|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
SZAMANI czyli niezależny związek zawodowych pasterzy [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Prowo podniósł dłoń do góry, a kiedy uciszyło się powiedział:
„Wiem o tym,… widocznie nie zależy im na socjuszu z nami,… obejdziemy się
bez nich zatem. Więc jak już rzekłem jest nas 144-ech. Proponuję aby tę
liczbę uznać za świętą, teraz i w przyszłości. Na wieczną pamiątkę nas
wszystkich tu dzisiaj zgromadzonych. Czy wszyscy się zgadzają?" — spytał
przenosząc wzrok od twarzy do twarzy. Odpowiedzią był gromki aplauz
zebranych.
„Tak!
Tak! Ma rację! Niech tak będzie! Dobry pomysł!" — kiedy uciszyło się,
Prowo mówił dalej: "Wypadało by też wymyślić jakąś bardziej dostojną
nazwę tego zjazdu,… ponieważ zebrali się tu najlepsi synowie tej ziemi,
proponuję nazywać odtąd nasze zjazdy synodami,
co wy na to?" -
„Dobra
nazwa! Ma chłopak łeb, nie ma co! Niech będzie synod!… nie! Ja bym
proponował sobieradek, bo sobie radzimy jak poprawić nasz byt!… Eee tam!
Brzmi jakoś niepoważnie! Synod jest lepszy! Nie! Sobieradek! Synod!" — tak
przekrzykiwali się dostojni uczestnicy zjazdu, że wkrótce nie można było
rozróżnić o co komu chodzi. Prowo odczekał chwilę, a potem zawołał:
„Ciszej moi drodzy! Aby zadowolić wszystkich uczyńmy tak: niech nasze przyszłe
zjazdy zamiennie noszą nazwy: synodu i soboru, jako skrótu od sobieradka.
Odpowiada wam takie rozwiązanie?" -
„Tak!
To jest to! Sobór brzmi o wiele lepiej! Zgadzamy się! My też! My także! I my
nie mamy nic przeciwko temu!… niech więc tak będzie!" — podniosły się
zadowolone głosy z takiego obrotu sprawy. Więc młody szaman Prowo, uniósł w górę obie ręce i uroczystym głosem rzekł: „Uznajmy zatem oficjalnie, iż
pierwszy międzyplemienny sobór w Alta-nirze, rozpoczął swe obrady" -
odpowiedziała mu burza braw i wrzask nieskładnie wyrażanego aplauzu. A ponieważ akustyka jaskini była doskonała, siła głosów potęgowała się
jeszcze wypełniając przestrzeń. Szamani młodzi czy starzy darli się jak opętani,
podrzucając do góry swoje pióropusze i maski, uderzając laskami w kamienną
posadzkę jaskini.
Nie ma się co dziwić tej spontanicznie wyrażanej radości, bowiem po
wielu nieudanych próbach mediacji między plemiennej, został w końcu
uczyniony pierwszy krok na tej długiej drodze ku potędze tej organizacji.
Kiedy zadowolone towarzystwo uciszyło się, na mównicę wstąpił stary szaman z rolniczego plemienia Sa-bna Podniósł
rękę, a gdy zapadła całkowita cisza i wszystkie oczy zwróciły się na
niego, powiedział:
„Drodzy bracia! Mamy do rozważenia bardzo poważne i żywotne problemy. Każdemu z nas wiadomo, że Niebo zapładnia Ziemię, a ona
rodzi. Zatem jakie hymny — prośby będą najlepsze, podczas przygotowywania
pola pod obsiewy zbożem, aby bóstwa ziemi przebaczyły nam, że ranimy Matkę
Ziemię i zabieramy potem dojrzałe zboże — jej własność, było nie było?...
Jaka będzie najlepsza ofiara, podczas siania pierwszego ziarna? … zebrania
pierwszego kłosa?… upieczenia pierwszego placka? Jak zabić ducha rośliny,
by móc ją zjeść, a potem jak przebłagać ducha tejże rośliny, aby zechciała
znowu wzejść z ziemi i urodzić się?.. jak wyrwać ziemi jej własność,
pozostając z nią nadal w możliwie najlepszej komitywie?… czy wystarczy
tradycyjna "ofiara płaczu"; wykonywany przez żniwiarzy podczas pracy obrzędowy
lament, czy jeszcze jakieś inne zadośćuczynienie dla Matki Ziemi? Powiedzcie
sami, czy to nie są najważniejsze problemy, które powinniśmy rozważyć w pierwszej kolejności?"
