|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Irreligia
O zniewolniczeniu. Rozważania nad niesamodzielnością wiary [2] Autor tekstu: Jerzy Drewnowski
6. Trudności z abstrakcją -
dominifikacja. Zajmowaniu
niewolniczej i dziecinnej postawy sprzyja prymitywny, przedkrytyczny sposób
myślenia. Myślenie antropomorficzne w odniesieniu do przyrody, jak w modlitwach parlamentu o deszcz, jest śmieszne, lecz chyba nie najgroźniejsze.
Sprawą ważniejszą jest nieumiejętność
myślenia abstrakcyjnego w ogóle, a w szczególności o sprawach społecznych. Wynika z tej nieumiejętności fałszywe
rozumienie świata wynikające z prób jego wyjaśniania w kategoriach
osobowych, czyli w ramach swego rodzaju personifikacji mechanizmów społecznych, w tym także mechanizmów ekonomicznych. Niezrozumiałe, bo zbyt abstrakcyjne,
gry sił ekonomiczno-politycznych są pojmowane
niemal wyłącznie jako
walki między osobami, lub narodami. Owocuje to naiwnymi teoriami spiskowymi,
podkreślam „naiwnymi", bo istnieniu spisków jako takich trudno zaprzeczyć.
Antysemityzm lokuje się na jednym z biegunów takiego myślenia, na drugim — takie zjawiska jak konfesyjny lub narodowy
mesjanizm. Zarówno w pojmowaniu przyczyn
zła, jak i w próbach jego zwalczania króluje wiara, że o złym albo dobrym
funkcjonowaniu społeczeństw decydują nie struktury i nie systemy społeczno-ekonomiczne, lecz dobrzy albo źli ludzie. Zwłaszcza
dobrzy albo źli ludzie u steru władzy.
Religijny
charakter tych antyabstrakcyjnych i personifikujących sposobów rozumowania i myślenia o świecie zdradza ich emocjonalna „głębia". Albo po prostu -
potrzeba — że tak powiem złośliwie — transcendencji, czyli wyjścia ze zbyt
trudnego świata dorosłych i powrotu do prostych intuicji dziecinnych. O religijnym charakterze tego myślenia
świadczy także to, co można by nazwać „upanieniem" lub z łacińska „dominifikacją"
sił oddziałujących na człowieka.
Dotyczy to sił tkwiących zarówno w przyrodzie i ludzkiej
psychice, jak i w życiu społecznym. Ujęcie
osobowe nie wyczerpuje bowiem sprawy: dana, ważna, siła jawi się nie tylko jako osoba, ale też
jako pan i władca, wobec którego należy zająć odpowiednią postawę,
zależną od tego, czy chodzi o pana dobrego, czy złego. Odnosi się to do
nieba, ziemi i piekła: Bóg z aniołami ma odpowiednik w dobrych władcach i przeświętych
papieżach, podczas gdy szatanowi odpowiadają komuniści, żydzi, masoni i niepoprawni przestępcy.
Oni to decydują o obliczu ziemi, jej dobrzy i źli panowie.
Na
tę infantylną dominifikację sił działających w świecie można spojrzeć
przez pryzmat problemu o centralnej ważności etycznej. Tworzy go mówiąc najogólniej
właściwa osobom religijnym dewiacja poczucia odpowiedzialności. Jej istotę
stanowi odrzucanie odpowiedzialności za świat i otoczenie od siebie, ku górze i jednocześnie ku dołowi. Wobec góry wystarcza
posłuszeństwo i modlitwa z dobrymi uczynkami,
wobec dołu — marginalizacja
zła i złych ludzi, zwłaszcza żydów, rozwodników i innych
zboczeńców.
Dopiero
na gruncie takiego autorytarnego stłamszenia rozumu egzystencjalny lęk i strach człowieka zakwita wiarą prawdziwą, która wspiera kościoły.
Nie wiarą pełną pytań i wątpliwości, lecz silną, gorącą i głęboką.
