|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Rousseau, Helwecjusz, Condorcet: wychowanie wolnego człowieka do lepszego świata [2] Autor tekstu: Katarzyna Szumlewicz
Zarówno
wątpienie — zwane przez Condorceta „ważeniem wszelkich dowodów wedle
najsurowszych rygorów" [ 12 ] — jak i zdolność korygowania własnych błędów wymagają umiejętności
jasnego i klarownego myślenia. Zdaniem filozofa, nic tak nie pomaga w jego
wyrobieniu, jak zgłębianie przedmiotów ścisłych, którym w swojej wizji
daje pierwszeństwo przed innymi. Uzasadnia to przydatnością nauk
matematyczno-przyrodniczych dla osób nie oddających się długim rozmyślaniom,
najskuteczniejszym i najbardziej rozwijającym ćwiczeniem umysłu, a także
prostotą i jednoznacznością pojęć. Nie oznacza to, że Condorcet lekceważy
pożytki płynące z nauki literatury, historii czy filozofii, uważa jednak, iż
wymagają one wnikliwych i czasochłonnych analiz, nie prowadzących zrazu do
wyklarowania się takich cnót, jak trafny sąd, metodyczność oraz zdrowa i głęboka
logika, których w dość krótkim czasie dostarczyć mogą właściwie wykładane
nauki ścisłe. Tym bardziej, że „Są one użyteczne we wszystkich zawodach; i łatwo jest dostrzec, że byłyby jeszcze o wiele użyteczniejsze, gdyby zostały
równomierniej rozprzestrzenione. Kto śledzi ich bieg, ten już w niedalekiej
przyszłości widzi epokę, w której użyteczność praktyczna ich zastosowania
rozszerzy się ponad wszelkie nadzieje, w której postępy nauk fizycznych z pewnością wywołają pomyślny przewrót w wytwórczości; a najpewniejszym środkiem
przyspieszenia owego przewrotu jest: upowszechnić znajomość tych nauk we
wszystkich warstwach społecznych, ułatwić ich przyswojenie sobie".
W
wypowiedzi tej widać jak na dłoni przysłowiowy wręcz optymizm Condorceta i jego wiarę w postęp cywilizacyjny (nawiasem mówiąc, jego przewidywania
dotyczące przyszłych wynalazków w większości okazywały się zadziwiająco
trafne). Także w swoim opus magnum pt. Szkic obrazu postępu
ducha ludzkiego poprzez dzieje niemal na każdej stronie wyraża on zaufanie
pokładane w dalszym rozwoju nauk, który jego zdaniem wywiera i będzie wywierał
jednoznacznie pozytywny wpływ na przemiany społeczne. Dzieje się tak, ponieważ,
jak sądzi, postępy wiedzy nawet wbrew dążeniom elit, z jakich wywodzą się i jakim zwykle służą naukowcy, dają ludziom do ręki „pochodnię zdrowej
krytyki" [ 13 ], a tym samym narzędzie, by zmieniać i ulepszać rzeczywistość.
Rousseau o cywilizacji Trudno
chyba o większą rozbieżność w tej materii aniżeli ta, jaka występuje między
poglądami Condorceta i jego poprzednika Rousseau. Poczynając od Rozprawy o naukach i sztukach, Jan Jakub nieustannie wyraża negatywne sądy na temat
istniejącej cywilizacji, kultury i nauki. Owo nastawienie znaleźć można także
w Emilu, gdzie chłopiec wedle wytycznych autora do dwunastego roku życia
ma nie otrzymywać książek do czytania, a wręcz w ogóle nie musi umieć
czytać, natomiast jego kontakty ze zinstytucjonalizowaną nauką i zbytkownym
światem kultury powinny, zdaniem autora, ograniczyć się do absolutnego
minimum. By zrozumieć te z pozoru wyzbyte logiki założenia, należy prześledzić
społeczno-filozoficzne poglądy Jana Jakuba, zawarte w takich dziełach jak Rozprawa o naukach i sztukach, Rozprawa o nierówności
oraz Umowa społeczna.