„Tak! Tak! Dobrze mówi!… To są istotne sprawy!" — poparli go
przedstawiciele innego rolniczego plemienia Pelsu. Lecz reszta miała odmienne
zdanie:„Eee, tam! są ważniejsze
rzeczy do omówienia, posłuchajcie; czy ofiarę z prosięcia składać bóstwom
zagajnika przed jego ścięciem czy po?… Czy taka sama ofiara wystarczy do ścięcia
świętego drzewa olchy, czy powinno się jeszcze odmówić dodatkowo modlitwę
przebłagalną, aby dusza drzewa — driada, nie skarżyła się i nie wzywała
losu do zemsty nad drwalem?… Nie! To nie to!… My mamy ważniejsze problemy!
Np. czy po zabiciu niedźwiedzia wystarczy powiesić jego skórę na drzewie z wszelkimi możliwymi honorami, aby zapobiec szkodom jakie mógłby wyrządzić
myśliwym duch tego zwierzęcia?… Czy bardziej skuteczny będzie przepraszający
taniec szamana, ubranego w tę skórę?… A kogo to obchodzi?!" — krzyczeli
jeszcze inni — "My chcemy wiedzieć co by się stało, gdybyśmy nie witali
wschodzącego słońca pochwalnymi hymnami i nie żegnali go smutną pieśnią,
życząc szybkiego powrotu do nas?… Albo jak się zachować w przypadku gdy
niebo spadnie na głowę?… A my, jaką czynić pokutę aby przejednać duchy
zabitych stworzeń, które niechcący mogliśmy zniszczyć w dzień lub w nocy,
wbrew swej wiedzy i woli?… Czy wodą, którą się gotuje na ogniu
umiera? A jeśli tak, to jaką modlitwą powinniśmy ją udobruchać, aby
nam nie zaszkodziła?… I czy powinniśmy prosić góry i równiny o pozwolenie, jeżeli chcemy przez nie podróżować?… Czy to ma znaczenie?!
Tamte sprawy są istotniejsze! Jak dla kogo! Dla nas!… a dla nas nie!" -
przekrzykiwali się jedni przez drugich, podczas gdy jeszcze inni starali się
zainteresować zebranych swoimi problemami:
„A my chcielibyśmy wiedzieć, czy ratowanie tonących osób obraża
ducha rzeki, a jeśli tak to nie ratować ich czy złożyć ofiarę przebłagalną
rzece? … Czy tak samo jak my wierzycie, iż gwiazdy są naszymi zmarłymi
przodkami, którzy z góry obserwują nasze poczynania, przychodząc stamtąd do
nas w snach jedynie?… Pewno! Przecież to oczywiste!… No, nie wiem… a czy
to takie istotne?!" -
Ponieważ to ostatnie pytanie zostało wypowiedziane dużo głośniej od
innych, zapadła cisza i wszystkie oczy zwróciły się na szamana, który je
zadał. Był to Prowo, jakże by inaczej? Podszedł teraz do mównicy i pokłoniwszy
się swemu przedmówcy, który bezradnie przysłuchiwał się dyskusji jaką
niechcący wywołał, zwrócił się do szamanów, powtarzając: „A czy to
takie istotne?" — wpatrywał się z uwagą w nich oblicza, wymalowane w odświętne
barwy. Dla podkreślenia wagi swych słów, podniósł ręce do góry i rzekł:
"Problemy, które przedstawiliście są ważne,… ale nie najważniejsze!
Można je omówić w podzespołach roboczych. Najważniejsze w naszym zawodzie
to mieć właściwą hierarchię wartości; te sprawy są istotne dla naszych
owieczek,… lecz dla nas — ich pasterzy — są znacznie ważniejsze sprawy!
Są one związane z naszą egzystencją,… z naszą dostatnią przyszłością,… z naszym być albo nie być,… z naszym
interesem jednym słowem! Choć
gdybym był w otoczeniu swych wiernych owiec, powiedziałbym z naszym posłaniem
lub misją, rozumiecie mnie? Leży
wam na sercu wasze własne dobro, czy
nie?!" — na te słowa podniósł się taki huragan braw i okrzyków aplauzu,
iż wydawać by się mogło, że sklepienie jaskini nie wytrzyma naporu tej
kakafonii głosów.
Znów do góry wzlatywały pióropusze, a laski
krzesały iskry z kamiennej posadzki. "Pewno, że leży!… jakże by inaczej?
Dobrze gada! Będzie dobrym szamanem!… Ba! już jest! Cicho!.. niech mówi
dalej! Mów o tych ważniejszych problemach!
Słuchamy cię! Cicho"!
