zostanie najgorszy rodzaj nędzy uniemożliwiającej
wszelką naukę z powodu braku odpowiednich warunków mieszkaniowych czy niedożywienia.
Bezpłatność
na wszystkich szczeblach nauczania oraz ustawiczność kształcenia początkowego i średniego, nawet połączone z poprawą doli warstw najuboższych, nie
zniweczą jednakże różnic, wynikających z czynników geograficznych. Wszak
ludzie mieszkający z dala od stolicy i dużych miast mają utrudniony dostęp
do nauki już od najmłodszych lat. Condorcet proponuje szczegółowe projekty,
jak tego uniknąć. I tak — każda osada powyżej 400 osób ma mieć szkołę I stopnia (podstawową) i nauczyciela [ 25 ].
Również szkoły II stopnia (odpowiednik gimnazjum) muszą być rozmieszczone
tak, by nie powodowało to zbytnich nierówności, a mianowicie w każdym
powiecie. Instytuty i licea powinny istnieć w każdym departamencie; ogółem
ma ich być 110. Filozof podkreśla, jak ważne jest, by nie było obszarów
uprzywilejowanych pod tym względem. We wszystkich szkołach nauczyciele i profesorowie powinni mieć takie same pensje, by uniknąć tego, że placówki i tak już lepsze odbierają innym najzdolniejszą kadrę.
W
szkołach I i II stopnia dzieci mają uczyć się tego, jak kształcić się
same: na przykład, „jak szukać danego wyrazu w słowniku, jak się posługiwać
spisem rzeczy w książce, jak śledzić na mapie, na planie, na rysunku opisy
książkowe, notatki czy wyjątki z dzieł". Powinny też otrzymywać jak
najwięcej informacji na temat funkcjonowania państwa i swojej roli w nim.
Dodatkowo każdej niedzieli nauczyciel wygłosić ma — przeznaczony nie tylko
dla uczniów, ale dla każdego, kto zechce — odczyt publiczny. W tych odczytach — jak pisze autor — „wyłoży się nieco obszerniej reguły etyki, jako też
tę część praw narodowych, których nieznajomość przeszkodziłaby
obywatelowi znać swoje uprawnienia i z nich korzystać". Nie ma powodu,
zdaniem Condorceta, obawiać się, że powaga takich odczytów odsunie od nich
lud. Jak pisze, „Płochość, odraza do rzeczy poważnych, pogarda dla tego,
co tylko użyteczne — nie są to przywary ludzi ubogich; a ich domniemana tępota,
dziecię niewolnictwa i upokorzeń, zniknie wprędce, kiedy ludzie wolni będą
mieli w pogotowiu środki do stargania tych ostatnich i najsromotniejszych pęt".
Zarzucane masom złe przyzwyczajenia, otępienie i grubiaństwo, znikną w sposób
naturalny, gdy „dostateczna oświata pozwoli ludowi zwalczać nudę ciekawym
zatrudnieniem umysłu".
Dyskryminacja
ze względu na ubóstwo i pochodzenie społeczne nie jest wszakże jedyną
dyskryminacją, z jaką należy ze wszystkich sił walczyć. Idąc pod prąd
panującej nawet wśród wielu rewolucjonistów opinii, filozof z całą ostrością
zwraca uwagę na bezwzględną opresję kobiet. Jak pisze w Szkicu
..., „W postępie umysłu ludzkiego należy uznać za najdonioślejsze dla
powszechnego szczęścia całkowite obalenie przesądów ustanawiających nierówne
prawa dla mężczyzn i dla kobiet, niekorzystne nawet dla strony
uprzywilejowanej. Daremnie usiłowano by usprawiedliwić te przesądy czy to różnicą
budowy fizycznej, czy też różnicą w inteligencji, wrażliwości moralnej,
jakich usiłowano się dopatrzeć. Jedynym źródłem tej nierówności jest
nadużycie siły i nadaremnie usiłowano ją później usprawiedliwić przy
pomocy sofizmatów". Condorcet postuluje zatem identyczną oświatę dla
kobiet i mężczyzn. Nie da się — argumentuje — wykazać, że różnica płci
wymaga jakiegoś zróżnicowania w wyborze przedmiotów nauczania. Dotychczasowe
ograniczenia umysłowe większości kobiet wytłumaczyć się da brakami w ich
edukacji, w związku z czym nie można z ich powodu odmawiać im jej. Co więcej,
filozof postuluje naukę obu płci w szkole koedukacyjnej! Jak zwykle w jego
przypadku, przytacza wiele ważkich argumentów na korzyść swoich projektów.