Dla
potrzeb filozoficznej refleksji nad współczesnym sobie światem, autor Emila
kreśli w nich eksperymentalny obraz człowieka natury [ 14 ].
Jest to osławiony „dobry dzikus", który „głód syci pod dębem,
pragnienie gasi w byle strumieniu, łoże znajduje u stóp tegoż drzewa, pod którym przed chwilą spożył posiłek — i otóż jego potrzeby zaspokojone". Ów człowiek w „pierwszym embrionie
gatunku" — bo tak nazywa Rousseau bohatera swej prehistorycznej opowieści -
„znajduje się [...] z woli natury w odległości jednakowej od tępoty zwierząt
jak i od zgubnej oświaty człowieka żyjącego społecznie", a charakter jego
cechują łagodność, instynkt samozachowawczy oraz litość, czyli
„naturalna odraza do zagłady albo cierpienia każdej istoty czującej, zwłaszcza
zaś drugiego człowieka". Ludzie w stanie natury, podkreśla Jan Jakub z naciskiem, są równi, tzn. nie ma pomiędzy nimi żadnych różnic poza różnicami w budowie ciała, sile fizycznej czy wieku. Przede wszystkim zaś — nie
zachodzi wśród nich zjawisko hierarchicznej władzy i związanych z nią
przywilejów jednych i ucisku drugich, na których opiera się, jego zdaniem, cała
współczesna kultura i w ogóle ludzka cywilizacja.
Sielanka
natury ulega wszelako rozbiciu. Rousseau sugeruje, że jej koniec wywołuje związane z wynalezieniem rolnictwa pojawienie się własności prywatnej. Od tego momentu
zaczynają klarować się społeczne nierówności, z czasem osiągające coraz
większą rozpiętość. Najważniejszą z nich okazuje się przymus pracy
najemnej, w wyniku którego „nieprzebyte lasy ustąpiły polom kwitnącym, które
zraszać wypadło potem człowieka i na których niewolnictwo i nędza zaczęły
niebawem kiełkować i krzewić się wraz z plonem ziemi". Z powodu
rywalizacji o własność wybuchają wojny, mnożą się podboje. Ludzie
nieposiadający odrębnej własności muszą pracować coraz ciężej na
podstawowe dobra, których dystrybucją zajmują się tyleż wąskie, co zamknięte
elity. Grupy owe pod płaszczykiem ochrony mienia wszystkich tworzą korzystne
dla siebie prawo i przejmują edukację. Zorganizowane przez nie nauczanie pogłębia
jeszcze nierówności i je konserwuje, tak kształtując człowieka, by -
wedle słów Condorceta — „cierpliwie znosił kajdany, niemalże tożsame z jego istnieniem, i aby niemożliwością wydawało się nawet zapragnąć je
zrzucić". Różnica pomiędzy dwoma myślicielami polega na tym, że podczas
gdy późniejszy z nich odpowiedzialnością za eskalację nierówności obarcza
głównie kapłanów, szerzących ignorancję poprzez nie dopuszczanie większości
ludzi do osiągnięć nauki i dóbr kulturalnych, Rousseau nie ma wątpliwości,
że to właśnie nauka i sztuka utrwalają istniejącą nierówność. Jak pisze w jednym z najbardziej znanych fragmentów swej twórczości, „nauki,
literatura i sztuka [...] girlandami kwiatów oplatają skuwające ich [ludzi — przyp. K. S.] żelazne łańcuchy, tłumią w nich poczucie owej pierwotnej
wolności, do której zdawało się, że są urodzeni, każą im kochać niewolę i urabiają ich i kształtują w tak zwane narody cywilizowane".
