Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Enfant terrible boże [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Satanael zostaje sam, zamyślony nad czymś. Minął jakiś czas...
2. Pewnego razu, kiedy Bóg spacerował po rajskim ogrodzie podczas
powiewu wiatru, podbiegł do niego Satanael, trzymając przed sobą wijącego się
na wszystkie strony węża. Nie witając się nawet ze Stwórcą, spytał
obcesowo: — Co to jest, Panie?! — mówiąc to, podsunął niemal
pod boskie oblicze wzorzystego gada. Bóg ze stoickim spokojem, odparł:
— To?,.. wąż, zwykły wąż po prostu,.. na dodatek całkowicie
niegroźny .
— Tak?! Zwykły wąż?! Całkowicie niegroźny?!...A wiesz
Panie co ten „zwykły i niegroźny" wąż robił?! Namawiał niewiastę do
zjedzenia zakazanego owocu, ot co! — zawołał nieomal.
— Taak?.. Co ty powiesz? — Bóg skwitował tę jego
rewelację sceptyczną miną, nie przerywając swego porannego spaceru.
— A tak! Nie wierzysz mi Panie? — spytał anioł i znienacka ścisnął mocno ogon węża, który aż zasyczał z bólu i zawołał:
— Oszalałeś czy co?! Chcesz traszkę ze mnie zrobić albo
jakąś salamandrę?! -
Satanael nad wyraz zadowolony z podstępu, dzięki któremu wąż zdradził
się przed Bogiem ze swojej — niezwykłej jak na gada — umiejętności posługiwania
się mową ludzką, oczekiwał na pochwałę od Stwórcy za wykazaną czujność i przyłapanie na gorącym uczynku w jego dziele dywersanta. Dlatego bardzo
niemile zdziwiły go jego słowa:
— Puść go… — rzekł cicho Bóg, a widząc zdumioną
minę anioła, powtórzył głośniej:
— Masz natychmiast go wypuścić, rozumiesz?! — więc
Satanael wzruszywszy ramionami, pochyla się i kładzie gada na bujnej trawie, a ten bez słowa podziękowania znika w niej tak szybko, jakby się zapadł pod
ziemię.
Anioł przygląda się z uwagą Stwórcy i otrzepując ręce, mówi:
— Jak uważasz Panie,.. ja tylko zwróciłem twoją uwagę
na ten podejrzany fenomen natury — podkreślając ostatnie słowa uszczypliwym
tonem, a widząc, że Bóg nie zamierza tłumaczyć się dodaje: — W razie
czego, żeby nie było na mnie..-
Stwórca jednakże, jakby nie przywiązując do tego incydentu żadnej
wagi, odwraca się bez słowa i kontynuuje przerwany spacer. Przez następne dwa
dni nic szczególnego nie wydarzyło się w ogrodzie Eden; jego mieszkańcy
cieszyli się urokami życia, każdy na swój sposób. Ale gdzieś tak pod
koniec trzeciego dnia Satanael zauważył dziwną rzecz; Bóg podczas
wieczornego spaceru zachowywał się — oględnie mówiąc — dość dziwnie.
Co rusz to pochylał się zaglądając pod ozdobne krzewy, patrzył z uwagą pod
swoje stopy, jakby czegoś wypatrywał w gęstej trawie i w ogóle rozglądał
się na wszystkie strony bardziej niż zwykle.
— Czyżbyś Panie grzybów szukał? — zażartował sobie
anioł, gdyż on jeden domyślał się powodu tego dziwnego zachowania się Stwórcy.
Bóg najpierw udał, że nie dosłyszał tego szyderczego pytania, ale w końcu jakby mimochodem, sam zagadnął anioła:
— Luciferusie,.. nie widziałeś może gdzieś
tego węża, którego mi hmm,.. pokazałeś? -
— Tego mówiącego węża? — spytał anioł z naciskiem,
patrząc uważnie na Stwórcę. Ten odchrząknął i nie patrząc na rozmówcę,
odparł:
— W rzeczy samej,.. o tego mi właśnie chodzi..-
Satanael był przygotowany na to pytanie, więc odpowiedź musiała
zabrzmieć przekonująco: — Nie Panie, nie widziałem go,.. chyba mnie unika jak
sądzę,.. a co z nim? Stało się coś może? — spytał jakby od niechcenia,
starając się aby wypadło to naturalnie. Stwórca spojrzał na niego uważniej, a potem machnął ręką, bagatelizując swoje zainteresowanie.