Edukacja kobiet wyrwałaby je niechybnie ze szponów zabobonnej religijności
oraz potęgowanego przez nią społecznego konserwatyzmu [ 26 ],
zaś koedukacyjna szkoła poza innymi zaletami posiadałaby tę, że dzięki
niej zniknęłoby stopniowo pojęcie mezaliansu. Najważniejszym jednak powodem
optowania za równą, najlepiej koedukacyjną nauką — poza samą równością,
rzecz jasna — było to, że kobiety, którym odmówiono, póki co, praw
politycznych, za jej pomocą szybko udowodniłyby, że ze swoimi dotąd tłumionymi
zdolnościami, rozumem i inteligencją w pełni zasługują na równą
partycypację w życiu publicznym. [ 27 ]
By
docenić odwagę i konsekwencję poglądów Condorceta w owej sprawie, wystarczy
porównać je z opiniami Rousseau na ten sam temat. Otóż o ile Emil miał u niego myśleć samodzielnie, bez zewnętrznych autorytetów, o tyle jego przyszła
partnerka Zofia polegać ma na nich w pełni. Argumenty z pierwszego tomu
traktatu zmieniają się więc w drugim nie do poznania. Gdy chodzi o wychowanie
dziewczynki, Rousseau pisze: „należy podkreślić, że do wieku, w którym
rozum się przejaśnia, a rodzące się uczucie budzi sumienie, dobrem i złem
dla młodych osób jest to, co uznaje za takie otoczenie. To, co się im
nakazuje — jest dobre, czego się im zabrania — jest złe. Nic więcej nie
potrzebują wiedzieć". Kwestia wyboru religii, tak ważna w przypadku Emila, w ogóle nie jest stawiana, jeśli chodzi o dziecko płci żeńskiej. Ma ono po
prostu przyswoić sobie prawdy wiary wyznawanej przez rodziców i przy nich
pozostać do końca życia.
Jak
się okazuje, Condorcet nie tylko jeśli chodzi o emancypację kobiet wyprzedzał
sobie współczesnych. Jan Baszkiewicz zwraca uwagę, że jego stanowisko w tej
kwestii koresponduje z żarliwą obroną innej grupy dyskryminowanej ze względu
na czynniki natury biologicznej, a mianowicie czarnych [ 28 ]. Z tej pozycji występował ostro przeciw kolonializmowi, pisząc o „krwawej pogardzie dla ludzi o innej barwie skóry", „bezczelności
[...] uzurpacji" oraz „wynaturzonym prozelityzmie" białego człowieka.
Postulował wyzwolenie się ludów afrykańskich (oraz wszystkich innych
uciskanych przez Europejczyków) a także ich „współudział w niezawisłości,
wolności i oświeceniu".Za
sprawą owej rewolucji dopełniłaby się (albo rozpoczęła) realizacja trzech
zasadniczych wyzwań filozofii Condorceta: „obalenia nierówności między
narodami, większej równości w obrębie tego samego ludu i rzeczywistego
udoskonalenia się człowieka".
Autor
Szkicu... nie podzielał przekonania
Helwecjusza, że ludzie mają takie same umysły oraz że wszystkie zdolności
stanowią jedynie kwestią wychowania. W świecie, gdzie nie byłoby
dyskryminacji ze względu na czynniki organiczne, mogłyby się, jego zdaniem,
ujawnić pewne naturalne różnice, niezależne od płci, rasy czy pochodzenia
społecznego. Za remedium przeciwko utworzeniu się z ich powodu nowych podziałów — na przykład, na ludzi znających żargon naukowy i resztę nie mającą o nim pojęcia — Condorcet, o czym już pisałam, uważa „upowszechnienie
wiadomości elementarnych, które z samej swej natury popierają trzeźwość sądu,
urabiają rozum". Filozof jest przekonany, że taki typ nauczania „nie tylko
nie wzmacnia naturalnej nierówności uzdolnień, ale ją osłabia, podobnie jak
dobre prawa przeciwstawiają się powstaniu naturalnej nierówności środków
utrzymania".