W
związku z powyższym przestaje dziwić, dlaczego Emil jak najpóźniej ma się
zetknąć z dziedzinami życia, za którymi stoją jedynie „ambicja, nienawiść,
kłamstwo, pochlebstwo" oraz „pycha ludzka" i od których w miarę ich
udoskonalania „nasze dusze wypaczały się". Czyżby jednak Rousseau
przeznaczał swego wychowanka do życia w lesie, gdzie się „głód syci pod dębem" a „pragnienie gasi w byle strumieniu"? Oczywiście nie. Lwia część
wychowania uczynić ma wprawdzie z dziecka kogoś w rodzaju opisanego przez
filozofa człowieka natury, jednakże nabyta w jego trakcie zdolność
rozumowania i odpowiedzialność moralna otwierają przed nim przyszłość inną
aniżeli jakkolwiek pojęty stan dzikości.
Zanim
jednak przejdę do tego zagadnienia, muszę sięgnąć po raz kolejny do
filozofii politycznej Jana Jakuba, a dokładniej do jej sztandarowego dzieła,
czyli Umowy społecznej. Autor kreśli w niej wizję alternatywnego uspołecznienia, nie gwałcącego przyrodzonej człowiekowi
wolności. Polega ono na tym, że jednostki z własnej woli zdają się całkowicie
na wynik głosowania, w którym każda z nich ma równy głos. „Ten akt
zrzeszenia — pisze Rousseau — tworzy natychmiast, w miejsce prywatnej osoby każdego
kontrahenta, ciało moralne i zbiorowe, które złożone jest z tylu członków,
ile zgromadzenie liczy głosów, które uzyskuje przez ten akt swoją jedność,
swoje ja wspólne, swoje życie i swoją wolę" [ 15 ]. O ile spełnione zostaną skrupulatnie wszystkie przewidziane procedury, tzn.
lud jest dostatecznie uświadomiony, a obywatele przed głosowaniem nie
porozumiewają się ze sobą, sprzeczne opinie ścierają się ze sobą i nawzajem znoszą, wyłaniając w trakcie tej walki demokratyczne jądro: wolę
powszechną. Jej postanowienia automatycznie stają się prawem, które musi być
przestrzegane przez jednostkę nawet wówczas, gdy ogół zdecydował odmiennie
od jej partykularnych życzeń.
Nie
ma powodu, sądzi filozof, by uważać, że podejmując umowę społeczną,
jednostka więcej traci niż zyskuje. Tak o tym pisze: „Jakkolwiek [człowiek — przyp. K. S.] pozbawia się w tym stanie niektórych korzyści posiadanych z natury, zyskuje za to inne tak wielkie, zdolności jego ćwiczą się i rozwijają,
pojęcia rozszerzają się, uczucia szlachetnieją, cała dusza wznosi się do
tego stopnia, że gdyby nadużycia tej nowej sytuacji nie sprowadzały jej często
poniżej tej, z której wyszedł, powinien błogosławić nieustannie tę szczęśliwą
chwilę, która wyrwała go z owego stanu na zawsze i ze zwierzęcia głupiego i ograniczonego uczyniła istotą rozumną i człowiekiem". Ważnym argumentem
na rzecz umowy społecznej jest także to, że traktując wszystkie głosy
jednakowo, w miejsce pochodzących z natury nierówności ustala „równość
moralna i prawowita" a „wolność przyrodzona, którą ograniczają tylko siły
jednostki" ustępuje w niej „wolności społecznej, ograniczonej przez wolę
powszechną". Jan Jakub prezentując swój idealny model nie orzeka
jednoznacznie, czy był on kiedykolwiek wprowadzony w życie. Tak samo jak w przypadku domniemanego obrazu egzystencji naturalnej, nie to jest w nim jednak
najważniejsze. Znacznie istotniejsze okazuje się, że umowa w zaproponowanym
przez niego kształcie „naturalną równość pomiędzy ludźmi przywraca jako
stan prawny" [ 16 ] i że konstytuuje demokratyczną „rzecz wspólną", gdzie prywatne interesy
obywateli ustępują sprawom publicznym i gdzie człowiek zyskuje autonomię
moralną, jakiej nie miał w stanie natury.