— Ee,.. nie! Tak tylko pytam. Na pewno się znajdzie..-
dokończył ciszej, jakby do siebie, odwracając się na pięcie, a widząc, że
anioł przygląda mu się podejrzliwie, zaprzestał poszukiwań, ostentacyjnie
spacerując z podniesioną głową.
Satanael także odwrócił się i odszedł, starannie ukrywając wyraz
satysfakcji i szeroki uśmiech zadowolenia, na swym nieludzko pięknym obliczu.
Tak się bowiem złożyło, iż mówiący wąż zniknął przy wydatnej
„pomocy" anioła. Satanael widząc, że Stwórca nie ma najmniejszego
zamiaru przeszkodzić niecnym zamiarom podstępnego gada, postanowił wziąć
sprawę w swoje ręce; zaczaił się przy zakazanym dla ludzi drzewie, domyślając
się, że prędzej czy później, wąż tam przybędzie by dokończyć swego
dzieła.
Kiedy więc wślizgiwał się on po pniu drzewa, anioł błyskawicznie złapał
go jedną ręką w połowie długości, a drugą ścisnął mu pysk, aby
krzykiem nie zaalarmował wszystkich mieszkańców ogrodu. Potem wzbił się z nim w górę i odfrunął na znaczną odległość. Po drodze parokrotnie
zmieniał kierunek, zatoczywszy parę okręgów nawet, aby uniemożliwić gadowi
ewentualny powrót. Następnie zniżywszy się nad ziemię, cisnął go w bujną
roślinność, wołając za nim:
— A tylko spróbuj mi wrócić, to ci nogi z dupy
powyrywam! — i przez nikogo nie zauważony, wrócił przed świtem do ogrodu
Eden.
Satanael wcale nie wstydził się swego postępku. Po tym jak Bóg nie
zareagował na jego ostrzeżenie, unaoczniające podstępne zamiary tego
dziwnego węża, anioł nabrał podejrzeń i utwierdził się w przekonaniu, iż
miał rację, podejrzewając Stwórcę o jakąś nieczystą grę w stosunku do
swych stworzeń — ludzi.
— A jednak Bóg coś kombinuje! To pewne! — pomyślał w tym momencie, zastanawiając się jednocześnie jak zmienił się jego stosunek
do tych ostatnich bożych kreatur; na początku był o nich zazdrosny i miał żal
do Boga, iż uznał ich — a nie aniołów — za koronę całego swego
stworzenia. Był do nich tak uprzedzony, że nawet ich wygląd wydawał mu się
dziwaczny.
Kiedy jednak zauważył, że zachowanie Boga jest wielce podejrzane w kontekście jego nieskończonych możliwości, zaczął odczuwać jakąś dziwną
więź z nimi i coś w rodzaju sympatii. Postanowił zatem pomóc im w tej nierównej
rozgrywce ze Stwórcą, w miarę swoich anielskich możliwości. Ciekawy był
jak teraz zachowa się Bóg. Nie musiał nawet długo czekać aby się o tym
przekonać. Bóg zachował się w sposób, w jaki przystało zachować się
graczowi najwyższej klasy.
Nie szukał już więcej zaginionego węża, ani nie pytał o niego anioła,
lecz pewnego dnia stało się to, czego Satanael się obawiał i do czego miał
nadzieję nie dopuścić swoim — jak mniemał — sprytnym działaniem. Jak się
bowiem okazało ten z pozoru „zwykły i całkowicie niegroźny" wąż był
bardziej przebiegły od wszystkich zwierząt żyjących na ziemi. Ba! Był
bardziej przebiegły od ludzi nawet! I co gorsze, wykorzystał tę wrodzoną
cechę, która dawała mu przewagę nad wszystkimi i skusił ludzi do
zerwania i zjedzenia zakazanego owocu, przedstawiając im perfidnie pomyślane
argumenty.
— Jak to było możliwe?! — zachodził w głowę Satanael — przecież tak daleko od ogrodu go wyrzuciłem! Jakim cudem udało mu się wrócić
tak szybko?!.. Jak w ogóle udało mu się wrócić?! — zastanawiał się,
zaskoczony tym faktem w najwyższym stopniu.