Wiarą gorącą jak pragnienie ratunku, jak potrzeba wiecznego pozostawania pod
płaszczem matki, jak tęsknota do dobrego pana, który obroni przed złoczyńcą i złoczyńcę zabije. Wiarą głęboką, jak głęboka i trudna do wyrwania
bywa niechęć
do abstrakcji. Wiedzą o tym kościoły,
gdy wiary nauczają. Nie ufając „otwarciu człowieka na Boga", które głoszą,
nie
zapominają nigdy o wychowaniu,
autorytarnym, antydemokratycznym, udziecinniającym, a wiedzą też
doskonale, jak wiele znaczą dla wiary nieupowszechnianie
wiedzy o nauce i milczenie o ważności
rozumu dla życia społecznego. Pisze o tym w Polsce spora garstka osób, a z matematyczną precyzją — Barbara Stanosz. Streszczając
najkrócej moje wywody: podstawą wiary — religijność, istotą religijności -
wyuczona fiksacja na myśleniu niewolniczo-dziecinnym z adekwatnym do niego
poczuciem odpowiedzialności. Ale, rzecz jasna, wiele spraw istotnych dla
zagadnienia niesamodzielności wiary z braku miejsca pominąłem. Na przykład
jej funkcję uświęcania lub celifikacji ziemskich nierówności. Dwa słowa o tym.
7. Jako na ziemi, tak i w niebie.
Już Giordano Bruno zauważył, w jak wielkim stopniu nauczanie religii i upowszechnianie miłych Kościołowi
odmian nauki służy władzy tegoż Kościoła. Jest rzeczą dość dobrze rozpoznaną, a przecież mimo
powtarzania diagnozy nie uświadamianą na co dzień, iż
zasady wiary chrześcijańskiej w ciągu stuleci tak ujmowano i wystylizowywano, by mogły służyć skutecznie uzasadnianiu przemocy
silniejszego; że mianowicie stały się w wielkiej mierze zakamuflowaną, lecz
doskonale przemyślaną doktryną panowania Kościoła w antydemokratycznym
systemie autorytarnych podmiotów władzy.
Jak bardzo w naszym czasie jest to doktryna
zgodna z ideologią wielkich ponadnarodowych koncernów, świadczy
między innymi koncepcja miłości społecznej rozwijana przez obecnego
papieża. Zresztą, jak wiadomo, nie
tylko treść dokumentów kościelnych, ale i współczesne brzmienie
Pisma Świętego zdradzają podporządkowanie politycznym, a przez to również
ekonomicznym, potrzebom kościołów. Dlatego nie bez racji, jak się zdaje,
niemiecki teolog wyzwolenia, zmarła niedawno Dorothee Söelle, twierdziła
serio i z naciskiem, iż Ewangelie zostały ukradzione ubogim i winny im zostać
przywrócone. W nieco innym duchu Stefan Opara zanalizował niedawno treść X
przykazań — w aspekcie modelu autorytarnej władzy.
W
każdym razie warto kontynuować obserwacje
nad niesamodzielnością wiary pod tym właśnie kątem, to znaczy ich
ideologicznej funkcji wedle zasady „jako na ziemi…". Na przykład dla
pokazania, w jak wielu wypadkach
treść credo w katolickich katechizmach
odpowiada wyobrażeniom Kościoła o „prawidłowym", niedemokratycznym,
układzie stosunków społecznych.
8.
Inne sacrum — res sacra miser.
Gdy
czas na końcowe wnioski, można je
zacząć od generalnego pytania:
dlaczego to warto zajmować się takimi sprawami, jak niesamodzielność wiary i wiara w ogóle? Dla piętnowania ciągle na nowo tego, co w wierze wielu religii
służy zniewolniczeniu i wyzyskowi słabych? Zapewne tak! Ale chyba przede
wszystkim dla dalszego budowania alternatyw. Świadomość niesamodzielności
wiary z jej służebnościami wobec ideologii przemocy może być i bywa, jak wiadomo choćby z historii doktryn
etycznych, wyzwaniem do działania. Przede wszystkim wyzwaniem do rozwijania
agnostycznych i ateistycznych modeli humanitaryzmu lub humanizmu. Lecz także może
być i bywa zachętą do życzliwego traktowania niektórych szczególnych
modeli religijności, tych
mianowicie, które — jak w wypadku unitarianizmu,
europejskiej teologii wyzwolenia lub chrześcijańskiego socjalizmu
stawiają na egalitaryzm, tolerancję i rozumne naprawianie
świata.