Uformowanie
się tak zorganizowanej społeczności demokratycznej autor Umowy społecznej prezentuje jako przejście od stanu natury do
stanu właściwej — a więc nie zepsutej, jak współczesna — cywilizacji. Właśnie
dlatego Emil musi być najpierw dzieckiem natury, by potem, uodporniony na
negatywne wpływy istniejącej fałszywej kultury, stać się w dorosłym życiu
organizatorem i obywatelem wspólnoty autentycznej. Jego odizolowanie i wypracowana niezależność od reszty ludzi okazują się więc, paradoksalnie,
wychowaniem obywatelskim dla przyszłego społeczeństwa, opartego na
sprawiedliwszych zasadach. Jak wnikliwie pisze Jan Legowicz we wstępie do Emila,
„W ten sposób Rousseau wysuwa zagadnienie ścisłej korelacji między teorią
indywidualizmu społecznego a Ťumową społecznąť; ani jednego, ani drugiego
nie absolutyzuje, lecz stara się Ťuspołecznićť jednostkę i zarazem Ťzindywidualizowaćť
społeczeństwo [...]. Wychodząc ze stanu zwierzęcości, w którym kierował
się popędami instynktu — jak mówi Rousseau — człowiek przeszedł w okres
posługiwania się prawami rozumu i korzystania z zasad moralności naturalnej,
aby w końcu przez powrót do natury za pośrednictwem wychowania porzucić Ťwyrozumowany
indywidualizmť i przyjąć formę życia społecznego. Takiego życia, w którym
Ťzrzeszenieť przestanie być instrumentem ucisku, a okaże się — na
zasadach Ťpowszechnej woliť wolnych i równych jednostek — scalonym
organizmem". Napomknąć w tym miejscu warto, że wychowanie przewidziane
przez Jana Jakuba dla przyszłego społeczeństwa też ma być „organiczne", a więc zasadniczo różnić się od racjonalistycznego, otwartego wychowania
Emila. Porządek wywodu nakazuje wszakże, by odsunąć rozważania nad tą
kwestią do końcowej części rozdziału, tymczasem zaś skupić się na
ocenie, jaką dwaj pozostali filozofowie wystawili zaprezentowanym powyżej
ideom.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 12 ] J. A. Condorcet, Eloge de Franklin,
cyt. za: wstępem J. Legowicza do: Szkic
.., wyd. cyt., s. XX. [ 13 ] J. A. Condorcet, Szkic..., wyd.
cyt., s. 205. [ 14 ] Rousseau nie ma na celu zgłębiania prawdy historycznej, o czym świadczą
następujące słowa: „Zacznijmy od tego, że odrzucimy wszelkie fakty,
gdyż nie mają one związku z problemem. Wyniki badań, w które się przy
tym temacie można zapuścić, należy brać nie za prawdy historyczne, lecz
jedynie za rozważania hipotetyczne i warunkowe, bardziej się nadające do
wyjaśnienia istoty rzeczy niż do wskazania ich rzeczywistego początku i podobne do tych, które na temat powstania świata codziennie spotykamy u przyrodników". W: J. J. Rousseau, Rozprawa o nierówności, w: Trzy rozprawy z filozofii społecznej, tłum. i wstępem opatrzył H. Elzenberg,
Kraków 1956, s. 141. [ 15 ] J. J. Rousseau, Umowa społeczna, tłum. i wstępem opatrzył Antoni Peretiakowicz, Kęty 2002, s. 20. [ 16 ] J. J. Rousseau, Ekonomia polityczna,
w: Trzy rozprawy.., wyd. cyt., s.
285. « Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 30-08-2006 )
Katarzyna Szumlewicz Filozof, publicystka i krytyczka literacka. Stale współpracuje m. in. z pismami "Bez Dogmatu" i "Lewą Nogą". Redaktorka portalu lewica.pl. Pisze doktorat z pedagogiki. Interesuje się polityką i sztuką. Ostatnio zajmuje się tropieniem ideologii w przekazie polskich mediów. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kobiety, transformacja i Kościół | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5012 |
|