Najprościej byłoby oczywiście spytać o to samego Boga, ale wtedy
musiałby przyznać się do tego co zrobił. Anioł wolał nie ryzykować i nie
narażać się na gniew Stwórcy. Musiał jednak „robić dobrą minę do złej
gry" jak to się określa, kiedy więc spotkał Boga, załamał ręce ze zgrozą.
— A nie mówiłem?! — zawołał dramatycznym tonem -
zwykły wąż, tak?! I całkiem niegroźny? — ironizował, bacząc aby nie
przedobrzyć.
— Mam nadzieję, że nie ukarzesz Panie ludzi za czyn, do
którego podstępnie namówiło ich twoje własne stworzenie?! Popełniony na
dodatek w nieświadomości, bo dopiero po zjedzeniu zakazanego owocu
ludzie dowiedzieli się czym jest zło,.. wcześniej tego nie znali! -
Lecz jak wiemy z Biblii, Stwórca miał „nieco" inne poczucie
sprawiedliwości, a pojęcie miłosierdzia w stosunku do swych stworzeń wydawało
się u niego zupełnie obce. Przynajmniej wtedy. Ukarał więc ludzi bezlitośnie i bez zbędnych skrupułów. Gdyby tylko ich! Lecz on w swojej gorliwości
karania „zadbał" także o ich przyszłe pokolenia; nakazał bowiem
rozmnażać się im z grzeszną naturą, jaką nabyli w czasie tego ich upadku,
skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości — wiedząc
doskonale jakie będą tego skutki w przyszłości dla rodzaju ludzkiego. Odtąd
wszyscy także mieli być śmiertelni.
Satanael, który był obecny podczas karania ludzi, stał na uboczu,
przysłuchując się Bogu z otwartymi ustami, tłumaczącemu tym dwom biednym
istotom, drżącym ze strachu i wstydu, na czym polega ich wielka wina i kara.
Nie mógł uwierzyć własnym zmysłom, że to dzieje się naprawdę.
— Nie ma co! Wspaniała przyszłość szykuje się dla tych
bożych stworzeń! W poniżeniu, bólu i strachu, oraz jałowym trudzie i harówce w pocie czoła. A potem marny i żałosny koniec, nie pozbawiony cierpienia,
zapewne! — rozważał w myślach, przyglądając się rozgrywającej się
przed nim scenie — I tak zachowuje się Bóg, który ma ponoć nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości?! I jest na dodatek nieskończenie miłosierny?...To
jakaś parodia chyba,.. albo żart jakiś?...Do wszystkich diabłów! Pewnie, że
to musi być żart jaki Stwórca zrobił swemu stworzeniu, by dłużej zapamiętali
tę inicjację! Że też wcześniej na to nie wpadłem! Ale z niego kawalarz,..
no, no,.. kto by to pomyślał?! -
I anioł w tym momencie wybucha niepohamowanym śmiechem, całkiem w tej
sytuacji nie stosownym. Ludzie
zwracają ku niemu zdziwione twarze, Stwórca swe groźne oblicze, a on nie mogąc
powstrzymać się, chichocze bez opamiętania. Wreszcie zwraca się do Boga:
— Ale ci się Panie udało nastraszyć ludzi! No niech
mnie!.. Miałeś taką groźną minę, że nawet ja się dałem na to nabrać!..
Cóż za wspaniałe poczucie humoru! Na najwyższym poziomie, jak na Boga
przystało, zresztą!.. Przyjmij Panie wyrazy mojego najwyższego uznania — mówiąc
to, anioł podchodzi do Stwórcy, ujmuje jego prawicę choć ten się broni
zaskoczony i ściska ją wylewnie.
Bóg przygląda mu się w milczeniu z nieodgadnioną miną, więc
Satanael dodaje:
— Jednak skończ już Panie z tymi żartami i powiedz
ludziom, że im wybaczasz bo działali w nieświadomości przecież, na dodatek
skuszeni podstępnie przez twoje własne stworzenie — gdyż inaczej jeszcze by
gotowi uwierzyć w tę okrutną i bezsensowną karę, ale co gorsze mogą
uwierzyć, że taki jest ich Stwórca; mściwy, bezlitosny, niesprawiedliwy, małostkowy,
nie przewidujący i ograniczony pod innymi względami. A taki nie jesteś Panie,
prawda? -
— Cóż za głupie insynuacje! — obruszył się Bóg -
Pewno, że taki nie jestem! — mówi stanowczo, a ludzie słysząc to oddychają z ulgą.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 14-06-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8113 |