Czy
wolność i równość wystarczą? Nacisk
na wolność i równość jednoczą, jak widać, trzech myślicieli, chociaż
pojmują je oni niekiedy zupełnie różnie. Czy jednak tak ogólne wartości
wystarczają, by społeczne wychowanie człowieka przyniosło pożądany efekt?
Tak jak i we wcześniej omawianych kwestiach, każdy z filozofów ma na ten
temat odrębne zdanie. Wbrew przyjętej do tej pory kolejności, tym razem chciałabym
zacząć od rozważenia pod tym kątem filozofii Heweliusza.
Jak
wspominałam, za nieprawdziwy uznał on pogląd, że człowiek posiada wrodzoną
skłonność do altruizmu czy litości. Znacznie wiarygodniejsze okazują się
pod tym względem takie rozpowszechnione bodźce postępowania, jak namiętności,
egoizm oraz własny interes. Wbrew ubolewaniom zatroskanych moralistów, filozof
nie widzi w tym wszakże niczego złego. Sądzi wręcz, że jedynie w oparciu o te impulsy można budować pożyteczną moralność. Zacznijmy od namiętności,
które jego zdaniem z powodzeniem dają się zaprząc w służbę dla wspólnego
dobra. Żądza władzy, na przykład, stanowi według niego… podstawę
demokracji! To w tym bowiem ustroju wszyscy ludzie mają możność decydowania w najważniejszych sprawach państwowych, a więc posiadają władzę, której
byliby pozbawieni w systemie opartym na panowaniu jednej osoby czy grupy osób.
Pragnienie panowania zatem pcha ludzi do obalania niesprawiedliwych rządów i przywilejów. Równie pozytywnie ocenia filozof chęć wybicia się i błyszczenia.
Jak pisze, „Dając każdemu przywiązanie do tego, aby coś znaczyć, niebiosa
dały nam to, co miały najcenniejszego. Nieważne jest to, że ludzie nie rodzą
się cnotliwi, ale ważne jest to, że wszyscy przychodzą na świat, aby mogli
się nimi stawać". Przykładowo, jeśli przedstawi się dzieciom i dorosłym
chwalebny obraz niesienia pomocy w potrzebie, pragnienie zwrócenia na siebie
uwagi przekształca się w poczucie odpowiedzialności za innych. Inną jego
zaletą jest to, że pomaga w nauce i pracy, motywując do wytrwałości oraz
skupienia.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 24 ] B. Baczko, Hiob mój przyjaciel.
Obietnice szczęścia i nieuchronność zła, tłum. J. Niecikowski i M.
Kowalska, Warszawa 2001, s. 321. [ 25 ] W departamentach zaś, gdzie ludność jest rozsiana rzadziej, jak również w mniejszych skupiskach, „założy się szkołę początkową we
wszystkich obwodach, gdzie istnieją wsie oddalone więcej niż tysiąc sążni
od osiedla liczącego czterysta mieszkańców". [ 26 ] W obozie wrogim rewolucji było bardzo wiele żarliwych katoliczek, co
stanowiło główny argument antyfeministycznie nastawionych rewolucjonistów
przeciwko otrzymaniu przez kobiety praw politycznych oraz równej edukacji.
Por. J. Baszkiewicz, Nowy człowiek,
nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość rewolucji francuskiej,
Warszawa 1993, s. 112. [ 27 ] Pisze o tym B. Baczko w książce Hiob
mój przyjaciel, tłum. J. Niecikowski, M. Kowalska, wyd. cyt., s. 316 i 320. [ 28 ] J. Baszkiewicz, Nowy człowiek...,
wyd. cyt., s. 111. « Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 30-08-2006 )
Katarzyna Szumlewicz Filozof, publicystka i krytyczka literacka. Stale współpracuje m. in. z pismami "Bez Dogmatu" i "Lewą Nogą". Redaktorka portalu lewica.pl. Pisze doktorat z pedagogiki. Interesuje się polityką i sztuką. Ostatnio zajmuje się tropieniem ideologii w przekazie polskich mediów. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kobiety, transformacja i Kościół | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5012 |
|