Kiedy uciszyło się całkowicie, Prowo uśmiechnął się ledwie
dostrzegalnie i rzekł:
„Są dwa rodzaje pasterzy; to ci którzy dbają o wełnę
owiec i ci, którzy dbają o ich mięso. Ale nie ma pasterzy, którzy by dbali o owce jako takie. Musicie pamiętać o tym przez cały czas swego "posłania", a pozwoli wam to utrzymać właściwą hierarchię wartości..." — przerwały
mu brawa i głośny śmiech. Prowo podniósł dłoń i poważniejszym już głosem
powiedział: „A
co do ważniejszych spraw; otóż jak wszyscy wiemy pół roku temu zginął
nasz nieoceniony brat, szaman Ta-unu z plemienia Swaar, rozszarpany przez rozwścieczonych
ludzi, którzy wyrazili w ten sposób swój gniew i niezadowolenie z powodu jego
nieudanych zaklęć i zabiegów, przywołujących deszcz po długotrwałej
suszy. Proponuję uczcić chwilą ciszy tę niesprawiedliwą, męczeńską śmierć
naszego kompana…" -
Wszyscy jak jeden mąż wstali, pochyliwszy głowy w milczeniu, kierując
swe myśli ku zabitemu nieszczęśnikowi. I nagle w tej ciszy zabrzmiała cicha,
smętna melodia, grana na kościanej piszczałce. Wznosiła się i opadała
docierając do każdego, dzięki doskonałej akustyce jaskini. To następca
zabitego szamana żegnał w ten sposób swego nauczyciela i mistrza. Ta cicha
melodia była tak piękna, a jednocześnie tak smutna, że wszyscy naraz poczuli
dławiące wzruszenie, ściskające ich gardła. Gdy przebrzmiała ostatnia jej
nuta, Prowo rzekł: — „To było piękne bracie Ni-ross,.… zapamiętaj dobrze
tę melodię, będziemy nią żegnać naszych zmarłych braci,… czy zgadzają
się wszyscy na to?" — odpowiedział mu chór zgodnych głosów, a gdy ucichło,
Prowo mówił dalej:
„My jednak musimy zrobić coś więcej aby nie dopuścić do podobnego
wydarzenia. Tym bardziej, iż nie jest to odosobniony wypadek; rok wcześniej w taki sam sposób zginął szaman Wen-tu,… trzy lata temu dwóch szamanów z plemienia Ewis,… nie uważacie, że ten trend rokuje niezbyt przyjemną wizję
naszej przyszłości?!" -
"Tak! Ma rację!… Ale co możemy zrobić, aby to zmienić? Znasz
bardziej skuteczne modlitwy i zaklęcia?!… Lepszy taniec przebłagalny? Czy może
wiesz jakie ofiary byłyby najlepsze w tych okolicznościach?!… Przecież to
byli doświadczeni szamani i na pewno zrobili wszystko
co było możliwe, aby uzyskać pożądany efekt! I co to dało?!… Nic!" — wołali jedni przez drugich.
"Dlatego powiedziałem, iż musimy uczynić coś
więcej!… Posłuchajcie mnie uważnie; Dano, dawno temu nasi praprzodkowie
dokonali epokowego odkrycia, kto wie, czy nie większego niż wykorzystanie i umiejętność rozniecania ognia. Zauważyli bowiem, iż można panować
nad ludźmi wykorzystując ich naturalny strach przed potężnymi i nie
przewidywalnymi siłami Matki Ziemi: Wielkiej Bogini Tiamat, Matki Wszystkiego.
Nawiasem mówiąc, ten kto wpadł na to, iż pierwszego w świecie Boga stworzył
strach, był geniuszem i zasługuje na to, aby być naszym patronem, póki
istnieje nasz stan szamański.
„Ten,
kto panuje nad obawami (strachami) ludzi, ma nad nimi władzę" — jak mawiał
nasz brat Kon-fu.,… ale do rzeczy; wiadomo, iż ten kto się boi jest
niewolnikiem. Wystarczyło więc naszym antenatom opanować ten strach u siebie,
jednocześnie umiejętnie podsycać ten strach u innych, aby uzyskać nad nimi władzę
i prestiż, który daje pośrednictwo
pomiędzy bóstwem a człowiekiem"… -
Przerwały mu brawa i okrzyki zadowolenia. Prowo podniósł rękę, a gdy
się uciszyło kontynuował: — "Potrafimy leczyć rany, bóle brzucha i gorączkę,
tamować krew … odczyniać uroki i rzucać przekleństwa. Umiemy odczytywać z parujących jeszcze wnętrzności zabitego zwierzęcia, przyczynę niepowodzeń
ofiarodawcy, jak i też jego przyszłe losy, dzięki umiejętności wchodzenia w trans przy pomocy magicznych mikstur i rytualnych tańców.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 07-05-2008 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5869 |
|