|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [10] Autor tekstu: Piotr Napierała
Kolejny myśliciel,
zaatakowany przez Scrutona to Jürgen Habermas, przedstawiciel frankfurckiego humanizmu niemieckich kampusów uniwersyteckich, które
miały zastąpić intelektualne zaciemnienie (Verdunklung) czasów III Rzeszy.
Scruton ocenia frankfurcki humanizm jako nową ekspansywną niemiecką ideologię
[ 142 ],
chociaż przecież tony napisano o konserwatywnej starej RFN, o konserwatywnym
sposobie życia elit dzisiejszej RFN (np. Bettina Wulff, żona byłego
prezydenta została niemal wyklęta za upodobanie do hard rocka), i o chadeckim
wymiarze niemieckiej polityki zagranicznej. Scruton omija te rafy mogące
zaciemnić obraz opanowanych prze lewicę Niemiec, tak samo jak nie zająknie się o sojuszu konserwatystów von Papena z Hitlerem, który to sojusz pozbawił
konserwatystów wpływów i poważania,
tak że ich miejsce zajęli frankfurtczycy i chadecy. Horkheimer — główny
frankfurtczyk, atakował kapitalistyczny „rozum instrumentalny", który
fetyszyzuje towar i sprowadza pracowników do wymiarów maszyny. I znów
konserwatyzm spotyka się z socjalizmem wokół rzekomej alienacji ludzi przez
pracę wyspecjalizowaną ukierunkowaną na biznes i zysk. Jak słusznie zauważa
Scruton odpowiednikiem konserwatywnym kantysty-marksisty Horkheimera jest np.
F.R. Leavis krytykujący liberalną „cywilizację Benthamitów" i homo
technologicusa [ 143 ],
albo inny Junger czy Heidegger. Horkheimer wpisuje się też w rozważania o modelu biurokracji Webera. Z kolej Marcuse próbował demaskować liberalne mity
kapitalistyczno-oświeceniowe chwytliwymi sloganami typu „tolerancja
opresyjna", dlatego Scruton Marcuse’a już nie chwali tak jak Horkheimera i słusznie śmierdzi mu on klimatami orwellowskimi.
Działanie celowo-racjonalne postulowane przez oświecenie zdaje się
Adorno czy Horkheimerowi opresyjne. Scruton świetnie to kwituje: „można by
zaprotestować: czy nie przesadzacie? — gdyby unoszenie brwi nie było
zbyt burżuazyjne [ 144 ]…". O działaniu celowo-racjonalnym i rozumie instrumentalnym pisze też
Habermas, który zaleca jak najwięcej działania komunikacyjnego czyli
interakcji, rozpisując się o tym na całych stronach, choć różnicę dostrzeże
każdy. Biurokratyczny, skrajnie nudny styl Habermasa ma być dowodem jego
wiedzy. Scruton szydzi, iż Habermas jest za wyzwoleniem, przez wyzwolenie języka, a język samego autora jest beznadziejnie uwięziony w technicznych szczegółach
[ 145 ].
Przypomina mi to komentarze Anny Wolff-Powęskiej i Paula Hazarda, iż Niemcy
robią rewolucje tylko na poziomie gadulstwa. Habermas oskarża burżujskich
kapitalistów za całe zło rzekomej (dla Scrutona oczywiście wcale nie
rzekomej) dehumanizacji; zaleca poszukiwanie szczęścia w postacie wprowadzania
lepszych stosunków społecznych, a nie tylko gromadzenie prywatnych zasobów.
Zysk, zysk i zysk… tak kapitalizm i liberalny porządek widzą jedynie ci co
nie pojmują (ani Scrutno ani Habermas) prostego faktu, który powoduje, że
liberalne społeczeństwo działa lepiej niż inne — że indywidualizm sprzyja
nie tylko jednostkom z osobna, lecz całemu społeczeństwu, ponieważ więzy
oparte na przymusie są ograniczane, a coraz więcej opiera się na wyborze.
Habermas postuluje dokonanie demokratyzacji dyskursu, czyli zawarcie nowej umowy
społecznej, ignorując — jak słusznie zauważa Scruton, że jeśli ludzie są
wolni to wygląda na to, że wybrali oni liberalizm i kapitalizm i nic nie
wskazuje na to, by to się miało zmienić [ 146 ].
Znów kłania się Hegel i jego: „tym gorzej dla faktów". Oczywiście
Habermas może utrzymywać i dowodzić, że ludzie mają fałszywą świadomość i łączyć to z myśleniem celowo-racjonalnym. Po raz kolejny Scruton ukazuje
nam romans lewicy z myślą konserwatywną Helga, Burke’a, Oakeshotta i Arnolda Gehlena, którzy zauważali, że myśleniem celowo-racjonalnym
„postawiło prawowitość władzy i instytucji w stan kryzysu". Niemiecka
nowa Lewica połknęła myśl Gehlena i zrobiła z niego krytyka
empiryczno-racjonalnego kapitalistycznego burżuazyjnego porządku, choć jak
genialnie zauważa Scruton (ten autor ma swoje momenty!) — tu właśnie lewica
skupia się na celu istnienia państwa i oparciu rządu na jego funkcji, tj.
traktować władzę i państwo tylko jako środek do wdrażania ideologii,
sprowadzając prawowitość rządu do jego rewolucyjnej przydatności. Scruton
uważa, że ataki Habermasa i etablierte Linke są tak naprawdę bluffem
zadowolonej z siebie inteligencji lewicowej — nowej klasy próżniaczej, w końcu
jak zauważa, Habermas „w przypływach szczerości" nazywa rozum
instrumentalny tym czym on jest czyli pracą, a w protestach 1968 roku nieśmiało
wsparł jedynie głosy o większą demokratyzację [ 147 ].