Wśród
modeli zaangażowania i myślenia etycznego alternatywnych wobec kościelnej
religijności szczególną uwagę zwraca pewien model
parareligijny lub ponadreligijny, z którego — jak się wydaje — żaden
humanistyczny racjonalizm nie ma powodu rezygnować. Mam na myśli zaangażowanie
etyczne w sprawę równości ludzi i praw człowieka, w duchu podobnym do większości
zaangażowań lewicowych, lecz w formie w ten sposób uwznioślonej, iż
jest w nim obecne poczucie pewnego
sacrum. Co tu najistotniejsze, jest to sacrum bardzo
dalekie od kultu jakiejkolwiek wspaniałości lub siły. Jego dewizą
jest uchodzące za chrześcijańskie,
lecz przecież niezależne od wszelkiej religii, motto nieco tajemnicze przez swą lakoniczność - "Res sacra miser". Może ono znaczyć, i o takie znaczenie mi tu chodzi,
"nieszczęśliwy — czyli słaby i pokrzywdzony, a nie coś innego, na przykład siła i wspaniałość urzędu - jest
rzeczą świętą".
Jest
to odczucie moralnego priorytetu, które wykracza poza
tradycyjny podział na wiarę i niewiarę. Zarazem przejaw równościowego holizmu,
wedle którego najsłabsza część całości
skupia na sobie najtroskliwszą uwagę i najsilniejszą
wolę wzmacniania. Jak chorujący członek solidarnej społeczności
albo najsłabsza część w cennym mechanizmie. Towarzyszy temu odczuciu wiedza lub intuicja, że
bez tego pierwszeństwa nie ma ani równości,
ani braterstwa. W odróżnieniu od
pomocniczości autorytarnej sacrum przeżywane w ten holistyczny sposób budzi w pomocniku pragnienie nie tylko bycia pomocnym, lecz także dla potrzebującego
pomocy niepotrzebnym.
Sprawy
to dosyć intymne i w racjonalistycznym dyskursie niegłęboko, jak się zdaje,
zakorzenione. Jednakże nie powinno być chyba tak, by te szczególne
potrzeby człowieka kanalizujące jego egzystencjalne lęki w kierunku
racjonalnej kooperacji były wykorzystywane wyłącznie w sposób irracjonalny. Innymi
słowy, dobrze jest mieć świadomość, jak
silnym motorem nie tylko humanizmu, ale i racjonalizmu bywa przeżywanie świata w tej właśnie wysublimowanej sferze wyobraźni, skąd czynna solidarność czerpie
siłę i zdolność realnego
wzmacniania.
Uwaga końcowa o umyśle wolnym. Kończąc:
Krytyka samej wiary rysowałaby się w tej perspektywie jako sprawa
drugorzędna. Rzeczą najważniejszą — powtórzę — byłoby rozwijanie
alternatyw dla owego dominifikującego i antydemokratycznego zniewolniczenia
umysłu, emocji, wyobraźni i nawyków etycznych, o którym mówiłem. Kształcenie
umysłu do sprawnego myślenia o wszystkim, co ludzkie, byłoby
zadaniem samym w sobie. Ale byłoby ono również integralną częścią walki z autorytaryzmem,
tenże umysł zniewalającym i kastrującym. Swego rodzaju ochotnicza
terapeutyczna praca u podstaw lub fundamentów.
W
tym „fundamentalistycznym" duchu dziękuję organizatorom za zaproszenie,
słuchaczom za cierpliwość.
Wystąpienie na I Ogólnopolskim Zjeździe Racjonalistów i Wolnomyślicieli,
Radzików 6-8.10.2006
Spis wykładów:
- Kaz Dziamka: Świecki humanizm w programie szkolnym
- Andrzej Dominiczak: Humanizm wobec świata i wobec siebie samego — kwestie sporne i nieporozumienia
- Bogdan Miś: Wolność prasy, mediów i słowa w aktualnej Polsce
- Lech M. Nijakowski: Wolność nauki i sztuki a kultura świecka
- Andrzej Nowicki: Racjonalizm czyli ruch kulturalny dążący do przemiany współczesnego polskiego Ciemnogrodu w Światłogród
- Maria Szyszkowska: Ucieczka od wolności. Czy ludzie potrzebują wolności?
- Jerzy Drewnowski: Zniewolniczenie. Rozważania nad niesamodzielnością wiary
- Barbara Stanosz: Filozoficzne podstawy ateizmu
(nie wygłoszony)
- Stanisław Obirek: Agnostycyzm religijny
- Tadeusz Cegielski: Czy światła wolnomularstwa są nadal widoczne? Sztuka Królewska dziś
- Łukasz Nysler: Jak być ateistą we współczesnej Polsce?
- Paweł Borecki: Status prawny osoby bezwyznaniowej w Polsce
1 2
« Irreligia (Publikacja: 24-12-2006 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 24 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5171 |
|