Krótko mówiąc Scruton uważa, że walka lewicy ze społeczną alienacją jest z góry skazana na porażkę, bowiem nie chodzi w niej o to by ją zwalczyć,
lecz o to by urzędnik-lewicowy inteligent zastąpił burżuja-biznesmana w roli
elity (już Hegel uważał urzędników za prawdziwą lewicę) [ 148 ].
Tak swoją drogą pomyślałem sobie, czy urzędniczy rozum funkcjonalny aż tak
bardzo różni się od umysłu kapitalisty? Szkoda, że Scruton nie poszedł tym
tropem.
Angielski historyk
Perry Anderson (ur. 1938) to bohater XII rozdziału książki Scrutona. Nasz
autor traktuje Andersona jako jednego z lewicowych arystokratów jak fabianie,
Beatrice Webb, Tony Benn, którzy na pokaz odrzucają przywileje urodzenia w klasie wyższej, jednak zachowują zdecydowany elitaryzm postaw, na nowym
gruncie intelektualizmu [ 149 ], i próbują niczym historyk Chistopher Hill (wbrew innym historykom jak Hugh
Trevor-Roper) wyrzucić jakiekolwiek uczciwe mieszczaństwo z kart historii i nauki [ 150 ],
Hill na przykład zrobił z liberała i tolerancjonisty prasowego Johna Miltona
na siłę socjalistę. Nie do końca zresztą rozumiem czemu Scruton tak
przejmuje się Hillem, skoro nawet w wikipedii znajdziemy informację, że już
d lat 70., jego dzieła o XVII wieku nie oddziałowują na młodych historyków.
Po 1956 roku i raporcie Chruszczowa o zbrodniach Stalina, poszukiwali
proletariatu już nie na kartach książek Lenina, lecz wokół siebie w kulturze i historii brytyjskiej, jak to czyniła redakcja „New Left Review",
której wieloletnim redaktorem był Andreson. Anderson uważał, że lewica
powinna dyskutować jedynie z autorami uważającymi siebie za jej część.
Scruton zarzuca Andersonowi zaduszenie kultury brytyjskiej rozmaitymi teoriami
jej samej. Anderson uważał z kolei, że to obce wpływy „lokajów burżuazji"
jak Wittgenstein, Malinowski, Namier, Berlin, Popper, Gombrich, Eysenck i Melanie Klein zadusiły zdrową (prosocjalistyczną !) kulturę brytyjską,
chociaż poglądy tych autorów, jak zauważa Scruton, wcale nie były aż tak
dominujące, i nie przypominały siebie nawzajem, mimo iż autorzy ci byli
wszyscy Żydami. Scruton uważa, że klasyczna
kultura brytyjska, wytwarzała i nadal jeszcze wytwarza nie duszne teorie siebie
samej (jak niemiecki Geisteswissenschaften), lecz konkretna krytykę społeczną
[ 151 ], a zagrożeniem nie jest tu żaden Berlin czy Popper, ale pan Anderson i jego
teorie kultury. Anderson liczy na studentów, iż ci niczym nowy proletariat
powrócą do socjalizmu i odrzucą teorię żydowskich plutokratów umacniających
kapitalistyczny absolutyzm (sic!). Scruton słusznie kontrarguemtuje, iż trudno
uznać by dzisiejsze USA stosowały większy ucisk niż Francja Ludwika XIV
[ 152 ],
choć moim zdaniem jest to problem braku płaszczyzny porównawczej, nie wiemy
czy Ludwik XIV korzystałby ze współczesnych metod np. inwigilacji obywateli,
gdyby mógł. Jak zauważa Scruton, Anderson sam sobie przeczy — jako marksiście,
pisząc, że np. prawo rzymskie przetrwało zmianę gospodarowania, albo
że feudalizm to system bardziej prawny niż ekonomiczny [ 153 ],
jednocześnie krytykuje E.P. Thompsona za tezę o kulturowych i mentalnych
podstawach klas społecznych [ 154 ].
Kolejny obiekt badań
Scrutona to węgierski filozof György
Lukács (1885-1971), który podobnie jak wielu innych Austro-Węgrów przejawia
niechęć do habsburskiej rzeczywistości; jak Musil czy Kafka, a także Schönberg,
którego muzykę , Scruton nazywa „upiornymi wrzaskami" [ 155 ],
choć jeszcze w swej książce o konserwatyzmie, zachwycał się nią jako
kontynuacją znakomitych niemieckich tradycji muzycznych. Scruton uważa Lukácsa
za właściwego twórcę proletariatu jako konstruktu społecznego. Ocjciec Lukácsa
był żydowskim bankierem, ale syn został zbuntowanym anarchosyndykalistą. Lukács
zmuszony w 1919 roku do emigracji przez władze, otwarcie mówił o tym, że na
marksizm trzeba się nawrócić, a nie tylko go próbować i był dumny mogąc
nazwać się mesjanistycznym sekciarzem [ 156 ].
Uważał, ze burżuazyjny ustrój wyklucza bycie człowiekiem i uważał
czynienie zła za etycznie pożądane — oczywiście tylko w posuwaniu
rewolucji do przodu. Uważał Lukács obowiązującą naukę za imperialistyczną
utylitarnystyczną zmyłkę koncentrującą się nie na istocie spraw, lecz na
pozorach (np. zakładał Lukács iż każdy towar oceniany jest według
abstrakcyjnej kategorii wartości, o której nikt nigdy poza nim nie pisał),
uważał też że fetyszyzowany towar ma władzę nad człowiekiem. Kant uważał,
że podmiot jest wolny w swym rozumie praktycznym, Hegel, że wolny jest dzięki
identyfikacji (Selbstbestimmung) negatywnej, a Lukács, iż prawdziwą wolność
uzyskać można dopiero przez przezwyciężenie tego antagonistycznego stosunku
[ 157 ].
Kolejną taką ewolucję widać na przykładzie religii. Kant uważał, ze istotą
fetyszu jest to, że przypisujemy mu własną siłę, pozbawiając się de facto
własnej siły, Feuerbach, że tak samo jest z bogiem chrześcijańskim, któremu
oddajemy wszystkie nasze cnoty, stąd religia czyni z cnoty przedmiot zewnętrzny
względem człowieka, powodując wrażenie wyobcowania, Lukács jak zwykle spłyca,
odnosząc to głównie do towaru i instytucji własności [ 158 ],
jednak udało mu się ożywić dyskurs marksistowski swych czasów, zbierając
pochwały np. Ericha Fromma. Uciekłszy do ZSRR przed nazistami, musiał się
wyrzec swego niemieckiego idealizmu — jako podpory nazizmu i socjaldemokracji,
ponieważ tak orzekli już na V zjeździe międzynarodówki Bucharin i Zinowiew
[ 159 ].
Lukács starał się dowodzić, że po Marxie — założycielu modernizmu
(sic!) cała literatura jest albo rewolucyjna, albo reakcyjna stąd chwalić mógł
Balzaca, ale niszczył np. Thomasa Manna (ten odwdzięczył się konstruując
postać Napthy na charakterze Lukácsa w „Zauberberg"). Co ciekawe
irracjonalnym romantykom przypisywał głęboką krytykę kapitalizmu. Wcale
mnie to nie dziwi.
Przedostatni rozdział
książki Scrutona poświęcony jest Galbraithowi, kolejnemu, zdaniem Scrutona,
wyznawcy trzecioświatyzmu, i kolejnego już sarkastycznego ekonomisty w rodzaju
Thorsteina Veblena, który sławił użyteczność wad klasy próżniaczej w nieco Mandeville’owskim tonie [ 160 ].
Galbraith straszy obrazem rzeczywistości, w którym technostruktura nie pamięta
już o konsumencie lecz jest zajęta własnym trwaniem, kreując propagandę np.
zimnej wojny. Jednocześnie zauważa np. że dziś własność i zarządzanie są
często rozdzielone, więc podważa podstawowe lewicowe bajania typu byt określa
świadomość [ 161 ],
stad ma Scruton do Galbraitha nieco sympatii, choć nie może mu wybaczyć ataków
na obraz kapitalizmu jako samoregulującego się mechanizmu, i chęci wmówienia
ludziom, iż technostruktura dawno już taki kapitalizm obaliła [ 162 ], i teraz np. zajmuje się produkcją dla samego produkowania i dla władzy (np.
„kompleks wojskowo-przemysłowy" Eisenhowera) . Zabawne, że to bolszewicy
jako chyba jedyni produkowali dla samego produkowania, a ściślej by przenieść
społeczeństwo na właściwy z rewolucyjnego punktu widzenia etap… W 1961
roku jako ambasador w Indiach, Galbraith przyznał jednak że trzecioświatyzm
nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, a pomoc Zachodu nie utrwala biedy
Indii, lecz może pomóc ją zakończyć [ 163 ].
Nie porzucił jednak snucia ponurych wizji o technokratycznych firmach Zachodu,
choć widzi, że w odróżnieniu od karteli w ZSRR, przynajmniej mają one
osobowość prawną, co pozwala je np. podać do sądu.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
Przypisy: [ 142 ] R. Scruton, Intelektualiści Nowej Lewicy, s. 160. « Recenzje i krytyki (Publikacja: 14-03-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8822 |
|